NM 23: (Nie)doskonały – czyli jak być sobą. Rozmowa z Szymonem „QoQos” Reichem

  • 00:49:10
  • 01 września, 2020
  • 67,4 MB

Model, muzyk i ministrant. To trzy “M”, przy pomocy których opisuje siebie mój dzisiejszy gość. Ale dlaczego (nie)doskonały? O tym dowiecie się z dzisiejszego odcinka!

Jest nim Szymon “QoQos” Reich, znany szerszej publiczności z programów telewizyjnych Top Model i Hotel Paradise, a także niezwykle prężny działacz i propagator wiary katolickiej, która – jak mówi – daje mu siły w opieraniu się codziennym trudnościom. 

Choć ma zaledwie 23 lata, a jest niezwykle dojrzały, a jego słowa zalewają oceanem życiowej mądrości i wartościowych porad. 

Jak stał się taką osobą i co go ukształtowało? Dowiesz się właśnie w tym odcinku. Zapraszam! 

W odcinku (Nie)doskonały – czyli jak być sobą z Szymonem Reichem, rozmawiamy o tym:

  • Skąd wzięło się każde z jego “M”;
  • co ukształtowało jego podejście do życia;
  • co go przyciągnęło do Kościoła i wiary;
  • jak relacja z siostrą zmieniła jego podejście do ludzi;
  • jakie jest jego podejście do wiary;
  • jak radzi sobie z opiniami innych na swój temat;
  • co robi w momentach, kiedy pojawiają się pokusy używek;
  • od czego zaczęła się jego przygoda z muzyką;
  • czym jest dla niego muzyka;
  • jaka jedna rzecz pomaga mu ogarniać życie;
  • dlaczego wybrał studiowanie prawa, a nie psychologii;
  • co zrobić, by zarażać innych pozytywną energią;
  • jakie ma plany na najbliższy czas?

Szymon dobitnie burzy stereotyp nudnego i nadmiernie konserwatywnego katolika. Otwarcie sprzeciwia się tradycjonalizmowi i podważa podejście, które skupia się na tym “co powiedzą o mnie inni”. 

Śmiało pyta “Dlaczego?” i kwestionuje schematyczne podejście, a jednocześnie z pokorą i pewnością trwa w swoich przekonaniach. Nie zmusza jednak do tego innych, a – pokazując dobry przykład – zachęca ich do bycia dobrymi ludźmi. 

Robi to przemawiając, występując, ale także tworząc. Nie tylko muzykę, ale unikalną atmosferę wokół swojej osoby, przy której aż chce się uśmiechać. 

I Tobie też życzę tego uśmiechu 🙂

Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Osoby i miejsca wspomniane w rozmowie:

Więcej o Szymonie Reichu znajdziesz tutaj:

(nie)doskonały Szymon Reich

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

 

Cześć Szymon!

Cześć!

Bardzo się cieszę, że przyjąłeś zaproszenie do rozmowy w podcaście. Strasznie się cieszę, bo taki jesteś pozytywny i masz niesamowitą historię za sobą. Mówisz o sobie, że jesteś takie „Trzy M”. Określasz siebie w ten sposób, że jesteś modelem, muzykiem, ministrantem, czasem też pada sformułowanie mówca motywacyjny. Masz też ciekawe korzenie, bo to są korzenie kaszubsko-afrykańskie. Jak rozumiem, mieszkałeś nie zawsze w Polsce, tylko również za granicą.

Ja wohl! Ich habe deutschland gelebt.

Ok, ok. Wir können ein bisschen deutsch. Nie, to może nie będziemy tego Wam robić. Sama do tych trzech M dodałabym jeszcze jedno M – niezła mieszanka. Bardzo ciekawi mnie Twoja historia, co Cię ukształtowało. Jeszcze powinnam dodać, że masz 23 lata, a jesteś osobą taką dojrzałą bardzo. I to jednocześnie młodą, energiczną, super fajną, ale właśnie dojrzałą w sposobie myślenia, mówienia. Ta historia bardzo mnie ciekawi. Jakbyśmy mogli tak od początku zacząć.

Dobrze. W sensie myślę, że nie ma co tu opowiadać całych 23 lat mojego życia, ale żeby tak w pigułce zawrzeć te najważniejsze rzeczy, to zacznę od tego mniej przyjemnego, ale to bardzo mnie ukształtowało i też patrzę na to z wdzięcznością, bo dorastałem bez ojca w domu i może stąd ta dojrzałość, bo mam młodszą siostrę, którą się opiekowałem i miałem zawsze taki syndrom nie tylko starszego brata, ale jeszcze takiego ojca do tego. Często słyszałem od siostry, że „Szymon, Ty nie jesteś moim tatą” i musiałem się tego też nauczyć. Zawsze byłem taki opiekuńczy wobec niej, aczkolwiek sam też jako nastolatek nie miałem najlepiej poukładane w głowie. Po prostu miałem sporo jakiś tam braków itd.

Musiałem sobie z tym wszystkim jakoś poradzić, żeby mi się dobrze żyło z samym sobą. Jak robiłem sporo głupszych rzeczy, to też jest chyba syndrom dziecka, które dorasta bez ojcowskiego autorytetu, to często tacy nastolatkowie starają się, chociaż jeśli się jakoś nie pozbierają, to przez całe życie im to towarzyszy niestety, że chcą i szukają uznania u ludzi, których uznają za autorytet i to są najczęściej jacyś koledzy starsi. Wiadomo, że to nie są najlepsze autorytety i często ci ludzie nie chcą najlepiej dla Ciebie. Byłem w wielu takich niezdrowych relacjach i w wiele też terapeutów się pakowałem, bo byłem takim budowniczym dzieciakiem bardzo. No i co?

