NM 91: Beata Borucka – Mądra Babcia o staroczesności

  • 1:09:24
  • 03 października, 2023
  • 158.88M

Dziś będzie bardzo energetycznie. Zapraszam Cię na spotkanie z Beatą Borucką, znaną szerszemu gronu jako Mądra Babcia. Beata to założycielka Silver TV, wokół której stworzyła największą w Internecie społeczność Silversów. Beata lubi mówić wierszem. Nie jestem w tym tak dobra, ale podejmę rękawicę.

Dziś poznacie TOP Silverkę,
mega pozytywną Influencerkę.
Już zmęczona pracą była,
więc w silver wieku,
nowy biznes sobie wymyśliła.
Zachęca do aktywności i dbania o to,
żeby w życiu było jak najwięcej radości.
Zbieżność naszych nazwisk jest przypadkowa,
Ale baardzo wyborowa.
To będzie energetyczna rozmowa,
mam nadzieję, że także odlotowa!

W odcinku „NM 91: Beata Borucka – Mądra Babcia o staroczesności” usłyszycie o tym:

  • Dlaczego Beata odeszła z korporacji
  • Jak powstało i czym jest Silver TV
  • Co jest misją Beaty
  • Czym jest „staroczesność” – uwielbiam to słowo
  • Dlaczego Beata uważa, że szczęście jest przereklamowane

 

Ja też tak chcę jak Beata! Żeby z wiekiem energii mi przybywało, a nie ubywało. To dla mnie szczególnie ważne, bo jedno z moich największych marzeń, to żyć 100 lat w dobrym zdrowiu. Bardzo się cieszę, że jest co raz więcej osób w wieku silver, które inspirują do aktywności i pokazuję, że marzenia można, a właściwie trzeba spełniać w każdym wieku. Mam do Ciebie prośbę. Podeślij ten podcast jednej osobie w wieku Silver. Chciałabym, aby dotarł do jak największego grona i będę CI wdzięczna za wsparcie

