NM 30: Szachy – pasja i biznes w jednym. Rozmowa z Michałem Kanarkiewiczem

  • 00:48:59
  • 08 grudnia, 2020
  • 71,5 MB

Jeśli zastanawiało Cię kiedyś jak ze swojej pasji zrobić biznes, to koniecznie przesłuchaj ten odcinek!

Zaprosiłam dziś nietypowego gościa: szachistę, autora 6 książek i trenera biznesowego w jednym. A mowa o Michale Kanarkiewiczu, którego życiową misją jest zachęcenie jak największej liczby osób do grania w szachy.

I wydawać by się mogło, że jednym sensowym pomysłem jest otworzenie szkoły szachowej. I tak było! Jednak ambicje Michała wykraczają znacznie poza ten obszar.

A z resztą – przekonaj się sam! Zapraszam do słuchania!

W odcinku Szachy: pasja i biznes w jednym, z Michałem Kanarkiewiczem rozmawiamy o tym:

  • jak zaczęła się jego przygoda z szachami;
  • co go zachęciło, by uczyć się co raz więcej;
  • dlaczego nie został zawodowym szachistą;
  • kiedy zaczął zarabiać na swojej pasji;
  • co robi, żeby się nie wypalić zawodowo;
  • jak uczy innych wykorzystywać strategie szachowe w biznesie;
  • jak zorganizował przyjazd Anatolija Karpowa do Warszawy
  • dlaczego warto grać w szachy i co ludziom dają;
  • czego potrzeba, aby być dobrym szachistą;
  • jakie inne pasje realizuje Michał.

 

Cieszę się, że kolejny gość potwierdził, że marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia.

Mam nadzieje, że ta rozmowa zainspirowała Cię, by wziąć sprawy w swoje ręce i wejść na drogę do realizacji najgłębszych pragnień.

Michał potwierdza swoją postawą, że to najlepsza droga do tego, by zadbać o siebie i to, co dla nasz ważne.

Bardzo Cię dziękuję za wysłuchanie i do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Osoby wspomniane w tym nagraniu:

  • Jakub B. Bączek
  • Zinedine Zidane
  • Karol Bielecki
  • Krzysztof Ignaczak
  • Sylwia Królikowska
  • Leszek Badurowicz
  • Anatolij Karpow

Dodatkowe informacje zawarte w rozmowie:

  • Książka “strategie szachowych mistrzów w biznesie”
  • Książka “Szachy w godzinę”
  • Szachowe Mistrzostwa Gwiazd
  • Serial “Gambit Królowej”
  • Książka “Zaczynaj od dlaczego”
  • Książka “Gra bez końca”

Więcej o Michale Kanarkiewiczu znajdziesz tutaj:

 

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

 

Michał, dziękuję Ci serdecznie za to, że przyjąłeś zaproszenie do podcastu Napędzani Marzeniami.

Dziękuje za zaproszenie Asiu.

Ten napęd jest bardzo widoczny w Twoich działaniach. Zaczął się on bardzo wcześnie, jeszcze jak byłeś dzieckiem. Chciałabym zacząć od Twojej historii. Twoja historia nie jest taką zwykłą historią, że rodzice wymyślili, że w ramach zajęć dodatkowych zachęcą Cię, żebyś grał w szachy. Spodobało Ci się i zacząłeś grać coraz więcej. To było trochę inaczej. Czy mógłbyś opowiedzieć jak?

Jasne. Dziękuję za to pytanie. Ono nie tak często pada w wywiadach, także bardzo mi miło, że poruszyłaś ten wątek. U mnie rzeczywiście było zupełnie inaczej. To znaczy jest wiele dzieciaków, moich rówieśników, teraz nawet dzieciaków, które zaczynają i często wygląda to tak, jak Ty mówisz, czyli, że rodzice pokazują albo zapisują dzieciaki na szachy i mówią „O patrzcie, to są szachy. Nauczcie się. Jeżeli będzie Wam to się podobać, to będziemy jeździć na turnieje i będzie fajnie”.

W moim przypadku było zupełnie inaczej. To przyjaciel Ksawery, gdy miałem 10 lat, pokazał mi szachy. Od tego się rozpoczęła moja przygoda z szachami. Natomiast jeżeli chodzi o rolę mojej rodziny, moich rodziców, to tutaj w zasadzie ta rola była marginalna, jeśli chodzi o wprowadzenie do świata szachów. Żeby nie być gołosłownym, to moja mama może raz czy dwa była na turnieju szachowym, żeby zobaczyć, jak to wygląda.

Ogólnie przez większość mojej przygody juniorskiej szachowej, moja mama na turnieje szachowe nie jeździła. Usamodzielniałem się od samego początku. Moja mama nawet nie do końca wszystko rozumie, co tam się dzieje na turniejach szachowych. Ta przygoda była rzeczywiście zupełnie inna.

Przyjaciel Ci pokazał i przyjaciel Cię uczył?

Tak, na początku tak. Pokazał mi szachy, Ksawer pokazał mi szachy i powiedział, że to gra dla inteligentnych. Jeżeli chce uchodzić za osobę inteligentną, to powinienem się nauczyć grać w szachy. Poza tym, że wtedy już wiedziałem jakie miasto było pierwszą stolicą Polski, to jeszcze warto było się nauczyć gry w szachy. Od dziecka miałem takie poczucie i potrzebę, żeby być postrzeganym za osobę inteligentną, to pomyślałem sobie, że fajnie będzie też to w jakiś sposób udokumentować i nauczyłem się gry w szachy. Dokładnie tak było.

Właśnie chciałam się Ciebie zapytać, co Ci ta gra w szachy dawała, ale niejako odpowiedziałeś na to pytanie. Rozumiem, że właśnie to poczucie, potwierdzenie, że jesteś osobą, skoro potrafisz.

To znaczy, tak to wtedy interpretowałem. Oczywiście to, że ktoś gra w szachy, jeszcze nie oznacza, że jest jednostką wybitnie inteligentną, choć może być to jeden z kierunków. Szachy są cenną inspiracją. Co więcej, też stymulują do rozwoju inteligencji, więc warto uczyć się gry w szachy.

Na pewno też szachy dały mi takie poczucie tego, że jestem odpowiedzialny za własne życie. W zasadzie to ukształtowały na przestrzeni wielu lat gry w szachy. Dość relatywnie szybko, bo w wieku 15-16 lat już brałem za siebie odpowiedzialność. Ta kompetencja brania za siebie odpowiedzialności, wydaje się kluczowa we wkraczaniu do życia dorosłego i moim zdaniem też bardzo pomocna, jeżeli ten start był jaki był. W moim przypadku ten start nie był wymarzony, jeżeli chodzi o warunki, w jakich się wychowywałem.

