NM 2: Rzuciła wszystko i … Rozmowa z Evą Zu Beck

  • 00:35:28
  • 15 października, 2019
  • 27,4 MB

Posłuchaj rozmowy z Ewą Zu Beck, która rzuciła pracę w korporacji i odmieniła swoje życie o 180 stopni. Ciekawą i bezpieczną posadę w Londynie zamieniła na życie, w którym każdy kolejny dzień jest przygodą, i nie wiadomo co dokładnie się w nim wydarzy.

 

 

Ewę poznałam dzięki jej wygranej w konkursie “Rzuciłam wszystko, i…” organizowanym przez Miłkę Raulin, która gościła w poprzednim odcinku podcastu. Wierzę, że jej historia będzie dla Ciebie dużą dawką inspiracji.

Przeczytaj transkrypcję odcinka Rzuciła pracę i… Rozmowa z Evą Zu Beck tutaj >>

W odcinku “NM 2: Rzuciła wszystko i…. Rozmowa z Ewą Zu Beck” usłyszysz o tym:

  • dlaczego rzuciła pracę w korporacji (bezpieczną posadę w Londynie) i wyruszyła spełniać marzenia;
  • w jaki sposób została pełnoetatową podróżniczką;
  • co ją motywowało do zmiany;
  • z czego się utrzymuje;
  • dlaczego rzadko jeździ w typowe, turystyczne miejsca;
  • jaki naprawdę wygląda Bliski Wschód;
  • dlaczego przestała tworzyć długoterminowe plany;
  • co jej dały podróże;
  • jak i gdzie zdobyła potrzebną wiedzę i umiejętności;
  • jakie blokady musiała w sobie pokonać?

Obejrzyj wersję wideo

 

Rozmowa z Ewą była niesamowitym przeżyciem. Energia i optymizm wydają się być jej nieodłączną aurą. Jest zdecydowanie osobą napędzaną marzeniami i pokazuje to nieustannie.

Udowania swoim działaniem, że wiara w swoje marzenia, doprawiona szczyptą odwagi i chęcią do uczenia się nowych umiejętności faktycznie pozwala je realizować. Nawet, jeśli na pierwszy rzut oka wydają się szalone.

Jeśli chcesz usłyszeć rozmowy z innymi inspirującymi osobami to zapisz się do mojego newslettera, a będę Cię informować o nowych odcinkach – zapis w okienku po prawej stronie 😉

 

rzuciła pracę w korporacji

 

Linki do osób i miejsc wspomnianych w odcinku:

Więcej o Evie Zu Beck znajdziesz tutaj:

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

 

Jeśli spodobał Ci się ten odcinek będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

 

Do usłyszenia, Asia!

Transkrypcja odcinka Rzuciła pracę i… Rozmowa z Evą Zu Beck

Ewa, poznałyśmy się, ponieważ dowiedziałam się od naszego poprzedniego gościa – Miłki Raulin, że w zeszłym roku wygrałaś w prowadzonym przez Miłkę Festiwalu Siła Marzeń nagrodę w kategorii: „Rzuciłam wszystko i…” Właśnie! Chciałam się Ciebie najpierw zapytać – co Ty rzuciłaś? Co rzuciłaś? Dlaczego to rzuciłaś?

Rzuciłam w pewnym sensie życie, które wszyscy znamy. Czyli życie korporacyjne, w biurze, pracując w Londynie. Rzuciłam rutynę. Uciekłam trochę od tego w zupełnie innym kierunku. Uciekłam w świat. Uznałam, że zrobię coś dla siebie i zaczęłam podróżować i nagrywać na ten temat różne filmiki, które są na moim kanale YouTube i Instagramie. Zmieniłam swoje podejście do życia. Jakoś to idzie.

