NM 39: Kobieto, walcz o siebie! Rozmowa z Joanną Sławińską

  • 00:41:41
  • 13 kwietnia, 2021
  • 62,6 MB

Mama, przedsiębiorczyni, trenerka mentalna, coacha, nauczycielka Calligraphy Health Yoga, autorka książki i organizatorka konferencji Kobieto, puść się wolno! 

To Joanna Sławińska – kobieta, która pomaga innym zawalczyć o swoje potrzeby i marzenia. Sama o sobie mówi, że jest spełnioną, radosną kobietą, która zawsze wybiera tę pozytywną opcję patrzenia na świat. Razem z Joanną krzyczymy dziś głośno: Kobieto, walcz o siebie! 

Ten odcinek ma bardzo duży ładunek inspiracyjny, dlatego ostrzegam – słuchasz na własną odpowiedzialność! 😉

W odcinku “Kobieto, walcz o siebie!” z Joanną Sławińską usłyszycie o tym:

  • kim jest Joanna i jak wybrała drogę swojego życia;
  • czym jest trening mentalny i kiedy może nam się przydać;
  • komu przyda się i czym jest Calligraphy Health Yoga;
  • do jakich zmian doprowadził wypadek jej syna;
  • jak pomagać osobom w trudnej sytuacji;
  • czemu służy żałoba;
  • jak praca może pomóc w utrzymaniu zdrowia psychicznego;
  • skąd wzięła pomysł na zorganizowanie konferencji dla kobiet;
  • jak mężowie jej klientek reagują na efekty jej pracy;
  • czym jest egoizm i czym różni się od egocentryzmu;
  • dlaczego ważna jest świadomość posiadania w życiu wyboru;
  • jakie ma marzenia.

 

Wiele jest osób – szczególnie kobiet – które zostały wychowane w duchu nakazów i zakazów. 

“Dziewczynki się tak nie zachowują! Nie powinnaś tak mówić! Musisz zawsze pomagać innym!” – to tylko niektóre ze stwierdzeń, które blokują wewnętrzną potrzebę bycia sobą, a w dorosłym życiu prowadzą nawet do depresji i utraty poczucia tożsamości. 

Na szczęście są takie osoby jak Joanna, które pomagają nam zrozumieć, że mamy ogromny wpływ na nasze myśli. A doświadczenie z dzieciństwa – nawet te najgorsze – można przekształcić w siłę. 

Tego Ci właśnie życzę – siły i odwagi do spełniania marzeń i sięgania po to, czego najbardziej potrzebujesz.

Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Osoby i miejsca wspomniane w odcinku;

Więcej o Joannie znajdziesz tu:

 

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

Zapraszam do przeczytania transkrypcji tego odcinka!

Cześć!

Cześć!

Bardzo dziękuję, że tutaj jesteś, że mamy okazję dziś porozmawiać. Mam długą listę tematów, bo twoje doświadczenie życiowe jest bogate, różnorodne – nie chcę teraz powiedzieć za dużo.

Chciałabym, żebyśmy zaczęły od tego, żebyś się przedstawiła. Czym się zajmujesz?

Jestem przedsiębiorcą. Moja firma produkuje ręcznie wykonane przetwory, towary niezwykłe. To jest taka firma, która powstała z miłości do mojej babci i pieca kaflowego, konfitur na piecu. A od kilku lat mam drugą firmę, jestem mentorką kobiet, trenerką, prowadzę warsztaty. Taką trenerką mentalną – pracuję nad tym, abyśmy my, kobiety żegnały to wszystko, co nas ogranicza, co przeszkadza nam dobrze żyć, wszystkie powinności.

Generalnie to wszystko, co nam kładziono do głowy. Także w tej chwili moja największa pasja, mój konik. To sprawia, że czuję się taka spełniona. Praca z kobietami jest cudowna. Oczywiście nie tylko – zdarzają się też panowie, ale jednak przede wszystkim jest to praca z kobietami.

„Trening mentalny”. To sformułowanie coraz częściej słyszę, myślę, że coraz więcej osób też, ale wciąż myślę, że wiele osób nie do końca rozumie, co to znaczy. Jakbyś mogła rozwinąć?

To się wzięło ze sportu. Najpierw się okazało, że sportowcy, którzy są podobnie przygotowani fizycznie – niektórzy wygrywają, a niektórzy przegrywają.

Iga Świątek!

Na przykład. Okazało się, że to, co decyduje w ostatecznym momencie, to jest mental – chodzi o to wszystko, co mamy w głowie. Okazuje się, że to wcale nie to jak sportowiec był przygotowany fizycznie, jaką miał kondycję, tylko w ostatecznym rozrachunku decydował ten mental, czyli na ile ma siłę mentalną, żeby się nie poddać, zawalczyć, przekroczyć ograniczenia swojego ciała.