Cześć, Beata.
Dzień dobry, Joasiu, moja nazwiskowiczko, czyli krótko mówiąc, witaj, Borucka. Co mi odpowiadasz?
Cześć, Borucka, bo co mam powiedzieć.
Jaja dobre, co?
No właśnie i to jeszcze totalny przypadek.
Tak, zbieżność kompletnie przypadkowa.
Zbieżność nazwisk, mieszkamy 20 kilometrów od siebie i połączyły nas marzenia.
Tak, tak, tak.
Ja wiem, jak ja doszłam do swojej drogi marzeń, a teraz będę Ciebie pytać o tę drogę marzeń.
Proszę bardzo.
I tak sobie na początku pomyślałam, że Ty jesteś jak Ray Kroc, czyli ten człowiek, który wymyślił McDonalda w takiej postaci, jakiej go znamy, bo on wymyślił McDonalda po swojej pięćdziesiątce i to była taka totalna rewolucja jego życia.
Nie wiem, czy idziemy w dobrym kierunku z tym, co wymyślił, ale jak wymyślił i kiedy, to jest zupełnie inny temat.
No właśnie. I czy w Twoim przypadku to też była taka totalna zmiana? Bo jednak wcześniej to było takie… pochodzisz ze świata biznesu, pracowałaś dla korporacji, to nie był świat mediów, to nie był świat influencerów, a tu nagle (czy nie nagle?) stałaś się mądrą babcią.
Powiem tak, wtedy kiedy pracowałam rzeczywiście w korporacjach, na topowych menadżerskich stanowiskach, bo do nich doszłam po jakimś tam czasie startu, nie było świata influencerów. Natomiast moja droga w korporacji absolutnie była po wielkim, bezkresnym obszarze marketingu, gdzie też jest niezbędna kreatywność. To, że nie ma mediów, to nieprawda, bo wielokrotnie się występuje jako osoba od marketingu przed publicznością.
A po pierwsze, może najbardziej po pierwsze, ja wyssałam uwielbienie do sceny, kamery i występowania z mlekiem ojca, który był aktorem. Więc ja wychowałam się w Teatrze Wielkim Operowym, dzisiejszej Operze Narodowej, tam był śpiewakiem operowym. Ja statystowałam jako dziecko w wielu przedstawieniach. Ja byłam zabierana też na wiele prób. Ja obracałam się w środowisku artystycznym, więc scena, kamera i występy to była woda, w której ja pływałam jak rybka od najmniejszego swojego rozmiaru, że tak powiem.
I zawsze to bardzo lubiłam. W przeciwieństwie do większości osób, które nie lubią, które się stresują, to mi należy dać tylko scenę publiczności, światła i ja jadę. I tak było zawsze. Więc to nie jest tak, że ja gdzieś tam byłam cicha, zahukana i nagle wyskoczyłam przed kamery, tylko ja uwielbiałam zawsze występować, o czym jawnie mówię, bo tak mam.
I dla mnie to była w ogóle największa przyjemność, móc się popisywać. Więc tak to było. Po pracy w korporacjach jeszcze 15 lat prowadziłam swoją firmę szkoleniową, gdzie również to były kilkudniowe wręcz występy przed grupą, które miały dokonać jakiegoś transferu wiedzy, podnieść kompetencje ludzi. Ale musiałam być interesująca. Bo dwudniowe szkolenie z nudną osobą, no to słabo.
Więc ja miałam taką bardzo konsekwentną, jeśli chodzi o to występowanie, drogę zawodową, bo wszędzie, gdzie pracowałam, to było potrzebne. A później, jak już szkoleniowo przeszłam najpierw na mentalną emeryturę, tzn. powiedziałam, że nie chcę tego więcej robić, bo taką podjęłam decyzję pewnego dnia, że doszłam do wniosku, że ja już tego nie chcę robić, nie chcę szkolić ludzi w takiej formule, że ja mam szkolenie, firma wysyła, mam dwa dni i osoby, które są tam na zasadzie: pójdź Jasiu, ja cię uczyć każę.
Ale dlaczego? Co cię zmęczyło w tym?
To nie jest moja zasada życiowa, że ja zwalam na coś, ale w tym przypadku akurat to była prawda. Przez 15 lat prowadzenia szkoleń zaobserwowałam bardzo dużą zmianę materiału ludzkiego w salach. I poziom spadku dotyczył arogancji dla wiedzy i był takim wyraźnym odzwierciedleniem takiego badania Kruegera Dunniga, które zostało zrobione, gdzie on porównywał, powiem kolokwialnie, tzw. poczucie samozajebistości, czyli ocena własnych kompetencji vs rzeczywisty poziom eksperckości w danej dziedzinie.
I wydawałoby się, że to powinno przebiegać w ten sposób, prawda? To tak nie przebiega. To przebiega krzywą logarytmiczną, gdzie ten obszar nieświadomej niekompetencji powoduje, że ludzie uważają: I know everything about everything i są tutaj, a nie wiedzą tak naprawdę nic.
Ja nie chcę brzmieć kombatancko, ale pokolenie coraz młodszych ludzi, które pojawiały się w salach szkoleniowych, dawało mi takie sygnały pod tytułem: my jesteśmy najmądrzejsi, my już wiemy wszystko, co ta starsza pani nas może nauczyć. I pamiętam bardzo znamienny dzień, kiedy na szkoleniu była grupa 15 czy 20 osób i był jeden młodzieniec, przed trzydziestką na pewno, świetnie wystylizowany look, żel, wiesz, we włosy miał wtarty żel, kurtka motocyklowa, dobry zapach wokół niego, no taki wystylizowany młody mężczyzna, niewątpliwie atrakcyjny.
I pamiętam, że było takie kółeczko, w którym się osoby deklarowały. To były osoby, które były tzw. high potentials, czyli miały być mianowane na menedżerów. Były tuż przed awansem i były przygotowywane przez firmę do objęcia tej funkcji. Więc ja zadałam pytanie, kto chciałby jakiej umiejętności menedżerskiej nabyć. I tam ludzie po kolei mówili, ten młodzieniec siedział naprzeciwko mnie i tak się znamiennie bujał na krześle. Wiesz, miał tak założone rączki i bujał się na krześle. I jak doszło do niego, to powiedział: Szczerze mówiąc, to ja jestem ciekaw, czy ja się mogę w ogóle czegoś nowego od pani dowiedzieć, takim tonem.
I zresztą na początku szkolenia próbował się ze mną mierzyć, czyli challenge’ował mnie, zadawał bardzo podchwytliwe, prowokacyjne pytania. Ja to skwitowałam cytatem z filmu Pan Wołodyjowski, bardzo lubię ten fragment, kiedy Michał Wołodyjowski uczy Basię fechtunku. I ona się bardzo złości i popisuje, jak to wspaniale władza szablą, po czym on jej wytrąca tą szablę i mówi: Ja się z waćpanną nie mierzę, jeno ją uczę. I ja jakby poszłam w tą samą stronę, czyli on sam doszedł na pierwszej przerwie do wniosku, że ja się z nim nie mierzę i on się ma czego nauczyć.
I to był moment, w którym ja zdecydowałam, że ja tego nie chcę więcej robić. Miałam poczucie, że to było popychanie ściany, że takich młodzieńców, których przytoczyłam na tych salach, miałam coraz więcej. To było proszenie o to, żeby czegokolwiek nowego spróbowali czy nabyli. I pewnego dnia właśnie, po tych zajęciach, przyjechałam do domu i powiedziałam do swojego partnera: Nie będę tego więcej robić. Kończymy kontrakty, które są podpisane do wykonania i nie wiem, czym się będę zajmować. Miałam być takim manager on leisure, czyli miałam sobie dać chwilę oddechu.
I w tej chwili oddechu zaczęłam mieć wyzwania, bo zostałam babcią. I mówię to też na swoim stand-upie, opowiadam tę historię. I stworzyłam fanpage Mądra Babcia i to nie chcąc kogokolwiek uczyć, tylko szukając mądrego babciowania. Ja zaczęłam od zadawania pytań. Jak sobie radzicie, jak oni się biją? Jak sobie radzicie? Czy rozsądzacie, kto winien? Bo ja miałam jedną córkę i nie znam się na hodowli stadnej dzieci. Nagle się pojawiła trójka w interakcjach jakichś. A że chciałam być taką babcią mądrą, współpracującą też z rodzicami, to zaczęłam pytać innych babć, czy gotujecie trzy zupy, jak oni przyjeżdżają, każdy chce inną, czy jednak jedną i dwie osoby są tyranizowane, żeby tę ogórkową zjeść.
I okazało się, że to, jak to się mówi popularnie, zażarło. Ja dostawałam tysiące odpowiedzi na te moje dylematy, tysiące porad. Naprawdę to rosło w postępie takim, że ja miałam tysiąc fanów po trzech dniach, a po tygodniu już miałam 13 tysięcy. Tak to wyglądało.
Ale czytając te komentarze i podpowiedzi bardzo skrupulatnie, zaczęłam zauważać rzeczy, z którymi ja się nie zgadzam. Więc zaczęłam pytać ekspertów. Rozmawiać z ekspertami. Ten klaps, który babcie mówią, że jest jednak świetnym rozwiązaniem, dla mnie nie jest, więc zaczęłam rozmawiać z psychologami. Zaczęłam rozmawiać z pediatrami. A propos właśnie takiej samowoli babci w żywieniu dzieci. I tak to się zaczęło.
Rozmawiać na fanpage’ach, na profilach?
Tak. Najpierw rozmawiać prywatnie. Nie, najpierw zasięgać języka. I pisać posty pod tytułem: rozmawiałam ostatnio z lekarzem pediatrą, który twierdzi, że w nowej pediatrii używanie smoczka jednak jest bardzo potrzebne. Tutaj przytaczałam czyjeś wypowiedzi. Potem stwierdziłam, że jak to jest obrazek, to mogę rozmawiać. Zaczęłam rozmawiać na online, bo przyszedł COVID. Dla rozwoju mądrego babciowania COVID był znakomity. Dlatego, że ja poczułam taką odpowiedzialność za tą społeczność, którą zgromadziłam i zaczęłam robić rzeczy lifestyle’owe, porady kulinarne, zdrowotne. Zaczęłam zapraszać ludzi właśnie na online. I COVID, może to głupio zabrzmi, ale dla mnie był bardzo korzystny dla rozwinięcia dostępu i bycia atrakcyjną dla społeczności, którą stworzyłam.
No tak, bo siedzieliśmy w domu, siedzieliśmy przed telewizorem, przed tabletem, komputerem…
I ja się poczułam po prostu odpowiedzialna zapewne wypełnienie tego czasu nowego, który nas zastał, za zmniejszenie tego stresu, histerii i stworzyła projekt Babcia w domu, gdzie było 7–8 zajęć codziennie. Wspólne gotowanie, gimnastyka tai-chi, dbanie o urodę produktami z kuchni, rozmowy z gośćmi, rozmowy z lekarzami, rozmowy z psychologami, zapraszanie na online gwiazd, jak sobie radzą w covidzie, pierwsza pomoc, jak udzielać pierwszej pomocy, bo był utrudniony dostęp do służby zdrowia, jak nie zwariować itd. Rozwinął się projekt Babcia w domu i trwał do końca lockdownu.
I to był zalążek Silver TV.
To był zalążek Silver TV właśnie, bo pewnego dnia, ja pamiętam, że to było Boże Ciało, któregoś roku, już nie pamiętam, chyba 2021. I my tak dużo już nagrywaliśmy programów, że ja nie wiedziałam, czy ja mieszkam w studio nagrań, czy ja mam studio nagrań w domu. Trochę już nie wiedziałam, bo ja nie mam pałacu wielkiego, to jest mały drewniany dom. Było mnóstwo jakichś reflektorów postawionych, kamer, mikrofonów poprzyczepianych, jakichś zasłon, jakichś takich srebrnych rzeczy, żeby to oświetlenie było dobre.
Blisko mi brzmi do Big Brothera.
Tak, to trochę tak było. Pamiętam, że w Boże Ciało, ja wstałam rano, a Zbyszek, mój partner, który jest spiritus movens całej technicznej oprawy do dzisiaj, tego wszystkiego, czegoś szukał w internecie. I ja mówię, czego ty człowieku w dniu świętym szukasz w internecie? On mówi: Wiesz co, bo ja wymyśliłem, że my tutaj zamontujemy taką szynę metalową i na tej szynie będzie się poruszał reflektor, który będzie, wiesz, najeżdżał i odjeżdżał. Ja klapnęłam na fotel i powiedziałam: No! To jest no go zone. Nie chcę mieć szyny metalowej w kuchni, po której będzie jeździł reflektor.
No i oczywiście się nadęłam. Miałam focha. On też się nadął, bo on tu chce dobrze. I w takim nadejęciu po chwili ja mówię: Słuchaj, to może my wynajmiemy jakieś małe studyjko, jakieś pomieszczenie na małe studio, żebyśmy dalej robili to, co robimy, ale żeby jednak to oddzielić od domu, bo to idzie zwariować. On mówi: Słuchaj, to jest świetny pomysł. Ja mówię: Wiesz co, to skoro będziemy wynajmować studio, to już róbmy telewizję. Wyjdźmy z tego babcia w domu, bo to już nieaktualne i zróbmy Silver TV. A on na to mówi dobra.
To ja otworzyłam swój komputer i wpisałam: mieszkania na wynajem Radzymin. I wyobraź sobie, że pierwsze wyskoczyło mieszkanie trzypokojowe, które spełniało wszystkie warunki, których chcieliśmy. Była kuchnia, miała wyspę, była połączona z planem, była frontem do planu, było miejsce na reżyserkę i miejsce na garderobę. To było trzypokojowe mieszkanie w bloku w jednym z osiedli w Radzyminie.
I ja zadzwoniłam do tego człowieka, a Zbyszek nawet mówi, co ty w dzień święty będziesz zawracała głowę. No to ja mówię: Chce wynająć, niech odbiera.
Czyli wszystko, cały czas jesteśmy w tych samych 24 godzinach.
Jesteśmy między 10 a 12, mniej więcej. Zadzwoniłam, odebrał bardzo miły pan i ja mówię, że w sprawie wynajmu on mówi: O, a ja 20 minut temu wrzuciłem ogłoszenie. Właśnie się zwolniło mieszkanie. Ja: Kiedy możemy obejrzeć? A się świetnie składa, bo możemy dzisiaj, bo ja właśnie w nim jestem.
Na 14.00 się umówiliśmy. O 14.30 była podpisana umowa przedwstępna i wpłacona zaliczka na wynajem studia. Kurtyna.
Czyli od pomysłu, przez nazwę, po…
To wszystko powstało w ciągu dwóch godzin, trzech. Zresztą oboje ze Zbyszkiem, który jest współtwórcą tego wszystkiego, mamy też coś takiego, że my jesteśmy go with the flow. Czyli nie specjalnie rozkminiamy, tylko jak mamy czutkę, że to jest fajne, to nie czekamy na podjęcie kolejnych kroków. Czyli jak mamy flow, to robimy go. I jesteśmy go with the flow. I tak to wygląda. Więc to nie jest tak, że to miało jakąś strategię biznesową… To było takie: no to robimy telewizję? No to robimy.

To wszystko powstało w ciągu dwóch godzin, trzech. Zresztą oboje ze Zbyszkiem, który jest współtwórcą tego wszystkiego, mamy też coś takiego, że my jesteśmy go with the flow. Czyli nie specjalnie rozkminiamy, tylko jak mamy czutkę, że to jest fajne, to nie czekamy na podjęcie kolejnych kroków. Czyli jak mamy flow, to robimy go. I jesteśmy go with the flow. I tak to wygląda. Więc to nie jest tak, że to miało jakąś strategię biznesową… To było takie: no to robimy telewizję? No to robimy.