Chciałam lepiej Cię zrozumieć. Z doświadczenia wiem, że ludzie podejmują duże zmiany dlatego, że coś im przeszkadza w dotychczasowym życiu albo mają wielkie marzenie i pasję. Nie chcę powiedzieć, że uciekają od czegoś, ale jest to motywacja od czegoś lub do czegoś. Jak to było w Twoim przypadku? Czy to było jedno i drugie?

Znam kilka przypadków, gdzie ludzie uciekali od pracy, której nie lubili albo od partnerów, albo od miejsca, które ich nie inspirowało. Dla mnie to było inna sytuacja. Uwielbiałam swoją pracę. Pracowałam w Londynie, mieszkałam w Londynie. Miałam pracę, która była ciekawa, kreatywna i twórcza, ponieważ zajmowałam się mediami podróżniczymi. Kierowałam zespołem, który tworzył filmiki na temat podróży. To samo co teraz robię!

Podróżowałaś też?

Tak, ale nie aż tak dużo. Moją bazą był Londyn. Pracę miałam super, życie było świetne. Wszystko było ciekawe – miejsce, znajomi.

Stabilność, wynagrodzenie, ciepły kąt, dach nad głową.

Jeśli chcę pojechać na ślub koleżanki, to nie muszę liczyć ile urlopu mi zostało i czy mogę go wykorzystać

Idealnie – można by powiedzieć. Z drugiej strony szybko zrozumiałam, że mimo tego, że wkładam tyle wysiłku w tę pracę, tyle energii, to jednak pracuję dla kogoś. Nie jest to moje przedsięwzięcie. Nie pracuję na własne imię i nazwisko, tylko zarabiam pensję, która pochodzi od kogoś innego. To mi trochę nie pasowało. Uznałam, że wolałabym jednak mieć coś swojego, swój biznes czy własny pomysł na życie, gdzie miałabym wolność, że nadal robię to, co kocham, ale bezwarunkowo.

Nie muszę kogoś poprosić o to, czy mogę pojechać na wakacje w tych dniach. Nie muszę martwić się, czy mam wystarczająco dni wakacji, aby pojechać na wesele koleżanki. Jeśli się źle czuję tego poranka, to czy muszę koniecznie iść do pracy do biura. Chciałam mieć wolność. Pomimo tego, że uwielbiałam to, co robiłam, to zmieniłam podejście. Uznałam, że będę to robić na własną rękę. Mimo że jest to ryzyko. Było i jest nadal. To było główną motywacją dla mnie, żeby zrobić coś własnego i tworzyć coś na przyszłość.

Brzmi to ciekawie, bo opowiadasz o tym w taki sposób biznesowy. Jakbym nie wiedziała co robisz, to bym sobie wyobraziła, że założyłaś firmę. W pewnym sensie tak jest. Tylko ta firma robi niezwykłe rzeczy. Ty robisz niezwykłe rzeczy. Opowiedzmy więcej o tym, co właśnie teraz robisz i dlaczego akurat to?

Zajmuję się tworzeniem filmów podróżniczych o moich podróżach bardziej osobistych w miejsca, do których zwykle nie jeżdżą turyści. Te filmiki pojawiają się na YouTube, Facebooku, Instagramie. Mam w sumie trochę ponad milion fanów, czyli sporo się tych osób zebrało wokół tych podróży w ciekawe miejsca.

Piękny wynik.

Tym się właśnie zajmuję, czyli podróżuję po świecie i tworzę filmiki i zdjęcia. To w skrócie. Jest to dość ciekawa i nietypowa praca. To, co jest bardzo nietypowe w tym wszystkim, to jest to, że pewne osoby nazywają mnie influencerem. Nie lubię tego słowa i nie zgadzam się z nim. Jestem osobą kreatywną, która po prostu tworzy różne rzeczy. Jestem bardziej artystą niż influencerem.