Szczególnie gdy to dzieciństwo jest nieco trudniejsze od moich rówieśników, to warto być odpowiedzialnym za własne życie, ponieważ, kiedy jest ciężej, kiedy te warunki są niesprzyjające, to jest taka duża pokusa, by się poddać i robić to, co wszyscy. Czyli tak naprawdę iść za tłumem. Mnie to nie interesowało. Chciałem bardzo robić coś więcej i chciałem realizować swoje marzenia.

Ty w trakcie swojego podcastu często mówisz o marzeniach i to jest cenne. Jestem wielkim zwolennikiem marzeń i uważam, że marzenia to jest coś więcej niż cele. Mam takie poczucie, że ta odpowiedzialność za własne życie jest jednym z kluczowych, moim zdaniem, czynników do tego, żeby realizować swoje marzenia.

Ponieważ się szybko nauczyłem tego, że nikt za mnie nie będzie realizował marzenia. Jak jesteś dzieckiem, to Cię uczą, żeby wierzyć w Świętego Mikołaja, potem, żeby wierzyć w rodziców, potem, żeby wierzyć w otoczenie i wspierających nauczycieli i kolegów, koleżanki, natomiast to jest do jakiegoś etapu. Zaczynasz wkraczać w młodzieńcze lata, zaczynasz mieć 14-15-16 lat i widzisz, że ten świat trochę inaczej funkcjonuje i że Święty Mikołaj to piękna historia, która wzbogaca nasze dzieciństwo, jednocześnie nie do końca w życiu dorosłym ma odzwierciedlenie.
To, co moim zdaniem jest istotne, a w zasadzie kluczowe, jeżeli chodzi o spełnianie marzeń to, to żeby być odpowiedzialnym. Odpowiedzialność przekłada się wprost proporcjonalnie moim zdaniem też później na efekty i wyniki w naszym życiu codziennym. Z wynikami tez moim zdaniem też trochę się wiążą marzenia, bo marzenia są wynikiem naszej pracy. Mam takie poczucie i tego też się nauczyłem między innymi od Kuby Bączka. Jakub B. Bączek kiedyś powiedział coś takiego, takie zdanie, które moje życie akurat zmieniło. Może też naszych słuchaczy zmieni.

On powiedział coś takiego, że marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. To zdanie zmieniło moje życie 5 lat temu. 5 lat temu zmieniło moje życie totalnie, ponieważ do tamtego momentu uważałem, że marzenia to jakaś fikcja, że to jest coś nieuchwytnego, a te 5 lat temu, gdy usłyszałem te słowa od Kuby, miałem poczucie, że on powiedział mądrze, przedstawił tak naprawdę w jednym zdaniu to, co myślę o marzeniach. Za marzeniami stoi wytrwała, konsekwentna i często wieloletnia praca.

Może powiem, jako ciekawostkę, że to zdanie „Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia” pada bardzo wiele razy, już padło i na pewno padnie jeszcze wiele razy w tym podcaście. Ciekawostka jest taka, że początkowo ten podcast miał się nazywać „Marzenia się spełnia”, tylko w momencie, kiedy wpadliśmy na tą nazwę, to zobaczyliśmy, że ona jest już zajęta przez Kubę Bączka. Stąd zmiana na „Napędzani Marzeniami”.

Wracając do Ciebie, czy szachy i osiąganie coraz wyższych pozycji, kolejne zwycięstwa, na kolejnych poziomach, to było to Twoje marzenie dziecięce, czy raczej widziałeś w szachach drogę, narzędzie do tego, żeby inne marzenie zrealizować?

To jest dobre pytanie i chyba nie udzielę jednoznacznej odpowiedzi. W wieku 11-12 lat nie myślałem w kategoriach celów i nie myślałem w kategoriach tego, co chcę robić w życiu. Oczywiście tak jak każde dziecko, miałem różne marzenia. Na początku, zanim grałem w szachy, to chciałem być piłkarzem, chciałem być jak Zidane. Zresztą wciąż Zidane jest moim idolem piłkarskim i bardzo bym chciał go poznać. Mam nadzieję, że też zagrać partię szachów. Jak słucha nas Zinedine Zidane, to zapraszam. Wyślę też szachy z podpisem do Madrytu, bo w tej chwili jest trenerem Real Madryt, stąd też wielką legendą piłkarską Realu Madryt i reprezentacji Francji.

Tak jak każde dziecko, miałem różne marzenia. Na początku, zanim grałem w szachy, to chciałem być piłkarzem, chciałem być jak Zidane. Zresztą wciąż Zidane jest moim idolem piłkarskim i bardzo bym chciał go poznać. Mam nadzieję, że też zagrać partię szachów.

I gra w szachy, rozumiem, że wiesz o tym?

Tego akurat nie wiem, dlatego mówię, że jeżeli ma ochotę, to mogę albo nauczyć, albo zagrać partię. Anyway. Spotkać się z Zidanem przy szachownicy to jedno z moich marzeń. Mówię je na głos, bo kto wie, może wśród słuchaczy będzie osoba, która może mnie wesprzeć mnie w realizacji tego marzenia.

Uczyłem wielu sportowców polskich, Karola Bieleckiego, słynnego piłkarza naszego, który miał kontuzje oka i wielkie marzenia spełnił. Został królem strzelców na igrzyskach olimpijskich. Czy Krzyśka Ignaczaka, naszego polskiego libero, mistrza świata w siatkówce. Uczyłem bardzo wiele osób, ale Zidane jeszcze nie uczyłem, więc mam nadzieję, że i to marzenie też spełnię.

Wracając do Twojego pytania, myślę, że w tamtym czasie nie wiedziałem. Tak jak wiele dzieciaków, marzenia, że najpierw chcę być piłkarzem, potem miałem marzenie, że chce być dobry w szachy, ale wydaje mi się, że nie miałem takiej aspiracji pod tytułem „Być mistrzem świata w szachach”.

Może też dlatego, że zacząłem względnie późno. Mówię „Względnie późno”, dlatego, że kiedy zaczynałem, czyli w wieku 10-11 lat, te pierwsze swoje takie turnieje rangi ogólnopolskiej, to już wtedy moi rówieśnicy mieli około 5 lat doświadczenia i wszem i wobec również trenerzy powtarzali, że dla mnie to już jest trochę za późno na to, żeby dojść do mega wysokiego poziomu szachowego.

Rzeczywiście mogę pracować i jestem w stanie osiągnąć wiele, jeśli będę pracował. Jednocześnie gdzieś ten sufit też jest ograniczony ze względu na to, że późno zacząłem.
Oczywiście są przypadki, na przykład Kacper Piorun, którzy niekoniecznie szli w tym trendzie, tym o którym wspomniałem, czyli takiego szybkiego wzrostu za dzieciaka. Dopiero później Kacper Piorun stał się jednym z najlepszych polskich zawodników. Zresztą teraz jest mistrzem Polski z 2020 roku. To raczej rzadko się zdarza w przyrodzie.