Powiedziałaś, że nie było tej strategii, ale czy była taka misja?
Misja jest od początku.
No właśnie, to jaka jest misja?
Misja jest od początku. Ja teraz powiem do wszystkich, którzy by chcieli zostać influencerami, bo to jest ich marzenie. Może, Asiu, wprowadzimy taką usługę w Katalogu Marzeń: szkolenie, jak zostać influencerem.
Brzmi bardzo atrakcyjnie.
Prawda? Szkoliłam 15 lat, to mogę się teraz podzielić. Słuchajcie, influencer nie może robić tego dla popularności własnej. To jest najbardziej zgubna droga. Popularność musi być środkiem do robienia czegoś fajnego dla społeczności. Ja uwielbiam pracę z mediami i szwendam się po wszystkich mediach, robię podcasty, udzielam wywiadów nie po to, żeby zaspokoić swoje ego, tylko żeby jak najwięcej osób mogło korzystać z tego, co robię. Więc Kochani Marzyciele o influencerstwie, misja to jest pierwsza sprawa.
Moja misja ma trzy filary. Nobilitacja, aktywizacja i edukacja kobiet 50+. Nobilitacja – za nią się kryje pokazanie społeczeństwu, że jesteśmy. Że jesteśmy ważne, że jesteśmy fajne i że jesteśmy wartościowe.
Społeczeństwu i myślę, że też samym sobie.
Tak, oczywiście, że sobie. Aktywizacja, czyli ruszamy tyłki, mądre babcie, mądre babcie, włóżcie szpilki, zrzućcie kapcie, zakrzyknijmy wszystkie chórem, babcie, babcie, babcie górą.
Aktywizacja, czyli jesteśmy up to date. Ja mówię, że babcia powinna być staroczesna. Takie słowo, taki neologizm. Leśmian się przewraca w grobie, mistrz neologizmów, ale to jest mój. Powinnyśmy być staroczesne, czyli kultywować, przywracać, nadawać ważność tym dawnym wartościom, które trochę zagłuszył dzisiejszy pęd. Czyli tej cierpliwości, dbać o relacje, temu ciepłu, temu zapachowi ciasta drożdżowego, który się kojarzy z babcią i z babci domem, to powinniśmy być ten kawałek staro, czyli przywracamy to, co trochę nam znika, a to czesna jest wzięte od nowoczesna, czyli być up to date, wiedzieć, jak się ubierać, wiedzieć, co się nosi, jakie są nowe trendy w dbaniu o siebie, czego się słucha, czy ten klaps to można czy nie, co nowego w wychowaniu dzieci chociażby, jakiej muzyki słucha dzisiejsza młodzież, być ogarniętym cyfrowo, czyli umieć płacić Blikiem, grać w jakąś grę.
Ja np. gram z moim najstarszym wnukiem w Quizwanie. Co wieczór robimy sobie partyjkę zmierzenia się na erudycję. Są tam np. moje tematy, czyli chleb i wino, ciało i dusza w laboratorium, literatura, teatr, ale są też cyfrowy świat, narysowany świat, sport, nie mam o tym pojęcia.
I to jest aplikacja, że można na dystans?
To jest aplikacja, tak. Tam są też takie turnieje, gdzie nawet nie musisz mieć gracza, bo turnieje nazywają się arena i po prostu rozgrywasz rozgrywki z pięcioma osobami. Ja w kilku arenach nawet dostałam złoty puchar, bo byłam pierwsza. Ale to jest też dbanie o tę sprawność umysłową. I o relacje ze wnukami. Gram w karty z wnukiem, w Tysiąca na Kurniku, co wieczór.
To jest idealna ilustracja staroczesności. Karty i jeszcze na kurniku.
Tak, karty, na Kurniku, quizowanie. On mi podrzuca fajne nowe aplikacje. Ja mu podrzucam nowe trendy w modzie młodzieżowej, bo mnie ostatnio o to zapytał. Babcia podpowiada wnukowi nowe trendy w modzie młodzieżowej. Np. przychodzę i mówię: Antek, takie spodnie to już są passe, mój drogi. To było w zeszłym sezonie, a on tak: Naprawdę? A potem dzwoni do mnie córka i mówi: Jasna cholera, ja muszę iść teraz z nim po nowe spodnie, bo powiedziałaś, że to są passe.
Tak że tak to wygląda. Czyli ta nowoczesność. Czyli, że bycie ciekawym świata, który się rozwija, dynamika rozwoju w dzisiejszym świecie jest największa od początków cywilizacji, prawda? Więc bądźcie wszyscy starocześni, młodzi bądźcie nowocześni, ale bądźcie też starocześni, bo nie zapominajcie nawet, jak jesteście młodzi o tym kawałku staro, bo to nie jest tylko lekcja dla babci. To jest lekcja dla wszystkich, żebyśmy byli blisko, mimo tego, że jesteśmy zagonieni, zapracowani.
Beata, mówisz o aktywizacji i widać w Tobie tę wylewającą się energię, tak kipisz tą energią, pozytywnie bardzo. Czy Ty tak masz, tak miałaś zawsze, czy tego się nauczyłaś, nabyłaś? Pytam też, czy tego da się nauczyć – w tym kontekście pytam.
Część rzeczy jest uwarunkowana genetycznie. Niewątpliwie mamy jakiś rys charakterologiczny, mamy jakiś rys osobowości. Jesteśmy bardziej introwertyczni, mniej introwertyczni, prawo półkulowi, lewo półkulowi. Ja nie twierdzę, że każdy musi być wulkanem, z którego się wylewa lawa, ale tę aktywność i ciekawość świata możemy realizować na poziomie dopasowanym do swojego charakteru. Ja byłam wychowana w domu artystycznym, w domu kreatywnym.
Po drugie, to ja wiem, że to Państwu nic nie wniesie, ale muszę to powiedzieć: byłam wychowana w zachwycie. Wszyscy się zachwycali Beatką. To nieważne, czy to jest prawda. Wy się nie musicie mną zachwycać. To w ogóle nieważne, czy to jest prawda. Ja dostałam takie poczucie pewności swojej wartości, pewności tego, że jestem wartościowa. Wszyscy we mnie zawsze wierzyli. Były celebracje moich osiągnięć, czy w szkole, czy na studiach. Żyłam wychowywana w miłości i w zachwycie. I ja w to uwierzyłam, że ja jestem fantastyczna. Powtórzę po raz trzeci, to nieważne czy to jest prawda. To jest moja walizka. Ja to dostałam. Jeśli ktokolwiek z Was tego nie dostał, to nie biadolcie, bo możecie dać to swoim dzieciom. Możecie dać to swoim bliskim. Mówmy sobie rzeczy miłe za życia.

Byłam wychowana w zachwycie. Wszyscy się zachwycali Beatką. To nieważne, czy to jest prawda. Wy się nie musicie mną zachwycać. To w ogóle nieważne, czy to jest prawda. Ja dostałam takie poczucie pewności swojej wartości, pewności tego, że jestem wartościowa. Wszyscy we mnie zawsze wierzyli. Były celebracje moich osiągnięć, czy w szkole, czy na studiach. Żyłam wychowywana w miłości i w zachwycie. I ja w to uwierzyłam, że ja jestem fantastyczna. Powtórzę po raz trzeci, to nieważne czy to jest prawda. To jest moja walizka. Ja to dostałam. Jeśli ktokolwiek z Was tego nie dostał, to nie biadolcie, bo możecie dać to swoim dzieciom. Możecie dać to swoim bliskim. Mówmy sobie rzeczy miłe za życia.