Sam koncept pracowania poprzez media i portale społecznościowe jest nowy. Myślę, że urodził się dopiero kilka lat temu. Czasem patrzymy na te osoby na Instagramie i myślimy jak oni z tego żyją? Czy to jest prawdziwa praca? Da się z tego wyżyć? Może nie jest to dla mnie typowy biznes, ale jest to na pewno sposób na życie. Uważam to za moją pracę.

Ty żyjesz z filmików, które publikujesz na swoich kanałach w mediach społecznościowych?

Tak.

Realizujesz też inne filmy, takie na zlecenie?

Tak. Moja praca, pomimo tego, że ma środowisko wokół tego i jest tam spory tłum ludzi, to trzeba znaleźć różne sposoby na to, aby z tego żyć. Jako typowy freelancer pracuję na kilka sposobów. Publikuję swoje filmiki – z tego można trochę zarobić. Nie aż tak dużo. Od portali typu YouTube czy Facebook idzie to po prostu z reklam.

Przy milionie to ta skala jest taka, że daje to zauważalną część przychodów.

Nie aż tak wielką niestety, ale coś tam jest. Nazywam to bardziej kieszonkowym. Czasem współpracuję z innymi firmami – z brandami i dla nich tworzę filmiki. Ostatnio miałam bardzo ciekawą współpracę z firmą Samsung. To była dość nietypowa współpraca, ponieważ pojechałam na ich lauch międzynarodowy w Nowym Jorku i robiłam demonstrację ich nowego telefonu na żywo.

Brzmi niesamowicie.

Nie tworzyłam wtedy z tego żadnego filmiku. Było to takie demo. Byłam prezenterem tego telefonu. Tworzę też dla filmik w przyszłym tygodniu. Jest to inny sposób. Jest to praca z innymi firmami i biznesami. Tworzę też filmiki dla innych, czyli dla biur podróży, które wysyłają swoich turystów w nietypowe miejsca, gdzie nie ma zbyt wielu osób, które tworzą na temat tych miejsc filmy.

Nietypowe miejsce. Jakie to są konkretnie miejsca? Powiedz, dlaczego akurat te miejsca?

Zwykle wolę jeździć w miejsca, w których nie możemy się spodziewać typowych wycieczek. Ostatnio byłam 9-10 miesięcy w Pakistanie. Byłam potem w Iraku, Iranie, w Syrii, Jemenie. Dopiero teraz wróciłam z Mongolii, w której byłam po raz trzeci. Jeżdżę w miejsca uważane za ryzykowne czy niebezpieczne, ale na pewno mniej znane.

Dlaczego tam? Czy dlatego, że mało osób tam jeździ? Wracając do tego, że to, co robisz jest sposobem na zarabianie, to jest tam mniejsza konkurencja? Czy coś innego Cię do tych miejsc przyciąga?

Podróżowałam dość dużo jako nastolatka z moim ojcem, który mieszkał w Azji przez wiele lat. Jeździliśmy po tych wszystkich typowych, turystycznych miejscach typu Tajlandia, Wietnam, Chiny. Te wszystkie miejsca już zobaczyłam wtedy. Dopiero jak pojechaliśmy do Birmy, a miałam wtedy 15 lat, to było pierwsze miejsce, które wydawało mi się nietypowe. Przez dwa tygodnie w Birmie widziałam tylko dwójkę innych turystów. To miejsce zrobiło na mnie tak ogromne wrażenie, że od tamtego momentu wiedziałam, że jeśli kiedyś będę mogła pojeździć po świecie jako wolny strzelec, to byłoby do tego typu miejsc, gdzie nie ma infrastruktury typowo turystycznej, tylko ta kultura i podejście do gości jest bardziej autentyczne.

Od tego się zaczęło. Jak zaczęłam jeździć na własną rękę do miejsc typu Pakistan, zauważyłam, że te miejsce mają okropną reputację – jest tam niebezpiecznie, są terroryści, jest źle, są okropni ludzi. Ale mi to nie pasowało do rzeczywistości, której tam doświadczyłam. Okazywało się, że ludzie są tam zwykle cudowni. Powiedziałabym, że są milsi i bardziej przyjaźni niż w miejscach typowo turystycznych. Może dlatego, że jest tych gości mniej.