Miałem taką aspirację, aby być po prostu, coraz lepszym szachistą i chyba bardziej miałem ambicję pod tytułem „Chcę wygrywać jak najwięcej partii, jak najwięcej turniejów. Przy okazji też zwiedzać Polskę, a później Europę i świat”. Turnieje szachowe odbywały i odbywają się, oczywiście teraz koronawirus, ale za rok, czy za jakiś czas wrócimy do turniejów na żywo w pełnej skali.

Miałem taką potrzebę realizacji swojej wolności. W związku z tym, że dzieciństwo miałem takie, jakie miałem, to szachy były w jakiejś tam formie moją ucieczką od tego, co się działo na co dzień do innego świata. Dla mnie szachy i dzieciństwo, w sensie tam, gdzie się wychowywałem, to są dwa różne światy. Kiedy jeździłem na turnieje, to jeździłem do innego świata.

To jest trochę tak, jakby porównać powiedzmy dzieci, które nigdy nie wyjechały ze swojego kraju, pierwszy raz lecą na wycieczkę do Stanów, coś na tej zasadzie. Doświadczasz czegoś zupełnie innego. Nie oceniamy lepszego, gorszego, tylko mówimy coś zupełnie innego.

Dla mnie taka samo było wielkim szokiem, kiedy w zeszłym roku po raz pierwszy pojechałem do Stanów. Dla mnie to też było po raz kolejny doświadczenie zupełnie nowego świata. Gdyby ktoś 5 lat temu mi powiedział, że będę w tym miejscu, gdzie jestem dzisiaj, to oczywiście bym go kompletnie wyśmiał. Mam poczucie, że szachy dały mi po prostu duże poczucie wolności. Może też nauczyły mnie marzyć, ale przede wszystkim nauczyły mnie tego, żeby pracować nad swoimi celami, czy też marzeniami, w zależności od tego, co to jest konkretnie.

Pomimo tego, że zacząłeś dosyć późno, jak sam powiedziałeś, w wieku 10 lat, to takim momentem kulminacyjnym, to doszedłeś wysoko i jak rozumiem, takim momentem kulminacyjnym Twojej kariery szachowej, było 6. miejsce na zawodach juniorskich w Polsce.

Tak, na Mistrzostwach Polski Juniorów do lat 14 w szachach szybkich. To było w Koszalinie. 2 lata później jeszcze w międzynarodowym turnieju szachowym w Barcelonie, konkretnie to w Badalonie, dzielnicy Barcelony. Ten turniej międzynarodowy wygrałem. To były takie dwa kluczowe osiągnięcia juniorskie. Nazwałbym to takim peakiem swoim, takim najlepszym osiągnięciem juniorskim. Myślę, że fajna przygoda, każdemu mogę polecić.

Zawodowcem szachowym się nie stałem i już to się raczej nie wydarzy, natomiast na tyle te szachy przez te kilka lat kariery juniorskiej, czyli od 10 mniej więcej, do 16-17 roku życia, czyli 6-7 lat, możliwe 8, zakładając, że do 18. Ukształtowały mnie na tyle, wzbudziły tę pasję, rozpaliły ten ogień pasji, że z szachami zostałem do dziś.

Jak się człowiek czuje, jak w ciągu tych 6 lat, od 10 roku życia, do 16, do tego zwycięstwa narodowego, idziesz cały czas w górę, a później zostajesz na tym poziomie, co byłeś i już w górę nie idziesz. Pytam z takiego punktu widzenia psychologicznego, jak człowiek sobie z tym radzi i jak Ty konkretnie sobie z tym poradziłeś?

Rozumiem pytanie. To jest w ogóle właściwe, zasadne pytanie, chyba po raz pierwszy je dostałem, więc naprawdę jesteś dobrze przygotowana. Udzielam naprawdę wiele wywiadów, a to jest naprawdę pierwszy raz, jak dostałem tego typu pytanie.

Dzięki!

Potrzebuję się tutaj teraz sekundę zastanowić. Znaczy przede wszystkim, powiem tak. Nie mogę odpowiadać za wszystkich, bo jak się inni czują, to każdy jest indywidualny, ale jak ja się czułem, to mogę Ci powiedzieć. Myślę, że niektórzy mogliby mieć takie poczucie, że to jest wielka strata, ale miałem zupełnie odwrotnie, dlatego, że podjąłem świadomą decyzję o tym, że kończę swoją karierę, nazwijmy to, pół, albo może profesjonalnego juniora, który aspiruje do bycia w topie mojego rocznika, na rzecz tego, że zaczynam zarabiać pieniądze. To był mój wybór w ogóle.

Świadomie zrezygnowałem z turniejów szachowych, chociaż jeszcze mogłem to spokojnie ciągnąć przez rok, dwa, zobaczyć co się wydarzy, ale zrezygnowałem, dlatego, że tak jak wspomniałem, to wymagające dzieciństwo sprawiło również pod kątem ekonomicznym, że potrzebowałem nie tylko usamodzielnić się pod kątem robienia zakupów i tak dalej, ale też pod kątem zarabiania pieniędzy. Mówiąc krótko, kolokwialnie i wprost.

W wieku 16 lat zacząłem udzielać pierwszych lekcji szachowych i na tyle lubiłem to na tamten czas, przede wszystkim z dużą pasją, że miałem coraz więcej uczniów. Pojawiało się coraz więcej możliwości uczenia w szkołach, przedszkolach, w różnych formach, czy domach kultury.

Tego było tak wiele, że łączenie jeszcze nauki w liceum, umówmy się, szkoła średnia to nie jest super trudne zadanie do ukończenia, oczywiście na tamtym czasie to było wymagające, ale w skali życia to nie jest najtrudniejsze zadanie, jakie masz w życiu. Natomiast łączenie szkoły średniej już z pracą w charakterze powiedzmy około 10 godzin w tygodniu, to już jakieś wyzwanie jest. Na pewno już absolutnie nie ma czasu, przestrzeni na to, żeby jeszcze grać to jedno, ale żeby trenować szachy, to jest inny temat.

W wieku przełom 16/17 roku życia, a już na pewno w 18 roku życia, skupiłem się wyłącznie na pracy i ta praca już się potem rozszerzyła do 20 godzin tygodniowo. Tego było naprawdę bardzo wiele, zresztą było nawet tak, że kiedy byłem w klasie maturalnej, w szkole średniej, to wtedy jednocześnie uczyłem, prowadziłem takie lekcje szachowe w szkole podstawowej, w przedszkolu, gimnazjum. Więc w kilku różnych miejscach pracowałem, zresztą w tym samym mieście.

