NM 90: Mateusz Baranowski – 26 lat i 26 tytułów Mistrza Polski

  • 00:52:55
  • 12 września, 2023
  • 121.15M

Zapraszam Cię dziś na spotkanie z Mateuszem Baranowskim – człowiekiem, który ma na swoim koncie więcej tytułów mistrzowskich niż lat. Mateusz to mistrz snookera. Z jednej strony dyscypliny dość niszowej, jeżeli chodzi o liczbę uprawiających ten sport, a z drugiej bardzo popularny pod względem oglądalności.

Z czego bierze się fenomen tego sportu, jaki jest klucz do tego, aby stać się mistrzem – o tym już za chwilę!

W odcinku „NM 90: Mateusz Baranowski – 26 lat i 26 tytułów Mistrza Polski” usłyszycie o tym:

  • Czym różni się bilard od snookera;
  • Skąd snooker wziął się w życiu Mateusza;
  • Kiedy zdobył pierwszy tytuł mistrzowski;
  • Co najbardziej wciąga w tym sporcie ;
  • Co decyduje o sukcesie;
  • Czy ta pasja może stać się sposobem na życie?

 

Po każdej rozmowie zostają we mnie pewne przemyślenia i impresje. Tym razem mam w głowie słowa: pokora, skromność, a jednocześnie pewność siebie, pracowitość, wytrwałość, dyscyplina i konsekwencja. Do tego refleksja i samoświadomość połączona z pasją i szczyptą radości. Mam poczucie, że to właśnie ten zestaw cech jest przepisem na sukces w każdej dziedzinie. Jak zawsze jestem ciekawa Twojego zdania. Daj znać w mediach społecznościowych Napędzanych Marzeniami!

Do zobaczenia wkrótce!

 

Dodatkowe linki:

Więcej o Doris znajdziesz tutaj:

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

Cześć, Mateusz.
Dzięki wielkie, że zasiadłeś tutaj na kanapie w podcaście Napędzani Marzeniami. Mam takie nietypowe pytanie na start, bo o ile mam dobry brief zebrany podczas przygotowania się do rozmowy z Tobą, to widzę, że Ty masz 26 lat i 25 tytułów Mistrza Polski na koncie. Jak tak liczę na szybko, to wygląda mi, że zacząłeś grać, zanim zacząłeś chodzić.

Dziękuję, witam wszystkich, dziękuję za zaproszenie.
Przede wszystkim tych 25 tytułów, teraz jest je chyba 26, o ile dobrze pamiętam, to nie są w kategorii otwartej, bo tak jak w każdym sporcie Mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Świata bądź Europy są tylko raz do roku. Ale mamy również np. Mistrzostwa Polski Juniorów, których trochę tytułów zdobyłem, drużynowo. Mamy również Mistrzostwa Polski Mixt oraz w skróconych formach, jest tych turniejów maksymalnie siedem. Teraz jest mi trochę ciężej, bo już w kategoriach juniorskich nie mogę grać. Ale był taki rok, że występowałem w siedmiu imprezach rangi Mistrzostw Polski i zdobyłem sześć tytułów. Tak że tak naprawdę można w jednym roku sześć zdobyć, a z reguły to na rok wypadają takie trzy, cztery, mniej więcej, tytuły.
Językiem młodzieżowym takie combo, tych sześć tytułów.
Tak, nawet dwa miesiące temu grałem w Mistrzostwach Polski, które były rozgrywane w jednym miejscu. Były to drużynowe Mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Polski w bilardzie angielskim, to jest też odmiana snookera, oraz Mistrzostwa Polski jeszcze trzecie, ale zapomniałem teraz nazwy. W każdym razie to były potrójne Mistrzostwa Polski i akurat w jeden weekend wygrałem wszystkie trzy turnieje. Tak że można tak naprawdę łączyć te tytuły i takim stricte Mistrzem Polski w kategorii otwartej byłem trzy razy, ale łącząc wszystkie turnieje rangi Mistrzostw Polski, jest ich 26, jak dobrze pamiętam.
Zanim się Ciebie zapytam , skąd snooker w Twoim życiu i kiedy był ten pierwszy tytuł mistrzowski, to chciałam, żebyśmy uspójnili pojęcia, bo nie dla wszystkich, którzy, nawet takich osób, które lubią oglądać snookera, jasne jest, czym się różni snooker od bilarda.
Fajne pytanie, ponieważ wiele osób grało w bilarda, ale w telewizji raczej leci snooker. Tylko snookera jest więcej, więc często ludzie mylą, co to bilard, co to snooker. Przede wszystkim na bilard mówi się, że to są wszystkie te gry bilardowe, a na tę grę, którą wiele osób, takich powiedziałbym laików, nazywa bilard, to jest pool. To jest ta gra, gdzie wbijamy połówki i całe. Kto wbije czarną, wygrywa. Snooker to jest odmiana bilardowa. Jakby wszystko zaczęło się od bilarda.
Jeszcze raz. Kto wbije czarną, wygrywa?
W pool bilardzie tak jest. Ale najpierw trzeba wbić 7 połówek, bądź 7 pełnych. Są te bile podzielone, jest 15 bil w trójkącie. Jak się wbije wszystkie połówki bądź pełne, wbijamy czarną. Ten, kto wbije czarną do wskazanej kieszeni, ten wygrywa.
Bo jeśli wbijesz czarną wcześniej, to przegrywasz.
Oczywiście, że tak. Można przegrać nawet w drugim uderzeniu po rozbiciu, jak się wbije przez przypadek czarną. Przede wszystkim w pool bilardzie chodzi głównie o wbijanie, pozycjonowanie. To są takie dwa najważniejsze aspekty. Oczywiście im ten poziom wyższy, tym już w grę wchodzi bardziej taktyka. Snooker natomiast różni się przede wszystkim tym, że gramy na punkty. Najpierw każda bila ma przypisaną liczbę punktów, wbijamy w konkretnej kolejności, ale np. zaczynamy od bili czerwonej, czyli takiej samej, od jakiej zaczyna nasz przeciwnik.
I tutaj już jest troszeczkę inaczej, no bo skoro ja zaczynam wbijać np.pierwszą bilę od czerwonej, przeciwnik również, skoro ja nie wbiję, to on wbija tą samą. W pool bilardzie tego nie ma. Jeżeli nie wbijemy pełnej, np. zagramy lekko, ona zostanie w kieszeni, to przeciwnik nie może jej wbić, bo on ma połówki.
I teraz w snookerze po prostu jest więcej gry taktycznej. Mnóstwo uderzeń wykonujemy tak, żeby nie czerpać z tego korzyści, tylko żeby utrudnić przeciwnikowi. Często się mówi, że pool bilard to są takie warcaby, trochę łatwiejsza gra, jeżeli chodzi o wbicia, mniej taktyki, a jednak w snookerze jest dużo taktyki, dużo tych odstawnych, dużo utrudniania przeciwnikom, i przede wszystkim jest więcej możliwości, stół jest większy, samo wbijanie jest dużo trudniejsze, ponieważ kieszenie są mniejsze, a stół jest większy, tak że to zdecydowanie utrudnia wbijanie nawet tych najprostszych bil. I bardzo proste bile w bilardzie, jeżeli to przełożymy na snookera, mniej więcej tak samo ustawimy na stole, to zawsze będzie to trudniejsze uderzenie.
Czyli taktyka, a nawet mi wręcz brzmi to jak strategia, tak?
Dokładnie. Dużo strategii jest, dużo utrudniania przeciwnikom, myślenie więcej zagrań w przód. Czasami 10-15, a w pool bilardzie musimy wbić 8 bil, żeby wygrać partię. Tak że tutaj już nie możemy myśleć np. 15 zagrań w przód, bo nie ma tylu bil na stole. W snookerze jest więcej możliwości, więcej kombinowania, bym to nazwał. Często partie snookerowe na przeciętnym poziomie trwają około godziny. W pool bilardzie to jest maksymalnie 15-20 minut, maksymalnie. Tak że tu jest więcej taktyki, więcej kombinowania, więcej możliwości. Pool bilard też jest bardzo trudną grą na swój sposób, tym bardziej na bardzo wysokim poziomie tych błędów już jest bardzo niewiele. Ale na początkowym poziomie jest to łatwiejsza gra i faktycznie taka przyjemniejsza, jeżeli chodzi o samo wbijanie, pozycjonowanie i samą taką grę ofensywną, atakującą.
W takim pigułkowym skrócie, bym powiedziała, historycznie, co było pierwsze?
To jest dobre pytanie, ale chyba bilard był pierwszy, podejrzewam. Snooker wywodzi się z Indii, tam kolonie brytyjskie wynalazły snookera, ale podejrzewam, że to było na podstawie mimo wszystko tego bilarda, który wydaje mi się, że wcześniej był zapoczątkowany. Ale nie jestem pewny.
Dobra, to ja sprawdzę i napiszę w opisie tego podcastu, bo faktycznie to może być albo tak, że najpierw była ta prostsza wersja, bilard, a potem wymyślono taką wersję bardziej wyrafinowaną. I w drugą stronę też można sobie wyobrazić, że start był od tej bardziej złożonej i później to poszło w też taką wersję prostszą. Nadrobię wiedzę i uzupełnię.
Chciałam się zapytać o to, skąd snooker się wziął w Twoim życiu.