W pewnym momencie poznałem właśnie osobę, która bardzo wpłynęła na moje życie, pod takim względem, że pokazała mi, że można inaczej, że nie trzeba robić głupich rzeczy i próbować się komuś przypodobać, tylko po prostu ta osoba darzyła mnie taką troską i stała się dla mnie trochę takim ojcem. To był też ksiądz w ogóle i jakby z racji tego, że nim był, to przyciągnęło mnie to do kościoła, do wiary i otworzyłem się na to wszystko. Zacząłem myśleć „Ok, skoro to jest ksiądz, to może ma to jakiś powód”. Zacząłem badać tę całą sytuację no i dziś jestem człowiekiem, uważam, że bardzo wierzącym, ale też jestem o wiele bardziej pewny.

Mam różne doświadczenia z wieloma rzeczami. Sam sobie poradziłem i na co dzień widzę w ludziach te odzwierciedlenia siebie kiedyś. Staram się temu jakoś zaradzić, bo wiem, jak fajnie można żyć. Wiem, że można się budzić i tak właściwie codziennie myśleć sobie, jak piękne jest życie i jeszcze emanować tym wokół, zarażać tym. Stąd taka jakaś może pozytywna filozofia życiowa.

Wiem, że można się budzić i tak właściwie codziennie myśleć sobie, jak piękne jest życie i jeszcze emanować tym wokół, zarażać tym.

A co było w tym księdzu, że Ty mu tak uwierzyłeś, zaufałeś, posłuchałeś go?

W sumie z racji tego, że był księdzem, to na samym początku nie słuchałem go w ogóle.

Właśnie.

I to był gościu, który był księdzem. Jakby nie był fajny. Nie za bardzo go uznawałem, aczkolwiek zwrócił na mnie swoją uwagę i zyskał autorytet przez to, że wiedział jak sobie poradzić w tarapatach takich niecodziennych. I po prostu pomyślałem sobie, że w takim razie też musiał sporo przejść z takiego życia ulicznego. Po prostu potrafił mi kilka razy doradzić w takich sytuacjach, gdzie naprawdę nikt inny nie mógł mi tak właściwie pomóc i szukałem tej pomocy wszędzie. No i właśnie wtedy on zadziałał i mi bardzo pomógł. Wtedy pomyślałem, że może on jest jednak normalnym gościem. Wtedy właśnie zaczęliśmy się kolegować.

Ok, czyli on jakoś umiał wejść w Twoje buty, zrozumieć Twoją sytuację i po prostu te rady, które Ci dawał, rezonowały?

Tak. Wielu księży są tacy grzeczniutcy i no to są po prostu różni ludzie. Nie każdy ma za sobą taką historię, która pozwoliłaby Ci zarządzać niektórymi sytuacjami. Sam na przykład byłem w takiej sytuacji, że myślę, że mało jaki ksiądz wiedziałby jak mi doradzić. A on widać, że dużo przeżył też i też był kiedyś wariatem, no i dzięki temu jakoś się dopasowaliśmy. Co też ciekawe, że on jest jakby z moich rodzinnych okolic.

W Polsce?

Tak, na granicy Kaszub. On jest blisko bardzo mojego miasta Lęborka, a spotkaliśmy się w Hamburgu tak właściwie. Mega byliśmy dopasowani i tak z różnych krańców świata, ale w tym Hamburgu się spotkaliśmy i to wszystko jest dla mnie dość niesamowitą historią.

Ile Ty miałeś wtedy lat?

Poznaliśmy się jak miałem 14, a jak wpadłem w te mocne tarapaty zacząłem powoli rozglądać się za pomocą to myślę, że tak w wieku 15-16 lat. Byłem kiedyś bardzo zaborczym bratem, a dzisiaj dużo osób chwali mnie za relację z siostrą i mamą. Właśnie wydaje mi się, że to głównie przez to, że usłyszałem kiedyś takie słowo od niego, że moja siostra będzie sobie szukała mężczyzny na wzór mnie. I sobie pomyślałem „O ja, no to…”.

To fajnie. To muszę być jeszcze lepszy, bo chcę, żeby siostra miała fajnego faceta.

Wtedy byłem właśnie tragiczny. Bo byłem taki, że nie pozwalałem jej na wiele rzeczy i no byłem bardzo zaborczy. Bardzo chciałem ją jakby uchronić przed czymś, ale to wynikało z tego, że sam dużo miałem za uszami i wiedziałem, że jeżeli ona gdzieś zostaje długo wieczorem na dworze, to że raczej robi jakieś złe rzeczy, gdzie tak w ogóle nie było. Po prostu nie miałem zdrowej relacji z nią, nie ufałem jej. Po jakimś czasie zacząłem być jej przyjacielem bardziej i pytać ją a co tak właściwie powiesz o tym chłopak, którego poznałaś, zamiast „Nie ma opcji” i wiesz, ścigałem często chłopaków i wyjaśniałem itd.

To zły człowiek jest.

Tak. I to całkowicie inaczej działa. Widać, że przez rozmowę, zrozumienie można bardzo dużo międzyludzkich rzeczy załatwić i naprawić.

To wtedy, jak zacieśniłeś relację z tym księdzem, to wtedy znalazłeś kościół? Czy wcześniej chodziłeś regularnie do kościoła?

Wiesz co, no ja właśnie nie chodziłem regularnie i tak raz na jakiś czas mi się zdarzyło. Babcia mnie tam kiedyś popychała zawsze do zakrystii, żebym służył, bo ciemnoskóry mulat ministrant w tym małym Lęborku. Tam przecież ciemnoskórego nie widzieli praktycznie i jak służyłem, to był bajer taki. Generalnie to nie byłem jakoś bardziej związany i traktowałem to tak jakoś, nie wiem… Aczkolwiek zdarzało mi się czasem pomodlić, kiedy czułem jakąś niesprawiedliwość, czy coś, to wtedy to zawsze zaniosłem, ale nigdy nie kumałem, o co chodzi. A potem właśnie zacząłem się temu wszystkiemu przyglądać i spodobało mi się wiele rzeczy.