Co było ciekawą, autentyczną historią, że nauczyciele z mojej szkoły średniej spotykali mnie w pokoju nauczycielskim w gimnazjum. Bo tam uczyłem szachów. To była bardzo ciekawa dla mnie, inspirująca historia, którą się teraz dzielę, bo myślę, że może być ciekawym odnośnikiem dla osób, które być może są w podobnej wymagającej sytuacji finansowej jak ja za dzieciaka, a chcieliby zrobić coś więcej i nie do końca mają na to środki.

Jeżeli masz coś, co się przyda w szkole, teraz jest koronawirus, ale po koronawirusie, coś, co może zainteresować dzieciaki. Potrafisz w brydża grać, grać w szachy, warcaby.

Co było ciekawą, autentyczną historią, że nauczyciele z mojej szkoły średniej spotykali mnie w pokoju nauczycielskim w gimnazjum. Bo tam uczyłem szachów. To była bardzo ciekawa dla mnie, inspirująca historia, którą się teraz dzielę, bo myślę, że może być ciekawym odnośnikiem dla osób, które być może są w podobnej wymagającej sytuacji finansowej jak ja za dzieciaka, a chcieliby zrobić coś więcej i nie do końca mają na to środki.

Warsztaty stolarskie.

Albo kompetencje muzyczne, plastyczne, jakiekolwiek, które uznasz, że są potrzebne dzieciakom, to pójdź do kilku wybranych szkół, zaproponuj taką współpracę. Od razu zachęcam do tego, żeby nie robić tego w charakterze wolontariatu. To jest taki jeden z dużych błędów moim zdaniem na start. To znaczy inaczej, może to jest niepopularne, co powiem, ale uważam, że jeżeli zaczynasz od wolontariatu to trudno Ci potem uciec od tego. W sensie trudno Ci potem przejść do momentu, kiedy będziesz w tym samym miejscu zarabiać za to konkretne pieniądze.

Od samego początku miałem takie nastawienie, że chce zarabiać pieniądze, bo one są mi potrzebne. Takie są warunki w domu. Za wolontariat, za ładny papierek z podziękowaniem nie kupię sobie jedzenia. Oczywiście to jest miłe i inspirujące, w jakiś sposób gratyfikujące, ale jednocześnie nie dające środków do życia.

Zachęcam do tego, żeby od samego początku zarabiać, nawet jeśli to będzie powiedzmy, kwota 20, czy 30 złotych za godzinę korepetycji. To też jest ok. Każdy od jakiegoś poziomu zaczynał. Zachęcam do tego, żeby nie robić tego za darmo. Możesz zrobić pokazowe, jedne, drugie zajęcia za darmo, ale potem już pobierać za to opłaty.

Nauczyłem się, wracając do naszego głównego wątku podcastu i myśli przewodniej twojego podcastu, to za marzeniami często też stoją pieniądze. Nauczyłem się tego tez bardzo szybko.

Taka fikcja, która nam się przekazuje za dziecka, że wystarczy marzyć, to tylko w amerykańskich filmach się wydarza. Często za marzeniami stoją nakłady finansowe i czym szybciej się tego nauczymy, tym będzie łatwiej nam je realizować.

Widać to takie mocne nastawienie biznesowe w tym, co mówisz. Mówię to w bardzo pozytywnym sensie. Przyznam, że jestem pod ogromnym wrażeniem, jak Ty na wielu polach eksploatujesz. Może to nie jest najlepsze słowo, ale właśnie wykorzystujesz szachy pod kątem biznesowym. Czyli od tych pierwszych takich indywidualnych lekcji szachowych, rozumiem, że potem była szkoła nauki gry w szachy, pierwszy ruch, a dzisiaj to jest zdecydowanie jeszcze większe spektrum, bo książka, właściwie kilka książek, pięć.

Jedną z nich widzimy za Twoimi plecami. To są szkolenia, prelekcje, wystąpienia motywacyjne, inspiracyjne, organizowanie różnych turniejów, więc naprawdę jestem tutaj pod ogromnym wrażeniem i chciałam zapytać, w którym momencie wpadłeś na to, że te szachy będą takim centralnym elementem Twojego życia zawodowego?

Dziękuję za docenienie. Dodam, że tych książek napisałem sześć. Ostatnio wyszła szósta, więc myślę, że warto o niej wspomnieć „Szachy w godzinę”. Natomiast za moimi plecami jest książka „Strategie Szachowych Mistrzów w biznesie”.

Wracając do twojego pytania, myślę sobie w ten sposób, że pewnie niektórzy chcieliby usłyszeć odpowiedź bajkową „Zawsze tak chciałem”. Jednocześnie chyba życie nie do końca tak wygląda, w życiu realnym. Myślę, że to jest trochę tak, że była pasja, pojawił się element korepetycji szachowych, lekcji szachów, szkoła szachowa pierwszy ruch i lekcje dla dzieci.

Cały czas próbowałem też innych rzeczy. Myślę sobie, że to, co warto, to w życiu próbować różnych rzeczy, próbować różnych smaków, żeby dowiedzieć się, czy to jest nasze. Mam takie poczucie, że w moim przypadku, to, że jestem cały czas związany z szachami, wynika z tego, że co jakiś czas odkrywam nowy obszar, który, używając Twojego słowa, eksploatuje gdzieś, eksploruje jakiś nowy obszar.

Gdybym tylko uczył gry w szachy, to obawiam się tego, że pomimo mojej wielkiej pasji, mógłbym się wypalić. To jest taka groźba, taka żółta lampka, przed którą też uciekam. Nie chce się wypalić, a żeby się nie wypalić, to szukam nowych projektów.

Pracowałem przez 7 lat w szkołach, przedszkolach, gimnazjach i szkołach średnich. W różnym okresie w różnej częstotliwości natomiast na tych wszystkich etapach edukacyjnych, plus na uczelni. To, co obserwuję, co mnie nieco martwi, jako Michała Kanarkiewicza to, to, że można zauważyć taką tendencję, że jeżeli nauczyciel, edukator spędza zbyt wiele czasu w jednym miejscu i realizuje bardzo podobne założenia, a w zasadzie co roku robi bardzo podobny projekt, aktualnie z drobnymi korektami, to jest duża szansa, istnieje duża szansa na to, że pojawi się element wypalenia. Zresztą widziałem często nauczycieli, którzy byli wypaleni.

Mnie to zmartwiło, więc postanowiłem działać trochę inaczej. Zresztą, żeby nie być gołosłownym, też miałem takie poczucie, kiedy ukończyłem siódmy rok pracy w szkołach, że nie jestem wypalony, ale pojawiają się pierwsze symptomy wypalenia. Tego jest trochę za dużo, to non stop bardzo podobne zadanie. Mam takie poczucie, że kiedy widzimy te pierwsze symptomy, to najważniejsze jest to, żeby coś z tym zrobić, żeby uzmysłowić sobie, a po drugie coś z tym zrobić. Moja decyzja była taka, że idę w kierunku biznesowym i wykorzystanie strategii Szachowych Mistrzów w biznesie było też tutaj, korzystając z cennych rad moich znajomych, czy Sylwii Królikowskiej, czy Leszka Padorowicza, którzy mi podpowiedzieli, że warto ten kierunek eksplorować, a co z tego wyjdzie, to zobaczymy.