Ja napisałam taki wiersz nawet, Epitafium dla życia. Myśmy zgubili mówienie sobie pozytywnych rzeczy. My czekamy, aż ktoś umrze, żeby nad jego trumną wygłaszać peany, jaki był wspaniały. Nikt niech nie przyjeżdża na mój pogrzeb. Nic nie mówcie. Piszcie, mówcie mi to dziś. Mówmy sobie miłe rzeczy, ważne. Doceniajmy się za codzienne rzeczy. Ja zawsze mówię, że miłość się robi z kanapek. Jak ktoś ci robi codziennie kanapki, to zauważ i podziękuj raz na jakiś czas, że one są, a nie traktuj ich jako oczywiste. Mówmy sobie miłe rzeczy za życia.
Ja byłam karmiona zachwycaniem się Beatką. Ja na tym zachwycie i wierząc w to, że ja dam radę, skończyłam lekką ręką podstawówkę na samych piątkach, maturę zdałam na samych piątkach, dostałam się na studia jako pierwsza na liście przyjętych na Akademię Medyczną. Wcale nie byłam kujonem. Ja tylko miałam tak duże wsparcie i tak duże pola współpracy ze mną.
Gdzie ty potrzebujesz korepetycji? Opowiem Ci anegdotę o moich egzaminach. Egzaminy na Akademię Medyczną polegały na tym, że zdawało się biologię, chemię i fizykę. Ja zdawałam jako mój pierwszy wydział, to była farmacja. Tam było 50% chemii na testach, 25% biologii i 25% z fizyki. Z chemii, z biologii byłam orzeł, z fizyki byłam tobół. Ale dowiedziałam się, że 75% przyjmują. A jako tobół fizyki musiałabym wykonać potworną pracę, żeby przed egzaminami tę fizykę całą, zawszałą nadrobić. Ale obliczyłam sobie, że jak jest 50 chemii i ja zrobię na maksa i 25% biologii i ja zrobię na maksa, to ja jestem przyjęta. To ja w ogóle powiedziałam, że ja się nie będę tej fizyki uczyć.
Jak ja to powiedziałam moim rodzicom, to oni zemdleli. Powiedzieli: Chyba oszalałaś, musisz zrobić tę fizykę. Ja mówię: nie będę robiła tej fizyki. Jadę na maksa z biologią i z chemią, na kompletnego maksa. Tu potrzebuję dobrych korków. Znaleźli mi świetnych korepetytorów. Ja miałam świetnych też nauczycieli w Liceum Poniatowskiego. Do dzisiaj świetne liceum, z czego jestem bardzo dumna. I tłukłam tę chemię i biologię.
Miałam takiego kolegę, który się we mnie kochał i powiedział mi: Słuchaj, to jest świetna strategia. On się przygotowywał na Politechnikę. W ogóle się w nim nie kochałam, ale go podpuszczałam, bo potrzebowałam go do tego tam wsparcia, powiedziałabym. Przepraszam, Jacek, trudno jakbyś nie słuchał. I on powiedział mi tak: Słuchaj, to jest świetna strategia. Ja ci powiem jeszcze jedno. Jak będzie ten test z fizyki, to ty nie zaznaczaj na chybił trafił A, C, D, B. Zaznacz np. wszystkie B. Któreś B będą. I ja się wyryłam tej biologii na blachę, wyryłam się tej chemii na blachę, naprawdę na wszystkie strony i poszłam na te testy. Zrobiłam biologię na maksa momentalnie, chemię na maksa momentalnie, wiedziałam, że mam wszystko dobrze i w fizyce zaznaczyłam wszystkie B. I ja miałam z fizyki 20% dobrze. I dlatego dostałam się na pierwszym miejscu liczby przyjętych.
Więc oczywiście najpierw moi rodzice zemdleli, ale ponieważ ja kategorycznie powiedziałam, że ja się nie będę tej fizyki uczyć, bardzo mi dali ogromne wsparcie i świetnych korepetytorów z biologii i z chemii. Ja zawsze miałam takie wsparcie. I miałam takie coś, że było też szanowane moje zdanie, czy moja prośba, czy mój pomysł. Oczywiście część pomysłów po przedyskutowaniu zmieniałam zdanie i robiliśmy inaczej, bo wtedy się słuchało rodziców.
Nie chodzi mi o posłuch, tylko chodzi mi o to, że się w ogóle słuchało rodziców. W tym sensie, że wiesz, my np. mieliśmy święty moment dnia, to był wspólny posiłek. Dziś to gdzieś się zgubiło. Każdy je na własną rękę, jemy na mieście, zamawiamy coś tam, każdy je pizzę w swoim pokoju. Ja tego nie lubię. Ja jestem w tej chwili we dwójkę z moim partnerem i jeden posiłek ja pięknie podaję nawet. To są serwetki, to jest banek z wodą, z cytryną. Mogę nawet Ci pokazać zdjęcia, bo ja też fotografuję, ponieważ dzisiaj to everything is content. W związku z tym, jak mam jakieś ładne danko, to od razu cykam, potem można zrobić z tego relację. To jest kolejny jakby temat, jak żyć jako influencer. Everything is content. Kodujcie wszystko, fotografujcie wszystko, wszystko może być viralowym contentem, you never know.
Więc biesiadowaliśmy. Taki wspólny obiad to była biesiada. Gadało się o różnych rzeczach. Dzieliliśmy się tym, co się wydarzyło, czy ważnymi tematami, jakie czekają. I ten posiłek u nas nie był tylko do najedzenia się cielesnego, ale był również taką strawą duchową, codzienną. I to był święty moment. Trzeba było mieć porządne usprawiedliwienie, żeby na tym posiłku nie być. Porządne. To nie było, że ja dzisiaj pójdę z Kasią na hamburgera.
A jakie były konsekwencje, jeśli nie przyszłaś?
Konsekwencje były w postaci opierniczu, dywanika. Ale ja to miałam tak wpojone od dzieciństwa, że ja sama wiedziałam, że muszę mieć porządne usprawiedliwienie, żeby nie być. Jest jeszcze jedna rzecz. Ja uwielbiałam ten moment. Myśmy wszyscy uwielbiali, ja byłam jeszcze wielopokoleniowa, bo była moja babcia. Myśmy wszyscy uwielbiali ten moment. Więc to nie było tak, że ja jakby przychodziłam ze strachu przed skutkami nieobecności, tylko ja naprawdę lubiłam ten moment. Mnie nie trzeba było do tego zaganiać.
I mówisz, że ta energia bierze się z tego dzieciństwa w dużej mierze.
Energia bierze się z bardzo wysokiego poziomu poczucia własnej wartości.
I teraz, co jeśli ktoś ma lat 40, 50, 60 i nie dostał tego?
No właśnie, dlatego powiedziałam, że ja powiem coś, czego pozornie nie można zrobić. Kochani, jest taka dziedzina nauk o życiu, która nazywa się psychologia, która zajmuje się zmianą przeszłości. Jeżeli nam to ciąży, jeżeli czujemy, że nam to przeszkadza, naprawdę warto zrobić sobie kilka spotkań z psychoterapeutą, który nam przepracuje to, co wychodzi dzisiaj w nas, a czego nie chcemy. Tych relacji czasami w rodzinie, tych, że tego nie dostaliśmy. Więc możemy po pierwsze zrobić coś z sobą, po drugie oglądać Mądrą Babcię i Silver TV. Tam jest mnóstwo o tym, jak znaleźć samouwielbienie wręcz i pokochać siebie, bo nikt nas tak bardzo nie pokocha, jak my siebie. To jest po pierwsze.
Po drugie, pamiętać o tym, czego nie dostaliśmy i dawać to tym, których mamy w otoczeniu. Powtórzę to, bo to nam też dobrze zrobi. Słuchajcie, jeśli my nie mamy wiary w siebie, to nie kopiujmy tego, nie przenośmy tego, że będziemy tępić i dołować nasze dzieci, siostry, braci czy bliskich.
Więc po pierwsze zrobić porządek ze sobą, psychologia się tym zajmuje, terapeutów jest w tej chwili fajnych bardzo dużo. Nawet w internecie można znaleźć różnych online’owych fajnych guru. Nie wszystkich fajnych, ale wybrać sobie. A po drugie dawać to innym. Bo to może być tak, że ja jestem alkoholikiem, bo mój ojciec pił albo ja nie jestem alkoholikiem, bo mój ojciec pił. Czyli możemy nasze życie przełożyć jako przykład, jak było fajne. Ja tak zrobiłam, bo miałam skąd czerpać, ale możemy też łapać się na tym i zrobić antyprzykład, czyli oho, moja matka tak do mnie mówiła, to było niefajne, nie powiem tak do mojego dziecka.
Czyli świadomie czerpmy.
Świadomość to jest w ogóle podstawa.
Co nam służyło, a to co nam nie służyło.
Zróbmy z tego antyprzykład.
I ja bym dodała trzecią rzecz. Otaczajmy się ludźmi, którzy są tak pozytywnie naładowani.
A to jest bzdura, Asieńko.
A dlaczego?