To jest pytanie, do którego mam bardzo dużo fajnych wspomnień, ponieważ cała moja gra w snookera zaczęła się oczywiście od oglądania, jak u większości osób, ciężko z innych źródeł gdzieś tam zacząć się interesować snookerem, ale zacząłem oglądać z moim dziadkiem, który oglądał snookera bardzo regularnie, a wiele osób oglądających snookera wie, że snooker leci wieczorem. I jak ja chciałem pooglądać snookera w domu, to już była godzina, w której trzeba było spać, bo ja zaczynałem trenować, jak miałem 8 lat. Tak że rodzice kazali spać, a wtedy zaczynał się snooker.
A u dziadków mogłem sobie pooglądać. Często było tak, że dziadek zasypiał, babcia też poszła spać, a ja siedziałem i oglądałem i już nikt mi nie kazał iść spać i po prostu tak byłem zafascynowany tą grą, że potrafiłem godzinami, nocami oglądać snookera. Aż w pewnym momencie poprosiłem dziadka, żeby zapisał mnie na snookera, bo okazało się, że jest klub w Zielonej Górze. Był klub Hot Shots, do którego uczęszczałem mnóstwo czasu i okazało się, że nawet jest mistrz Polski aktualny w tym klubie. Tak że super okazała się taka, powiedziałbym, szansa, że faktycznie, mimo że jestem z Zielonej Góry, miasto niemałe, ale jednak ten snooker nie był rozpowszechniony po całej Polsce, klubów było mało, to udało się trafić w bardzo dobre ręce, takie trenerskie.
I ta przygoda zaczęła się od bilarda, bo niestety byłem za niski na snookera. Ten stół jest duży i musiałem zacząć od bilarda. Po jakimś czasie przeniosłem się na snookera, a miłość tylko kwitła. Powiedziałbym, że nie znudziło mi się to absolutnie, tylko wręcz chciałem jeszcze grać. Czekałem z niecierpliwością na kolejne treningi. I tak już mija teraz 18 lat.
No właśnie, o to chciałam zapytać, bo 8-latek to już nie pamiętam precyzyjnie, ale nie wiem, 120 cm wzrostu, coś takiego, a kije jaką mają długość?
Kij bilardowy bądź snookerowy ma długość ok. 150 cm. Tak że wszyscy się śmiali, że kij był dłuższy ode mnie i faktycznie tak było. Często jak chciałem ustawić jakieś bile na środku stołu, to trzeba było sobie kijem pomagać, bo ja nie dosięgałem, byłem za niski. Ale sobie gdzieś tam fajnie radziłem i tak jak na początku wszyscy chcieli ze mną grać, bo gdzieś tam byłem łatwym przeciwnikiem, tak z czasem to się zmieniało, coraz lepiej mi szło, a to mnie tylko motywowało i tak gdzieś tam ta miłość do tej gry cały czas się pogłębiała i dzisiaj faktycznie jest to bardzo duża część mojego życia.
Jak duża, to też za momencik, ale jeszcze właśnie do tych lat dziecięcych. Od jakiego wieku są rozgrywane zawody? Niekoniecznie poziomu mistrzowskiego, ale generalnie zawody.
Jak ja zaczynałem, to najniższa kategoria wiekowa, w jakiej można było brać udział, to były Mistrzostwa Polski do lat 16.
Do, czyli dolnej granicy, nie było?
Nie było dolnej granicy, nie. Aktualnie w polskim snookerze ta granica to jest do 12 lat, później jest do 16, do 18 i do 21. To są cztery kategorie wiekowe. Można faktycznie porywalizować na tym poziomie, inaczej, z rówieśnikami, na paru szczeblach tych juniorskich. Ja jak zaczynałem, to było do lat 16, 19 i 21. Tak że teraz zmieniły się kategorie i faktycznie dzieciaczki przychodzą, i do lat 12 toczą się Mistrzostwa Polski bądź turnieje rankingowe.
A Twój pierwszy tytuł mistrzowski w jakim wieku zdobyłeś?
Mój pierwszy tytuł mistrzowski był w 2011 roku. To były Mistrzostwa Polski dla 19. I wtedy sensacyjnie wygrałem Mistrzostwa Polski, to było w 2011 roku, jak miałem 14 lat.
I wygrywałeś z 19-latkami, bo do 19 lat, tak?
Tak, i co ciekawe w tym samym roku wygrałem również Mistrzostwa Polski dla wieku do 21 lat. I tutaj powiedzmy, że to był taki przełom w mojej grze, kiedy zawsze dotąd brązowy medal to dla mnie zdecydowanie był duży sukces, a później tak przeskoczyłem ten poziom, zdobyłem jeden tytuł, zaraz drugi tytuł i fajnie ta kariera cały czas później się pięła w górę.
Co Cię wciąga w tym sporcie, co jest satysfakcjonujące? Wiadomo, że wygrywanie, po to się uprawia sport, żeby czuć tę satysfakcję z bycia lepszym, z bycia najlepszym w szczególności. Ale co jest takiego przykuwającego Ciebie?
Muszę przyznać, że już za dziecka wyróżniałem się tym, że zabawki, które były np. od 3 roku życia, bądź rzeczy, które dawali mi rodzice, to ja, jak miałem już roczek, to lubiłem nimi bawić. Np. dawali mi koraliki. To jest taki fajny przykład. Miałem roczek i każdy mówił, że dziecko weźmie do buzi itd., a oni dawali mi te koraliki i ja je segregowałem. Potrafiłem godzinami w pełnej koncentracji gdzieś tam siedzieć, nie rozmawiać z nikim, nie potrzebowałem uwagi rodziców, rodzeństwa, tylko potrafiłem się wyłączyć i skupić i już miałem takie predyspozycje po prostu za dzieciaka.
I faktycznie gdzieś tam w snookerze są to takie cechy bardzo potrzebne. Właśnie koncentracja, skupienie, takie wyciszenie, wyłączenie z tego co się dzieje poza stołem – myślę, że to jest taka rzecz, którą ja bardzo lubię. Bardzo lubię też taką elegancję, bo gramy w garniturach, lubię, jak jest cicho, jak jest duży szacunek wobec przeciwnika. I oczywiście te aspekty rywalizacji też są bardzo istotne. Lubię wygrywać, lubię gdzieś tam jeździć na turnieje, poznawać ludzi. W snookerze bardzo fajne osoby naprawdę są, poznałem porządnych ludzi i bardzo to lubię, i z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, za każdym razem bardziej to doceniam, jak poznaję jakieś fajne osoby.
Nigdy bym nie zamienił snookera na jakiś inny sport. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Ale właśnie myślę, że takie najistotniejsze rzeczy to takie, że mogę się wyłączyć. Zawsze jak np. coś się dzieje niefajnego u mnie w życiu, to sobie idę potrenować po prostu i to jest takie coś, co nie wiem, czy w innych sportach na ogół jest gdzieś tam spotykane, a w snookerze faktycznie jest to sport indywidualny. Jak ja wstanę lewą nogą i będzie mi się źle grało, nikt mi nie pomoże. W sportach zespołowych tak jest. W snookerze cała odpowiedzialność jest moja. Jestem odpowiedzialny za przegraną, za wygraną. I to jest fajne. To chyba są takie rzeczy, które bardzo lubię w snookerze.