Nikt nie daje gwarancji, bo to też jest taka ciekawostka. Tez mam takie poczucie, że boimy się zmiany, bo nie wiemy, co będzie po zmianie. Ale tego nikt nie wie i też tego nigdy nie wiem, co będzie po zmianie. Dlatego staram się tę zmianę przeprowadzać, bo lubię poczucie bezpieczeństwa, więc staram się przeprowadzać tę zmianę w sposób bezpieczny. Temat strategii Szachowych Mistrzów w biznesie zacząłem jeszcze wtedy, gdy pracowałem w szkołach. Już w ostatnim roku, a nawet dwa ostatnie lata pracy w szkole, zaczynałem coś z tym robić.

Oczywiście zidentyfikowałem to pod koniec, przez ostatnie pół roku, ale pracowałem nad tym po godzinach. Po to, by w sposób bezpieczny przeprowadzić takie przejście do kolejnej dziedziny. Nie zachęcam do tego, mówiąc kolokwialnie i w cudzysłowie, metaforycznie, żeby rzucić wszystko, kupić kozę i wyjechać w Bieszczady, tylko zachęcam do tego, żeby dodawać tak zwaną drugą i kolejną nogę biznesową, czyli tworzenie kolejnych segmentów swoich usług, produktów, żeby jeżeli uczysz w szkole, to Twoją drugą nogą mogą być korepetycje domowe, trzecią nogą może być e-book, albo książka, którą sprzedajesz. Czwarta noga może być prowadzenie szkoleń. Czym więcej nóg stworzysz, tym bardziej stabilny, bezpieczny i długoterminowa działalność prowadzisz.

W przypadku mnie, jako nauczyciela, miałem też taką barierę na starcie, że w ogóle w świecie edukacji jest takie poczucie, że jak nauczyciel robi biznes to, to nie jest nauczyciel z pasją. Bo jeżeli robi biznes, to jest biznesmenem, a nie nauczyciel z pasją.

Mam trochę poczucie, że to trochę skrzywione spojrzenie i to, że robię biznes, nie znaczy, że nie masz pasji, a to, że działasz z pasją, nie znaczy, że robisz biznes. Niekoniecznie te dwie rzeczy się tutaj wykluczają. Każdy jest indywidua. Mam takie poczucie, że jeżeli biznes się łączy z pasją, to jest to super połączenie, bo z jednej strony robimy coś przyjemnego i pożytecznego dla ogółu społeczeństwa, a jednocześnie też dbamy o siebie.

Też żyje w takim poczuciu i potrzebie zadbania o siebie. Mam poczucie, że kiedy dbam o siebie, to jestem w stanie więcej dawać innym. Ta filozofia, taka życiowa pomaga mi w tym, by jeszcze lepszej jakości usługi i produkty dostarczać na rynek.

Mam takie poczucie, że jeżeli biznes się łączy z pasją, to jest to super połączenie, bo z jednej strony robimy coś przyjemnego i pożytecznego dla ogółu społeczeństwa, a jednocześnie też dbamy o siebie. Żyję w takim poczuciu i potrzebie zadbania o siebie. Mam poczucie, że kiedy dbam o siebie, to jestem w stanie więcej dawać innym. Ta filozofia, taka życiowa pomaga mi w tym, by jeszcze lepszej jakości usługi i produkty dostarczać na rynek.

Skąd się wzięło w tym spektrum działań biznesowych, chociaż więcej, niż tylko biznesowych, szachowe mistrzostwa gwiazd? Powiedziałabym tak, że zacząłeś propagować szachy na szeroką skalę, zanim to stało się tak modne, jak w tym roku, wiadomo, do czego nawiązuje, do serialu.

„Gambit królowej” – „The Queen’s Gambit”.

Dokładnie.

W zeszły roku, bo to dokładnie rok temu się działo, kiedy zorganizowałem szachowe mistrzostwa gwiazd, to jeszcze nawet nikt nie myślał o tym, że ten serial będzie i, że będzie tak popularny. W tej chwili to jest już oczywiste, a rok temu nikt o tym tak nie myślał. Ta impreza powstała z czystych pobudek wizjonerskich i popularyzacyjnych. To jest projekt, w który inwestuje własne prywatne środki w to, by szachy promować. Robię to właśnie za pieniądze, które zarabiam w swoich działalnościach. Myślę, że to jest istotne.

Wspomniałem o tym wcześniej, że żeby realizować marzenia, potrzebne są często pieniądze. Właśnie to jest ten case. Szachowe Mistrzostwa Gwiazd nigdy by się nie odbyły, gdyby nie pieniądze. To jest nierealne zrobić taką imprezę, w moim odczuciu, bo nie chce sprzedawać językiem opinii faktów. W moim odczuciu robienie imprezy Światowe Mistrzostwa Gwiazd, gdzie zapraszamy gwiazdy do grania w szachy, gdzie Jarek Kret zagrał w szachy. Gdzie ostatnio uczyłem Gosie Andrzejewicz, Karola Bieleckiego, czy Krzyśka Ignaczaka, robienie tego na Stadionie Narodowym, gdzie tego nikt nie daje, to wszystko kosztuje, żeby była jasność. To wymaga znacznych środków finansowych, więc żeby to zrealizować, to po prostu trzeba zarabiać. To też mi pokazało, że z jednej strony można mieć piękne wizje, misje i idee, a jednocześnie bez pieniędzy ciężko jest coś przepchnąć.

Często wracam do tego tematu, świadomie trochę, bo wiem, że będą nas słuchać osoby, które chcą posłuchać o marzeniach. Chcę też pokazać tę drugą część medalu, że marzenia to jest jeden temat, a drugi temat to są sposoby na ich realizację. W moim odczuciu są oczywiście marzenia, które można zrealizować bez pieniędzy, jak najbardziej tak, a jednocześnie mnie życie nauczyło i pokazało, że w wielu projektach, takich jak chociażby Szachowe Mistrzostwa Gwiazd, które jest impreza popularyzacyjna.

Na tej imprezie dotychczas nie zarobiłem ani złotówki, co więcej bardzo dużo tych złotówek dopłaciłem, żeby to się odbyło. Żeby realizować takie projekty, które rzeczywiście mają wpływ na dłuższy czas, bo patrzę przez pryzmat tego, co po mnie zostanie, jakąś słuszną sprawę realizuję, a moją słuszną sprawą jest to, żeby popularyzować grę w szachy.

