Always believe in yourself. Zawsze wierz w siebie! Trudne sytuacje wzmacniają. Kryzysy mijają. Warto mieć cele i aktywnie dążyć do ich realizacji. Wychodzić poza strefę własnego komfortu, przełamywać strach. To jest to, co nas rozwija. Ta rozmowa jest pełna cennych lekcji. Którą z nich bierzesz dla siebie? Daj znać!
Do usłyszenia w kolejnym odcinku!
Dodatkowe linki:
Więcej o Pawle znajdziesz tutaj:
Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:
A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.
Cześć, Paweł!
Cześć!
Wielkie dzięki, że przyjąłeś zaproszenie do naszego podcastu, dlatego że ja jestem Twoją fanką. Nie wszyscy wiedzą, ale ja uwielbiam talent show, a Mam talent jest moim ulubionym.
Jeszcze do teraz mam ciarki, jak przypominam sobie Twój występ. Dla mnie on był taką emanacją siły, ciężkiej pracy, wytrwałości, drogi, którą pokonałeś. Jestem pod ogromnym wrażeniem i mam poczucie, że za tym występem, za wszystkimi trzema występami kryje się historia, która nie do końca wybrzmiała w całym programie. Właśnie o tej historii chciałabym dzisiaj z Tobą porozmawiać, więc – uwaga – pytania będą trudne.
Ale zacznijmy od takiego prostego. Od czego to wszystko się zaczęło? Czy Ty pamiętasz swoje pierwsze zetknięcie z pole dance, pole sportem?
Historia będzie długa, ale postaram się ją streścić. Zaczęło się od tego, że w 2011 czy 2012 roku widziałem w programie śniadaniowym wywiad z Patrykiem Rybarskim, który zajął drugie miejsce na zawodach światowych w Tokio. Po obejrzeniu tego występu pomyślałem sobie, że to jest coś, czego mógłbym spróbować, i oczami wyobraźni widziałem, że mogę coś na tej rurce zrobić, że chciałbym wejść tam na górę, że mógłbym zrobić taką kombinację figur czy inną, chociaż nic wcześniej nie ćwiczyłem.
Nic? W ogóle?
Nic. Od razu po programie zadzwoniłem do pierwszej szkoły, jaką znalazłem na Google, niestety nie było grup męskich, ja też nie byłem na tyle asertywną osobą, żeby chodzić, wbić się do tych grup, więc po prostu zostawiłem ten pomysł. Potem zająłem się szkołą, pracą, normalnym życiem.
Po pięciu latach (to był 2017 rok) życie troszkę mi się poprzewracało, miałem pewne problemy i musiałem wyjechać za granicę. Mieszkałem w Szwecji ponad dwa lata i po pół roku mieszkania tam poznałem znajomego, który zaprosił mnie na trening pole dance. Na początku zdecydowanie wolałem chodzić na siłownię, ewentualnie gimnastykę, jeździłem też dużo na rolkach, ale poszedłem na ten trening i mi się to spodobało, nie zdawałem sobie sprawy, że pole dance może być taką trudną dyscypliną. Od tego się zaczęło. Nawet mam zachowaną fakturę z pierwszych zajęć i to był 17 marca 2017 roku.
Czyli można powiedzieć, że w 2011 roku w pewnym sensie jeszcze nie byłeś gotowy, albo powiem wprost: zabrakło Ci trochę odwagi w tamtym momencie jeszcze, żeby pójść na te zajęcia dla kobiet. Bo rozumiem, że nie było grup męskich.
Ja np. nie identyfikuję, że pole dance jest dla kobiet czy dla mężczyzn. Dla mnie to jest po prostu zwykła rurka. Jak mamy kalistenikę, to jest rurka pozioma, gimnastykę – też pozioma. To jest tylko przyrząd. Nie identyfikuję tego ze striptizem czy z czymś seksualnym. Uważałem, że będzie to dobry trening.
Drążę, bo intryguje mnie to, dlaczego wtedy nie poszedłeś jednak na te zajęcia w Polsce, w tym 2011. Dlaczego to marzenie potrzebowało pięciu lat, żeby dojrzeć, żebyś poszedł na te pierwsze zajęcia?