I faktycznie gdzieś tam w snookerze są to takie cechy bardzo potrzebne. Właśnie koncentracja, skupienie, takie wyciszenie, wyłączenie z tego co się dzieje poza stołem – myślę, że to jest taka rzecz, którą ja bardzo lubię. Bardzo lubię też taką elegancję, bo gramy w garniturach, lubię, jak jest cicho, jak jest duży szacunek wobec przeciwnika. I oczywiście te aspekty rywalizacji też są bardzo istotne. Lubię wygrywać, lubię gdzieś tam jeździć na turnieje, poznawać ludzi. W snookerze bardzo fajne osoby naprawdę są, poznałem porządnych ludzi i bardzo to lubię, i z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, za każdym razem bardziej to doceniam, jak poznaję jakieś fajne osoby.

Czyli takie dopasowanie Twojej osobowości z tym, co jest potrzebne w snookerze po to, żeby osiągać sukces. I wiesz co, ja sobie tak zapisałam tutaj, i do tego pytania chciałam nawiązać, że o sukcesie pewnie w każdym sporcie decydują takie trzy kategorie, „rzeczy”. Po pierwsze to jest ta genetyka, nasze predyspozycje w kierunku danego sportu, które tutaj już są zróżnicowane w zależności od sportu, ale numer jeden to jest genetyka. Numer dwa to jest to, co wypracujemy od takiej strony fizycznej, technika, kondycja, różne rzeczy są wymagane w różnych sportach, ale zawsze trzeba pracować nad tą fizycznością naszą. I numer trzy to jest głowa, to jest ten tzw. mental, psychika nasza.
I w snookerze, jak myślisz, jak duże proporcje byś przypisał do każdej z tych trzech kategorii, żeby odnieść sukces?