Na przykład chyba mało osób wie, że taki tytuł papieża, taki oficjalny to jest „Sługa nad sługami”. I to pokazuje po prostu pewną postawę, że jakby ten najwyżej posadzony ma być tym najniższym. Niestety można to teraz krytykować, jak to wygląda teraz w rzeczywistości, bo nie wszystko w kościele mi się podoba, ale jednak zamysł jest dobry. Ta organizacja też wydaje mi się, że wymaga jakiegoś uleczenia. Za to uleczanie odpowiedzialny jest każdy z wierzących, tak czuję, każdy, kto się czuje przynależny.

To nie jest często, że ludzie w Twoim wieku, że ludzie rozpoznawalni, bo myślę, że można Cię tak absolutnie określić, mówią otwarcie, o tym, jakiego są wyznania. A już w szczególności, że propagują, zachęcają ludzi do postępowania w duchu danej religii. W Twoim przypadku religii katolickiej. Czy Ty spotykasz się z negatywnymi sytuacjami w związku z tym?

Wiesz co? Zawsze starałem się pokazać, że można – chodząc na imprezy, zawsze się zastanawiałem, że są ludzie bardzo grzeczni, z którymi nie da się imprezować albo są ludzie, którzy są totalnie na odwrót. Jazda bez trzymanki normalnie non stop. Lubiłem zawsze się bawić, ale też lubiłem się pomodlić czasami, uduchowić. Trzymałem ten balans.

I to się da.

Tak. Staram się to pokazać od samego początku. Jak wspomniałaś o tej rozpoznawalności, to właściwie jestem jakoś tam znany z program telewizyjnego, bo wziąłem udział. No i jakby jestem pierwszym uczestnikiem, który pokazał się w zakrystii jako ministrant, bo zapytali mnie o miejsca, w których często jestem, co często robię. To był akurat mój ring, gdzie chodziłem na boks, no i kościół akurat. Regularnie tam bywam. Teraz by to było studio bardziej i kościół. No ale właśnie starałem się pokazać, że to są tylko stereotypy i nie trzeba się tym kierować. Że można jedno i drugie.

Jeżeli mam hejt, to szczerze powiem, że mam hejt ze strony osób z kościoła, niż z zewnątrz. Wielu osobom nie podoba się to, co robię albo w jaki sposób to robię. Niektóre rzeczy wydają im się zbyt skrajne i odległe. A ja po prostu zastanawiam się po pierwsze, czy ta osoba mnie próbowała poznać i moją historię i przez co mnie ocenia. Często takie oceny wynikają po prostu z tego, że ludzie mi się wydaje nie czują się wolni. Są wierzący, którzy wierzą, ale na przykład ich sumienie, to zostało im wmówione, że na przykład nie mogą się ubrać tak, jakby tego chcieli. Wtedy już robi się z człowieka wierzącego, człowiek bardzo obrządkowy i taki tradycyjny.

Jestem pierwszym uczestnikiem, który pokazał się w zakrystii jako ministrant, bo zapytali mnie o miejsca, w których często jestem, co często robię.

Są pewne zasady w kościele. W sumie nie pamiętam, ale wydaje mi się, że we Włoszech jak byłam, to też nie możesz wejść do tych największych katedr, bazylik w koszulce na ramiączka, czy ultra krótkich spodenkach. Nie pamiętam czy to jest przepis, że wtedy ktoś ze służby porządkowej Cię wtedy wyprasza, czy to jest bardziej zwyczaj, że wypada ubrać się w sposób inny.

W sensie ja akurat nie mówię o wchodzeniu do świątyń, ale ubieraniu się na co dzień. Masz teraz trend, wiele kobiet nosi koszulki, ale bez staników.

I że to nie wypada, tak?

No dla niektórych ludzi nie wypada. Sam się zastanawiam czemu – na ulicy, jeżeli się komuś to podoba? Wydaje mi się, że ludzie kojarzą to z wiarą, a to z wiarą nie ma nic do czynienia.

Ten przykład – w sumie nie wiem.

Albo to, że wiesz, wystąpiłem w programie telewizyjnym typu Hotel Paradise.

No właśnie, bo wspominałeś o programach telewizyjnych. Pierwszym, w którym występowałeś było Top Model, drugi Hotel Paradise. W Top Model wybierany jest człowiek z największym potencjałem do modelingu i kariery w modelingu. No dla mnie ten program jest o show-biznesie. Zresztą Hotel Paradise również dotyczy show-biznesu.

I teraz co się może nie podobać ludziom w show-bizensie? Pewnie są takie skojarzenia, że tam kolokwialnie mówiąc, jest sex, drugs and rock&roll, prawda? Że są nałogi, używki, a to nie przystoi katolikowi, nie rezonuje z tą wiarą katolicką. Czy tak jest? Jak Ty łączysz to z wiarą w swoim przypadku, w swojej głowie?

Generalnie nie lubię za bardzo show-biznesu, nie lubię robienia czegoś na pokaz i zarabiania na tym pieniędzy. Nie podoba mi się to i dlatego idę bardzo w stronę muzyki teraz. Aczkolwiek jeśli chodzi o udział w tych programach, to były po prostu doświadczenia dla mnie. Jestem młody i miałem takie oferty, więc pomyślałem „Czemu nie? Skoro mam taką opcję”. Ludziom nie spodobało się to, że im się kojarzy z czymś złym. Słyszałem to od ludzi, którzy nie oglądali programu. Wiesz, o co chodzi? A jeśli chodzi o to, jak ja to wszystko sobie balansuje? Nie wiem, są ludzie różni, przebywam z nimi i jakoś nauczyłem się to robić.

Nie uważam, że to jest droga dla wszystkich, bo jeśli chodzisz na imprezy i na tych imprezach wiesz, że są narkotyki, są mocne używki i dzieją się rzeczy, z którymi się nie zgadzasz, to nie mówię ludziom, żeby tam byli, tylko żeby mnie nie oceniali przez to, że bywam na tych imprezach, bo nie wiedzą, co ja tam robię. Sam na przykład jak mocne używki wchodzą w grę i czuję jakąś pokusę, to odchodzę na bok i pomodlę się i poproszę o zastrzyk, trochę siły, żeby było łatwiej. Nie chcę brać w tym udziału, ale lubię tych ludzi. Nie chciałbym robić tego samego co oni, mógłbym dać im jakiś dobry przykład, ale czasami muszę się pomodlić, żeby mieć więcej siły. Gdyby ktoś mnie zapytał, to by się dowiedział, ale wiele osób nie pyta i ocenia.