 Czyli to jest takie nastawienie, sposób myślenia, to czym się stresujemy w jakiejś sytuacji czy poddajemy właśnie mentalnie albo się nie poddajemy?

Stresują się wszyscy, tylko bardziej chodzi o to, jak sobie z tym radzimy. Tu chodzi też o przekonania na temat własny, czyli na przykład „Czy ja jestem beznadziejna?”, „Czy nie dam rady?”, czy właśnie takie przekonanie, że „Dam radę!”, że mam takie zasoby. „A jeżeli będzie mi trudno to wiem jak sobie pomóc”.

Przekonania, myśli na temat swój, świata, czy świat jest zły, czy ludzie to oszuści. Znamy takich ludzi, którzy tak uważają i generalnie życie z takimi przekonaniami nie jest łatwe i na pewno nas nie wspiera.

Przyglądamy się przekonaniom, a przekonania to są myśli, w które kiedyś uwierzyliśmy – najczęściej w dzieciństwie. Czyli jeżeli w dzieciństwie uwierzyłam, że jestem leniwa, to do dziś z tą myślą żyję i ona na pewno mi nie pomaga.

Przyglądamy się przekonaniom, a przekonania to są myśli, w które kiedyś uwierzyliśmy – najczęściej w dzieciństwie. Czyli jeżeli w dzieciństwie uwierzyłam, że jestem leniwa, to do dziś z tą myślą żyję i ona na pewno mi nie pomaga.

Robimy porządki mentalne w głowie. Które przekonania nas wspierają, które można wyrzucić, które podcinają skrzydła? Oczywiście radzenie sobie ze stresem, oddech. Powiedziałabym, że to jest holistyczne spojrzenie na człowieka, który ma swoje emocje – to jest właśnie radzenie sobie też z emocjami.

Czy sportowiec, czy każda z nas radzi sobie jakoś z emocjami, lepiej lub gorzej. Żeby więc emocje nami nie rządziły. To jest bardzo obszerna działka i bardzo holistyczna po to, żeby nam się lepiej żyło.

Powiedziałaś, że wywodzi się ze sportu. A w jakich życiowych, zwykłych sytuacjach trening mentalny może nam pomóc? Chodzi mi o podanie takich konkretnych przykładów, żeby nasi słuchacze, widzowie też mogli zastanowić się, czy w ich sytuacji to jest dobre rozwiązanie, narzędzie?

Powiedziałabym, że w każdej. Bo jeżeli idziemy przez życie z takim przekonaniem, że nie dam rady, jestem do niczego, jestem głupia, beznadziejna – coś nam się nie uda, a my sobie myślimy „Ale ze mnie idiotka!”. Generalnie to w żadnej sytuacji nie pomaga. Natomiast szczególnie pewnie pomaga po trudnych doświadczeniach, po kryzysach, porażkach, zwolnieniu z pracy. Pomaga się podnieść i odbudować, czyli zacząć od nowa.

Przedstawiając się nie powiedziałaś o tym, ale ja w twoim opisie znalazłam informację, że jesteś nauczycielką calligraphy health yoga.

Tak, mam taki dyplom!

Dla mnie to było coś nowego – z takim sformułowaniem się nie zetknęłam. W związku z czym mnie to intryguje. Mogłabyś powiedzieć kilka słów na ten temat?

Mam dyplom, mogę tego uczyć. Nie robię tego, ale wykorzystuję oddech bardzo w sesjach z moimi klientami, ponieważ oddech jest narzędziem, które mamy zawsze przy sobie. Odstresowania się, poradzenia z emocjami, a jest to połączenie jogi, tai-chi i wszystkich wschodnich praktyk. Stworzył to mój Master Yang, u którego byłam na szkoleniu i to jest takie holistyczne uczenie się jak wpływa oddech, zarządzania energią, zarządzania swoim ciałem, pobudzania, energii życiowej – tak w skrócie.

To jest ruch połączony z oddechem.

Jak to się stało, że od tej drogi przedsiębiorczyni poszłaś w stronę rozwojową, wspierając kobiety?

Jak to bywa najczęściej w takich sytuacjach, to bierze się stąd, że człowiek ma jakieś trudne doświadczenia. Takie mam na swoim koncie – wiele lat temu to było, natomiast mam doświadczenie bardzo trudnego wypadku, w którym zginął mój synek, a później przełożyło się to na to, że moje małżeństwo tego nie wytrzymało, czyli taki ciąg wydarzeń, który doprowadził do tego, że – byłam na totalnym dnie.

Wtedy mamy taki wybór – bo uważam, że zawsze go mamy – w którą stronę chcemy iść? Możemy iść w stronę totalnego zniszczenia, śmierci, poddania się, żalu, byciu w rozpaczy, a możemy wybrać tę drogę, żeby się podnieść, odbudować i sięgnąć po swoje dobre życie. Co uważam jeszcze to to, że takie sytuacje bardzo często też pokazują różne niewspierające rzeczy w naszym życiu. Czyli jeżeli dzieje się coś bardzo trudnego, to zwykle to obnaża, że gdzieś nie byłyśmy dla siebie ważne, pomijałyśmy się, wszyscy inni byli ważniejsi, że nie żyło się swoim życiem, a siłą rozpędu.