Super pytanie, często zawodnicy, trenerzy dywagują, ja odkąd zostałem trenerem, większą uwag poświęcam na to, co jest tak naprawdę najważniejsze, żeby osiągać sukcesy. I na pewno przygotowanie fizyczne w snookerze jest na samym końcu. Oczywiście też jest duży procent i tutaj w zależności od tego, na jakim poziomie gramy, gdzieś tam te procenty idą w górę, ale na pewno najważniejszą rzeczą jest głowa. I tutaj bym postawił, myślę, że nawet 50% na to, że ta głowa, ta wytrzymałość, jeżeli chodzi o psychikę, o odporność psychiczną jest najistotniejsza.
I tutaj bym powiedział, że mniej więcej te predyspozycje, ten talent, o którym też się często mówi, to jest też bardzo istotne i tutaj bym mniej więcej dał 30% i gdzieś tam te 20% bym rozłożył na technikę, która z biegiem czasu, myślę że później się zamienia z tymi predyspozycjami na wysokim poziomie i te predyspozycje już gdzieś tam idą na trzecie miejsce, a wtedy ta technika, ta wytrzymałość. Bo my, jeżeli już jeździmy na Mistrzostwa Europy, Świata i gdzieś tam w miarę profesjonalnie podchodzimy do sportu, to już przygotowanie fizyczne jest bardzo istotne.
Tutaj bardzo mocno plecy są obciążone. U snookerzystów jednak to pochylenie przez stole sprawia, że to jest taka nienaturalna pozycja. Jeżeli ktoś nie dba o swój kręgosłup, to niestety jest narażony na jakieś kontuzje. I faktycznie było dużo takich przypadków w tym zawodowym snookerze, że zawodnicy musieli zrobić sobie przerwę parę miesięcy, bo plecy nie wytrzymywały.
Także to przygotowanie kondycyjne w porządku, fajnie, ale jednak ta technika też jest bardzo istotna i tutaj im wyższy poziom, tym ta technika jest ważniejsza, ale powiedziałbym, że 80-90% meczów się przegrywa właśnie przez głowę. I to jest główna, najważniejsza rzecz jeżeli chodzi o snookera. Tego w innych sportach uważam, że nie ma. Głowa jest ważna, ale nigdy nie będzie w tak dużym stopniu jak w snookerze. A faktycznie tutaj w tym moim sporcie ten mental jest bardzo istotny.
Masz jakieś takie doświadczenie, gdzie przegrałeś przez głowę? Pytam w kontekście wyciągania lekcji, oczywiście nie kajania się. Lubię takie sformułowanie sukces albo lekcja. Nie ma czegoś takiego jak porażka, jest lekcja. Więc właśnie, pytanie o lekcje związane z głową, które wyciągnąłeś.
Ja zawsze mówię, że albo przegrywam, albo się uczę. U kolegi było takie fajne stwierdzenie, bardzo mi się spodobało i też z tego założenia wychodzę, że faktycznie każda porażka powinna nas uczyć, powinna być lekcją. Jeżeli ktoś wyciąga wnioski, zrobił jakieś tam błędy, starać się tych błędów nie zrobić. Jeżeli zrobił drugi raz, trzeci raz, to w końcu się tego nauczy. I oczywiście niektórzy się uczą szybciej, a znam osoby, które po prostu regularnie w ten sam sposób przegrywają swoje mecze, turnieje i się nie uczą na błędach.
Jeżeli chodzi o przegrane przez głowę, przez te aspekty mentalne, to mógłbym wymieniać i wymieniać. Jest to jakiś tam problem, który przede wszystkim wynikał parę lat temu. Ja byłem w takim okresie w swoim życiu, kiedy tak naprawdę zakończyłem edukację, poszedłem na studia, przerwałem studia właśnie dla snookera i w pewnym momencie stwierdziłem, że będę tylko grał w grę, będę zawodowcem, będę jeździł do Anglii na wszystkie turnieje. I faktycznie poświęciłem się tej grze bardzo mocno.
Na początku było fajnie, mówię, super idzie, ale nagle przyszedł czas, kiedy te wyniki przestały być takie zadowalające, wręcz później były cały czas gorsze. Gdzieś tam ta presja cały czas rosła. I wtedy faktycznie moja głowa była w bardzo, powiedziałbym, złym stanie do gry. Normalnie nie było problemu w moim życiu codziennym, ale grając w snookera już ta presja była tak duża, ta presja związana z tym, że ja nic innego w życiu nie robiłem, tylko grałem w snookera, była tak duża, że stwierdziłem, że muszę coś zmienić.
Mniej więcej trzy lata temu podjąłem decyzję, że zaczynam pracować, zostałem trenerem. Zacząłem robić rzeczy też poza snookerem, żeby nie było tak, że przegrywam mecz i ja nie mam co ze sobą zrobić, bo niestety, ale tak było. Więc tutaj bardzo ważne, żeby mieć tą głowę poukładaną, żeby mieć po prostu jakieś rzeczy, które się lubi robić poza snookerem, bo jeżeli się robi tylko jedną rzecz w życiu i ona nie wychodzi, to jest tragedia, bo nie ma nic poza tym. Ja pozmieniałem swoje rzeczy prywatnie, zawodowo i faktycznie ta głowa na wysokim poziomie robi olbrzymią robotę. Teraz czuję się bardzo komfortowo. Jak przegrywam, absolutnie się nic nie dzieje. Wiem, że to jest lekcja. Idę, niedługo będzie następny turniej, a kiedyś to był, powiedziałbym, że koniec świata. Bo to bolało dużo bardziej, niż powinno. A jak tak bolało, to nie wyciągałem wniosków.

Mniej więcej trzy lata temu podjąłem decyzję, że zaczynam pracować, zostałem trenerem. Zacząłem robić rzeczy też poza snookerem, żeby nie było tak, że przegrywam mecz i ja nie mam co ze sobą zrobić, bo niestety, ale tak było. Więc tutaj bardzo ważne, żeby mieć tą głowę poukładaną, żeby mieć po prostu jakieś rzeczy, które się lubi robić poza snookerem, bo jeżeli się robi tylko jedną rzecz w życiu i ona nie wychodzi, to jest tragedia, bo nie ma nic poza tym.