Ciężko mi powiedzieć. Tak jak powiedziałem, gdy dostałem odpowiedź, że nie ma męskich grup, to pomyślałem sobie, że okej, to jest jakiś głupi pomysł, zajmę się studiami, pracą. Zawsze też chciałem tańczyć, ale niestety nie wiem, czy nie miałem czasu… Tzn. czas był, ale miałem też inne pomysły w głowie i zajmowałem się całkowicie czymś innym. Akurat jak zaczynałem pole dance, to miałem dobre predyspozycje, po zaczynałem już ze szpagatem, więc też miałem łatwiej. I przez to, że byłem wygimnastykowany, to miałem łatwość uczenia się różnych figur na rurce.
Trenowałeś coś wcześniej, jakąś inną dyscyplinę?
Nie, nic wcześniej nie ćwiczyłem. Zacząłem pole dance, wcześniej jeździłem na rolkach prawie codziennie po 20–30 km, ale wcześniej nie miałem nic wspólnego ze sportem.
Czyli ten szpagat, gibkość, rozciągnięcie to pewne naturalne predyspozycje?
Tak, naturalne predyspozycje, miałem je już w gimnazjum. Żałuję, że nie męczyłem swoich rodziców, że chcę iść na sekcję gimnastyczną, wtedy miałem inne priorytety i siedziałem przy komputerze, i grałem w gry.
To jest dobra historia, bo pokazuje, że nie muszę się martwić, jak moje dzieci dużo grają w gry, bo może kiedyś im to przejdzie.
Ale wracając do Ciebie i do Szwecji, powiedziałeś, że kolega Cię zaprosił na pierwsze zajęcia. On tak sam z siebie, czy Ty jednak gdzieś tam przy piwie wieczorem opowiadałeś, że kiedyś chciałeś pójść…?
To było śmieszne, bo to była akurat impreza i dał mi challenge, że nie wytrzymam na jednych zajęciach, bo pole dance jest bardzo ciężką dyscypliną. A ja troszkę wtedy hejtowałem, bo nie znałem wszystkich figur i nie zdawałem sobie sprawy z tego, że pole dance jest na tyle rozbudowany i po tym treningu, następnego dnia wszystko mnie bolało, całe ciało.
Podoba mi się też, że na treningu pole dance aktywujemy całe ciało, nie jest tak, że robimy np. tylko bicepsy. Przy podciąganiu też pracuje całe ciało, trzeba mieć proste linie, więc podobało mi się to i czułem satysfakcję, że trening poszedł na tyle dobrze, że czuję się zmęczony i mam zakwasy. Dlatego później tak intensywnie chodziłem na te treningi i za wszelką cenę chciałem odzyskać ten stracony czas, który spędziłem na imprezach, na studiowaniu (studiowałem zarządzanie zasobami ludzkimi). Teraz akurat prowadzę swoją firmę, więc uważam, że trochę mi to pomogło, ale uważałem, że straciłem ten czas, że mogłem już w tamtym okresie podjąć tę drogę, którą chcę iść.
Podoba mi się też, że na treningu pole dance aktywujemy całe ciało, nie jest tak, że robimy np. tylko bicepsy. Przy podciąganiu też pracuje całe ciało, trzeba mieć proste linie, więc podobało mi się to i czułem satysfakcję, że trening poszedł na tyle dobrze, że czuję się zmęczony i mam zakwasy. Dlatego później tak intensywnie chodziłem na te treningi i za wszelką cenę chciałem odzyskać ten stracony czas, który spędziłem na imprezach, na studiowaniu (studiowałem zarządzanie zasobami ludzkimi). Teraz akurat prowadzę swoją firmę, więc uważam, że trochę mi to pomogło, ale uważałem, że straciłem ten czas, że mogłem już w tamtym okresie podjąć tę drogę, którą chcę iść.
Czyli niemalże po tych pierwszych zajęciach zrozumiałeś, że to jest to, że chcesz, żeby pole dance był nie tylko rozrywką po pracy, ale Twoim głównym zajęciem.
Tak, już na pierwszych zajęciach wiedziałem, że chcę osiągnąć w tym sukces.
I to było grupa męska?