Szkoła, studia, co rodzice mówią i tak idziemy taką siłą rozpędu i nie do końca zawsze jest to nasze życie. Do mnie przyszedł w życiu taki moment, że zastanowiłam się, czy chcę dalej tak żyć? Moja córeczka miała wtedy 2,5 roku, gdy to się stało, więc ona też dała mi taką siłę zawalczenia o siebie. Zresztą, obiecałam mojemu synkowi, że będę szczęśliwa.

Jak powiedziałaś, że to jest nasza decyzja – w każdej sytuacji, to przypomniała mi się książka Viktora Frankla…

„Człowiek w poszukiwaniu sensu”.

Dokładnie. To jest książka o jego przeżyciach w obozie koncentracyjnym. On tam mówi, że w najgorszych momentach to, nad czym możemy panować, decydować to są nasze myśli, decyzje, nastawienie i sposób, w jaki my odbieramy to, co się dzieje na zewnątrz, wokół nas.

Chciałam się podzielić tym skojarzeniem – jednocześnie jak czytałam tamtą książkę, słuchałam też ciebie, potrafię sobie wyobrazić, że w obliczu wielkiej tragedii my nie potrafimy mieć pozytywnego nastawienia. Trudno nam dostrzec, że ten pozytyw gdzieś tam jest.

Jak można sobie pomóc? Takiej osobie, jeśli ktoś bliski przeżywa trudną sytuację? Może nawet nie tak tragiczną. Nawet sytuacje, o których mówiłaś wcześniej: zwolnienie z pracy czy ciężka choroba, rozstanie. Jakieś trudności w relacjach. Czy jest coś, co – bo domyślam się, że coś jest, co możemy zrobić albo sami, albo ktoś dla nas, żeby dostrzec te pozytywy i nastawić się w kierunku światła. Żeby iść do przodu?

Bardzo się cieszę, że wywołałaś Victora Frankla, bo to jest książka, która mi chyba uratowała życie. To jest mocna, poruszająca książka i Victor Frankl wie, o czym mówi, mówiąc, że to myśli.

To, co powiedziałaś, to taki trening mentalny w pigułce. On wie, o czym mówi, bo będąc w obozie koncentracyjnym trudno wyobrazić sobie trudniejszą sytuację. I on uczy tego, że w głowie jesteśmy zawsze wolni. Nawet będąc w obozie koncentracyjnym nikt nas nie zmusi do myślenia w określony sposób. My możemy to wybrać. To jest to, o czym często ludzie zapominają. Że to jak ja się czuję, jak myślę, jakie mam przekonania – jednak zależy ode mnie, bo nikt obcy nie siedzi w mojej głowie, więc to, że możemy wybrać nastawienie do tego, co nas spotyka, to jest to klucz do tego, o czym mówi Victor Frankl. Czyli nie mamy stuprocentowego wpływu na to, co nas w życiu spotyka, chociaż duży wpływ mamy, ale mamy stuprocentowy na to, jak na to zareagujemy.

To o czym mówiłaś, jak można pomóc osobom w trudnych sytuacjach to jest to, żeby pomóc im to sobie uświadomić. Oczywiście nie w pierwszym momencie, bo jeżeli ktoś jest po tragedii, to nie będzie myślał pozytywnie – to jest oczywiste.

Najpierw musi być czas żałoby – też w niej ludziom towarzyszę. Wypłakanie się, żadnych „Weź się w garść!”, żadnych „Już wystarczy”. Nie. Chodzi o to, żeby wszystkie trudne emocje z siebie wyrzucić. Kiedyś standardowo żałoba trwała rok i było wiadomo, że osoba po stracie przez rok jest traktowana ulgowo. Dlaczego rok? Żeby przejść wszystkie pory roku, wszystkie święta bez tej osoby. Nie ma co się popędzać, trzeba to przeżyć.

Najpierw musi być czas żałoby – też w niej ludziom towarzyszę. Wypłakanie się, żadnych „Weź się w garść!”, żadnych „Już wystarczy”. Nie. Chodzi o to, żeby wszystkie trudne emocje z siebie wyrzucić. Kiedyś standardowo żałoba trwała rok i było wiadomo, że osoba po stracie przez rok jest traktowana ulgowo. Dlaczego rok? Żeby przejść wszystkie pory roku, wszystkie święta bez tej osoby. Nie ma co się popędzać, trzeba to przeżyć.

Ale jak już później wypłaczemy, wyrzucimy wszystkie trudne emocje, to przychodzi moment decyzji. Czy chcę iść w stronę rozpamiętywania, rozpaczy ciągłej czy w stronę światła właśnie?