Zauważyłam, że ludzie w miejscach mało turystycznych są autentyczni. Ich emocje są prawdziwe. Są milsi i bardziej przyjaźni

Nie jest to tak skomercjalizowane. Ci ludzie są prawdziwi tacy, jacy są dla swoich bliskich i innych ludzi. Nie traktują Cię jako klienta.

Dokładnie! Za każdym razem jak jeżdżę do takich miejsc, to okazuje się, że rzeczywiście tak jest. [śmiech]. Jeszcze nie miałam doświadczenia gdzie byłoby inaczej. Uznałam, że będę dalej tam jeździć i pokazywać przez moje filmiki, że obraz świata Bliskiego Wschodu przez media w telewizji, gazetach czy radiu, może nie jest prawdziwym obrazem. Może wcale aż tak źle tam nie jest – nieprzyjaźnie czy niebezpiecznie.

Chciałabym wrócić do początku i Twojej decyzji. Czy ta decyzja o zmianie stylu życia, sposobu życia, to był impuls czy to dojrzewało w Tobie? Ile zajęło Ci od pierwszej myśli „może by rzucić to wszystko”, do faktycznego złożenia wypowiedzenia.

12 godzin.

Kurczę!

Dokładnie 12 godzin. Pamiętam nawet ten wieczór. To był Sylwester, który spędzałam w Marrakeszu. Od 20, czyli 4 godziny przed północą, miałam myśl, że już nie mogę i muszę stąd uciec, coś zmienić. Następnego dnia, 01 stycznia 2018 roku o 8 rano wysłałam wypowiedzenie.

Zamurowało mnie. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Wow!

Przy każdej takiej decyzji myślę, że dojrzewa to w nas przez jakiś czas. Może nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Było to w podświadomości, a tu kropla przelała kielich.

Myślę, że każdy ma taką fantazję: „Co by było, gdybym mógł wszystko rzucić? Wyprowadzić się? Uciec albo pojechać gdzieś?” Ta myśl do nas powraca. Nie jest tak, że mamy ją tylko raz i koniec. Czasami sobie fantazjujemy. Też tak miałam! Myślę, że nie było to takie konkretne, bo się bałam, bo myślałam, że rzucę i stracę, to już nigdy nie powróci.

Jeżeli się nie uda, to co powiedzą ludzie, rodzina, znajomi? Co jeżeli pojadę sobie na rok i potem będę musiała wrócić do starego trybu życia. Bałam się. Przez długi czas nie myślałam o tym na poważnie. To była fantazja. Pamiętam, że tego wieczoru, że coś wybuchło we mnie. Uznałam, że robię to. Albo teraz, albo nigdy. Nie będzie lepszego czasu niż teraz.

Wciąż miałaś ten lęk w sobie, czy on po prostu odpłynął?

W tym momencie odpłynął, ale tydzień później jak już się wyprowadzałam z mieszkania, to miałam tremę. [śmiech]. Przy rezerwacji biletów, kiedy to wszystko dzieje się naprawdę, to ciężko jest nie mieć lekkiego stresu. Czasem nawet teraz go mam. Siedzę sobie w części świata, gdzie nikogo nie znam i myślę: „Co ja tutaj robię?” Ale to tylko chwilowo! [śmiech].

Czy to, co teraz robisz jest chwilowe? Wiesz, że może to będzie trwać rok, dwa, trzy, a potem masz inny plan? Czy jednak żyjesz tym stylem życia, który masz i nie myślisz o tym co będzie, bo może w którymś momencie znowu dojdzie do tego, że inna kropla przeleje inny kielich i zdecydujesz się na kolejną zmianę?