Nie, mieszana. Byłem akurat jedynym facetem. Mało facetów trenuje pole dance, wiadomo dlaczego, ale ja się nie zniechęcałem i uważałem, że skoro jestem jedynym facetem w grupie, to postawiłem sobie taki challenge, że muszę być najlepszy w tej grupie. Później najlepszy w szkole, w mieście, w Polsce, a teraz też chcę być najlepszy na świecie. Przepraszam, jednym z najlepszych na świecie, bo nie można być najlepszym na świecie poledancerem, bo każdy poledancer z wyższej klasy, z Elite i Stars mają daną osobowość i coś, co ich identyfikuje i są bardziej widoczni na tle światowym.
I właściwie ten cel już osiągnąłeś, bo dosłownie kilka dni temu zdobyłeś brąz na mistrzostwach świata.
Tak, wynik bardzo dobry, jestem zadowolony, ale chcę go poprawić, dlatego już przygotowuję się do kolejnych zawodów. Nawet spontanicznie po zawodach, które były w Bolonii, poleciałem od razu do Aten, do mojej trenerki, gdzie przez cały tydzień ćwiczyliśmy.
Do tego jeszcze wrócimy, ale chciałabym jeszcze zatrzymać się na chwilę przy tej Szwecji i pierwszych zajęciach. Powiedziałeś: „mało mężczyzn trenuje pole dance, wiadomo dlaczego” – no właśnie, dlaczego?
Bo jest stereotyp. Ja mówię pole sport, bo ja nie tańczę. Jest 'pole’ i 'dance’. Na moich zajęciach muzyka leci w tle, jest rozgrzewka na samym początku, pokazuję dane figury gimnastyczne na rurce, z użyciem drążka pionowego, potem dodatkowo dziewczyny męczę, bo robię im tabatę i dopiero później rozciąganie, dlatego też staram się zawsze podkreślać, że to jest pole sport. Ja nie wykonuję żadnej choreografii, nie tańczę, więc trzeba to rozdzielić.
Pole dance dzieli się pole sport (na wschodzie) i pole exotic. Pole exotic to jest właśnie tańczenie w szpilkach i tam są tworzone choreografie. Więc rozumiem, że to się może ludziom kojarzyć z klubami go go, ale to, co ja robię, pole sport, to jest zupełnie inna dyscyplina, łączy nas tylko to, że jest rurka.
Z drugiej strony Twój występ w Mam talent – dla mnie to był taniec, przepiękny taniec.
Tutaj jest akurat problem, bo jak robimy jakieś performance to niestety, ale żeby pokazać emocje, też muszą być elementy tańca. Na zawodach, na których startowałem, z federacji POSA, też jest uwzględniona część artystyczna, ale de facto są to zawody pole sport. Są oceniane też figury, ale większą część punktów można dostać za taniec i za emocje.
Ja teraz też myślę sobie, żeby w przyszłości otworzyć własną federację, gdzie będzie jasno określone, że będą oceniane tylko figury na rurce, nie będzie tańczenia i każdy uczestnik takich zawodów będzie miał jednolity strój i bez żadnego makijażu i bez żadnych emocji. Chcę oceniać tylko i wyłącznie skill. I to jest też taki mój cel na przyszłe lata, żeby stworzyć taką federację.
Przyznam, że trochę mi szkoda, jak o tym mówisz, bo dla mnie Twój występ w Mam talent był dla mnie pokazaniem Twojej drogi. Te pierwsze chwile, kiedy Ty próbujesz iść w górę, ale Ci nie wychodzi, to są takie początki, kiedy człowiek chce, ale jeszcze nie potrafi. Później z każdą kolejną sekundą widać, że potrafisz więcej, a na końcu, pamiętam tę konkretną figurę, którą odczytałam, jako że jesteś już gotowy , żeby sięgać gwiazd, i właściwie po te gwiazdy dokładnie sięgasz.
Przyznam, że zrobił na mnie ogromne wrażenie ten występ i ten moment, kiedy pokazałeś swoje motto życiowe: Always believe in yourself. Always. Czyli jeszcze takie wzmocnione. To jest Twoje motto?