Dla niektórych jest to trudne, ponieważ utożsamiają żegnanie się z tym że mają zapomnieć o bliskiej osobie, a to w ogóle nie o to chodzi. Bierzemy piękne wspomnienia, bierzemy to, co jest darem, ale nie musimy już trwać.

Chodzi po prostu o to, że część osób zaczyna budować swoją tożsamość na tym trudnym wydarzeniu, czyli na przykład „Jestem matką, która straciła dziecko”. Albo „Żoną, którą mąż zdradził”. I 10 lat po tym, kobieta dalej jest żoną, którą mąż zdradził. I ją to określa i w pewnym sensie ją usprawiedliwia, że ona dalej nic ze swoim życiem nie robi.

W tym sensie jest to wybór. Czy chcę w tym być? Czy jednak mozolnie, krok po kroku, ale jednak iść do nowego życia.

I to, co pomaga to jest to słowo, którego już tu użyłam – to jest stwierdzenie, że albo życie z tą osobą czy te wspólne lata mają być dla mnie darem, albo mają być czymś, co mnie niszczy. I muszę o tym zdecydować.

Jeżeli decydujemy, że to było darem i co z tego, że po 30 latach mąż mnie zdradził, ale te 30 lat byliśmy razem. Nie wierzę, że były tylko złe. W momencie, kiedy mówię „On mi zmarnował życie” to wykreślam całe swoje życie! Ono nie miało wtedy żadnego znaczenia. Natomiast jeżeli biorę co było dobre z taką pokorą, że na nic nie mamy w życiu gwarancji, że nikt nam nie może obiecać, że będzie z nami do końca życia, chociaż obiecuje to i przysięga, ale my tego nie wiemy. Chociażby śmierć może kogoś zabrać, więc nie mamy na nic gwarancji. Jeżeli przyjmujemy, że ten kawałek życia wspólny był darem, to może nas to wzbogacać.

Druga ważna rzecz, którą poruszyłaś – jak rozmawiać, jak być z człowiekiem, który jest w trudnej sytuacji? Ludzie się tego bardzo boją. Doświadczyłam tego, że nie wiedzą jak się zachować, więc uciekają. A tak naprawdę to, czego osoba w żałobie, bo nawet ta zdrada męża też wywołuje żałobę. Żałoba to okres radzenia sobie ze stratą w różnym tego słowa znaczeniu, nie tylko ze śmiercią. Jeżeli osoba jest w żałobie, to my nie musimy naprawdę nic wielkiego robić. Wystarczy, że będziemy, powiemy „Jestem przy tobie”, nie gadać za dużo, nie dawać złotych rad, broń Boże! Nie mówić „Masz jeszcze drugie dziecko”, nie wolno tego mówić. Nie wolno mówić „Weź się w garść”, „Już daj spokój, już nie płacz”. Po prostu być i pozwolić na wszystkie trudne emocje, które są. Zrobić herbatę, ugotować zupę, zrobić zakupy. Takie proste rzeczy.

Po prostu być.

Tak jak mi powiedziałaś, zanim zaczęłyśmy nagrywanie, bo tez miałam problem z zapytaniem ciebie o ten wypadek i ogromnie trudne wydarzenie z twojego życia, to powiedziałaś, że warto pytać. Zapytać, czy chcesz o tym porozmawiać, czy mogę cię zapytać o to.

Dokładnie, wystarczy zapytać! Ludzie mówią „Nie będę do niej dzwonić, bo ona pewnie nie chce o tym rozmawiać”. A może potrzebuje tego kontaktu? Chociażby żeby razem pomilczeć.

A wycofywanie się, mówienie „Ona na pewno nie chce” powoduje, że osoby po stracie są jeszcze dodatkowo samotne. I to jest dodatkowo trudne.

Przypominam sobie można powiedzieć prozaiczne sytuacje związane z tym, o czym rozmawiamy – związane z pracą, że z kimś rozwiązano umowę i jakoś się krąg znajomych zmniejsza. I też zmniejsza nie dlatego że „Mój znajomy był dyrektorem, nie jest dyrektorem, więc nie będę się do niego odzywać”. Nie. Myślę, że często to jest powodowane tym, że nie chcemy kogoś urazić. Bo jak tu, kurczę, on jest w takiej trudnej sytuacji, stracił pracę, ja do niego zadzwonię? O czym to rozmawiać, tak? I to jest inny kaliber, ale podobny mechanizm.

Oczywiście, że tak. Tylko zobacz – w tym momencie ja sobie nie radzę ze swoimi emocjami i dlatego nie dzwonię. Wcale to nie jest tak, że jestem taka wrażliwa i nie chcę zadzwonić, bo zrobię mu przykrość. Nie, to jest to, że ludzie sobie nie radzą ze swoimi emocjami. „A co będzie jak ta osoba się rozpłacze?”. To się rozpłacze. To będziesz siedzieć obok i trzymać za rękę.