Mam takie duże poczucie satysfakcji ze względu na ten projekt, bo czuje, że on realnie przyczynia się do popularyzacji szachów. Oczywiście w tej chwili Gambit królowej ma największy wpływ i to trzeba powiedzieć otwarcie, natomiast w takim lokalnym naszym rozumieniu Polskich szachów, to jest oczywiście Jan Krzysztof Duda, czyli najlepszy polski szachista. Myślę, że też moje projekty, które realizowałem wspólnie z wieloma podmiotami współpracującymi, też w jakiś sposób popularyzują te szachy. Czuję, że nawet jeżeli to jest projekt, z którego być może nigdy nie zarobię na nich złotówki, może tak się zdarzyć, trudno powiedzieć, ale ten projekt zostawia coś ważniejszego niż ja. Mam takie poczucie, że robienie takich projektów w jakiś sposób też wzmacnia nasze poczucie tożsamości. Powiem trochę górnolotnie, ale podstawia takie legacy z języka angielskiego, czyli co po sobie zostawisz.

Dziedzictwo takie.

Dziedzictwo, nazwijmy to. Mam takie poczucie, że ten projekt, tego typu działaniem jest i na pewno ja się z niego bardzo cieszę, choć wymaga wielu moich osobistych poświęceń.

Mówię też o tej drodze nie bez powodu, ponieważ mam takie poczucie, że często mówimy tylko o sukcesach i o wszystkim, co jest piękne, a nie mówimy o tej drodze, która prowadzi do tego miejsca. Dla wszystkich marzycieli, dla wszystkich, którzy chcą realizować marzenia, albo chcą się zainspirować do marzenia a później realizacji. Poznawanie drogi jest moim zdaniem, najlepszym sposobem na to, żeby też się zainspirować do tego i żeby wiedzieć, z czym to się wiąże. To nie jest tak, że tylko będzie pięknie i zawsze będziemy tutaj u góry. To też będą dołki, trudne decyzje, czasami nawet jakieś osobiste poświęcenia.

Jaka była droga do jak rozumiem, innego Twojego już zrealizowanego marzenia, czyli sprowadzenia do Polski, do Warszawy, Anatolija Karpowa?

Z Anatolijem Karpowem, to rzeczywiście jest kolejny projekt, który zrealizowałem. Ten odbył się w tym roku, w sierpniu 2020. To po pierwsze do Polski to go ściągnął Śląski Związek Szachowy, wspólnie z organizatorami festiwalu “Szachy w Ustroniu Łączą pokolenia”. Anatolij Karpow przyleciał do Polski na zaproszenie tych właśnie organizatorów, na festiwal w Ustroniu.

Natomiast później, po kilku dniach wizyty w Ustroniu, to rzeczywiście już ja zorganizowałem przyjazd Anatolija Karpowa do Warszawy. Jakie to uczucie? Na pewno miłe, takie poczucie, że można spełniać marzenia i poznać jednego z mistrzów świata. Tych mistrzów świata w historii nie było wcale tak wielu, bo zaledwie 16, z czego tylko kilku żyje.

Jeżeli mówimy o tym, że było tylko 16 mistrzów świata, a ledwie kilku z nich żyje, to naprawdę jest duża rzecz.

Miałem przyjemność nie tylko organizować Symultana i konferencję prasową z Anatolijem Karpowem w Warszawie. Jednocześnie też spędzić z nim cztery dni, co jest bardzo dużym wyróżnieniem i przyjemność rozmowy, ale też poznania wielu doświadczeń, tak naprawdę trochę z poprzedniej epoki szachowej, z lat 60-70, gdzie Anatolij pukał do czwórki światowej, a później w 1975 roku został dwunastym Mistrzem Świata. Później głównym komponentem oczywiście Garriego Kasparowa, którego wszyscy też znają.

Te mecze Karpow – Kasparow, lata 80, 90, to wszyscy wiedzą, o co chodzi.

Powiem tak, wielkie marzenie spełnione, poczucie sprawczości jest i mogę tylko polecić tego typu działania. To jest tak, że coś za coś. Zawsze tam jest osobiste poświęcenie i inwestycja czegoś za coś. Bardzo lubię powtarzać słowa profesora Bartoszewskiego, który kiedyś powiedział, że są w życiu rzeczy, które się opłaca i w które warto, nie zawsze co się opłaca warto, nie zawsze co warto, się opłaca. Więc warto tutaj to rozróżnić.

Mam takie poczucie, że realizowanie marzeń, między innymi tak dużych, jak spotkanie mistrzów świata osobiście, zostaje później na całe życie. Warto sięgać po te marzenia i robić to, co w naszej mocy, a nawet jeszcze trochę więcej dołożyć od siebie, by te marzenia zrealizować. Bo one są do zrealizowania, pod warunkiem, tak ja to czuję, że włożymy trochę więcej, niż się od nas oczekuje.

Mam takie poczucie, że realizowanie marzeń, między innymi tak dużych, jak spotkanie mistrzów świata osobiście, zostaje później na całe życie. Warto sięgać po te marzenia i robić to, co w naszej mocy, a nawet jeszcze trochę więcej dołożyć od siebie, by te marzenia zrealizować.

Jestem przekonana, że Ty jesteś przekonany, że warto grać w szachy, to pokazuje cała Twoja droga i wszystkie działania, które podejmujesz.

Wróćmy właśnie do tych podstaw, dlaczego w Twojej ocenie warto grać w szachy. Co one ludziom dają? Pytam też w takim kontekście, że zapewne wielu z naszych słuchaczy ma dzieci i rozważa, czy w ramach zajęć dodatkowych, wysłać na zajęcia szachowe, robotykę, czy może na dodatkowy język obcy. Jakbyś miał tak zarekomendować szachy, to co byś powiedział?

Przede wszystkim mamy dwie warstwy. Jedna warstwa to są badania, które wskazują, że dzieci, które przez rok uczą się gry w szachy, poprawiły wyniki z testów kompetencji matematycznych o 12% względem takich dzieci, które w takich zajęciach nie uczestniczyły i to są badania profesora Borucha, jeśli ktoś miałby ochotę sprawdzić, Uniwersytet w Pensylwanii. To jest proste do zweryfikowania.

Druga kwestia to moje osobiste doświadczenie i rozmowy z wieloma rodzicami, dziećmi i opiekunami. Tutaj bym postawił duży nacisk nie tylko na kompetencje matematyczne, które są dosyć oczywiste, ale też na szerokie spektrum rozwoju tak zwanych kompetencji życiowych. Wspominałem o tym wcześniej. Branie odpowiedzialności za własne życie, które jest fundamentem do realizacji marzeń.