Tak, bo powiem szczerze, że miałem w swoim życiu momenty, gdy chciałem wszystko rzucić, rzucić to, co robiłem. Przy otworzeniu studia w ciągu pierwszego roku miałem trzy momenty, gdzie robiłem cały kosztorys studia, bo chciałem po prostu sprzedać cały biznes i wyjechać, bo na początku było strasznie ciężko. Ale zawsze z tyłu głowy myślałem: nie jest jeszcze tak źle, musisz pokazać sobie, że stać cię na więcej i to osiągniesz. Było ciężko i starałem się zawsze walczyć i nie poddawać się.
A co do choreografii – finałowa choreografia była dla mnie naprawdę ciężka, bo zrobiłem ją w dwa dni, gdzie zawsze był to dla mnie problem i zawsze pomagali mi choreografowie lub inni poledancerzy, którzy mieli większe doświadczenie z układami i z zawodami, a tutaj po prostu w dwa dni stworzyłem coś własnego. Jestem mega dumny, że to tak wyszło. I faktycznie, to wszystko wyszło z serca i z głowy. Połączyłem to wszystko i wyszła fajna całość, i bardzo się cieszę, że się podobało.
Dla mnie Twój występ był taką opowieścią i zastanawiam się, czy najpierw Ty sobie wymyśliłeś tę historię w głowie i przekaz, który chcesz, żeby dotarł do widzów, i do tego dobierałeś elementy akrobatyczne, czy było odwrotnie – że bardziej myślałeś o tym sportowym aspekcie, a w trakcie pracy nad choreografią ta opowieść dopiero do Ciebie przyszła?
Wszystko zaczęło się od tego, że wybrałem piosenkę i przy słuchaniu jej ponad 100 razy figury same przychodziły mi do głowy. Wzorowałem się też na najlepszych poledancerach na świecie. I co do historii, to samo mi się to złączyło, ciężko mi powiedzieć, czy to był stres, czy jakaś taka wewnętrzna motywacja, że musiałem pokazać coś imponującego i spójnego. Chciałem też pokazać, że życie nie jest perfekcyjne, że każdy ma problemy i trzeba się z nimi zmierzyć i zawsze iść przed siebie. I przede wszystkim mieć cel w życiu. Nawet kilka celów. I dążyć do nich. Cele krótkoterminowe, długoterminowe i nie poddawać się przy pierwszej kłodzie, która jest rzucona pod nogi.
Wracając do Twojego motta, ono mi brzmiało, że to nie jest tak, że gdzieś napotkałeś taki cytat, siedziałeś na kanapie i pomyślałeś sobie: o tak, to będzie moje motto życiowe. Miałam takie poczucie, że to życie gdzieś tam Cię tak trochę przeczołgało, kilka razy powiedziało: sprawdzam, i to motto jest odpowiedzią na te sytuacje. I wspomniałeś o tych trzech momentach, kiedy robiłeś kosztorys i chciałeś sprzedać studio. A co Ci pomagało w tych momentach?
Najbardziej mi pomagają hejterzy. Lubię im przycierać noska. To jest największa moja motywacja. Oczywiście też chcę pokazać sobie, że stać mnie na więcej. I uważam, że jeżeli mam aktualnie jakieś problemy, to w tej chwili to są jakieś wielkie problemy – wiem, że za miesiąc, za rok będę się z tego śmiał. I wiem, że problemy są po to, żeby je rozwiązywać. Czasem mówię też do siebie, że problemy są po to, żeby je usuwać, ale miałem już na tyle problemów, że nie podchodzę już tak bardzo emocjonalnie do pewnych rzeczy. I też ludzie, których spotkałem na swojej drodze, nauczyli mnie tego, żeby wychillować, mieć swój cel i do niego dążyć.
Najbardziej mi pomagają hejterzy. Lubię im przycierać noska. To jest największa moja motywacja. Oczywiście też chcę pokazać sobie, że stać mnie na więcej. I uważam, że jeżeli mam aktualnie jakieś problemy, to w tej chwili to są jakieś wielkie problemy – wiem, że za miesiąc, za rok będę się z tego śmiał. I wiem, że problemy są po to, żeby je rozwiązywać.
Czyli z jednej strony powiedziałeś o tym, że kryzysy i trudne sytuacje są naturalne i wręcz wzmacniające…
Dokładnie.