Tylko zobacz – w tym momencie ja sobie nie radzę ze swoimi emocjami i dlatego nie dzwonię. Wcale to nie jest tak, że jestem taka wrażliwa i nie chcę zadzwonić, bo zrobię mu przykrość. Nie, to jest to, że ludzie sobie nie radzą ze swoimi emocjami. „A co będzie jak ta osoba się rozpłacze?”. To się rozpłacze. To będziesz siedzieć obok i trzymać za rękę.

Postawmy siebie w takiej sytuacji i zadzwońmy i zapytajmy: „Chcesz porozmawiać? Chcesz się spotkać? Mogę do ciebie przyjść? Możemy posiedzieć i pomilczeć?”. Ale drugi człowiek jest mega potrzebny w takiej sytuacji.

Często jest też tak, że ludzie w takim trudnym momencie się wycofują i nie wychodzą do ludzi, ale to się zawsze okazuje najgorszym rozwiązaniem. Pracuję z matkami, które straciły dzieci albo poroniły i wtedy, jeżeli one się chowają przed światem i nagle się pokazują po dwóch miesiącach to wszyscy uważają, że wszystko jest okej.

Że nic się właściwie nie wydarzyło. I my nie pokazując, nie mówiąc o tym, że to jest dla nas trudne, nie dajemy sobie też możliwości, że ktoś nam pomoże. Po prostu.

A będąc przy pracy, ale zupełnie od innego punktu widzenia, bo ja sobie zadaję takie pytanie: czy praca rozumiana jako praca gdzieś na etacie, ale też prowadzenie własnej firmy, ja to jest w twoim przypadku, czy taka działalność pomaga albo może pomóc w radzeniu sobie z tymi trudnymi emocjami właśnie po jakiejś trudnej sytuacji w życiu osobistym? Po stracie, po śmierci czy chociażby po trudnej chorobie, trudnościach w relacjach?

Pytasz, czy moja praca pomaga?

Tak, pytam siebie właśnie czy tobie praca pomagała, pomaga wciąż i też o takie szersze spojrzenie.

Bardzo pomaga. Myślę, że to, że ja w ogóle zaczęłam pomagać innym ludziom było też formą mojej terapii. Zaczęło się to tak, że chodziłam na różne warsztaty, terapie i jak zaczynałam mówić o swojej stracie, to podchodziły do mnie kobiety i mówiły „Jak dobrze, że o tym mówisz, bo moja rodzina już nie chce ze mną o tym rozmawiać”. „Już mówią nie, to za długo”, a minęły na przykład 3 miesiące.

Okazało się, że to, że ja o tym mówię jest cenne dla innych ludzi, więc ta ścieżka mnie tak pociągnęła i zaczęłam to robić. To, że zaczęłam pomagać innym pomaga również mi.

Co do tego jestem przekonana, że twoja praca i ta działalność pomaga. Mnie chodziło o inny aspekt – powiem ci na swoim przykładzie. W różnych, trudnych momentach – nie tak trudnych, właśnie w takich związanych z chorobą kogoś z rodziny albo jakichś momentach, kiedy w relacjach jest trudniejszy okres. W moim przypadku najczęściej to były momenty związane z wychowywaniem dzieci, kiedy człowiek czuje się przytłoczony.

Dzieci mam trójkę i to nie jest tak łatwo godzić zwykłe wychowywanie dzieci, nawet bez żadnych większych problemów, nie jest łatwo godzić wszystkie sfery życia mając małe dzieci i w takich sytuacjach praca, to, że ja do niej chodziłam było dla mnie wytchnieniem, odskocznią, że ja teraz przez parę dobrych godzin nie musiałam rozstrzygać żadnych konfliktów domowych, tylko mogłam skupić się na cyferkach, Excelu, prezentacjach, rozmowie biznesowej.

W tym sensie mi praca codzienna, zawodowa bardzo pomagała.

Tak, a jeżeli jeszcze nasza praca jest pasją, to już w ogóle nas angażuje! I moja pierwsza firma jest z pasji, powstała, jak powiedziałam, u mojej babci w spiżarce te słoiczki sobie stały, jako młoda dziewczyna smażyłam konfitury z babcią, więc to powstało z pasji. Uwielbiam nowe smaki łączyć i wymyślać, i oczywiście, że jeżeli mamy taką pracę, to tym bardziej nam pomaga, ale oczywiście każda praca. Dlaczego? Dlatego że zmieniamy otoczenie, ludzi wokół nas i siłą rzeczy musimy o czymś innym myśleć.

Myślę więc, że w ogóle wszystkie czynności, które zabierają nas z codzienności czy ze stałego otoczenia będą nam pomagać. Czy podróże, czy wychodzenie na zajęcia, ale praca oczywiście tak. Zwłaszcza taka, w której jesteśmy spełnione.