Myślę, że ciekawą lekcją dla mnie przez te półtora roku od momentu, kiedy zaczęłam się tym zajmować, było to, że przestałam planować wszystko. Przestałem tworzyć wielkie plany, że za 5 lat chciałabym być tutaj czy tam, czy nawet za pół roku. Mam kilka pomysłów, które chciałabym stworzyć na dłuższe filmy, filmy dokumentalne.

Zdradzasz jeszcze te plany?

Jeszcze nie.

OK! Spotkamy się w przyszłości, to wtedy opowiesz.

Chętnie. Staram się aż tak nie planować, tylko wiem, że za pół roku chciałabym mieć taką umiejętność albo fajnie byłoby za rok zrobić coś w tym stylu. Wiem, że dłuższy montaż to coś, czym chciałabym się zająć. Są miejsca, do których chciałabym pojechać. Staram się nie tworzyć konkretnych planów, bo wiem, że to się zmienia. Pamiętam, że jakiś czas temu myślałam, że mam takie marzenie. Pół roku czy rok później zauważyłam, że już tego marzenia nie mam. Pomyślałam, że jestem taka zmienna, że nie mogę się zdecydować na coś jednego zdecydować.

Dopiero teraz zauważyłam, że to tak nie jest. To my się zmieniamy. My ewoluujemy jako osobowości, ludzie. Wcale nie ma w tym nic złego. Myślę, że to jest bardzo naturalne. Nie jest tak, że jesteśmy zmienni w zły sposób albo nie jesteśmy konkretni. Po prostu dojrzewamy na różne sposoby i w różne kierunki. Dlatego też pozwalam sobie na takie dorastanie, w taki sposób. Z tego to pochodzi brak większych planów.

Ewoluujemy jako ludzie i osobowości. Zmieniamy się. To nie jest złe

Fajne jest to co mówisz. Ludzie mają różne podejścia. Niektórzy precyzyjnie planują, zapisują cele, zapisują kolejne szczeble i jak do niego dojść. Inni tak, jak Ty, mają cele i kierunki, ale nie opracowujesz konkretnego planu: „W tym miesiącu zrobię to, aby zrobić pierwszy krok. W pół roku zrobię to.” Dajesz sobie wolność i dopasowanie do tego, co się akurat wydarza w życiu.

To jest też taka filozofia „go with the flow”, która jest ciekawa dla niektórych osobowości. Może nie dla każdego. Może nie każdemu pasuje, ale ostatnio mi przypasowała i działa. Ma swoją magię i pasuje mi. Szybciej opanowuje różne umiejętności, jestem bardziej zrelaksowana, nie mam ogromnego stresu. Jednym z powodów, dla którego uciekłam od życia korporacyjnego i dążyłam do życia jako osoba wolna, było to, że byłam strasznie zestresowana. Pracując na własną rękę, ten stres jest inny. Jest to bardziej odpowiedzialność niż stres.

Odpowiedzialność przed samą sobą, jeśli robisz coś dla siebie, ale czasem odpowiedzialność przed firmą, jeśli robisz coś akurat na zlecenie.

To też prawda.

Wspominasz o umiejętnościach – wiesz jakie umiejętności chcesz nabyć. Podejmujesz aktywne działania, aby je nabywać. Wiem, że ich jest cała masa, bo oglądałam Twoje filmiki. Szczególnie jeden film o Wyspie Sokotra w Jemenie zrobił na mnie przeogromne wrażenie. Te widoki, ujęcia. Widziałam ujęcia z drona.

Różne narzędzia, różne techniki zostały wykorzystane. Podłożony dźwięk i tekst, który Ty mówisz. To jest cała masa umiejętności potrzebna, aby coś takiego nagrać. Ty to wszystko zrobiłaś samodzielnie? Ten filmik zrobił na mnie takie mocne wrażenie! Miałam ciarki. Miałam wrażenie, że jest to filmik z kanału National Geographic.