…bo jak przez nie przejdziesz, to…
To jest większy kop.
Tak. I są taką trampoliną, żeby potem skakać wyżej do gwiazd. A ci ludzie to ciekawe, bo nie mówisz o takich osobach wokół wspierających, które w Ciebie wierzą i dodają Ci skrzydeł, tylko, co ciekawe, mówisz o tych hejterach, którzy Cię napędzają do tego, żeby im pokazać: kurcze, wy nic o mnie nie wiecie, to ja wam pokażę.
Może w swoim życiu miałem zbyt wielu ludzi, którzy byli fałszywi i oni mnie tak napędzili. No oczywiście, rodzina zawsze mi pomagała. Zawsze zapominam o nich wspominać, ale naprawdę mnie wpierali. Pamiętam też, jak miałem problem z firmą budowlaną, z wywozem gruzu, to przyjechali właśnie moi rodzice, moi bracia i pomagali mi wywozić gruz z pierwszego piętra. Więc to było niesamowite, że jeden telefon i oni byli w ciągu godziny. Super, że ich mam, cieszę się, że mam taką rodzinę.
A co do fałszywych znajomych – no niestety, takie jest życie, że weryfikuje. Trzeba być po prostu czujnym. I już nic takiego mnie nie rusza. Dużo widziałem i dużo poczułem, więc wiem, że trzeba mieć swój cel i do niego dążyć i nie zwracać uwagi na innych ludzi.
A jak ktoś do Ciebie przy piwie, w klubie zagada, że ta rurka to nie jest coś dla prawdziwego mężczyzny, że przy rurce to się dziewczyny mogą w weekend powyginać, to jakie masz podejście? Wchodzisz w dyskusję z taką osobą?
Miałem taką sytuację dwa czy trzy lata temu, gdzie faktycznie byłem ze znajomymi i byli tam znajomi znajomego i jak rozmawialiśmy o tym, czym się zajmujemy, jakie mamy zawody, jakie branże, i powiedziałem, że jestem instruktorem pole dance. I on się tak na mnie spojrzał krzywo, jego znajomi też. Nie wiem, co miałem powiedzieć, robię to, co lubię. Jeżeli komuś nie odpowiada, przecież on nie czerpie z tego jakiejś korzyści ani ja nikomu nie robię krzywdy, a jeżeli on twierdzi, że to nie jest fajne lub nie jest męskie, to okej, on tego nie musi robić. Nie namawiam go, żeby przyszedł do mnie na zajęcia, żeby ćwiczył pole dance, pole sport.
Uważam, że jeżeli jest mi z tym dobrze i nikomu nie robię tym krzywdy, to będę to robił. Życie mamy jedno i trzeba z niego korzystać.
Ale masz na tyle – nie wiem, jak to nazwać – chęci czy siły, żeby w takiej sytuacji powiedzieć temu człowiekowi dokładnie to, co przed chwilą powiedziałeś, o swoim podejściu?
To zależy. Zależy, jaki jest człowiek. Jeżeli jest z ciemnogrodu, to niestety nie będę z nim dyskutował.
Rozumiem.
Jeszcze raz podkreślę, że ja po prostu widzę drążek pionowy, dla mnie to jest kawałek metalu. Jeżeli ktoś twierdzi, że to nie jest męskie, to zapraszam, niech zrobi flagę lub jakieś inne ewolucje na zwykłym drążku poziomym.
Dla mnie to jest po prostu piękne.
Dziękuję.
To jest główne słowo, które mi przychodzi do głowy, jak sobie przypominam Twój występ. I powiem Ci, że ja strasznie chciałam, żebyś wygrał. Tak bardzo chciałam, że właśnie na Ciebie zagłosowałam.
I w momencie, gdy padło Twoje nazwisko jako osoby, która zajmuje drugie miejsce, to mi się zrobiło smutno, miałam w sobie taki żal, bo Miłosz, który wygrał, on był niesamowity i mam ogromny podziw dla tego, co pokazał, ale mam też takie poczucie, że on po prostu dostał ogromny dar od kogoś z góry i jeszcze pewnie osiągnie bardzo dużo, a Ty włożyłeś taką masę pracy i Twój występ pokazywał tę drogę, którą już pokonałeś, i dlatego było mi smutno.