Na pewno szachy uczą postawy fair play. Szachy uczą też mega pokory. Od samego początku uczymy się tego, że będą porażki i warto się z nimi zmierzyć. Zresztą, żeby nie być gołosłownym, jeżeli pozwolisz, to powiem teraz krótko, szybko, w telegraficznym skrócie historię mojego pierwszego turnieju szachowego w życiu. Mogę?

Jasne.

To na pierwszy turniej szachowy wybrałem się z lekkimi aspiracjami i nadziejami. W końcu ogrywałem wszystkich kolegów i koleżanki na podwórku. Miałem lat 10, jak już wspomniałem wcześniej. To było w Gdyni. Na pierwszy turniej, z takim nastawieniem „Jestem najlepszy, dam radę”. Jak się też pewnie domyślacie, w pierwszej partii, jako debiutant przegrałem. To pewnie nie jest wielką sensacją, To, że przegrałem drugą, trzecią i czwartą partię, pewnie też nie jest dla Was jakąś wielką sensacją. Ale to, że przegrałem piątą i szóstą z rozpędu, za siódmą i ósmą z rozpaczy, to już było dla mnie trudne.

Zakończyłem mój pierwszy turniej w życiu na ostatnim, ale honorowym miejscu. Wiecie, dlaczego honorowym? Wiesz, dlaczego honorowym? Asiu, możesz zgadywać.

Bo rozegrałeś wszystkie osiem meczów.

Troszeczkę inaczej. Nie powiedziałem Wam, że była dziewiąta partia, a w tej dziewiątej partii uzyskałem remis. W jaki sposób uzyskałem remis? Możesz strzelać Asiu. Jak myślisz, w jaki sposób uzyskałem remis w ostatniej rundzie?

Proponując w trakcie rozgrywki?

Blisko, tak. Chciałbym to tak nazwać. Wiecie co? W ostatniej rundzie wymagałam, a właściwie to wypłakałem te remis u mojego kolegi. Zająłem ostatnie, ale honorowe miejsce na moim pierwszym turnieju szachowym. Dzięki temu nauczyłem się bardzo szybko, że w szachach będą na początku porażki. Tak samo jest w każdej dziedzinie życia, że jeżeli do czegoś chcesz dojść, że chcesz się czegoś nowego nauczyć, na przykład jeżdżenia na łyżwach, to będziesz się wywracał. Jeżeli idziesz na basen, to nie wszystko Ci pójdzie, jak chcesz, jeżeli będziesz kopać piłkę, to nie będzie strzał w okienko. Jeśli będziesz grać w szachy, to nie w pierwszej partii. Tak samo w świecie biznesowym, może nie pierwszy projekt będzie tym, który stanie się globalnym projektem.

Być może pierwsza praca nie będzie tą, która będziesz robił przez całe życie. Tych przykładów można mnożyć. Wiesz, mój pierwszy turniej szachowy nauczył mnie tego, żeby przyjmować porażki i wyciągać z nich lekcje, bo to jest wartościowe. Porażki same w sobie nie są wartościowe, wartościowe jest wyciąganie lekcji.

Jeżeli bijesz głową w ścianę i nie wyciągasz z tego wniosków i wciąż bijesz głową w ścianę, to niekoniecznie się coś wydarzy, ściana się raczej nie przesunie. Dlatego warto nauczyć się wyciągać wnioski. Tego uczą szachy.

Trzecia rzecz, którą myślę, warto wspomnieć, to szachy też uczą strategicznego myślenia i myślenia przyszłościowego. Myślenie na kilka lat do przodu, analizy scenariuszy. To jest szczególnie ważne w naszym życiu osobistym i zawodowym. Zawodowo jest to ważne, bo w biznesie planowanie pomaga i pracownicy, którzy myślą na kilka lat do przodu, czy właściciele, którzy budują biznes na kilka, kilkanaście lat do przodu, to jest na pewno cenna kompetencja. W życiu osobistym też to się przydaje, bo niezależnie od tego, czy pracujesz u kogoś, czy masz własną firmę, czy jesteś studentem, czy uczniem, czy kimkolwiek tak naprawdę nie jesteś, to Ci się przyda, swoją drogą, pokierować w swój wybrany sposób, ale tak, żeby popatrzeć na kilka lat do przodu.

Oczywiście można żyć chwilą – carpe diem, to jest też piękne. Uważam, że warto umieć żyć chwilą. Jednocześnie warto też znać swój kierunek. Dla mnie strategia to jest pewien kierunek działania. Czyli dla mnie kierunkiem działania jest popularyzowanie gry w szachy. A w jaki sposób to osiągnąłem? Dzięki mojej taktyce to osobny temat. To mogą być o Szachowe Mistrzostwa Gwiazd, może to być szósta i kolejne książki. Może to być wizyta Anatolija Karpowa w Polsce, dokładniej w Warszawie.

Tych pomysłów jest bardzo wiele, ale warto znać swój kierunek, żeby w tym kierunku zmierzać. W szczególności w momentach trudnych. Ta wizja, strategia jest ważna. W momentach trudnych jest duża pokusa, żeby się poddać, a jeżeli masz wizje i strategię, to nawet jeżeli jest trudno, to działasz dalej, bo wiesz, że coś większego od Ciebie, to jest bardzo ważne, od Michała Kanarkiewicza, od Jana Kowalskiego, jest do zrobienia.

Zająłem ostatnie, ale honorowe miejsce na moim pierwszym turnieju szachowym. Dzięki temu nauczyłem się bardzo szybko, że w szachach będą na początku porażki. Tak samo jest w każdej dziedzinie życia.

Czyli nawiązujesz teraz do takiego podejścia „Why” Simona Sineka, który mówi o tym, że kluczowe jest to, żeby widzieć, może nie tyle dlaczego, ale właściwie po co, w jakim celu podejmuje się te swoje działania. To jest takie centrum, z którego cała reszta wypływa.

Na pewno Simon Sinek “Zaczynając od dlaczego” to jest cenna koncepcja. On też napisał ostatnio kolejną książkę. Jest to książka „Gry skończone i nieskończone”. Nie chce przekręcić. To jest książka z tego roku, 2020. W Polsce wydana. W tej książce jest taki koncept słusznej sprawy, który też nawiązując do „Zaczynaj od dlaczego”. Słuszna sprawa to jest coś większego, co po nas pozostanie. Coś większego od nas samych.

Słusznie Asiu przywołałaś tą książkę „Zaczynaj od dlaczego” i w ogóle Simon Sinek wartościowa postać. Jeżeli chcecie rozpocząć od YouTube, to tam znajdziecie jego kilka wystąpień, na przykład na TEDx. Myślę, że warto rozpocząć i zainspirować się, bo od Simona można się wiele rzeczy nauczyć.