To ciekawe bardzo, bo jest też takie powiedzenie: przekuj swoją pasję w swój zawód, to nigdy nie będziesz musiał pracować ani jednego dnia. A Ty od innej strony rzucasz światło na to powiedzenie. I faktycznie nie myślałam o tym, że zrealizowanie tego powiedzenia stwarza tę presję, o której mówisz, a presja utrudnia radość, satysfakcję, i utrudnia osiąganie faktycznie tych szczytów, które normalnie byśmy mogli osiągnąć.
Właśnie już tłumaczę, jak to wyglądało, bo to jest bardzo trafne spostrzeżenie i u mnie to wyglądało tak, że ja po prostu kochałem ten sport nad życie. Ja cały czas myślałem o snookerze, cały czas chciałem grać, jeździć na turnieje, a w momencie, kiedy całym moim życiem stał się snooker, trening, który nie zawsze jest tak przyjemny, nagle okazało się, że powoli zaczynałem mieć dość tego, że to już przerastało mnie, już mi się tak nie chciało, jeździłem na turnieje z dużą presją.
I nagle wszystkie te przyjemne rzeczy, które gdzieś tam były w snookerze, nagle zatracałem. Ja zatraciłem, że tak powiem, miłość. Ja nawet wielokrotnie o tym mówiłem, że ja zatraciłem miłość do tego sportu i nagle wszystko to, co jakoś tam sprawiało mi przyjemność, okazało się, że robię to, bo muszę, bo nie mam nic innego do zrobienia.
Dlatego stwierdziłem, że muszę coś zmienić, bo po prostu ja chcę grać w snookera, ile tylko mi zdrowie pozwoli. Jest to sport, który można uprawiać w wieku 50, 60, 70 lat, nie ma żadnych limitów, ponieważ tutaj kondycja robi robotę, ale nie jest najważniejsza i można spokojnie sobie grać nawet w późnych latach. Ja nawet wczoraj powiedziałem, że ja tak kocham ten sport, że ja będę grał do śmierci, bo po prostu uwielbiam ten sport.
Ale miałem taki okres, że wręcz znienawidziłem snookera i teraz musiałem coś zmienić, ponieważ tak jak mówisz, nie może być tak, że po prostu robimy coś aż tak, powiedziałbym pełno etatowo, czego nie lubimy, czego wręcz nienawidzimy. Tak że ja zmieniłem i to mi wyszło na bardzo dobre, bo ja na nowo pokochałem snookera i teraz już z takim innym spojrzeniem jako trener, jako zawodnik postrzegam wiele rzeczy i jest tylko lepiej. Te moje relacje ze snookerem tylko się polepszają.
A jak się pracuje nad tą głową? Bo masz swoje własne doświadczenie i masz też doświadczenie trenera. To czy ta praca nad głową to po prostu rozmowy ze sobą, rozmowy ze swoim trenerem, rozmowy z trenerem mentalnym czy coś innego?
Tutaj też kwestią jest to, na kogo i jakie sposoby działają. Niektórzy mają swoje jakieś metody, tak jak mówisz, rozmowy ze sobą, bądź inne rzeczy, które wykorzystują, żeby pracować nad głową. Ja ogólnie trenera nie mam. Wszystko, czego się nauczyłem, to raczej było moje doświadczenie, ale mam teraz sporo uczniów, z którymi rozmawiam i robię taką robotę psychologa sportowego trochę. Niektórzy też pracują z psychologami sportowymi i ja też mam takie doświadczenia.
Moje doświadczenie jest nabrane trochę stąd, trochę stąd i trochę na własnych błędach, na własnych lekcjach, wyciągam wnioski, dużo analizuję i po prostu to doświadczenie, ten staż, który wynosi 17-18 lat gry jest również połączone z tym, że ja na wielu turniejach grałem i patrząc na wszystkich zawodników w Polsce, ta moja gra, powiedziałbym, że nie wiem, czy najwięcej turniejów zagrałem, czy na największej ilości turniejów byłem, różnej rangi, ale jakieś tam to doświadczenie miło młodego wieku jest dosyć spore. I na tym buduję swoje metody treningowe.
A od tej strony fizycznej, szkolenia fizycznego, to czy są jakieś takie, tak się uśmiecham, mam w głowie jakieś koncepcje, że może są jakieś takie śmieszne metody szkoleniowe, w sensie coś innego niż po prostu granie i umiejętność nie wiem, celowania. Gubię się tutaj, bo nie wiem, jakim językiem się posługiwać. A może to jest jakieś, kurczę, nie wiem, rzucanie czegoś gdzieś albo inne takie metody niekonwencjonalne?
Dużo jest. Ja przede wszystkim, oprócz tego, że jestem trenerem swoich zawodników, jestem również trenerem kadry kobiet i kadry juniorów. Jako trener kadry juniorów, wiadomo, mamy juniorków, którzy mają po 12-13 lat i oni nie traktują… Inaczej: nie powinni traktować snookera jako sposobu na życie, jako pracę itd., oni się muszą tym bawić.
Są takie metody. Ze starszymi bawimy się często w pompki, kto przegra itd. Takie rzeczy, które sprawiają, że gdzieś tam jest trochę śmiechu. Jakieś tam śmieszne ćwiczenia robimy, gdzie trzeba usiąść jakby w kółku i faktycznie i trochę poprzeszkadzać jak jedna osoba gra, jedna osoba radzi lepiej, druga nie, ale zawsze trochę tego śmiechu jest. Ale raczej nie ma tego dużo. Snookerzyści mają we krwi profesjonalizm. Jak samo ja swoich uczniów uczulam na to, że po prostu szkoda marnować czasu, więc zabawa zabawą, czasami można sobie poszaleć, to też jest fajne i wręcz trzeba to robić, żeby nie było tak bardzo sztywno i tylko snooker, snooker, snooker.
Musi być tylko zabawy, ale raczej przede wszystkim skupiamy się na tym, żeby te treningi były owocne, żeby one nie były efektywne. Często mówię, że nie efektowne, tylko efektywne, żeby one faktycznie zaowocowały lepszą grą, rozwojem, a niekoniecznie, żeby był po prostu ten trening, żeby był zrobiony, bo muszę dwie godziny potrenować. Ja często mówię, że lepiej zrobić sobie porządny trening godzinny niż na przykład trzy godzinki bez sensu trenować, ale ja również jestem na kadrze mężczyzn i zawsze, zawsze jest gdzieś tam śmiesznie, trochę tych rzeczy śmiesznych robimy, dużo gdzieś tam jest na YouTubie odcinków, mamy też osoby, które nagrywają o tym. I fajnie jest, fajnie.
Ten snooker, jak oglądamy zawodników na turniejach, to wszystko jest, powiedziałbym, tak na sztywno, ale za kulisami zawsze jest trochę śmiesznych historii. I znamy się tyle lat z wieloma zawodnikami, że zawsze tych fajnych momentów jest naprawdę i śmiesznych bardzo dużo.
Czyli zabawa tak, ale we właściwych proporcjach, tego trzeba pilnować.
Dokładnie, dobra puenta.
Jeszcze chciałam wrócić do tej głowy, bo tak sobie myślę o takich sytuacjach, kiedy mówiłeś, że może być trudniejszy dzień, ale tak naprawdę wszystko w twoich rękach, bo to jest sport indywidualny, to czy jest jakaś taka technika, którą możesz się podzielić i jak zostawić te wyzwania dnia codziennego poza salą, na której się gra, a techniką, która mogłaby być też wykorzystywana po prostu na co dzień przez ludzi do tego, żeby skupić się, czy to w pracy, czy robiąc coś, a jednocześnie mając takie wyzwania, no przeróżne. Jakieś choroby, już nie będę ich nazywać, bo ich jest cała masa, ale co tutaj takiego można byłoby spróbować wykorzystać?
Przede wszystkim, jeżeli czujemy się gorzej, jeżeli faktycznie wstaliśmy lewą nogą i nie czujemy się komfortowo, to wtedy ta nasza wartość idzie w górę, bo trzeba się cofnąć skąd te złe nastawienia mentalne i z reguły to jest kwestia, oczywiście nie mówię tutaj jak ktoś jest np. chory, bo to jest zupełnie inna sprawa, ale bardziej kwestia takiego złego samopoczucia. Często ta wartość nasza jest po prostu obniżona. Wydaje nam się, że czujemy się źle, że ten zawodnik może być lepszy, ten ma więcej pieniędzy, ten ma to… To jest bardzo błędne, ponieważ ja uważam, że zawodnik snookerowy, bądź w innych sportach, nigdy nie powinien się porównywać do innych, tylko powinien się porównywać do siebie, żeby być lepszym od siebie, bo ktoś np. nie trenuje, nie interesuje go ten sport i jeżeli się będzie do niego porównywał, to zawsze będzie czuł się komfortowo. Zawsze będą też przeważnie lepsi. I tutaj, jeśli będziemy się do tych najlepszych porównywać, to często będzie to powodować myśli: jestem gorszy, jestem słaby.
Należy się porównywać do siebie i ja taki mam sposób, że po prostu przed jakimiś meczami, jeżeli chcę się tak nakręcić pozytywnie, to czasami słucham muzyki, ale mam taki jeszcze sposób, że oglądam swoje jakieś takie najlepsze momenty dotychczasowe w swojej grze, w swojej karierze, jakieś fajne mecze, z których jestem bardzo dumny, które wspominam z uśmiechem na twarzy i one mnie tak nakręcają, że jak sobie pooglądam chwilę takie swoje najlepsze momenty, to nagle ta wartość moja idzie bardzo w górę. Przypominam sobie, że potrafię grać w tę grę, potrafię ogrywać bardzo dobrych zawodników, że nie ma czego się obawiać. I faktycznie to działa, przynajmniej dla mnie.