W jednej ze swojej piosenek, do tematu muzyki jeszcze później wrócę, ale śpiewasz „Wszystko jest po coś”. To po co ten Top Model? Po co ten Hotel Paradise? W sensie takim, co ci to dało?

Pewnie to się jeszcze kiedyś tam okaże, ale jestem teraz na bardzo dziwnej drodze po prostu. Jakoś nigdy nie myślałem, że będę rozpoznawalny albo że nastąpi to tak szybko. W sensie zawsze chciałem jakoś przemawiać i dzięki temu mam właśnie rozbudowane media społecznościowe rozbudowane, mogę mówić do ludzi, poznałem Ciebie i jest dużo takich drobnych rzeczy, które sprawiły, że teraz jestem, gdzie jestem i na pewno jestem wdzięczny za to, gdzie się znajduję. Jestem bogatszy o doświadczenia.

Dowiedziałem się dużo o show-biznesie, a dotrzeć tam tak od dołu jest raczej ciężko. Poprzez to, że poznałem niektóre osoby, które widzi się w telewizji, mówi się o nich i na pewno większość słuchaczy tutaj ich zna, to byłem w stanie wyrobić sobie zdanie na ich temat. Wiem dla siebie, że ludzie to tylko ludzie. Nie zaskoczyłem się za bardzo środowiskiem show-biznesu, jeśli chodzi o samych ludzi, bo myślałem, że jak tam wejdę, to dostanę taką dawkę inspiracji, dowiem się tyle o życiu itd., a dowiedziałem się tak właściwie, że każdy z tych ludzi ma takie same problemy, takie same kompleksy, takie same drobne ludzkie rzeczy, którymi się przejmuje na co dzień. Stwierdziłem, że może jednak ta droga, żeby przekazywać pewne wartości, jest lepsza i bardziej przydatna niż to, co obiecuje ten cały show-biznes.

Dowiedziałem się tak właściwie, że każdy z tych ludzi ma takie same problemy, takie same kompleksy, takie same drobne ludzkie rzeczy, którymi się przejmuje na co dzień.

Sama mam z zupełnie innego obszaru, ale bardzo podobne skojarzenia. Ty opowiadasz, że ludzie w show-biznesie, których poznałeś to tylko ludzie, ja przed założeniem Katalogu Marzeń pracowałam w biznesie i jako taka bardzo młoda osoba miałam kontakt z ludźmi na wysokich managerskich stanowiskach, prezesi, członkowie zarządu.

Na początku byłam bardzo onieśmielona, bo tu jest wielki prezes i nieśmiała, bałam się odezwać, cokolwiek powiedzieć, ale dosyć szybko zrozumiałam dokładnie to, o czym mówisz, że to jest taki sam człowiek jak ja. Że on też na wakacje jeździ w podobne miejsca, też lubi w weekend jeździć na rowerze, lubi obejrzeć sobie jakiś serial, czyta książki.

Ale czym się różni? No dobra, jest trochę starszy, jest właśnie prezesem jakiejś dużej firmy, no ale koniec końców jakoś mocno się nie różni. Tak odczarował mi się świat biznesu i ten dystans do drugiego człowieka mi się zmniejszył. Właściwie chyba to trochę przeniosłam na wszystkich ludzi, bo ja też nie czuję czegoś takiego, że jeśli jest jakaś znana osoba, to ja nie mogę napisać do niej maila. Mogę napisać, mogę napisać wiadomość w mediach społecznościowych, odczyta albo nie, wiadomo, że jest bardziej zajęta. Nie czuję takiej bariery.

Przynajmniej tam, w tej sferze więcej się dzieje. Gdybyś ją spotkała gdzieś na ulicy i zapytała o drogę, to pewnie by Ci normalnie odpowiedziała.

Tak kiedyś zrobiłam. Myślę, że pewnie nikła szansa jest, że słucha nas Michel Moran, ale jeśli tak, to ja bardzo serdecznie pozdrawiam!

W budynku, którym pracowałam, to był budynek naprzeciwko restauracji Michela Moran. Kiedyś zaparkowałam samochód, wsiadam do windy no i wsiada Michel Moran. Wcześniej byłabym pewnie onieśmielona i nie odezwałabym się, a ponieważ to już było po paru latach mojej pracy w korporacjach, to jakoś zagadałam o programie Masterchef, zadałam jakieś pytanie i 2 minuty drogi w windzie miło i sympatycznie sobie porozmawialiśmy. To też był dla mnie jakiś taki przykład, że ten człowiek, którego znamy tylko z ekranu i wydaje się jakoś tak super odległy, to można z nim jakoś normalnie porozmawiać. To fajne. I to, że dzisiaj my też rozmawiamy.

Tak, bo ja teraz siedzę tu z panią prezes przecież, nie?

Mój tytuł w firmie to jest “Chief experience officer”. Mówię, że nie jestem właśnie od zarządzania, ale od doświadczeń, przeżywania i mi zależy na tym, żeby sprawiać, żeby ludzie robili fajne rzeczy i pokazywać przykłady.

Aha, bo normalnie skrót CEO to jest skrót od…?

Chief executive. Na polskie to można powiedzieć, że to dyrektor zarządzający. Nie chcę się kojarzyć z zarządzaniem. Chcę się kojarzyć właśnie z aktywnością, inspirowaniem, rozmowami z fajnymi ludźmi i z pokazywaniem fajnych przykładów, co można robić.