Chciałam Cię jeszcze zapytać o coś nieoczywistego, związanego z szachami, bo wyczytałam, dowiedziałam się, że żeby być dobrym szachistą, to trzeba być też w dobrej kondycji fizycznej. Czy tak naprawdę jest? A jeśli tak, to dlaczego?

Na pewno na tym najwyższym szachowym poziomie, to pracownicy podlegają szczególnej diecie i dbaniu o sportowy tryb życia i wysportowane ciało. Ogólnie dlatego, że partie szachowe, w szczególności meczu o mistrzostwa świata, czy w trakcie długich turniejów, tak zwanych „Kołowych”, czyli systemu każdy z każdym, tam partie często trwają po kilka godzin, jedna partia. W związku z tym, jeżeli siedzisz kilka godzin przy partii, to ulegasz zmęczeniu. Ta osoba, która dłużej jest w stanie utrzymać koncentrację, często jest mniej podatna na to, żeby popełniać błędy.

Zwykle na najwyższym poziomie jeden błąd przekreśla całą partię. Mówiąc krótko, ten kto potrafi być w lepszej formie fizycznej, ten dłużej jest skoncentrowany. A jak jesteś dłużej skoncentrowany czy skoncentrowana, to potrafisz też dłużej podejmować dobre decyzje. Dobre decyzje najczęściej przekładają się na dobre wyniki w partiach szachów. Z tego punktu to się bierze.

Co więcej, też często juniorzy w tej chwili mocno pracują nad tą sferą sportowa. Nie da się ukryć, że szachy coraz bardziej są profesjonalne pod tym kątem. Oczywiście to jeszcze nie jest poziom piłki nożnej, gdzie dzieci są już od młodego wieku stymulowane w tym kierunku również w sposób medyczny kontrolowane, ale myślę, że szachy w perspektywie kilku lat mają ogromny obszar do tego, żeby tutaj pracować, a już na pewno pierwsze kroki zostały podjęte. Tak, to jest ważne.

Dzięki wielkie.

Jeszcze tylko dopowiem jedną rzecz, że na przykład mistrz świata aktualny Magnus Carlsen, bardzo lubi grać w piłkę nożną i jest tak jak ja, kibicem realu Madryt. Zresztą nawet był zawodnikiem, który otwierał mecz, znaczy wykonał to pierwsze kopnięcie, w meczu realu Madryt. Robił to już dwukrotnie, po zdobyciu tytułu mistrza świata w szachach. Jest fanem koszykówki i gra w koszykówkę. Lubi jeździć na rowerze, więc w jakiś tam sposób pokazuje młodym szachistą, którzy chcą się inspirować od mistrzów, że to już nie są czasy sprzed 50 lat, gdzie mistrz świata siedział z cygarem, albo z papierosem i grał w szaszki. Teraz w szachy gra mistrz świata, który bardzo dba o te wszystkie detale. Z klasyka – detale są ważne.

Michał, zbliżając się powoli do końca naszej rozmowy, mam pytanie, czy szachy zawładnęły Tobą tak całkowicie, że nie ma czasu na żadne inne pasje, czy jednak jakaś inna pasja się gdzieś tam mieści?

To też jest ciekawe, bliskie mi jest całe życie się edukować, a edukacja jest często związana ze źródłami naukowymi. Z perspektywy naukowej dobrze jest, jeżeli pasja jest harmonijna, a nie wypalająca. Wypalająca jest wtedy, gdy ona cechuje się takimi zwrotami „Nie mogę żyć bez czegoś”, przykład „Nie mogę żyć bez szachów”. Z jednej strony to jest obsesja zwycięzców, którzy najlepsi sportowcy tak mówią w ten sposób, jednocześnie jest to groźne, bo jeżeli coś Ci zabierze tę Twoją pasję, to często tracisz sens swojego życia.

Jestem zwolennikiem wielkiej pasji harmonijnej, która się objawia tym, że bardzo lubię coś robić, jednocześnie mam też inne aktywności w zanadrzu.

W moim przypadku zdecydowanie idę w kierunku pasji harmonijnej i to podejście takie naukowe do pasji harmonijnej jest mi dużo bliższe. W moim przypadku, jeżeli w pasji chodzi o pasje harmonijne, to oczywiście poza szachami też lubię grać w koszykówkę. Jeżeli są przestrzenie, to też gram w piłkę nożną. W ostatnim czasie regularnie też gram w squasha. Ostatnio podejmuję, co prawda, jeszcze wciąż nieudane, ale mam nadzieję, coraz lepsze próby nauki tańca. To jest moje wyzwanie.

Wow, brzmi bardzo fajnie. Życzę Ci wielu sukcesów na tych polach tanecznych i sportowych.

Dziękuję bardzo.

Bardzo dziękuję za tę rozmowę.

Również dziękuję. Mam nadzieję, że będzie inspirująca dla naszych słuchaczy.

Myślę, że bardzo. Dla mnie jest bardzo ciekawa. Różne rzeczy, o których opowiadałaś, też odnoszę do swojego prywatnego życia i do dzieci, bo moje dzieci może już nie uczą się tak regularnie gry w szachy, ale parę dobrych lat uczyły się. Jest mi bliskie to, o czym mówisz. Myślę, że wiele tych lekcji, o których opowiadałeś, nauczyły się dzięki szachom.

Super, bardzo się cieszę.

Także kibicuję dalej.

Dziękuję.

Podlinkujemy pod tą rozmową Twoje media społecznościowe, Twoją stronę, żeby słuchacze i widzowie mogli się zapoznać z Twoim dorobkiem i śledzić dalej Twoje dokonania.

Bardzo dziękuję.
Jeżeli chcielibyście się zapoznać z moją działalnością biznesową, to oczywiście tam będą linki, ale jednocześnie, jeżeli są wśród Was osoby, które czy po wysłuchaniu tego podcastu, czy po obejrzeniu Gambitu królowej, czy po jakiejkolwiek innej aktywności, chcielibyście się nauczyć gry w szachy, to też poproszę Asię, żeby podlinkowała dwie rzeczy. Jedna to jest książka moja „Szachy w godzinę”, która uczy w godzinę, jak grać w szachy, a drugie, to link do kanału na YouTube, gdzie znajdziecie 12 filmów o nauce gry w szachy od podstaw. Kompletnie od zera, do momentu, kiedy jesteście w stanie rozegrać pierwsze partyjki, ale nawet też pierwsze strategie. Te filmy są totalnie bezpłatne na YouTube, więc możecie obejrzeć. Potem, jak będziecie potrzebowali jeszcze więcej wiedzy, to znajdziecie mnie bez problemu w mediach społecznościowych.

Dzięki wielkie.

Również dziękuję. Szach i mat! Jak zwykle tak kończę rozmowę, więc – szach i mat! Dziękuję Asiu i do zobaczenia.

Do zobaczenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top