Właśnie, przypomniały mi się smaki, niezwykłe towary z twojej strony – musztarda z chilli, z imbirem. Nie znałam wcześniej takiego połączenia. Jestem bardzo ciekawa tych smaków, myślę, że niedługo złożę zamówienie!

Zapraszam! Wymyślanie tego to dla mnie najfajniejsze w tej firmie. Firma się w międzyczasie rozrosła, już to nie jest robienie w garnku jak 20 lat temu. To duża firma – mam wspólników! Działamy prężnie, nasze przetwory cały czas smakują.

Na pewno skorzystam i to już niedługo! Sama też lubię robić przetwory, więc mam taki składzik i staram się to robić, żeby też żyć zdrowiej, to jest ta główna motywacja.

Wracając do tematów, o które chciałam cię zapytać, to pora na twoje najnowsze przedsięwzięcie, które dzisiaj jest przed nami, ale jak ta rozmowa będzie dostępna, będzie już za nami. Mowa o konferencji, którą organizujesz. Konferencji trzynastego marca „Kobieto, puść się wolno”.

Jak pierwszy raz usłyszałam ten tytuł – nieco kontrowersyjny! Jakbyś mogła powiedzieć o konferencji, o tytule?

Tytuł oczywiście jest specjalnie kontrowersyjny, natomiast oczywiście nie będzie to tylko o tym konferencja, może nawet w ogóle nie będzie tylko o tym, tylko o puszczaniu swojej głowy.

To jest to, o czym mówiłam na początku – mamy różne przekonania co do tego, co kobieta powinna, co musi. Co wypada, co nie wypada, bo jesteśmy tego uczone. Słyszymy to od dziecka: „Dziewczynka nie może się złościć”, „Dziewczynka to powinna być miła i grzeczna” – mam uczulenie na to – więc chodzi o puszczenie tego wszystkiego, co nam wtłoczono do głowy, co po pierwsze nie jest nasze, po drugie jest troszkę przestarzałe, bo mówienie w XXI wieku co kobiecie wypada, a co nie jest trochę śmieszne. Natomiast wiele ludzi tak funkcjonuje, wiele ludzi ma to bardzo głęboko zakorzenione i ta konferencja po prostu ma na celu rozprawić się z tym wszystkim.

To jest to, o czym mówiłam na początku – mamy różne przekonania co do tego, co kobieta powinna, co musi. Co wypada, co nie wypada, bo jesteśmy tego uczone. Słyszymy to od dziecka: „Dziewczynka nie może się złościć”, „Dziewczynka to powinna być miła i grzeczna” – mam uczulenie na to – więc chodzi o puszczenie tego wszystkiego, co nam wtłoczono do głowy, co po pierwsze nie jest nasze, po drugie jest troszkę przestarzałe, bo mówienie w XXI wieku co kobiecie wypada, a co nie jest trochę śmieszne.

Czyli pokazać kobiety – bo prelegentki są zaproszone nie bez powodu takie, a nie inne – współorganizatorką jest Kasia Miller, psychoterapeutka, psycholożka, autorka książek, a ostatnio wydała swoją pierwszą płytę, na której śpiewa i komponuje muzykę, a nie jest już panią najmłodszą!

I Olga Kozierowska z „Sukcesu pisanego szminką” i inne jeszcze fajne kobietki, które zostały dobrane przeze mnie w taki sposób, żeby to nie były takie panie co mają kij tam, gdzie wiadomo, które nie mówią co my powinnyśmy, które nie są perfekcyjne, idealne, które pozwalają sobie być prawdziwe, po prostu. Które pozwalają sobie być sobą, inspirują do tego, że wszystko nam wolno.

Znowu wracamy do Victora Frankla – w głowie jesteśmy zawsze wolne, tylko my sobie nie pozwalamy być. „A bo cioci Kasi się nie spodoba”, „Matka mnie skrytykuje”, „Teściowa mi powie, że mam bałagan w kuchni”. I my jak małe dziewczynki, spłoszone, bo ktoś nas skarci, porzucamy swoje marzenia, porzucamy co chcemy robić w życiu, odrzucamy po prostu takie życie po swojemu. O tym jest ta konferencja, żebyś kobieto wyrzuciła wszystko do kosza co cię nie wspiera i zaczęła żyć wolno.

Nie mówię o krzywdzeniu kogoś, nie mówię o nadużywaniu, natomiast dopóki kogoś nie krzywdzimy to wszystko nam wolno.

Chciałam spytać, czy słyszysz od panów „Co ty takiego wyprawiasz? Miałem taką grzeczną żonę a ona teraz ma swoje pomysły i fanaberie!”.