To na przykład na płytach często jest cos takiego jak kod kreskowy, czarnym napisem na białym tle, albo na odwrót. Jest zawsze napisane Parental Advisory Explicit Content. Że jest “Uwaga, że mogą się pojawić przekleństwa” i tak dalej. Sam mam Positive Advisory Family Friendly Content. To będzie na okładce epki i też można sobie zmieniać takie tytuły i dostosowywać pod siebie. Jestem fanem tego.

Ja również.

Wracając do jednego M – Ministrant Mówca Motywacyjny. Ty odgrywasz dzisiaj tę rolę, rozmawiając, przemawiając do dzieci, jak rozumiem, tak?

Moja grupa docelowa też i na takich wystąpieniach publicznych to jest od 14 lat.

Młodzież.

Tak, ale dzieciaki są też mega kumate, w związku z czym też jak już rozmawiałem z 12-latkami, no to totalnie kumały, o co chodzi i myślę, że młodsi tak samo by zrozumieli. Myślę, że od 14 lat jest największe natężenie tych wszystkich rzeczy, o których ja mówię, tych zmagań i rzeczy różnych. Od 14 do 21 lat myślę, że chce dotrzeć.

O czym Ty im opowiadasz? Swoją historię, te różne trudności? Jak przeszedłeś na tę dobrą drogę?

Trochę o tym i mówię też często o swojej wierze, bo uważam, że w psychologii religia jest systemem wartości. Wydaje mi się, że wartości, jeżeli odkurzyć od tych wszystkich pozostałości z tradycji, tylko sedno religii, czyli tak właściwie chrześcijaństwo jest dla mnie religią miłości, no to wtedy można uzyskać fajny szkielet wartości, które mogą pomóc w życiu.

Wydają mi się mega uniwersalne i przydatne dla ludzi. Nikogo nie namawiam, ale po prostu przedstawiam swoją sytuację i mówię, że w ten sposób się da, bo wiele osób nie jest przychylne ku chrześcijaństwu, bo tego po prostu nie znają, albo poznali ze złej strony. Nie ma co dużo gadać, kościół nie ma najlepszego PRu. Jakby staram się po prostu opowiedzieć, jak to jest u mnie, jak to może wyglądać i jeżeli chcesz, to zapraszam, a jeżeli nie, to zastanów się co się u Ciebie w serduchu i głowie dzieje. Czy jesteś na dobrej drodze, czy dążysz do jakiegoś szczęścia, jaka jest Twoja prognoza, jeśli będziesz ten sposób kontynuował swoje życie dalej.

W jakich kontekstach są to spotkania? Czy są w kościołach? Zapraszają Cię księża, czy w szkołach?

To właśnie bardzo zależy. Często moi odbiorcy, fani, zapraszają mnie do swoich szkół. Już kilka razy zorganizowali mi takie wystąpienie, że po prostu zagadali do dyrekcji i też na początku nie wiedzieli jak to się robi, ale po prostu powiedziałem, że idziesz, pytasz i to się załatwia. Zagadali do dyrektorki, przedstawili sytuację no i wtedy ja już się kontaktowałem dalej. Kilka razy do tego doszło. Bywam też na wystąpieniach chrześcijańskich i czasami też w jakiś parafiach, ale myślę, że głównie to są szkoły. No i niebawem mam nadzieję, że na jakiś koncertach swoich, bo tak sobie wyobrażam swoje koncerty, żeby to nie był tylko koncert, gdzie można się wyżyć, bo chciałbym, żeby można było poszaleć, ale żeby stworzyć środowisko, gdzie każdy może poczuć się sobą i przez chwilę uwewnętrznić, przemyśleć. Chciałbym to robić z takim większym, coś ala warsztaty i będę to robił w przyszłym roku.

No właśnie, do tego M kolejnego, czyli M jak Muzyka, M jak Muzyk. Skąd ta muzyka się wzięła w Twoim życiu w formie nie biernej, że słuchasz, tylko aktywnej, że śpiewasz?

To, że śpiewam, zawsze miałem tam jakieś takie tendencje, bo w ogóle jest piosenka, której ty może nie znasz, ale Twój syn myślę, że już na pewno. Ona się nazywa „Team banan” i ja ją nagrałem ze swoją koleżanką z programu telewizyjnego. My to zrobiliśmy totalnie od czapy, ale to walnęło na jakieś 16 mln wyświetleń i nie ma dzieciaka w polskiej szkole, który by nie znał tego utworu. Jakoś tak po prostu się stało, tylko ja zawsze wierzyłem w innych bardziej niż w siebie i właśnie pomogłem bardziej mojej koleżance stworzyć ten utwór i jestem tam po prostu na featcie. Potem miałem taką sytuację, gdzie miałem złamane serducho, pokrzywdzony byłem i musiałem światu udowodnić, że jestem czegoś wart. W ciągu miesiąca tak właściwie, bez żadnego doświadczenia w tej dziedzinie napisałem, nagrałem piosenkę i stworzyliśmy do tego teledysk, który całkiem dobrze wyszedł. Też ma kilkaset tysięcy wyświetleń. No i tak się zaczęło, a potem już z górki. Nie przestawałem pisać tekstów. Na swoje urodziny rok temu poszedłem do studia, żeby sobie zrobić taki prezent, oprócz Waszego prezentu, który był super. No i w tym roku tak samo. Zauważyłem, że jest to nową stałą w moim życiu i cisnę to.

Z tych różnych M, które jest dzisiaj najważniejsze? Pytam dzisiaj, bo wiadomo, że to ewoluuje.

Myślę, że odchodzę w ogóle od tego pierwszego M-Model, bo z tego właśnie zrobił się już tylko mówca. Ministrant zostanie tak czy siak. Najbardziej teraz czuje się muzykiem, tak. Żyję tym.

I za chwilę wielki dzień. Rozmawiamy w przededniu premiery Twojej, no właśnie, czy to już jest cała płyta? Ja się nie nam na tym rynku muzycznym, wiem, że to mogą być jakieś single.

Są różne rodzaje. Jest album i jest epka. Epka to jest po prostu krótka wersja albumu.

Ok. I co to będzie?