Że tak powiem brutalnie.
No właśnie, a dlaczego?
My bardzo często nie mamy wpływu na to, kto nas otacza. Ja nie lubię tego określenia, dlatego powiedziałam, że to jest bzdura. Oczywiście, przepraszam.
Zaraz będę polemizować.
Bo my często nie mamy wyboru ludzi z naszego otoczenia. Częściowo mamy, ale na część osób jesteśmy skazani. Bo jeżeli to są, załóżmy, teściowie, których nie lubimy, musimy szanować, bo dobrodziejstwo inwentarza. Czy to jest sąsiadka, czy to jest brat, czy to jest matka, czy to jest mąż. Może z tym mężem to mamy większy wybór, między bratem, sąsiadką, a teściami. Słuchajcie, trzeba umieć funkcjonować z każdym. Bo to, kim my się otaczamy, jest utopijne, że mamy taki kompletny wybór.
Kompletny nie, ale…
Możemy eliminować.
Właśnie, jest spektrum. Od ja nic nie mogę zrobić z otoczeniem, w którym funkcjonuję, po mogę wszystko.
Ja mogę najwięcej zrobić ze sobą. Czyli co ja zrobię z tym, co mi daje otoczenie. Bo ja nie będę wychowywać teściowej, nie będę wychowywać sąsiadki, ale ja mogę zrobić z tym i np. uznać, że mnie nie dotyka to, co mówi moja teściowa, czyli zaimpregnować się na pewne rzeczy. Mam w dupie to, co myśli i mówi o mnie sąsiadka, nie dotyka mnie to. Ja mogę tylko zarządzić tym, co ja z tym zrobię, bo jeżeli ja oczekuję, że teściowa sąsiadka czy siostra coś w sobie zmieni, to jest droga do rozczarowania.
Ale mogę się umawiać z koleżanką, która jest pozytywna.
A, to jest zupełnie co innego. Dobrowolne spędzanie czasu, to już jest co innego. Ale umiejętność obcowania powinniśmy mieć ze wszystkimi. I nie lubię tego powiedzenia, że eliminujmy zatoczenia osoby toksyczne. To się nie da.
Nie wszystkich.
Tak, ale teraz jest drugi krok do tego. Możemy podejmować decyzję, na kogo poświęcimy dobrowolny wybór swojego czasu. Bo jeżeli są to święta i spotykamy się z kimś, kogo nie lubimy, czy jedziemy z tą sąsiadką w windzie, no przecież się jej nie zamordujemy. Ryzykowne.
I mamy takie coś, że nas jakby obyczajowość i sytuacje stawiają w kontakcie z tymi osobami, za którymi nie przepadamy. Wtedy jesteśmy również lovely. Nie dawajmy upustu, że ja ciebie nie lubię. Bądźmy lovely, bądźmy sympatyczni, bądźmy życzliwi do tej osoby, która jest nadęta i gburowata. To jest świetny sposób, bo to jest przeciwprąd.
Tak, ja lubię takie powiedzenie, bądź zmianą, której chcesz dla świata. Jak ktoś był dla ciebie niemiły, to bądź miły.
Natomiast ja również mam w otoczeniu osoby, z którymi jakby w kurz galopie pobiegnę i spędzę wolny czas i takie, z którymi dobrowolnie nie umówię się nawet na pięć minut. Ale to już jest moja decyzja. Natomiast życie stawia nas w otoczeniu, otacza nas to życie i sytuacje z osobami różnymi, bo to są osoby w pracy. Nie powiemy naszemu szefowi: Wie pan co, nie będę z panem obcować, bo pan jest toksyczny. Ryzykowne. Szanuj szefa, swego możesz mieć gorszego. Wiesz, ja już parę razy zmieniałam, licząc właśnie na taki cud. To się nie zdarza.
To wszystko to też kieruje, te słowa, do całego zespołu Katalogu Marzeń.
Proszę bardzo, to tutaj teraz jest chwila prawdy. Nie da się. Trzeba umieć obcować ze wszystkimi, a podejmować decyzję na spędzanie czasu wybiórczo z tymi, z którymi chcesz swoją godzinę, dwie godziny, trzy godziny życia poświęcić. I to jest moja recepta.
Ja opowiem anegdotę. Anegdotę, która jest dla mnie bardzo miła. Ale opowiem ją, bo to będzie kompletna chwalianegdota. I to jest taka anegdota, która spowodowała, że miałam takie poczucie, że chyba fajnie podchodzę do życia. Wigilia. Dwa lata temu czy ileś tam. Dwadzieścia parę osób na Wigilii, liczna rodzina mojego zięcia, liczna rodzina, przyjaciela, mamy taką bardzo dużą Wigilię. No i wiesz, jak to za stołem wigilijnym, ten głosował na tego, ten głosował na tego, kto koło kogo może siedzieć, ten tego nie lubi, ten się z tym skonfliktował, ten jest wierzący, ten jest tam mniej wierzący. No wiesz, jak usadzić ludzi, w tym na Wigilię był zapraszany zawsze dziadek moich dzieci, czyli moich wnucząt, czyli mój były mąż, ze swoją niegdyś partnerką, a potem zamienił ją na inną i została żoną. Czyli również była historia, że był mój były mąż ze swoją aktualną żoną. Fajna kobita, zresztą pozdrawiam, Hania, on już nie żyje, ale Hania jest świetna babka.
I takie różne te, wiesz, animozje, że ten mój były mąż, no w ogóle komedia, nie? I dzwoni do mnie córka ze trzy dni przed Wigilią i mówi: Słuchaj, ja nie wytrzymam. Ja dzisiaj odebrałam cztery telefony od ludzi, którzy będą na Wigilii, że oni chcą siedzieć koło Ciebie. To był naprawdę dla mnie niezwykły komplement, bo to znaczy, że coś mi się udało w tych relacjach ze światem zbudować, że są osoby, które mówią, słuchaj, a dałoby tak, żebym ja siedział koło Beaty? To było fantastyczne.
Słuchajcie, powiem wam, jak siedzieliśmy wreszcie. Siedzieliśmy, już tam nie będę mówiła dookoła, ale taki rządek był, gdzie siedziałam ja, mój były mąż, Zbyszek, mój partner i żona mojego byłego męża. I było tak, najweselszy róg Wigilii, robiliśmy sobie absolutnie świetny, świetny nastrój, wspominaliśmy różne rzeczy, bo ja to przerobiłam. Czy ja byłam kiedyś na psychoterapii? Tak, przerabiałam dramat rozwodu i rozpadu małżeństwa. Więc to nie jest tak, że ja sobie to wszystko tak sama cudownie z czyjegoś dzióbka spiłam czy sama wymyśliłam. Był taki moment, że ja powiedziałam: Nie dam rady sama. Potrzebuję pomocy, żeby się z tego wygrzebać. Korzystajcie z tego. Ludzie są kompetentni od tego, żeby nam pomóc. Z głową też.
A troszkę rozszerzając naszą rozmowę, z Twojej historii, na takie szersze spojrzenie na Silver TV…
Aż się napiję herbatki.
Bo ty masz ogromny przegląd, rozmawiasz z nimi w mediach społecznościowych…
Pół miliona w tej chwili już.
Nie tylko w mediach społecznościowych, no właśnie, z taką liczbą osób. Czy nasi silversi są zadowoleni, czy niezadowoleni?
A wiesz co? To ja Ci odpowiem wynikami raportu. bo nie tak dawno zostałam ambasadorką raportu marki Oto Dom, która badała poczucie zadowolenia z życia takiego dobrostanu wśród Polaków. Badano trzy pokolenia. Puste gniazdo, czyli singli lub takie pary luźno ze sobą żyjące bez piskląt. Pełne gniazdo, czyli rodziny. I drugie puste gniazdo, czyli silversów, czyli już nie ma dzieci.
I badano różne aspekty, ale m.in. dokładnie było takie pytanie, jak Ty zadałaś, czyli na ile jesteś zadowolony ze swojego życia? I wyobraź sobie, że 67% pustego gniazda, czyli tych singli lub par takich jeszcze bezdzietnych, nieformalnych, 67% jest niezadowolonych ze swojego życia. W tych dzietnych parach, czyli w tym pełnym gnieździe, to niezadowolenie to jest tylko trzydzieści parę procent, czyli dużo jest też zadowolonych. I uwaga, 67% silversów jest zadowolonych ze swojego życia.
No i pięknie.
Czyli tyle, ile młodych jest niezadowolonych, to tyle silversów jest zadowolonych. Bo my już wiemy, że szczęście jest przereklamowane. My umiemy być zadowoleni, a zgubiliśmy w biegu do szczęścia, do tego Graala dzisiejszych czasów, zgubiliśmy codzienne zadowolenie. Tak, oczywiście można się śmiać, że jak osoba po pięćdziesiątce wstaje i ją nic nie boli, to jest szczęśliwa. To jest nieprawda, bo dla mnie normalne to czuć się dobrze. I to, czy ja jestem szczęśliwa, że mnie nic nie boli? Tak, bo w tym wieku już powinno, a coś ze sobą zrobiłam, że jednak nie boli.