Miło mi. [śmiech].

Jest niezwykły. Zrobiłaś go sama?

Tak. Wszystkie filmiki tworzę sama. Czasem zdarza mi się współpracować z kolegą czy koleżanką, którzy dla mnie trzymają kamerę. Jeśli chodzi o montaż czy słowa, które się pojawiają, to zdecydowanie tworzę to sama. Miło mi bardzo. Nie wiem czy jest on aż tak dobry.

Jest rewelacyjny! Bardzo zachęcam do obejrzenia.

Ważne jest dla mnie, aby tworzyć całość samodzielnie. Jest to moja kreacja. To moje dziecko. Jest to dla mnie ważne, aby wszystko było pod moim nadzorem.

Te umiejętności, które są potrzebne do zrobienia takiego filmiku wyniosłaś z życia korporacyjnego, czy nabywałaś je już po?

Musiałam się wszystkiego nauczyć od samego początku. Jeśli chodzi o montaż filmów, to nie miałam pojęcia jakich programów się używa, jak się tworzy, ile czasu zajmuje.

Przypominam, że Eva mniej więcej półtora roku temu rzuciła korporację.

Pomyślałam, że gdzie lepiej się nauczyć jak nie na YouTube. Zaczęłam oglądać filmiki jaki jest najlepszy program, jak to się zaczyna i tworzy. Sporo się nauczyłam. Spędziłam z dwa tygodnie solidnie ćwicząc i oglądałam filmiki na temat najlepszych kamer, obiektywów, co to znaczy zmienić światło.

Wszystkiego musiałam nauczyć się sama, od samego początku. To, co wyniosłam z życia korpo, to podejście do tego, co działa, co porusza ludzi, jak tworzyć filmiki, które wywołują emocje i reakcje. Siedziałam nad tym dłuższy czas. Podstawę psychologiczną miałam z tej pracy w Londynie. Jeśli chodzi o techniczne rzeczy, to uczyłam się wszystkiego od początku.

Wszystkich technicznych rzeczy nauczyłam się sama. Wystarczy wiele chęci, wiele godzin oglądania YouTube i mnóstwo zaangażowania

To jest ważne, że to mówisz. Wspomnieliśmy wcześniej, że wiele ludzi ma obawy przed wkroczeniem na tę drogę realizacji marzeń z różnych powodów, ale między innymi dlatego, że myślą, że nie potrafią. Nie dadzą rady. Nie wiedzą jak coś zrobić i nie wiedzą jak się do tego zabrać.

Ty pokazujesz, że nie mając wiedzy, ale wiedząc gdzie dążysz i mając świadomość jakich umiejętności trzeba nabyć, można je po prostu nabyć. Teraz jest mnóstwo możliwości, jest dużo darmowej wiedzy, że jest to kwestia czasu i chęci.

Mam podejście, że wszystkiego można się nauczyć. Jeśli naprawdę się chce, to można. Pamiętam, że przez dłuższy czas myślałam, że dronem to nigdy nie będę mogła latać. To takie stresujące. Nawet jak patrzyłam jak moi znajomi operowali dronem, to przechodziły mnie ciarki.

Może spaść na głowę.

Myślałam, że on spadnie, wleci w kogoś, potłucze, coś się stanie. Uznałam, że do mojej pracy potrzebny jest dron. Niektórych ujęć nie da się zrobić z perspektywy ludzkiej. Kupiłam tego drona. Po raz pierwszy poszłam do ogródka. Użyłam go po raz pierwszy. Był śnieg, było zimno. Postawiłam dron w środku ogródka. Pamiętam, że aż mi było niedobrze.

To był tak ogromny stres, ale poleciałam w górę 2-5 metrów. Wylądowałam. 10 metrów. Wylądowałam. Teraz powiedziałabym, że dronem operuję lepiej niż kamerą. Trochę zajęło to czasu i trzeba ćwiczyć, ale nauczyłam się. Jeśli ja się nauczyłam latać dronem, to myślę, że każdy może się nauczyć.