To będzie epka. To jest przedstawienie się jako muzyk i to będzie takie bardzo moje. Kilka nutek takich mega rozrywkowych. Na pewno usłyszycie Piccolo, bo wychodził właśnie za tydzień, czyli jak wyjdzie ten podcast, to chyba tydzień przed.

Tak będziemy celować.

To będziemy już tydzień po premierze i mam nadzieję, że Piccolo usłyszy każdy.

Podlinkujemy.

Super, cieszę się. To jest właśnie taka rozrywkowa, chwytliwa, taki przyjemny letniaczek. Reszta piosenek na epce ma różny charakter. Niektóre są takie do przemyślenia, inne motywacyjne, gdzie rapuję, że mam tę moc, czuje się jak młody boss.

Wszystkie teksty są Twoje?

Tak, zawsze piszę teksty.

A muzyka?

Muzykę, to jeszcze mam producentów od tego, ale też chcę w przyszłości produkować sam. Już zacząłem się uczyć gry na keyboardzie, chodzę na lekcję śpiewu i staję się pełnoprawnym muzykiem. Nawet pofarbowałem włosy, więc jestem już chyba raperem na maksa.

Pofarbowałeś włosy chyba pierwszy raz, bo widziałam Cię w różnych odsłonach, w końcu to życie modela, ale ta muzyka dzisiaj się wybija na ten pierwszy plan. Co jest w tej muzyce dla Ciebie najważniejsze, bo też to są różne rzeczy. Czasem to mogą być przesłanie, tekst, czasem walor artystyczny, że w głosie, dźwięku, że może być chęć niesienia energii, konkretnych emocji. Jak to jest w Twoim przypadku?

Dla mnie muzyka jest czymś bardzo odkrywczym. Ja też byłem trochę kujonem, w sensie po tym moim buntowniczym czasie, stałem się kujonem, nie wkuwałem, ale to też przez to, że zacząłem wierzyć w to, jeśli chodzi o oceny, że mogę coś osiągnąć. Skończyłem super maturę, później dostałem się na dobre studia prawnicze. Skończyłem licencjat i wszystko super, ale zawsze byłem związany instytucjonalnie do jakiś formalnych rzeczy i nie ubrałabym się tak, jak teraz tutaj siedzę.

No jako prawnik, to mogłoby nie przystawać.

Tak i właśnie w muzyce odkrywam trochę siebie i taki życiowy luz. Myślę, że to jest po części powodem, dla którego jeśli mam taką swobodę, o której mówisz, czuję się dobrze z samym sobą i muzyka pozwala mi wiele na własny temat odkryć. Pamiętam jak ostatnio na freestyle’u zacząłem nawijać, to wyszły ze mnie słowa, a byłem w fazie, że dużo jeździłem, dużo głosiłem, dzieliłem się swoją wiarą, byłem podpalony, a wyszły ze mnie słowa, że czuję jakąś pustkę. Pomyślałem sobie, że “Wow, co się we mnie dzieje?” i to jest bardzo odkrywcze. Tym bardziej że proces twórczy jest czymś przepięknym. Czuje taką immersję, że wciąga mnie i to jest rzeka, która płynie, ja siadam na łódkę i ciągnie mnie z prądem, daję się temu ponieść.

Proces twórczy jest czymś przepięknym. Czuje taką immersję, takie, że wciąga mnie i to jest rzeka, która płynie, ja siadam na łódkę i ciągnie mnie z prądem, daje się temu ponieść.

Czyli ten stan flow.

Tak, to jest mega dla mnie.

Fajnie to nazwałeś. Rozumiem, że w muzyce czujesz taką wolność, swobodę i czujesz, że to jest to, tak? Czasami, jak odnajdujemy pasję, to człowiek po prostu czuje, że zawsze mi tego brakowało i to chcę robić albo zawodowo, albo jako hobby.

Tak, to zdecydowanie to mam. Podpalam się codziennie tak właściwie na nowo tym. Czasami jest też tak, że mam fazy mniej twórcze, nie jestem kreatywny i wtedy też się zmuszam, bo chcę być muzykiem, więc nawet jeśli mi się nie chce, to się przycisnę do tego.

Fajnie, że o tym mówisz, że masz czasem fazy zwątpienia, czy lenistwa, nie wiem, jaka jest ta przyczyna. I wtedy co? Definiujesz sobie cele i patrzysz: „No dobra, dzisiaj jest mi trudniej, nie chce mi się wstać, ale mam cel, więc się przymuszam, żeby to zrobić”. Masz jakieś takie sposoby, które Ci pomagają w twojej drodze?

Tak, jakby coś, co polecę wszystkim i wiele osób, które było u mnie w domu i patrzy na to z podziwem, i mówi, że też czegoś takiego potrzebuje, żeby lepiej ogarniać życie. To jest najprostsza na świecie tablica magnetyczna. Możesz do tego poprzyklejać magnesiki i markerem napisać, a później to zamazać. Sam sobie robię z tego kalendarz na każdy miesiąc i tam sobie po prostu zapisuję wszystkie obowiązki. Dlatego, że jest to duże i zawiera jakąś dużą część ściany, to dzięki temu widzę to na co dzień i jest moim stałym towarzyszem. Wiem, że czasami muszę coś zrobić, więc to robię i wtedy już niezależnie od tego, jak się czuję, muszę i tyle. Sporo czasu jak byłem kujonem, to mi się przydało, bo właśnie wyrobiłem w sobie cechy, które mi pomagają.

Organizacja, systematyczność.

Dokładnie, z tą systematycznością ciężej, ale przynajmniej z tym, żeby być takim sumiennym. Żeby samego siebie nie oszukiwać. Nie ma że nie chcę, bo to musi być zrobione.

A tym prawnikiem to tak na poważnie chciałeś być? Czy chciałeś mieć taką jedną rzecz w CV, że jak coś tam nie wyjdzie w świecie show-biznesowym, to masz od czego wrócić? To jest taka kotwica, konkretna umiejętność.