Czyli tyle, ile młodych jest niezadowolonych, to tyle silversów jest zadowolonych. Bo my już wiemy, że szczęście jest przereklamowane. My umiemy być zadowoleni, a zgubiliśmy w biegu do szczęścia, do tego Graala dzisiejszych czasów, zgubiliśmy codzienne zadowolenie. Tak, oczywiście można się śmiać, że jak osoba po pięćdziesiątce wstaje i ją nic nie boli, to jest szczęśliwa. To jest nieprawda, bo dla mnie normalne to czuć się dobrze.

I teraz, czyli mogę na podstawie tego badania Oto Domu powiedzieć, że wygląda na to, że raczej silversi są w takim miejscu, że są zadowoleni. Mam takie wrażenie, że przez 5 lat działalności wobec osób dojrzałych w Polsce, zrobiłam wzrost poziomu dobrego samopoczucia. Dojrzał to Facebook, bo zostałam mianowana jedną z 20 kobiet na świecie, mających pozytywny wpływ społeczny jako jedyna Polka. Więc też jakby Big Brother Facebook to zobaczył, zobaczył skalę rażenia tym, co robię i zostałam jedną z 20 kobiet na Facebooku, wyróżniona jako jedyna Polka. Więc mam prawo powiedzieć brutalnie i może trochę zarozumialczo, że chyba jednak na ten wynik tego raportu miałam jakiś kropelkowy chociaż wpływ.
A czy miałaś wpływ na marzenia, jakie realizują silversi?
No z wami miałam. Przede wszystkim miałam z Wami, ale nie tylko z Wami.
No właśnie, bo nie było tutaj zawoalowanej usługi, żeby opowiadać.
Ale to nie trzeba żadnego woalowania, bo to prawda, dlatego że odkąd się spiknęłyśmy, Asiu, Ty napisałaś do mnie, to spełniliśmy marzenia bardzo wielu osób, I też oczywiście spełniłyśmy marzenia kilkunastu osób, ale szerokim dotarciem pokazałyśmy, że można to robić. I nie tylko mam nadzieję, ale wiem od Ciebie, że bardzo dużo osób z mojej społeczności spełnia sobie marzenia. Młodzi kupują swoim rodzicom spełnianie marzeń. Ja ostatnio byłam na, nieudanym zresztą, locie balonem, ale w niedzielę jest powtórka. I tam były dwie pary. Dwie pary małżeńskie, które dostały na rocznicę ślubu 30 czy 40 lot balonem właśnie z Katalogu Marzeń.
Czyli nie tylko pokazałyśmy mojej grupie, że można, ale podpowiedzieliśmy młodej grupie: spraw rodzicom, teściom, cioci, wujkowi, komu chcesz, taką przyjemność, bo to, co robi Wasza firma, Katalog Marzeń, to promujecie najwyższą wartość, jaką jest pamięć miłych chwil. Bo myśmy się bardzo skomercjalizowali w tych upominkach i tak zmaterializowali. Zegarek, bransoletka, a dla mnie wspólny czas, czy czas, który zapadnie w pamięć, to jest coś, czego nam nikt nie ukradnie.
Ja się teraz trochę tak czuję niezręcznie, bo tu nie chciałam aż tak bardzo robić…
Ale ja to powiedziałam z serca, nie umawiałyśmy się na to, ale chciałam powiedzieć o innym spełnianiu marzeń.
Ja też chciałam się Ciebie tak podpytać w ogóle, o czym marzą właśnie silversi szerzej i na ile w ogóle marzą o czymś innym niż dobre zdrowie i to żeby…
ZUS nam lepiej płacił.
ZUS nam lepiej płacił i w rodzinie było szczęście.
To są takie nasze marzenia, z czego niektóre są utopijne, bo ZUS nam nic nie płaci, tylko oddaje w ratach nasze pieniądze. Żebyście Państwo sobie to przypomnieli, nikt nam nic nie daje, hello. To może ważne, przed 15 października trzeba to puścić, że rząd nie ma pieniędzy i ZUS nie ma pieniędzy. W ZUS-ie są nasze, a rząd rozdaje cudze, więc to tak wygląda.
Ja myślę, że to zależy od płci. Dlatego, że dużo bardziej aktywne w swoich działaniach w tym wieku dojrzałym, w tym wieku na emeryturze, są kobiety. Mężczyźni już bardziej marzą o kursie pilotażu, czyli działeczka, ogródeczek, fajeczka, gołąbeczek, wiesz, jak w tej piosence. A my nagle w tej menopauzie dostajemy wybuchu energii i tak mordujemy też tych facetów: Chodź, chodź, pójdziesz ze mną! Nie bierzmy ich, jak nie chcą, niech se siedzą.
Więc naprawdę, ja mówię całkiem poważnie, to naprawdę zależy od płci. Kobiety są dużo bardziej aktywne i takie witalne i fertyczne w tym czasie do różnych działań ze sobą. Ja mam np. w tej chwili w społeczności poziom aktywności babci w realu kosmiczny. Dziewczyny były w Szkocji u babci, która na stałe mieszka w Szkocji. Zwiedzały Pragę autokarem bez noclegu. Ruszały z Katowic, to nie to, że tylko katowickie, były z całej Polski. Uwaga! Teraz się rozhulały i jadą do Wiednia, z noclegiem. Wynajęły sobie przewodnika, autokary. Dwa autokary babci prują do Wiednia. Inwazja. Austriacy, bójcie się. Wiedeńczycy do domów. Polskie babcie nadciągają. Jeżdżą razem do sanatoriów. Umawiają się do jednego sanatorium. Wymieniają się, jeżdżą do siebie na urlopy z wnuczętami. Babcia z gór zaprasza babcię znad morza z wnuczętami do siebie, do domu, a potem bierze swoje wnuczęta i jedzie nad morze. Spotykają się teraz we wrześniu na pożegnanie lata z całej Polski.
I to buduje to zadowolenie z życia.
Zadowolenie z życia bierze się z oksytocyny. Oksytocyna to jest hormon społeczny, on się wydziela w kontakcie z ludźmi. Naprawdę, to jest ostatnie badanie. Kot nie wystarczy, z ludźmi trzeba. I ten kontakt z ludźmi powoduje, że czujemy się radośniejsi. Oksytocyna to jest hormon przyjemności społecznej. W samotności, w zamknięciu, w fotelu, ze stetryczałym mężem, no mężczyźni są na ogół starsi od nas i tacy są bardzo często. Nie chcesz szowinizować, niemniej jednak tak jest. Idźmy do ludzi.

Zadowolenie z życia bierze się z oksytocyny. Oksytocyna to jest hormon społeczny, on się wydziela w kontakcie z ludźmi. Naprawdę, to jest ostatnie badanie. Kot nie wystarczy, z ludźmi trzeba. I ten kontakt z ludźmi powoduje, że czujemy się radośniejsi. Oksytocyna to jest hormon przyjemności społecznej. W samotności, w zamknięciu, w fotelu, ze stetryczałym mężem, no mężczyźni są na ogół starsi od nas i tacy są bardzo często. Nie chcesz szowinizować, niemniej jednak tak jest. Idźmy do ludzi.