Należy się porównywać do siebie i ja taki mam sposób, że po prostu przed jakimiś meczami, jeżeli chcę się tak nakręcić pozytywnie, to czasami słucham muzyki, ale mam taki jeszcze sposób, że oglądam swoje jakieś takie najlepsze momenty dotychczasowe w swojej grze, w swojej karierze, jakieś fajne mecze, z których jestem bardzo dumny, które wspominam z uśmiechem na twarzy i one mnie tak nakręcają, że jak sobie pooglądam chwilę takie swoje najlepsze momenty, to nagle ta wartość moja idzie bardzo w górę. Przypominam sobie, że potrafię grać w tę grę, potrafię ogrywać bardzo dobrych zawodników, że nie ma czego się obawiać. I faktycznie to działa, przynajmniej dla mnie.

Myślę, że każdy zawodnik, który już dużo czasu poświęcił na dany sport, znajduję sobie takie rzeczy, które go nakręcają, które go motywują. Tutaj chodzi głównie o tę wartość, żeby nie czuć się gorszym, plus żeby być zmotywowanym: że jest to ważny moment, jakiś tam ważny dzień i trzeba dać z siebie 100%. I myślę, że w ten sposób należy szukać po prostu takich motywatorów. Ale najpierw, żeby to zrobić, trzeba poszukać, skąd się biorą te problemy, to złe nastawienie. I faktycznie głównie to się rozchodzi o to niskie poczucie wartości i właśnie motywację.
Nagrywamy 4 września, to już tak zdradzę. Dzisiaj jest dzień, kiedy rozpoczyna się rok szkolny i trochę w innym kontekście, ale de facto skorzystałam z tej metody, o której mówisz, czyli żeby przypomnieć sobie takie swoje dobre momenty z przeszłości, bo rozmawiając z synem, który idzie do nowej szkoły, do liceum, a nowa szkoła to jest zawsze jakiś stres, prawda, związany właśnie z takim wejściem w nowe środowisko, to zachęciłam go do przywołania pierwszego dnia w szkole podstawowej, pierwszego dnia w jakichś różnych innych sytuacjach, że też przed tym pierwszym dniem były jakieś obawy, ale potem się okazało, że było dobrze.
Więc wiem, że zrobił to dziś. Zadzwonił do mnie i wszystko było dobrze. Także mam nadzieję, że ta metoda trochę podziałała.