Tak, tylko ja poszedłem na studia, zanim cokolwiek się rozpoczęło z show-biznesem i nigdy nie myślałem o show-biznesie tak właściwie. To jest spontan, na który się zgodziłem i nadal jestem, bo ma to jakąś wartość. Właściwie myślałem o studiach, a później w miarę normalne życie. Zawsze czułem psychologię, że to jest dla mnie.

Że psychologia, czy prawo jest dla Ciebie?

Psychologia. Jak zapytałem starszych od siebie, to powiedziano mi, że jest różnica, kiedy ktoś na jakimś evencie się przedstawia i mówi o sobie, że jest psychologiem, no to jest takie „Fajnie, ok”, a jak jest, że jesteś prawnikiem, to jest taki „Szanowny pan”. Z tego względu zdecydowałem się na prawo, bo dałem się zmanipulować. Uwierzyłem w ten status, że może coś znaczyć, a dzisiaj wiem, że jeżeli są ludzie, którzy oceniliby mnie wyżej przez mój status, to wiem, że z takimi nie chce się zadawać. Teraz już w ogóle mi na tym nie zależy, ale kiedyś zostałem w ten sposób wychowany, nie przez mamę, ale słyszałem od jakichś starszych i wydaje mi się, że wiele osób nadal tak twierdzi.

Myślę, że tak, chociaż to też się zmienia, ta rola wykształcenia, te tytuły, jakie uczelnie ukończyliśmy, w ogóle czy ukończyliśmy uczelnię, czy nie, to już chyba jest mniej istotne. Ale prawo wciąż robi wrażenie. Są takie kierunki, gdzie wiadomo, że trzeba włożyć dużo pracy, więc sam fakt, że ukończyłeś taką uczelnię, mówi po prostu o człowieku, że potrafi ciężko pracować.

No tak, to na pewno. Byłem na studiach i wiem, że wiele osób nie pracuje tak ciężko. Jeżeli jesteś tym, od którego dużo osób bierze notatki, nawet nie Ty, ale wystarczy, że tylko to widzisz, to na przykład ja, który się mega mocno starałem na uczelni, bo studiowałem w Polsce, a w Niemczech ukończyłem szkołę, więc kiedy przyjechałem do Polski, musiałem szlifować język, bo śmiali się czasami, że mówię „keczap” zamiast „keczup”. Miałem niedociągnięcia i widziałem jak ja miałem piątki, ale ci, którzy się starali o wiele mniej, mieli czwórki, bo ściągali. Wiem, że w świecie pracy, w systemach, które sobie stworzyliśmy, jest bardzo dużo osób, które nie wie, co robi.

I po co?

I po co – dokładnie, to jest to.

No właśnie, czyli co robią, po co to robią, to w tym kontekście, jakie są Twoje plany na ten najbliższy rok, dwa, trzy? Pytam też, bo widzę w mediach społecznościowych, że planujesz uruchomić swoją markę odzieżową. Jak istotną ona jest wśród tych planów? I na pewno muzyka – co możesz zdradzić?

Mówię o ciuchach, które wypuszczam, bo jakby epka, którą wypuszczam to, jest tak właściwie cała kolekcja. Płyta jest częścią tej kolekcji, która składa się właściwie z różnego rodzaju przedmiotów. Z jednej strony mamy epkę, czyli wyrób muzyczny, a z drugiej mamy bluzę – odzież, a wtedy z trzeciej strony mamy notes. Notes to jest tak właściwie kwartalnik, który ma też towarzyszyć ludziom i pomagać im w pracy nad sobą i samodoskonaleniu się. Ale samodoskonaleniu się, które najpierw uświadomi Ci, że musisz siebie zaakceptować. Dlatego cała moja epka nazywa się „(Nie)doskonały”. W niedoskonałości, autentyczności i naturalności człowieka tkwi doskonałość według mnie. Często jest nam wmawiane, że mamy być jacyś, kiedy tak naprawdę będąc sobą i poznając siebie, dopiero stajemy się prawdziwi i dzięki temu jesteśmy bliżej tej doskonałości, aniżeli starając się oczekiwania abstrakcyjne albo stworzone przez innego człowieka idee spełnić.

Ta droga do doskonałości prowadzi więc przez akceptację i ten notes ma w tym pomóc. To jest właściwie zbiór wszystkich takich postów inspirujących, które są moje i nie tylko. Do tego własne przemyślenia. To będzie kwartalnik, gdzie czytelnik będzie mógł sam sobie coś dopisać do tego. Jeszcze innym produktem będzie bluza, żeby pokazać tę swoja niedoskonałość światu i powiedzieć, że dobrze się czuje ze swoimi nawet wadami. To będzie bluza, która jest trochę dla ludzi, którzy to czują po prostu. Bluza, która fajnie wygląda. Dużo czasu poświęciłem, żeby to była dobra jakość i fajnie wyglądało. Czy to będzie marka odzieżowa? Mam nadzieję, ale to jest mój pilotażowy projekt i muszę najpierw się dowiedzieć, jak to się przyjmie i potem dopiero zobaczymy, co jeszcze dalej z tego wyniknie. Mam bardzo kreatywną mamę i moja siostra też jest dość szalona, więc jest ryzyko, że powstanie marka czy kolekcja.

Często jest nam wmawiane, że mamy być jacyś, kiedy tak naprawdę będąc sobą i poznając siebie, dopiero stajemy się prawdziwi i dzięki temu jesteśmy bliżej tej doskonałości.

Fajne, bo to jest taki ekosystem, to o czym mówisz, że niby wszystko z innych światów, mam na myśli muzyka, teksty, bluza, notatnik, czyli zupełnie co innego.

Ale to właśnie pasuje, bo to te “Trzy M” totalnie. Bo jest Model-Muzyk-Ministrant i masz modę, muzykę i notes, który jest jakby duchowy.

Faktycznie. I wszystko łączy się wokół pracy nad sobą. Rozumiem, że chodzi o budowę własnej wartości i poczucia, że jest mi dobrze ze sobą samym.