I ja też zainicjowałam to wychodzenie do ludzi. Objechałam całą Polskę ze stand-upem. Tam przyszło 4 tys. osób na moje spektakle. Wszyscy płakali ze wzruszenia lub ze śmiechu. Było fantastycznie. Robiliśmy sobie na ściankach zdjęcia, godzinę po spektaklu stałam z wysuszonymi dziąsłami i pozowałam z wielką radością. Bardzo to było męczące, ale ja byłam taka trochę zmęczona fizycznie, ale byłam uradowana duchowo. To było coś niezwykłego, te spotkania z tymi ludźmi.
Więc korzystajmy z dobrodziejstw cyfrowego świata, ale nie zapominajmy, że oksytocyna się przez ekran nie wydziela. Trzeba być w bliskości z energią drugiego człowieka.
Ale ekran może nas zainspirować do tego, żeby pójść gdzieś i być fizycznie w bliskości.
Ale oczywiście, że tak. Teraz robimy sobie dziewczynami raz w miesiącu wycieczki do kina na obcasach, do multikina. Co miesiąc jest premiera fajnego filmu i w danych miastach, w multikinie umawiamy się na kino na obcasach. Teraz byłyśmy na filmie Teściowie 2, taka komedia polska. Taka komedia powiedziałabym refleksyjna, trochę gorzka momentami, ale znakomita, cudowna obsada, fantastyczne, obyczajowe historie. Spotykajmy się na wspólne kino, róbmy sobie book cluby, czytajmy książki, spotykajmy się i pogadajmy, co komu z tej książki zostało, podyskutujmy, zróbmy sobie film club, my np. poszłyśmy po tym kinie z grupą warszawskich babć do Hard Rock Cafe w Złotych Tarasach, zarezerwowałyśmy 25 miejsc, zamówiłyśmy sobie jakieś małe co nieco i pół godziny gadałyśmy o filmie, która scena się podobała, w który moment. Słuchajcie, ruszmy tyłki i ruszmy głowami, nie dajmy się zasiedzieć ani tyłkom, ani umysłom.
Jak tak Cię słucham, to w ogóle chciałabym sama zostać, nie wiem czy powiedzieć to na głos, sama zostać babcią.
Nie musisz być, dołącz do nas, bez tego już jesteś przecież. Przecież możesz do nas, do wspólnego multikina, przyszły dwie babcie z córkami. Możesz do nas na kino na obcasach przyjść. Teraz będziemy szły na Moje trzecie greckie wesele, trójkę. 25 września jest. Multikino, Złote Tarasy. Umawiajcie się. Użyjcie social mediów do socializacji, a nie tylko hejtowania.
Ale wiesz co, o tej socjalizacji i o roli babci jeszcze. Tu się Ciebie chciałam podpytać, trochę mówiłaś o tej staroczesności, ale ja w kontekście właśnie tych takich dużych różnic w zadowoleniu pomiędzy pokoleniem silver a tymi młodymi chciałam nawiązać, bo ja wychodzę z założenia, że jak ktoś ma lepiej, pod jakimkolwiek względem, zadowolenia z życia, finansowym, jakimkolwiek innym, to też to jest takie trochę zobowiązanie, że warto się tym dzielić, oddawać i sprawiać, żeby innym, dzięki nam, też było troszkę lepiej.
O, Ty widzę, Asia, masz duży poziom romantyzmu w sobie.
Potwierdzam.
Słowacki by się mógł nauczyć tutaj, słuchaj, pisać romantyczne, z dobrego serca z pewnością. Ja myślę, że każdy ma, co ma. A jeśli chodzi o rolę babci, to ja napisałam taką fraszkę. Babcia to rola jest Oscarowa, lecz w kategorii drugoplanowa. Bo również można wiele napsuć, będąc taką babcią, która się na ten pierwszy plan próbuje wysforować. A o tych różnicach poziomu życia za chwileczkę powiem, tylko na razie pierwsza część, czyli rola babci.
Dowódcami w wychowaniu dzieci są rodzice. Czy nam się to podoba, czy nie. Teraz piszę właśnie artykuł do czasopisma Harmonia, racja czy relacja, o tym, czy sprzedać relację za swoją rację. I ja uważam, że to są fałszywe srebrniki. Ja nie sprzedaję racji za relację. Szanuję decyzję moich dzieci, czyli córki i zięcia wobec wnucząt, jeśli nawet się z tym nie zgadzam. Jak jestem zapytana, to mówię otwarcie, że mam odmienne zdanie, natomiast jeśli oni nie muszą z niego skorzystać, mogą, ale nie muszą, czasem korzystają, czasem nie, bo są mądrzy, więc też słuchają, bo to nie jest tak, że babcia zawsze głupio gada.
Jeśli decydują inaczej, niż ja bym zrobiła, mówię tylko: yes. Ponieważ sztab generalny wychowania dzieci jest w ich domu, a my jesteśmy tylko pułkownikami, którzy stoją wokół, natomiast rozkazy wydaje kto inny. Ja nawet stworzyłam taką oś, wiesz? Taką oś, po której się mentalnie poruszam, jak zostaje z dziećmi, czy one są przywożone do mnie. Ta oś jest trochę frywolna, ale powiem.
Mianowicie na jednym biegunie osi jest po moim trupie, a na drugim jest mam to w dupie. I taki mam suwak, w zależności od sytuacji, zastanawiam się, gdzie ja jestem na tej osi. I np. na osi po moim trupie są rzeczy związane ze zdrowiem, czyli nie ma tak, żeby u babci leków nie wziąć. Bezpieczeństwem, u babci w samochodzie nie ma niezapinania pasów. Mówię jako przykład. Dietetyczne zalecenia, zdrowotne zalecenia, umowy z rodzicami, jeśli chodzi o spędzanie czasu, o różne rzeczy. I to jest po moim trupie, czyli nie ustąpię.
I potem to się przesuwa do kategorii mam to w dupie. I jak np. nie wiem, nagle wymyśliłam, że zabiorę dzieci na basen, to to nie jest mam to w dupie, tylko dzwonię do córki i mówię: Słuchaj, chcę ich zabrać na basen, czy nikt nie ma żadnych tam przeciwwskazań? A wiesz, nie, ostatnio Stefana narzekała, że ją ucho boli, to może zrezygnujemy z basenu. Okej.
A potem mam to w dupie i nie pytam, czy oni mogą zamiast o dziewiątej pójść u babci spać o dziesiątej, bo fikają na łóżku. No bo jakby… to się nic nie stanie. Czyli proponuję Państwu, żebyście sobie stworzyli, przynajmniej dziadkowie, ale też rodzice mogą sobie stworzyć, taką oś pod tytułem, co uzgadniamy razem, co jest po moim trupie, czyli jest święte, o czym rozmawiamy i potem mam to w dupie, czyli mama, tata, czy ktokolwiek inny, ciocia, o tym już decyduje bez pytania, czy dziecko może zjeść drugi kawałek szarlotki u babci, bo zwykle je jeden.
Tak, tu jest pełna zgoda, ale jednocześnie mam taki przykład nieinwazyjnego wpływania, czyli inspirowanie. Czyli jak jesteś babcią aktywną, dziadkiem aktywnym, jeździsz po świecie, robisz fajne rzeczy, to tam w ogóle nie ma tak nakazów, zakazów, nic takiego bezpośredniego, ale poprzez taką obserwację: kurczę no, babcia, kolejny weekend z rzędu gdzieś się tam wybrała.
Jest atrakcyjna nadal. A wiesz co, to ja powiem ci dwie rzeczy. W ogóle ja kocham skutki wielopokoleniowości dla obydwu stron. Moja córka, która jest psychologiem dziecięcym, brała udział w świetnym programie jednego z kanałów telewizyjnych, który nazywał się Seniora chatka dla czterolatka.
To był taki eksperyment, gdzie obserwowały różne osoby ten eksperyment. Tam była właśnie psycholog dziecięca, psycholog geriatryczna, był też fizjoterapeuta, był lekarz. I to było tak, że w zaaranżowanym domu były spotkania osób starszych z czterolatkami. Na początku osoby starsze oraz dzieci zostały zmierzone parametrami rozwojowymi.
Czyli nie także dziadkowie i wnuczęta?
Nie, nie. Obce ludzie. W ogóle obce ludzie. Dzieci nie znały, oni się zapoznawali na początku i były badane parametry zdrowotne oraz poznawcze, seniorów, ale też takie parametry wobec dzieci. Stąd tam też był psycholog dziecięcy, nim była właśnie moja córka, więc trochę znam kulisy też tego programu. I okazało się, że po kilkunastu takich spotkaniach seniorzy byli w znacznie lepszej formie umysłowej, fizycznej, mentalnej, jak i dzieci zaczęły dużo szybciej nabierać umiejętności różnych, np. empatii, opieki, tego typu rzeczy, słuchania.
Słuchajcie, wielopokoleniowość jest cudowna. Kiedyś dzieci wychowywała cała wioska i tam było wiele pokoleń. Było jeszcze prababcie często, prawda? Ja byłam wychowywana w rodzinie wielopokoleniowej. Moja córka też. I wszystkie jesteśmy optymistyczne, z fajnym podejściem do życia. Szanujemy starość, uwielbiamy dziecięctwo, że tak powiem. Jakby uwielbiamy siebie też w różnym wieku.
Więc korzystajmy z tej wielopokoleniowości. I teraz nie słyszę tutaj, że ale moja babcia to mieszka w Kielcach. Macie smartfony, macie Skype’a. Zróbcie sobie, że w piątki babcia opowiada bajkę.
Quizwanie, Kurnik.
Naprawdę można. A ja jeszcze przywróciłam ostatnio jedną rzecz, którą będę propagować niedługo w Silver TV. Jeżeli jesteśmy babciami na odległość, przywróćmy pisanie listów. Napiszmy list do naszego wnuczęcia. Niech to mama przeczyta. Niech on raz w miesiącu dostanie list od babci. List to jest co innego niż mail czy ekran. To jest coś, gdzie jest czyjś charakter pisma, gdzie jest czyjaś łza, która kapnie, gdzie jest czyjś kleks, który robi z atramentu. A przy okazji babcia ćwiczy integrację sensoryczną i wracamy do pisania ręcznego.