Często ten stres się bierze z tego, że po prostu jest to sytuacja, w której wychodzimy ze swojej strefy komfortu i jest to pierwszy raz, kiedy coś robimy. I nasz mózg tak reaguje, że jak robimy coś pierwszy raz, to reaguje stresem. I przeważnie są obawy, które tak naprawdę są nieuzasadnione, bo tak samo może się wydarzyć mnóstwo fajnych rzeczy. Ale faktycznie tę metodę można przekładać normalnie w życiu, na co dzień i ona może działać bez problemu.
A teraz właśnie rozmawiając o rzeczach fajnych, to chciałam się Cię zapytać, jaki masz największy sukces na koncie. Co uważasz za swój największy sukces?
Posiadam trzy tytuły Mistrza Europy, trzy tytuły Mistrza Polski i to są sukcesy, jak dla mnie, bardzo znaczące, ale zawsze ważniejszy był ten drugi z rzędu. Tak się składa, że w tym roku obroniłem tytuł drużynowego Mistrza Europy. Zdobycie tego tytułu było dla mnie czymś bardzo fajnym, bardzo przyjemnym, ale jak obroniliśmy ten tytuł w parze z moim kolegą, to faktycznie smakowało to dużo lepiej. Tak samo było z tytułem Mistrza Polski. Ja zdobyłem tytuł Mistrza Polski w 2018 roku, po raz kolejny obroniłem ten tytuł i pamiętam, że ta obrona również była dla mnie ważniejsza. Bardziej to przeżyłem niż zdobycie tego tytułu.
I nie ukrywam, że wczoraj się wydarzyły fajne rzeczy w mojej karierze, ponieważ jak każdy zaczyna grać, ogląda zawodników na Eurosporcie, to jest takie marzenie, żeby zrobić tego breaka 147 punktów. To jest taki maksymalny, nie da się więcej zrobić w snookerze, jest taki limit, który bardzo ciężko osiągnąć. Wielu zawodników, których widzimy na Eurosporcie, nie mają takiego breaka na koncie. Oczywiście ci najlepsi robili to 5-10 razy, ale na ogół jest to bardzo rzadkie. I w Polsce do tej pory był tylko jeden taki break, w 2015 roku mój kolega się popisał takim podejściem, on już skończył grać, ale od tamtego momentu nikt się nie zrobił tego breaka maksymalnego, a wczoraj udało mi się, było to takie moje marzenie, które było niespełnione, raz byłem bardzo blisko, nie udało się, i wczoraj wydarzyła się taka sytuacja.
Przyznam, że to chyba był największy stres w moim życiu, że były turnieje z większą rangą, ale to wszystko jakoś tak nie było dla mnie aż tak istotne, jak ten break maksymalny. Żeby go osiągnąć, trzeba bić wszystkie 36 bil, z konkretną jedną, czarną, która jest najwyżej punktowana, I to sprawia, że to jest tak trudne i faktycznie jak się wbija, powiedzmy, 20, a później 30 tych bil i teraz pomylić się na ostatniej, no straszna szkoda. Do tego dochodziła jeszcze nagroda finansowa i po prostu te wszystkie rzeczy, takie szanse na spełnienie marzenia, nagroda finansowa, to, że dużo ludzi oglądało, wiadomo, że to bardzo duża rzecz jest dla polskiego snookera, więc ta presja była dużo większa, niż jak np. wygrywałem Mistrzostwa Polski, gdzie oglądało dużo więcej osób, Mistrzostwa Europy, które również są dla mnie bardzo ważne. Wczoraj chyba taki najbardziej stresujący moment w moim życiu.
Na szczęście wszystko skończyło się pozytywnie i udało się dokończyć swoje podejście. Jestem bardzo zadowolony i to na pewno jest jeden z takich najważniejszych momentów dotychczasowej mojej grze w snookera.
Wielkie gratulacje. Bardzo się cieszę, że możemy tak na świeżo rozmawiać, bo te emocje na świeżo są największe. Tak że zapisujesz się złotymi zgłoskami, już byłeś zapisany, ale to dodatkowy powód, złotymi zgłoskami w historii polskiego snookera. Wielka duma.
Emocje trochę opadły, ale dalej to wszystko buzuje i już powoli dociera do mnie to, co się wczoraj wydarzyło. Ale dalej jest to jeszcze takie wszystko… Jeszcze wczoraj rano wstałem i mówię: no dobra, gramy turniej, a turniej wygrany to już robiłem nieraz, ale czegoś takiego jeszcze nie zrobiłem, tak że te wszystkie emocje trochę schodzą, a z drugiej strony jeszcze trochę nie dociera to do mnie, że się udało, że to marzenie jest spełnione, ale mam jeszcze dużo innych, tak że teraz skupiam się na tych, które będą.
Czy możesz się podzielić z nami, nie wszystkimi, nie całą listą, ale takimi, którymi możesz się podzielić?
To powiem o tych sportowych, bo mam też trochę marzeń takich pozasportowych, prywatnych, zawodowych. To powiem o tym sportowym, ponieważ w snookerze ci zawodnicy, których możemy widzieć na Eurosporcie, to jest grono zawodowców. To są zamknięte turnieje, do których nie może się każdy zapisać, nawet bardzo dobry zawodnik, tylko jest to zamknięte grono, 128 zawodników. I na pewno jednym z moich marzeń jest po prostu tam się dostać.
Aktualnie w Polsce udało się osiągnąć wszystko tak naprawdę, za granicą również były te dobre wyniki, ale to wszystko w snookerze amatorskim, czyli wszyscy zawodnicy najlepsi z całej Europy oprócz tych 128 zawodników z całego świata, którzy są aktualnie zawodowcami. Ja byłem blisko awansu, ale jeszcze mi się nie udało to w życiu i to jest rzecz, której zdecydowanie w CV mi brakuje. To jest bardzo trudne, aktualnie żadnego Polaka tam nie ma, ale plan jest taki, żeby powalczyć w tym czasie, kiedy bardziej wziąłem się za pracę, a niekoniecznie za grę zawodową. Faktycznie odpuściłem te turnieje kwalifikacyjne, stąd też oddaliłem się trochę od tego, ale od przyszłego roku na pewno już będę bardziej się starał tam awansować.
W tym roku rozpocząłem treningi i faktycznie te pół roku od tych rozpoczętych treningów, są zdecydowanie najlepsze w moim życiu. Bardzo dużo turniejów, udało mi się wygrać i naprawdę ta gra jest zdecydowanie powyżej mojej takiej najlepszej gry w tamtych latach, także myślę, że skoro kiedyś było blisko i faktycznie i mentalnie, i gdzieś tam technicznie byłem słabszy, a było blisko, to liczę na to, że w tym roku już się nie uda, ale w przyszłym roku jest szansa, że faktycznie uda mi się awansować do tych zawodowców.
I oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc jeżeli się uda tam awansować, to też trzeba uważać, żeby nie wypaść, bo tak samo jak tam zawodnicy awansują do tych 128 zawodników, więc żeby awansować, to ktoś musi spaść. Tak że później trzeba by było się utrzymać. I później jakieś tam kolejne marzenia by się pojawiły na horyzoncie. Na razie skupiam się na tym.
I oczywiście dalej Mistrzostwa Europy, Mistrzostwa Świata, te amatorskie, bez tych 128 zawodników, tam też jeszcze trochę wyników do zrobienia jest.
A takie niesportowe, bo tutaj zasygnalizowałeś właśnie marzenia w innym obszarze życia, to zanim do tego pytania, to chciałam się Cię zapytać, czy masz takie hobby, które jest dla Ciebie też odskocznią pewnego rodzaju właśnie od snookera?
Tak, to jest bardzo ważne właśnie, żeby oprócz pracy, oprócz tych treningów, które na co dzień robię, żeby też czekać na jakieś takie momenty, czekać na takie rzeczy, które sprawiają olbrzymią przyjemność i tutaj też takie się pojawiają. Ostatnio dołożyłem trochę basen, dalej pod kątem snookera, ale to już super, fajnie wyjść na basen, zrelaksować się.
Ale mam na pewno takie hobby, które jest ze mną od dłuższego czasu i są to gry komputerowe.
No proszę.
Tak. Mam tutaj kolegów, gramy sobie czasami wieczorami i faktycznie jest to coś, na co czekam, co bardzo lubię. I gdzieś tam są to koledzy ze snookera, co ciekawe. I też najlepsi w Polsce tak naprawdę. Mamy taką fajną grupkę, spędzamy fajnie czas i uważam, że jest to bardzo fajna odskocznia właśnie od tej gry, od tej pracy, spotkać się z innymi. Nie gram samemu, tylko zawsze z kolegami sobie gramy i się pośmiejemy, porozmawiamy i faktycznie w te gierki sobie pogramy, a żeby tak opowiedzieć o czym, to gramy sobie w Counter-Strike’a, pewnie nie byś wiedziała, co to jest za gra.
Wiem, mam syna. Mówiłam, że mam syna, więc wiem.
Jest to fajna taka gra strategiczna i tak naprawdę nawet dużo takiej strategii jest, jak w snookerze i myślę, że to jest też coś, co mi np. imponuje. Nie jest to jakoś tam super dużo czasu, bo tego czasu jest mało, żeby grać, ale faktycznie czasami, jeżeli chodzi o jakieś hobby, to na pewno jest to jedno z takich typowych hobby, gdzie po prostu dla relaksu, bez żadnych oczekiwań lubię spędzać czas po prostu.
Ja się bardzo cieszę, że o tym powiedziałeś, bo myślę, że jest takie powszechne przekonanie, że gry to jest czyste marnowanie czasu. I nie powiem, że ja tak nie myślałam, bo myślałam właśnie tak, że to jest naprawdę strata czasu. Już tak nie myślę. I to też w dużej mierze właśnie dzięki swoim dzieciom tak naprawdę, bo ja widzę, jak dużo pozytywnych rzeczy czerpią z tych gier na wielu spektrach. Te kontakty międzyludzkie, o których mówisz, to doskonalenie wchodzenie na wyższy poziom, doskonalenie techniki, ale też taka zręczność. Ja np. jak raz na jakiś czas gram z dziećmi w gry, to jestem ułomna, bardzo ułomna, więc naprawdę jest masa plusów i fajnie, że o tym powiedziałaś.
Przede wszystkim kwestia jest też tego, bo ja myślę, że wiele młodych osób marnuje ten czas faktycznie przy komputerze. U mnie to wygląda tak, że jeżeli wszystkie obowiązki danego dnia wykonam i mam ten wolny czas, wtedy wieczorem mogę sobie pograć. Jestem już spokojny, wszystko zrobiłem, co miałem, mogę sobie pograć. Oczywiście wszystko z umiarem trzeba robić. I oczywiście trzeba też uważać, z kim się gra, bo nigdy nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie komputera. Trzeba nam to uważać, jednak ja już jestem dorosły i faktycznie robię to świadomie, u dzieci trzeba uważać, bo to uzależnienie od różnych gier niestety czasami może bardzo namieszać w głowie.
Więc jeżeli ktoś coś robi z głową, z umiarem, uważam, że granie na komputerze na pewno nie jest bardzo złe. Jeżeli faktycznie ktoś ma gdzieś tam kontrolę nad tym wszystkim, fajnie, gorzej, jeżeli ta kontrola się kończy, a dziecko czy dorosła osoba po prostu już nie widzi świata, wręcz zamiast wykonać swoje obowiązki, gra na komputerze, wtedy to jest faktycznie problem. Ale jeżeli ktoś coś robi faktycznie z głową, uważam, że nie ma nic z tym złego.
Dokładnie, czyli znowu to słowo umiar, złoty środek, właściwe proporcje i wtedy jest dobrze, więc żadne ekstrema nigdy nie są wskazane.
Zerkam tutaj na moje pytania, bo się zbliżamy do końca spotkania, ale chciałam Cię zapytać o takie ostatnie zdjęcie na Instagramie, które zamieściłeś. Czy ja dobrze interpretuję, że to jest zdjęcie z Twoją rodziną?