Tak.

Fajnie. Jednym z takich sposobów, na którym edukujesz, niesiesz treści, które chcesz przekazywać, jest kanał „Do zobaczenia w niebie”. Jakie są plany związane z nim? To kanał na YouTubie?

Tak, no więc kanał „Do zobaczenia w niebie”, miał generalnie nieść po prostu nadzieję. Chodziło o to, że mieliśmy się udawać do trudnych miejsc i odwiedzać ludzi o trudnych historiach, ale nie tylko, też jakichś życiowych bohaterów. Chociaż wiadomo, że jakiś bohater to zazwyczaj dużo przeżył.

Po prostu chcieliśmy pokazywać różne scenariusze życiowe, które się piszą, fajne historie, z którymi ludzie mogą się utożsamiać i pomyśleć sobie „Wow, ale ciekawe, fajne”, i żeby dodało otuchy z jego własnymi jakimiś tam zmaganiami. „Do zobaczenia w niebie” był takim pomysłem na kanał, który poniekąd zrealizowaliśmy, bo nagraliśmy trzy odcinki, ale potem nastała pandemia i nie mogliśmy w ogóle podróżować, a on jest bardzo oparty właśnie na przemieszczaniu się i odwiedzaniu ludzi, miejsc. Byliśmy w Izraelu, w Medziugorii i we Wrocławiu na “Europejskim spotkaniu młodych”.

Jest jeszcze dużo innych miejsc, które chcielibyśmy obejrzeć, aczkolwiek teraz jesteśmy unieruchomieni, a z drugiej strony, każdy, kto działał przy tym projekcie, ma też swoje rzeczy i aktualnie znowu się trochę rozeszliśmy, ale jesteśmy w stałym kontakcie i operator kamery teraz na przykład pracował przy moim teledysku. Wiem, że producenci siedzą teraz nad filmem dokumentalnym o chyba kardynale, aczkolwiek nie wiem jakim, ale coś tam ciekawego robią. Pewnie do tego wrócimy, tylko to jest kwestią czasu, ale myślę też woli wyższego bytu.

Fajne to jest, że z jednej strony kreujesz tę rzeczywistość, z drugiej strony poddajesz się temu, co się dzieje. Mówisz „Wyższy byt” i ja się zastanawiałam, czy to się trochę nie kłóci w tym sensie, że jak się poddajesz, to jest takie trochę przyjęcie postawy biernej i czy to nie jest takie trochę, bo ja chce propagować takie aktywne podejście do życia, żeby stawiać sobie cele, formułować marzenia i je spełniać. I czy to takie oczekiwanie, co mi życie przyniesie, nie jest zbyt bierne? Jak Ty byś to skomentował?

No właśnie to też jest powodem, dla którego szerzę moje podejście do wiary, bo jest bardzo dużo przesłanek, chociażby w Piśmie Świętym, gdzie jest bezpośrednio mówione „Wstań i idź” albo „Twoja wiara Cię uzdrowiła”, albo jest przypowieść o talentach, która dosłownie mówi, że są ludzie, którzy otrzymują talenty, czyli jakieś predyspozycje i po prostu w zależności od tego, jak wykorzystają te predyspozycje, to potem są karani albo dostają więcej. Są bardzo konkretne przesłanki mówiące o tym, że człowiek wierzący to jest człowiek, który ma jakąś nadzieję w sobie i ta nadzieja go napędza i on tę nadzieję niesie dalej.

A jednocześnie akceptuje, co mu daje los.

Dokładnie

Stara się właśnie z tego, co daje los wycisnąć trochę jak cytrynkę jak najwięcej.

Jakby każde życie jest tak cenne, bo zawiera w sobie potencjał po prostu. Wydaje mi się, że nie tylko powołaniem, ale co jest ciekawe, żeby ten potencjał ludzki w sobie odkryć, tak na maksa eksplorować. Odkrywanie tego potencjału w innych. Jak widzę na imprezie, że ktoś jakoś tam się buja, ale nie do końca jeszcze tak otwarcie jakby chciał. To w momencie, serio, spróbujcie tego, spróbujcie wiwatować, napędzić tego człowieka, dać mu pewności siebie, to ta osoba zacznie tak szaleć na tym parkiecie w ciągu pięciu minut, że po prostu będzie takim wodzirejem na parkiecie. Widzę to co chwilę.

Ostatnio byliśmy, w ten weekend, w Kołobrzegu, woziliśmy się w dwunastu chłopa tak właściwie ubrani w same szlafroki i z takim dużym, ogromnym, mocarnym głośnikiem. I chodziliśmy wszędzie po tym Kołobrzegu, po mieście, po plaży, nieważne gdzie byliśmy, dlatego że my mieliśmy dobrą energię, to każdy wokół też się do nas uśmiechał, przybijał piątki. Był potem taki pan, który surfował chyba na kajcie i powolutku dla siebie coś tam a my stanęliśmy i bez żadnej przyczyny, nie wnikajmy w to, po prostu zaczęliśmy mu wiwatować, byliśmy jego fanklubem, mówiliśmy „Wow, ale to jest sztos co Ty robisz” i gościu tak po prostu urósł, że zaczął robić jakieś triki przed nami. Super to było przeżycie. Widzę, że to działa wszędzie. Bardzo często na drodze do naszego rozwoju stoimy tak właściwie my sami i my jesteśmy przeszkodą. Kiedy przełamiemy pewne bariery, to okazuje się, że możemy tyle więcej.

Piękna puenta. Szymon, bardzo Ci dziękuję. Myślę, że moglibyśmy rozmawiać dużo dłużej. Na te 23 lata widzę tej dojrzałości znacznie, znacznie więcej i z wielką przyjemnością jeszcze chętnie porozmawiam z Tobą. Od razu więc zaproszenie na kolejną rozmowę. Dzięki serdeczne i do usłyszenia, do zobaczenia i do posłuchania tekstów Szymona!

Zapraszam i dziękuję serdecznie!

Dzięki!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top