Zastanawiam się, jak Ty odbierałeś ten moment.
Uważam, że odcinek finałowy Mam talent był na bardzo wysokim poziomie i że Miłosz jest w 100% profesjonalistą. Zajął pierwsze miejsce, bo naprawdę to jest 100% talentu. Ja jestem zadowolony z tego drugiego miejsca. Nie spodziewałem się, że w ogóle trafię do półfinału i później do finału. Mega mnie to zmotywowało, że jednak to, co robię, podoba się ludziom, bo to oni głosowali na mnie. Czuję się też teraz trochę bardziej nie jako sportowiec, a jako artysta.
Właśnie, w tym kontekście: czy emocje, które towarzyszą podczas takiego finału, który też jest nadawany na żywo, różnią się od emocji podczas finału zawodów czysto sportowych?
Stres zawsze będzie, bo wykonujemy tam dane figury akrobatyczne. Tutaj też dochodzi taki czynnik, że np. ręce się pocą, mogę się poślizgnąć. Trzeba też mieć takie doświadczenie, żeby ratować się z takiej sytuacji, ew. improwizować.
Uważam, że na lajwie jest większy stres, bo jednak masz z tyłu głowy, że ogląda Cię pół Polski. Jednakże próba generalna poszła mi bardzo dobrze, więc rozluźniłem się na scenie i po prostu popłynąłem z flow.
Dla mnie jest to niezwykłe, że miałeś komfort wykonywania tych akrobacji, które były z mojego punktu widzenia kosmicznie trudne. Ja mam je cały czas przed oczyma, te konkretne figury i to nie jest tak, że oglądałam 10 razy Twój występ. Nie, przyznam się, że oglądałam go trzy razy, więc więcej niż jeden, ale po tych trzech razach jestem w stanie sobie przypomnieć konkretne figury i z powodu takiego efektu artystycznego, ale też dlatego, że one były kosmicznie trudne.
Dodam tylko, że w Mam talent mieliśmy minutę i 15 sekund, żeby zrobić swój performance. Na zawodach pole sport są to cztery minuty. Więc przez cztery minuty musimy tańczyć po całej scenie, dlatego podczas tych odcinków półfinałowego i finałowego czułem się swobodnie, bo miałem tego czasu mniej i mniej intensywności, bo cztery minuty są cięższe niż dwie.
Kilkakrotnie w naszej rozmowie padło słowo „cele”. Jakie Ty stawiasz sobie cele?
Mam kilka celów. Pierwszy z nich to na pewno chcę organizować obozy oraz kursy instruktorskie. W przyszłości chcę mieć też klub. Klubo-restaurację, bo tego nie dodałem. I takie przyziemne cele, czyli wiadomo: mieszkanie, samochód, trzy psy i takie tam.
Myślę jeszcze o platformie internetowej, na której mógłbym udzielać lekcji pole sportu. I ten klub, który chciałbym otworzyć, to już taki bardzo wysoki cel, daję sobie czas do czterdziestki, i będzie to klub z pokazami. Powiedziałem w jednym wywiadzie, że ze striptizem dla kobiet, czyli to mężczyźni będą się rozbierać. Bardziej uznałbym, że będzie to scena, na której będą występować mężczyźni dla kobiet.
Faktycznie o to Cię chciałam zapytać, bo to jest taki kontrowersyjny temat. Jak usłyszałam w wywiadzie dokładnie to sformułowanie, klub striptizu dla kobiet, to pomyślałam sobie, że to jest takie wręcz zapraszanie kolejnych hejterów.
Jest masa stereotypów, które wiążą się z takimi miejscami. Dla mnie osobiście najtrudniejszy temat to jest takie poczucie, że osoby, które pracują w takich miejscach, są traktowane przedmiotowo i pytanie, jak zadbać o to, żeby tak nie było. Bo też w pełni podzielam to, o czym powiedziałeś wcześniej, że jeśli ktoś robi to, co lubi, to co komu innemu do tego. Tylko ważne, żeby to było faktycznie takie w 100% dobrowolne.