Słyszę to bardzo często od moich klientek, które jak zaczynają się rozwijać, wchodzą na tę ścieżkę rozwoju osobistego, czy ze mną czy z kimś innym, to nagle słyszą, że „Ona się zbiesiła, ma fanaberie!”. Ale takim hasłem, które nas, kobiety, usadza pięknie, to jest jak usłyszymy „Ale się z ciebie egoistka zrobiła!”. I my wtedy jesteśmy całe drżące i wycofujemy się, bo jesteśmy egoistkami. Chciałabym mocno się z tym stwierdzeniem rozprawić, bo po pierwsze: egoizm jak każde słowo z końcówką”-izm”, czyli na przykład „patriotyzm”, oznacza miłość. Patria to ojczyzna, czyli miłość do ojczyzny, a ego to jestem ja, czyli to jest miłość do siebie.

Jeżeli nie mamy zdrowej miłości do siebie, to spełniamy oczekiwania innych ludzi, to nie ma nas w naszym życiu – nie żyjemy swoim, tylko czyimś i nie jesteśmy dla siebie ważne, nie dbamy o siebie.

A nie bez powodu nawet w samolocie jak trzeba założyć maskę, to najpierw zakładamy ją sobie po to, żeby móc pomóc potem swojemu dziecku. Jeżeli nas nie będzie, to nie możemy nikomu pomóc. Jeżeli ktoś ci, droga kobieto tam po drugiej stronie, mówi, że jesteś egoistką, to ja radzę moim dziewczynom: „Uśmiechnij się i powiedz: dziękuję, nareszcie! Potraktuj to jako komplement”.

Bo ciekawe jest jeszcze to, że mówią nam, że jesteśmy egoistkami często ludzie, którzy chcieliby, żebyśmy robiły to, co oni chcą. Czyli kto tu jest egoistą? Kto tu myśli tylko o sobie?

Egoizm nie jest egocentryzmem. Egocentryzm to jest takie myślenie tylko o sobie, natomiast jeśli rodzina, najbliżsi, właśnie matka, teściowa, partner narzucają nam jak mamy żyć, a jak my nie chcemy to jesteśmy egoistkami, to ja sobie myślę, że coś tu jest nie w porządku.

Kto tu jest w porządku, a kto nie?

Myślę, że to jest ultra trafnie opisane, że to przedstawiłaś w taki sposób, że – nie chcę powiedzieć, że ja powinnam pomyśleć jak stać się trochę bardziej egoistyczną, bo myślę, że jestem w dobrym miejscu.

A przede wszystkim zapomnij o słowie „powinnam”. Słowo „powinnam” jest zakazane. Co to znaczy? Jesteś komuś coś winna?

To prawda.

Kto to powiedział? Kto powiedział, że coś powinnaś? Nie wiadomo, kto! To jest ciekawe. Jak się tka temu przyjrzymy, to kto to właściwie powiedział?

To ciekawe, żeby przyjrzeć się temu, jak mówimy i zastanowić się, co to oznacza.

Co oznacza „trzeba”? Kto to powiedział? Co oznacza „wypada” lub „nie wypada”? Jakieś normy z XIX wieku? Że co? Także uważajmy jak mówimy i ja zachęcam, żeby zamieniać słowa „powinnam” na „chcę” lub „nie chcę”.

Wszystko można, chociaż na początku wydaje się to niemożliwe, ale wszystko można do tego sprowadzić. Zobacz, jak mówisz: „Powinnam ugotować obiad”, to czy ktoś ci karze?

Tak czuję, że powinnam.

Ale zobacz: jeżeli zmienisz to na „Chcę – chcę, bo chcę, żeby moje dzieci jadły zdrowe rzeczy”, to brzmi inaczej, nie? To wtedy my wybieramy. A jeżeli czasem mi się nie chce, to zamówię pizzę.

I wszystko można sprowadzić do „chcę” lub „nie chcę”. Koronny argument, który słyszę: „Ale jak to? Ja muszę pracować, bo nie chcę żyć pod mostem”. No właśnie, wybierasz! Czyli chcesz pracować, bo chcesz mieć swoje pieniądze, chcesz godnie żyć. A przecież nikt ci nie zabrania żyć pod mostem. Możesz być bezdomna, możesz nie mieć pieniędzy, ale wybierasz co innego. I wtedy mamy taką sprawczość, że to ja wybieram swoje życie. A nie że ktoś mi każe.

Właśnie – przejrzałam agendę konferencji. Będzie mowa o różnych punktach widzenia i stąd prelegentki z różnych obszarów, także zajmujące się pieniędzmi, pracą i nastawieniem do pieniędzy. Rozumiem, że intencja jest taka, żeby to pokazać, że to puszczenie się wolno to jest sformułowanie, adresując różne aspekty naszego życia.

I to nastawienie mentalne, ale również użyłaś przedtem słowa „zasoby”. Mamy różne: mentalne, finansowe, umiejętności. Rozumiem, że konferencja adresuje różne obszary?