Ja mieszkam w Radzyminie. Moje wnuczęta mieszkają w Warszawie. 20 minut drogi. Ja im wysyłam raz na jakiś czas pocztówki z Radzymina. Piszę do nich listy. Używajmy starych technik w nowych czasach.
Moje dzieciaki wszystkie grają w PRL-owskie zabawy. W kapsle ostatnio rozegraliśmy turniej. Ale słuchaj, to był cały dzień zajęty, bo myśmy najpierw szukali kapsli na plaży, jak te menele po prostu, chodziliśmy po plaży i wybieraliśmy kapsle. Potem myliśmy kapsle, potem wybieraliśmy sobie państwa, potem rysowaliśmy flagi z atlasu.
Potem trzeba gumy do żucia wyżuć, żeby tam wkleić.
Tak, potem akurat mieliśmy taki glut trenerski z zasobów babci. Potem rysowaliśmy flagi, potem pakowaliśmy flagi w kapsle. Wieczorem zrobiliśmy sobie jeszcze naukę stolic tych państw, bo tam myśmy mieli dużo tych kolarzy, tych zawodników. Poszliśmy na małą uliczkę asfaltową z małym ruchem. Wzięliśmy kredę, narysowaliśmy trasę. Mam to nagrane, puszczałam to na Facebooku. Moi dzieciaki skaczą w gumę, robią układanki ze sznurków. Robimy sobie zawsze quizy i zabawy rodzinne na imprezach urodzinowych. Ja to zawsze przygotowuję i wszyscy już się nie mogą doczekać i kochają. Wystawiamy przedstawienia w domu, które ja piszę w teatrze ze szafą. Napisałam do Rymu opowieść wigilijną Dickensa.
Całą?
Całą. I robimy też fajną rzecz, którą Wam polecam. Raz na jakiś czas, jak jesteśmy razem na takim w najbliższym gronie obiedzie, robimy sobie takie kółeczko. Każdy o każdym ma powiedzieć coś pozytywnego.
Fajne. A Ty jesteś taką kopalnią inspiracji, ja nie wiem ile jeszcze mogłabym z Tobą oglądać. Na pewno zachęcam wszystkich do śledzenia Beaty Silver TV, Mądrej Babci.
YouTube – Silver TV, Facebook – Mądra Babcia, Instagram kulawy, bo tam nie ma moich babć, tam jest raczej do 45 lat na Instagramie. Ale czekaj, czekaj, uruchamiam TikToka niebawem. Będę babcią TikTokową dla młodzieży. Będę inspirować, będę podpowiadać, będę pokazywać stare zabawy, będę robić ten kawałek staro. Staro, bo nie chcę być babcią, której się będzie wyśmiewał TikTok, tylko chcę przekazywać wartościowe rzeczy, więc to staro będę robić na TikToku.
Staro w nowoczesnym…
Tak jest. Staroczesna, czyli w nowoczesnym medium będę przywracać stare, dobre gry, zabawy, myślenie, relacje itd. Tak że TikTok przede mną.
Beata, czy ty masz w ogóle potrzebę, żeby marzyć? Bo robisz tyle fajnych rzeczy, kipisz tak pozytywną energią.
Asia, ja nie mam marzeń, ja mam tylko plany. Bo ja uważam, że w słowie marzenie jest jakaś taka nierealność.
Ja trochę próbuję zmieniać, nie trochę, ja próbuję zmieniać to myślenie. Właśnie, ale trochę tak jest, prawda? Teoretycznie tak jest, że ludzie myślą, ach, marzenie…
Marzenie ściętej głowy.
Tak, gdy się marzy, leży się sobie na trawie.
Chmurkę tam, lody zje z chmurki, prawda? A więc ja myślę, że to marzenie bez działania jest utopią, ale marzenie, czyli pragnienie czegoś z działaniem jest absolutnie tylko nieskończonym oceanem możliwości. Jak ktoś nie chce, znajdzie powód. Jak ktoś chce, znajdzie sposób. A my z Asia szukamy sposobów.
Nie szukajmy powodów, żeby nie. Trochę jak Piotr Bałtroczyk mówił, że postanowiłem biegać. Kupiłem sobie leginsy, wyszedłem rano na taras i myślę sobie: pójdę pobiegać. A mój mózg na to: jak chcesz, ma padać. Nie dajmy temu, nasz mózg jest leniwy.
Wiesz, że to powiedzenie wisi u mnie na ścianie?
Ja to uwielbiam. Mózg jest leniwy. On będzie nas od tych aktywności odwodził. On nam będzie mówił, że będzie padać, że nie damy rady, że mamy chorą nogę, bo dużo łatwiej jest znaleźć powód niż sposób. Szukajmy sposobów na bycie zadowolonym z życia. Spełnianie swoich marzeń poprzez właśnie ich realizację, a nie tylko… Wzdychanie to jest takie wzdychactwo, wiecie.
Beata, ja na koniec to z reguły pytam…
Tyle się najechałam i już koniec?
Zrobimy dogrywkę.
Dobrze.
Zrobimy numer dwa po tym jak ja już pójdę i obejrzę Twój stand-up, bo się wybieram.
26 października w Warszawie. Reszta trasy będzie w przyszłym tygodniu na Facebooku. Siedem miast jeszcze objedziemy w tym roku.
Tak, to też pokażemy pod linkiem.
Tam bawię, tumanię i przestraszam, a śpiewająca rodzina Kaczmarków śpiewa.
Bardzo mi się podoba to. Twoja wersja silverowości.
Znaczy, kurczę blade, nie skazujmy się w żadnym wieku na nic. Młodość ma swoją radość. Czy ja bym chciała, jak ktoś mówi, jak ja bym chciała być młodsza? Nie! Mnie jest cudownie w każdym etapie życia. Miałam fantastyczne dzieciństwo, miałam super okres młodzieżowości, powiedziałabym, taki juwenaliowy, studencki. Miałam fantastyczny okres małżeństwa, macierzyństwa. Byłam bardzo szczęśliwa. Znajdźmy radochę w każdym okresie życia.
Potem mnie tąpnęło, bo był rozpad małżeństwa, rozwód, czarna dupa, wilczy dół, depresja, psychoterapia, farmakologia itd. O tym też mówię na swoim stand-upie. Potem stan nowego związku, uwaga, z młodszym partnerem. Kto by to takie zbezeceństwa w ogóle akceptował. Ludzie robią rzeczy przykre i głupie, a to, co nie mieści się w głowie, należy mieć w dupie. W związku z tym tak sobie pomyślałam jak mnie tam piętnowano za młodszego partnera.
Cudowny czas pracy w korporacji, świetny. Świetny czas, doświadczenie bycia szkoleniowcem i transferu wiedzy. I teraz cudowny czas bycia największym polskim influencerem. Kompletna nowość z popularnością trzeba umieć żyć, Kochani.
Mogę na koniec powiedzieć dwie anegdoty?
Zapraszam.
Dwie anegdoty o skutkach popularności. Jedna będzie miała brzydkie słowo, ale to będzie cytat, muszę go użyć. Poszłam do Ikei z projektantką wnętrz, jak urządzaliśmy Silver TV, żeby studio kuchenne nasze wyposażyć. No i tam harmider w tej Ikei, więc dość głośno rozmawiamy, nagle podchodzi do mnie kobieta i mówi tak: Pani Beata! Ja panią oglądam, uwielbiam, w ogóle cudownie, ale mam do Pani dziwną prośbę. Słucham. Tam stoi mój mąż, czy może pani ze mną do niego podejść na chwileczkę? Zaintrygowana historią, mówię: oczywiście, bardzo proszę. Podchodzimy do tego męża i ona do niego mówi takie słowa, przepraszam za wulgaryzm, mówi: widzisz, widzisz, nie po******** mnie wcale, ona tu jest.
Ja się przywitałam z tym mężem, a on tak się tłumacząc mówi tak: Pani Beato, ja przepraszam bardzo, bo moja żona Panią słucha, ogląda i cytuje. I jak teraz powiedziała, że ona tu Panią słyszy, to pomyślałem, że teges.
To była jedna miła przygoda związana z popularnością, ale jest też druga twarz popularności. Idę sobie w mieście moim, Radzyminie, po ulicy, podchodzi do mnie kobieta i mówi: a to pani jest ta mądra babcia? Mówię: no tak mówią. Tak popatrzyła i mówi tak: w telewizji pani wygląda znacznie lepiej. Więc wiecie, trzeba umieć żyć.
Pamiętajcie też ci, którzy chcieliby spełnić swoje marzenia o influencerstwie, jak się pchasz na afisz, to się nie zdziw, że zgniłe jajka też polecą. Trzeba umieć zarządzić hejtem, nieprzychylnymi opiniami, uwagami, wytykaniem różnych rzeczy, krytyką. To naprawdę trzeba mieć bardzo dużą i silną taką samoocenę, żeby się na to wystawić. Tak że o obliczach spełniania marzeń w postaci popularności możemy też pogadać, bo wielka sława to żart. Tak że zaśpiewam ze stand-upu.
Beato, przy każdej Twojej wypowiedzi tak się zastanawiam o tym moim ostatnim pytaniu, bo ja pytam gości, jeżeli w naszych widzach, odbiorcach miałaby zostać jedna myśl po naszym spotkaniu, to co by to miało być? Ale w twoim przypadku, nie, chyba tych myśli już padło tak wiele…
Ja mogę powiedzieć. Najlepszą drogą do poczucia szczęścia jest radość z braku nieszczęścia. To jest podstawowa sprawa. Cieszmy się najpierw z tego, co mamy i sięgajmy po więcej. Ale jeśli zapomnimy o tym, co mamy i będziemy tylko nieszczęśliwi, że nie mamy więcej, to jest to droga do poczucia nieszczęścia. Cieszmy się z tego, co mamy i róbmy krok do kolejnych rzeczy.
Bardzo dziękuję. Podpisuję się pod tym.
I nie miejmy kompleksów.
I do zobaczenia wkrótce.
Żadnych kompleksów. Kompleksy są głupie. Pozdrawiam serdecznie!
Ja też tak chcę jak Beata, żeby z wiekiem energii mi przybywało, a nie ubywało. To dla mnie szczególnie ważne, bo jedno z moich największych marzeń to żyć 100 lat w dobrym zdroju. Bardzo się cieszę, że jest coraz więcej przykładów osób w wieku silver, które inspirują do aktywności i pokazują, że marzenia można, a właściwie trzeba spełniać w każdym wieku. Mam do Ciebie prośbę. Podeślij ten podcast jednej osobie w wieku silver. Chciałabym, żeby dotarł do jak największego grona i będę Ci ogromnie wdzięczna za wsparcie. A już wkrótce zapraszam Cię na spotkanie z kolejnym marzycielem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top