Ta gotowość do wyjścia ze strefy własnego komfortu i umiejętność obcowania ze stresem, zrozumienia, że jest to naturalne. Przy nabywaniu nowych umiejętności, to nie wiem czy są ludzie, którzy tego stresu nie czują.

Tak jak z jazdą autem. Jak startujemy pierwszy raz, to jest ciężko. Jest ogromny stres. W końcu każdy się nauczy.

Myśląc o ostatnich 18 miesiącach – zamknij oczy i spróbuj sobie przypomnieć 3 momenty, które przychodzą Ci do głowy. Jakie to są momenty? Czy to są wspaniałe widoki? Czy to są momenty, gdzie był stres, wydarzyło się coś, czego nie przewidziałaś wcześniej? Co Ci przychodzi do głowy?

Tych momentów było sporo, ale myślę, że po raz pierwszy jak jeden z moich filmików ruszył dość wiralnie w Internet. Było to przerażające, że moja twarz wychodzi poza…

Rodzinę, znajomych.

Milion osób mnie widzi w internecie. Jest to przerażające, ale fajne, bo jednak z drugiej strony wiedziałam, że jeżeli chcę robić to, co robię, w sposób rozległy, to jednak tak będzie. Ta twarz będzie się pojawiać w różnych kontekstach. To był przełomowy moment.

Ale też taki moment dający satysfakcję i poczucie: „I did it!”.

Zdecydowanie. Do wszystkiego da się przyzwyczaić. To stało się dość normalne i aż tak mnie nie stresuje. Kolejny moment, to jak przyjechałam do Syrii po raz pierwszy. Przekroczyłam granicę z Libanu do Syrii i byłam w Damaszku. Był to pierwszy dzień w Damaszku i wtedy widziałam już wiele miejsc, ale Syria nadal mnie przerażała. Nie byłam pewna czego oczekiwać.

Chodząc, spacerując ulicami Damaszku wieczorem, widząc jak chodzą sobie tam normalne rodziny, ludzie piją wino na ulicy, jest impreza, to był dla mnie moment, gdzie pomyślałam: „Kurczę, ale ja mało wiedziałam”. Spodziewałam się czegoś przerażającego i smutnego, a to, co widziałam, to było normalne życie, które istnieje. Ludzie sobie żyją, spacerują, piją, jedzą, imprezują. To było WOW – jednak nie wiem tak dużo, jak myślałam, że wiem.

Ostatni moment był ostatnio. Będąc w Mongolii po raz trzeci uznałam, że spełnię małe marzenie. Tym marzeniem było to, aby wyruszyć samotnie w podróż z dwoma końmi od tak, na jakiś czas.

Będąc w Damaszku pomyślałam jak mało wiem o świecie

Z dwoma? W sensie Ty jechałaś na jednym?

A drugi niósł bagaż. To była sprawa dość duża dla mojej rodziny, bo strasznie się bali. Jak to sama? Zupełnie sama?

Nie przyzwyczaili się jeszcze?

W sumie powinni, ale podróże, w których zwykle jestem, poznaje różnych ludzi. Zwykle mam internet czy jeżdżę w miejsca, gdzie mogę się ze wszystkimi skontaktować. Będąc sama zupełnie w Mongolii nie mam tego kontaktu. Tam nie ma nikogo. Pojechałam w tę podróż. Przygotowywałam się przez jakiś czas. Byłam tam tydzień. Miałam być dwa tygodnie, ale spadłam z konia i uznałam, że jednak wrócę, bo nie czułam się w 100%.

To przedsięwzięcie, ta przygoda, to było coś bardzo ciężkiego w fajny sposób. Było to trudne, męczące i okropne. Czasami chciałam to wszystko rzucić i wrócić, ale niesamowite przeżycie. To mi pokazało jak wiele jesteśmy w stanie sami zrobić. Jakie mamy możliwości jako ludzie. Możemy się na wszystko przygotować, wytrenować. Czasem w siebie nie wierzymy, ale wszystko jest możliwe. Wszystko jest możliwe.