Jak będę już w przyszłości miał taki klub, to będą ustalone jasne granice co można, czego nie można, więc nie boję się, że ktoś będzie traktowany przedmiotowo. Chcę też wyprostować, że to nie będzie totalnie striptiz, tylko będą przedstawienia, gdzie mężczyźni będą występować m.in. z użyciem drążka pionowego, ew. będą taneczne performance’y, czy na kołach, czy na szarfach.
Jeśli to będą takie przedstawienia, jak Ty dałeś w Mam talent, to ja będę tam częstym gościem.
Zapraszam.
A skąd takie marzenie w ogóle?
Jak byłem w Szwecji, jest tam taki normalny klub, gdzie hostessy występują właśnie na szarfach czy z użyciem drążka pionowego. Pomyślałem sobie, że to byłoby dobre dla moich kursantek, które też mogłyby występować, mogłyby być wieczory tematyczne, gdzie mogłyby wystąpić na takiej scenie, ale boją się wystąpić na zawodach. W klubie np. nie będzie można używać telefonów, a na zawodach jest nagrywane wszystko, jest też więcej osób, które znają się na pole dance, więc dziewczyny boją się iść do kategorii Amator, wystąpić publicznie, i chcę dać szansę kursantom, żeby mogli wystąpić w takim klubie.
Więc to będą różne wieczory tematyczne, ale tak, żeby nie marnować potencjału tego miejsca, które będę miał w przyszłości, chcę, żeby w ciągu dnia to była restauracja.
A skupienie na tym, żeby kształcić mężczyzn w pole dance, pole sporcie – czy to też wynika z chęci przełamywania tego stereotypu, że to nie jest dyscyplina tylko dla kobiet?
Uważam, że mężczyźni są lepsi, bo genetycznie, wiadomo, że są silniejsi, więc mogą wykonywać cięższe akrobacje na drążku pionowym. Robię to też for fun, chcę szkolić tancerzy, którzy będą występować na rurkach w moim klubie. Chcę też być kimś w stylu reżysera, że będę rzucał jakiś pomysł, a oni będą to po prostu pokazywać na mojej scenie.
Ja do Mam talent trafiłem przez przypadek, bo napisali do mnie na Facebooku z zaproszeniem. To było bodajże w lipcu. Odmówiłem ze względu na to, że zacząłem już przygotowywać się do zawodów i wiedziałem, że będę miał swój układ 4-minutowy i nie będę miał czasu, żeby przygotowywać inne układy, i chciałem mieć jasny cel. Wtedy tym celem dla mnie były mistrzostwa świata.
I po dwóch tygodniach ta dziewczyna, która rekrutowała właśnie takie osoby, napisała, czy nie zmieniłem zdania, a ja wtedy chyba byłem na jakiejś imprezie i powiedziałem znajomym, że znowu pisze do mnie i co ja mam zrobić, a oni powiedzieli: dobra, dawaj, będzie śmiesznie. I napisałem, że okej, poszedłem na casting i jakoś tak popłynęło, pięć godzin. Miałem też pięć spotkań z moim kolegą choreografem, Filipem, też go pozdrawiam.
Ułożyliśmy występ castingowy i na castingu miałem platformę. Rura na platformie się chwieje, nie jest dla mnie stabilna, więc ja nie mogę robić swoich dynamicznych rzeczy, bo mogę z tą rurką pofrunąć. Więc ten odcinek, ta choreografia castingowa była moim zdaniem na niskim poziomie. I już w półfinale, w finale pokazałem większy swój skill i nawet gdyby był finał finałów i jeszcze ten finał finałów, to spokojnie mógłbym coś przygotować, bo też tak to mnie nakręciło, że miałem w głowie różne pomysły, ale to też będę startował w zawodach w Polsce czy za granicą, więc wiem, że te pomysły zaraz zrealizuję.
Tak słucham Cię i cały czas siedzi we mnie moje pytanie o Twoją drogę i Twoja odpowiedź, że miałeś różnego rodzaju problemy i wyjechałeś do Szwecji. Wtedy się zawahałam, żeby podrążyć temat, a teraz już pod koniec naszej rozmowy się odważam. Powiesz coś więcej, jakiego typu to były problemy?