Tak.
Właśnie, bo zdjęcie widać, że jest nie z innymi snookerzystami, tylko właśnie starsze, młodsze osoby. Dlaczego o to pytam? Bo zrobiło na mnie naprawdę duże i takie bardzo fajne wrażenie, że tak się dzielisz swoimi sukcesami w otoczeniu rodziny w mediach społecznościowych. I chciałam się zapytać o rolę rodziny w Twoim życiu sportowym.
Nie ukrywam, że nie chcę jakoś bardzo dużo wstawiać zdjęć rodzinnych do internetu. Ja tam jakoś bardzo nie działam w internecie, nie mam tam dużych wyświetleń, no może na tym moim fanpage’u snookerowym około dwóch tysięcy, nie są to jakieś duże liczby, ale powiedzmy, że jak na snookera jest w porządku, mam jakąś tam swoją grupę odbiorców, jest w porządku, wystarczy mi, to naprawdę nie zależy mi, żeby nie wiadomo ile tam mieć tych obserwujących itd.
Mimo wszystko dla mnie rodzina jest najważniejsza w życiu. Jestem im bardzo wdzięczny, bo wiem, że to wszystko, co dobre mnie spotyka w życiu, a jestem bardzo zadowolony z tego, co robię, z tego, jak mnie wychowali. To wszystko jest dzięki nim, także ja zawsze stawiam ich ponad wszystkich, ponad wszystko. Nie mam problemu z tym, że wrzucę zdjęcie z rodziną, mimo że podejrzewam, że niektórzy wolą z kolegami i czasami by się mogli wstydzić.
No absolutnie nie mam takiego problemu. Kiedyś regularnie na turnieje za dzieciaka jeździłem z tatą, z dziadkiem. Czasami mama jechała. Teraz już tego nie ma. I później był taki okres, kiedy ja troszeczkę dojrzewałem i wręcz nie chciałem, żeby oni ze mną jeździli. Wręcz przeszkadzało mi to, jak oni byli na turniejach. Teraz już w aktualnym wieku jest to dla mnie niesamowita radość, jak przyjeżdżają na turnieje.
Oczywiście nieczęsto jest taka możliwość, ale jak jest, to po prostu zawsze ich proszę, przyjedźcie, zawsze zapewniam im jedzenie, wszystko, żeby oni czuli się jak najbardziej komfortowo, a że mam wspaniałą rodzinę, to przyjeżdżają, jak tylko mogą. I fajnie, bo to jest taka motywacja, taka ekstra, jeszcze większa motywacja, jak oni oglądają to na żywo. Bo snooker jest na tyle ważnym sportem w moim domu, że po prostu wszystkie turnieje, w jakich biorę udział, oni śledzą, tylko z reguły online.
Ale ostatnio pojawił się klub, w którym są duże turnieje i jest niedaleko Zielonej Góry, większość turniejów jest po prostu w Lublinie, z Zielonej Góry trzeba jechać do Lublina, calutka Polska, 10 godzin autem. Więc żeby jechać na jakiś turniej 9 czy 10 godzin autem w jedną stronę, to już nie te czasy. Tak że jest ciężko, ale jak jest w miarę blisko, obok Zielonej Góry turniej, to zawsze przyjeżdżają i wspierają i są bardzo dużą częścią jakiegoś tam mojego sukcesu, mojej gry i jestem im za to bardzo wdzięczny. Taką rolę pełnią bardzo istotną, jak tylko mogę, mimo że z Warszawy do Zielonej Góry też jest daleko, zawsze staram się przyjeżdżać co miesiąc przynajmniej i gdzieś tam spędzać z nimi czas, bo po prostu są dla mnie na tyle ważni, że wolę wydać pieniążki, nie popracować itd., ale regularnie się spotykać z nimi i mieć dobry kontakt.
I mamy taką super klamrę, dzięki temu, zaczęliśmy właśnie od rozmowy o rodzinie, o dziadku, i kończymy na rozmowie o rodzinie. Zupełnie na koniec chciałam się Cię zapytać: gdyby wśród naszych widzów, słuchaczy, miała pozostać jedna myśl z naszej rozmowy, to chciałbyś, żeby jaka myśl to była?
Przede wszystkim ja tylko jeszcze zachęcę do uprawiania tego sportu, ponieważ ten sport bardzo kształtuje charakter, bardzo pomaga uczyć się koncentrować, pokory przede wszystkim. To jest bardzo fajny sport już od najmłodszych lat, żeby dziecko, czy nawet dorosły, żeby zacząć uprawiać, ponieważ snookera można grać w każdym wieku, są turnieje powyżej lat 40, jest bardzo duża frekwencja, tak że to jest fajny sport.
A jeżeli chodzi o tę myśl, przede wszystkim myślę, że taką ważną rzeczą jest takie dążenie do celu, ale takie faktycznie, mimo przeciwności losu, żeby dążyć do celu i naprawdę wszystko jest do zrobienia, ponieważ w Polsce jak zaczynałem grać, to snooker był na fatalnym poziomie i on się niesamowicie rozwinął. Mimo iż nie mamy za dużo trenerów, nie mamy za dużo klubów, tak naprawdę Wielka Brytania czy inne kraje mają dużo lepsze warunki, ale Polacy grają bardzo dobrze w snookera na arenie międzynarodowej.
Tak że nieważne, co ludzie mówią, nieważne, jaką przyszłość nam przepowiadają, najważniejsze jest to, żeby realizować cele, jakie sobie wyznaczyliśmy. Wszystko jest do zrobienia, tylko to jest ciężka praca, odpowiednie osoby wokół i można przenosić góry.
Wielkie dzięki za rozmowę.
Dziękuję bardzo.
Kibicuję Ci w realizacji Twoich kolejnych marzeń i tych zawodowych, snookerowych i tych osobistych.
I do zobaczenia przed telewizorem, przed mediami społecznościowymi. Mam nadzieję, że w różnych okolicznościach.
Po każdej rozmowie zostają we mnie pewne przemyślenia i impresje. Tym razem mam w głowie słowa: pokora, skromność, a jednocześnie pewność siebie, pracowitość, wytrwałość, dyscyplina i konsekwencja. Do tego refleksja i samoświadomość, połączona z pasją i szczyptą radości. Mam poczucie, że to właśnie ten zestaw cech jest przepisem na sukces właściwie w każdej dziedzinie. Jak zawsze ciekawa jestem Twojego zdania. Daj znać w mediach społecznościowych napędzanych marzeniami.
Do zobaczenia wkrótce w kolejnej rozmowie!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top