Brzmi piękne jak rewelacyjna puenta naszej rozmowy. Jeszcze mam kilka pytań. Myślisz, że masz jakieś specjalne cechy charakteru, gen, który ułatwi Ci prowadzenie życia w ten sposób?

Nie wiem. Myślę, że nie aż tak bardzo. Może jako dziecko podróżowałam sporo z mamą. Przeprowadzałyśmy się z jednego miejsca na drugie, więc podróż i adaptacja łatwiej mi przychodzi. Jeśli chodzi o specjalne cechy, to myślę, że raczej nie. Jestem osobą ciekawą, która jest ciekawa wszystkich różnych miejsc, ludzi, kultur języków. Myślę, że wiele z nas ma tę cechę.

To jest bardzo ważne, że każdy może podjąć swoje marzenie i wejść na ścieżkę wiodącą ku realizacji.

Myślę, że to ma więcej wspólnego z celami, które sobie wyznaczamy. Co tak naprawdę chcę od życia? Do czego dążę? Jeśli popatrzymy na motywacje, które dla każdego są inne, to z tego możemy wypracować większy kierunek. W tym leży motywacja czy inspiracja, czy sposób, w jaki będzie dążyć do swoich marzeń.

I odwaga, aby na tę ścieżkę wejść. Bardzo wszystkich zachęcamy. Jak myślisz jak okres ostatnich miesięcy Cię zmienił? Jak to na Ciebie wpłynęło?

Zmiana stylu życia sprawiła, że stałam się bardziej otwarta na inne kultury i koncepty

Myślę, że stałam się bardziej otwarta, nie tylko intelektualnie, na inne kultury czy koncepty, ale jest mi lżej żyć. Nie przejmuję się negatywnymi rzeczami. Nie przejmuję się krytyką, innymi ludźmi, którzy próbują mieć na mnie wpływ. Żyję tokiem, który uwielbiam. Cieszę się z każdego dnia. Nawet jeżeli mam zły dzień, to myślę, że mam szczęście, że mogę zostać w łóżku i nic nie robić przez cały dzień. Lekkość bytu przychodzi mi dużo łatwiej. To najlepsza i największa zmiana w moim życiu.

Jaką masz radę dla ludzi, którzy chcą wejść na ścieżkę marzeń? Co byś im podpowiedziała?

Myślę, że warto uwierzyć, że jeśli ludzie mogą robić różne ciekawe rzeczy jak…

Jak Ty?

Nawet nie ja, bo robię swoją rzecz, ale są ludzie, którzy tworzą fundacje, którzy wspinają się po największych szczytach świata – to są ludzie z krwi i kości jak my. Nie mają niczego specjalnego w genach, nie mają niesamowitych cech osobowości. Wszyscy jesteśmy tacy sami jak się rodzimy.

Dla każdego z nas jest to możliwe. Trzeba tylko uwierzyć – pomyśleć trochę jak mogę do tego dojść stopniowo – jak byłoby najłatwiej, najlepiej – zależy od tego, co jest ważne. Nie bać się! Dać sobie szansę. Jak się nie uda, to się nie uda. Może trzeba spróbować czegoś nowego albo w inny sposób. Myślę, że wszystko jest możliwe. Trzeba odwagi i kopniaka. Cierpliwości.

Dzięki za super rozmowę! Niewątpliwie będziemy w kontakcie. Powodzenia w realizacji kolejnych Twoich marzeń!

Dziękuję bardzo i powodzenia z podcastem. Dla Was wszystkich powodzenia z marzeniami i możliwościami na życie!

Dzięki!

 

Eva Zu Beck rzuciła pracę w korporacji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top