Jak studiowałem, to wiadomo, jak jest na studiach, dużo imprez, i po prostu popłynąłem z niektórymi ludźmi i wiedziałem, że nie tędy droga, że to prowadzi donikąd. Chciałem się całkowicie odciąć, dlatego wybrałem taki restrykcyjny ruch, czyli wyjazd za granicę.
A sam do tego doszedłeś, że to nie tędy droga, czy ktoś Ci podpowiedział?
Sam zdecydowałem. Postanowiłem zrobić jakiś duży krok, chciałem, żeby moje życie zmieniło się o 180 stopni.
A jakie lekcje wyciągasz z tej dotychczasowej drogi? Jakimi lekcjami chciałbyś się podzielić ze słuchaczami, z widzami?
Dobre pytanie.
Na pewno always believe in yourself.
Tak, zawsze wierzyć w siebie, nie poddawać się, być ostrożnym, komu się ufa (ufaj, ale kontroluj). I dążyć do swoich wymarzonych celów. Nawet jeżeli one są dalekie lub nierealne.
Kiedyś też myślałem sobie na przykład, że posiadanie studia jest dla mnie rzeczą nierealną, że wiąże się z ogromną odpowiedzialnością, a teraz spokojnie jestem na to gotowy, żeby otwierać kolejne dwa studia. Bo wiem, jak to funkcjonuje, już się nauczyłem wszystkiego. Wiadomo, że pierwszy rok jest trudny, jeśli nie masz całkowicie pojęcia o niczym, ale człowiek się uczy. I całe życie jest drogą uczenia się.
Trzeba też wychodzić ze swojej strefy komfortu, bo jeżeli będziemy siedzieć w bańce, to nic nie osiągniemy w życiu. Będzie nam tylko dobrze. A jeżeli będziemy wychodzić poza nią, nawet jeżeli będziemy mieć porażki, to one też uczą. Więc ja jestem zadowolony, że poszedłem do programu Mam talent, że startowałem w zawodach. Jest to niesamowity stres, ogromne poświęcenie, ale dużo przez to zyskałem i przy kolejnych zawodach, w których będę startował za rok, moim marzeniem jest, żeby zająć pierwsze miejsce. Jestem na pewno bliżej tego niż pół roku temu.
Trzeba też wychodzić ze swojej strefy komfortu, bo jeżeli będziemy siedzieć w bańce, to nic nie osiągniemy w życiu. Będzie nam tylko dobrze. A jeżeli będziemy wychodzić poza nią, nawet jeżeli będziemy mieć porażki, to one też uczą.
Powiedziałeś, że nie wyobrażałeś sobie, że będziesz mieć studio, a jednak wykonałeś krok w tym kierunku, żeby je założyć, czyli z tego co powiedziałeś, rozumiem, że pomimo tego, że boisz się, nie wiesz, czy coś Ci wyjdzie, to jednak żeby znaleźć w sobie tę siłę, żeby zaryzykować i pójść w tym kierunku, do którego ciągnie nas serce.
Kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije. Ja zaryzykowałem. Też się bałem, też rodzice czy znajomi wahali się, bali, bo zaciągnąłem kredyt na to studio, czy dam radę, czy nie skończę z podwójnym czy potrójnym długiem, ale jeżeli chcesz osiągnąć sukces w danej branży, to po pierwsze musisz się na niej znać, po drugie, musisz ciężko pracować.
I trzeba działać.
Zgadza się. Nie można się położyć i czekać na klientów.
Życzę Ci wielu szampanów w przyszłości. Dziękuję Ci bardzo za tę rozmowę. Trzymam kciuki. Jak tylko klub będzie otwarty i będą tam takie występy, jakie Ty realizowałeś w Mam talent, to dawaj znać.
Dziękuję bardzo.
Always believe in yourself. Zawsze wierz w siebie. Trudne sytuacje wzmacniają. Kryzysy mijają. Warto mieć cele i aktywnie dążyć do ich realizacji, wychodzić poza strefę własnego komfortu, przełamywać strach – to jest to, co nas rozwija. Ta rozmowa jest pełna cennych lekcji. Którą z nich bierzesz dla siebie? Daj znać i do zobaczenia wkrótce w następnym odcinku.