Tak. Do kobiet, które chcą żyć po swojemu, które chcą świadomie wybierać swoje życie, a nie iść na taki automacie, jak chomik w kółeczku. Żeby wiedzieć, czego naprawdę chcą. Jeżeli chcą być w domu z dziećmi i to je spełnia – pięknie! Ale jeżeli chcą spełniać swoje pasje i robić karierę albo zakładać swoje firmy, to też pięknie, tylko to my, każda z nas musi dotrzeć do tego, co jest naprawdę nasze. Czego ja naprawdę chcę w moim życiu. Nie słuchać, nawet jakichś autorytetów. Posłuchać – tak, ale w ostatecznym rozrachunku to ja wiem najlepiej co jest dla mnie dobre. Nikt nie może mi tego powiedzieć.

Ostatnio przygotowując się do rozmowy z innym gościem odsłuchałam jego wypowiedź, w której robił takie ciekawe rozróżnienie: wyrocznia vs autorytet. To było dla mnie też otwierające oczy, bo wyrocznia to jest osoba, którą my podziwiamy, która jest dla nas autorytetem, ale która właśnie mówi, że to jest ta ścieżka, którą powinieneś podążać. „Tu idź! Tą drogą!”.

A autorytet to jest ktoś, kto nam wskazuje różne możliwości, kto też może powiedzieć, z czym te możliwości się wiążą, ale tę decyzję, w którą stronę podążyć, jaką drogą zostawia już nam.

Bardzo ładne rozróżnienie. Bardzo mi się podoba i jest mi bliskie, bo ja też tak pracuję z kobietami, że nie przywiązuje ich do siebie, nie uzależniam od siebie, bo uważam, że nie wolno tak robić, tylko raczej wydobywam tę wewnętrzną moc, czyli pomagam dotrzeć do siebie, tylko tyle.

Bo każda z nas tę moc ma, każda z nas jest swoją mędrczynią, wiedźmą wewnętrzną i my dobrze wiemy, co jest dla nas dobre. Pod warunkiem, że siebie posłuchamy. Pod warunkiem, że pozwolimy temu wewnętrznemu głosowi wyjść na zewnątrz.

A kiedy go nie słyszymy? Właśnie wtedy, kiedy słuchamy wszystkich wokół, kiedy się zagłuszamy, kiedy się ciągle zajmujemy „Co on o mnie pomyśli?”, „Ona będzie niezadowolona!”. Wtedy spełniamy oczekiwania innych i my nie wiemy wtedy kim jesteśmy ani czego chcemy.

Joasiu, ja widzę, że ciebie napędza energia, siła! Napędzam ją też marzeniami. Jesteśmy w podcaście Napędzani marzeniami. Jakie marzenie Cię napędza?

Trochę ich jest!

Jakim możesz się podzielić?

Wieloma! Napędza mnie robienie czegoś, co mnie po prostu pasjonuje. Moją pasją jest sprawienie, żeby kobiety – to jest jedno z moich marzeń i pasji – i ciekawe jest to, że ostatnio dopiero, jak już byłam na tej ścieżce, ostatnio przypomniało mi się, że będąc w liceum, w rozmowie z moim przyjacielem, z którym burzliwe dyskusje toczyli właśnie o prawach kobiet itd., że ja wtedy powiedziałam, że chcesz tworzyć ośrodek, fundację dla kobiet, która będzie pomagała kobietom doświadczającym przemocy.

Nie tylko fizycznej, ale psychicznej. Czyli przemocy nawet finansowej, kiedy partner wydzielał – bo ona nie pracuje i jest w domu – pieniądze. Albo kobietom, które są w związkach z osobami uzależnionymi. I tak dalej! I dopiero niedawno mi się przypomniało, że ja wtedy o tym marzyłam. Pomyślałam „Boże, przecież ja to robię teraz! Idę w tym kierunku!”.

Także to jest na pewno takie marzenie, które mnie napędza. Kolejnym marzeniem jest takie życie … Piękne. Spełnione, z oddechem, w pięknych miejscach, podróżując. Teraz mamy ograniczone możliwości, ale zawsze nadto polskie morze możemy pojechać.

Czyli taka wolność jest dla mnie bardzo ważną wartością. To ciekawe – ta wolność nam się przewija przez całą rozmowę. Taka wolność wewnętrzna. Poczucie szczęścia. To jest moje marzenie, które mnie napędza. Też nad sobą stale pracuję, bo jesteśmy tylko ludźmi, mamy emocje, mamy dołki, mamy spadki, słabości. To jest takie marzenie, żeby żyć w miłości, w spełnieniu, harmonii. I wolności wewnętrznej, po prostu.

Bardzo serdecznie ci życzę, żebyś to marzenie stale realizowała! To nie jest marzenie, które można zrealizować – tylko realizować.

Jak patrzę na ciebie, to widzę, że ono się dzieje, więc życzę ci tego, żeby ono dalej z tobą trwało.

Bardzo dziękuję. I dziękuję za zaproszenie! Bardzo było mi miło.

Dzięki wielkie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top