NM 63: Jakub Kożuch – brak nogi nie powstrzymuje mnie przed marzeniami

  • 00:31:55
  • 26 kwietnia, 2022
  • 43,8 MB

Nie wiem jak Ty, ale ja nie wierzę w przypadki. Wierzę, że to co się wydarza ma znaczenie. Historia spotkania z moim dzisiejszym gościem ma bardzo ważne znaczenie bo doprowadziła nas do dzisiejszej rozmowy. A jest to historia niezwykła. 

Wracałam pociągiem z wyjazdu do Trójmiasta, wysiadłam na stacji Warszawa wschodnia, wsiadłam do samochodu i wracałam do domu. Pół godziny później dostałam wiadomość od koleżanki, która została, bo jechała na stację Warszawa Zachodnia. Cytuję: „Na Wschodniej wsiadł do pociągu młody sympatyczny człowiek i usiadł na Twoim miejscu. Zagadaliśmy. Przedstawił mi się. Zajrzałam na jego Instagram, zobacz podpis w ramach BIO – I love my dreams – może to fajny gość do podcastu?”  

Potwierdzam, to bardzo fajny gość do podcastu! 

I właśnie dlatego zapraszam Cię na spotkanie z Kubą Kożuchem – zawodnikiem Amp Futbolu i marzycielem. Jego historia to historia hartu ducha, siły i wytrwałości do realizacji marzeń. 

Jakich? Tego dowiecie się już za chwilę! 

Zapraszam do słuchania!

W odcinku “Jakub Kożuch – brak nogi nie powstrzymuje mnie przed marzeniami” usłyszycie o tym:

  • czym jest Amp Futbol;
  • jak doszło do amputacji;
  • kiedy w jego życiu pojawiła się piłka nożna;
  • jak określać osoby z niepełnosprawnościami; 
  • jakie są jego marzenia; 
  • jak przygotować się do roli kapitana drużyny;
  • co może dać Amp Futbol;
  • dlaczego podczas gry korzysta się z kul, a nie protezy;
  • jak wyglądają struktury Amp Futbolu; 
  • co było jego największą przeszkodą.

Jakub Kożuch i Joanna Borucka

Bardzo podziwiam ludzi, którzy mają pod górkę i nie poddają się. Którzy mają marzenia, otwarcie o nich mówią i działają w kierunku ich realizacji. Tacy ludzie są dla mnie ogromną inspiracją. Mam nadzieję, że dla Ciebie także. Czy tak jest? Czy takie historie dodają Ci odwagi, wiary we własne siły? Chciałabym bardzo usłyszeć od Ciebie odpowiedzi na te pytania. 

Zapraszam Cię serdecznie do kontaktu ze mną, bezpośrednio, namiar znajdziesz na https://napedzanimarzeniami.pl/ a także do komentowania moich postów  w mediach społecznościowych. 

Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

 

Więcej o Kubie znajdziesz tutaj:

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

 

Cześć, Kuba. Dzięki wielkie za przyjęcie zaproszenia do podcastu Napędzani Marzeniami jesteś zawodnikiem takiej dyscypliny sportowej amp futbol. Myślę, że wiele osób nie wie totalnie, co to jest. Mógłbyś wyjaśnić, jaka to dyscyplina i jak to się stało, że właśnie z nią związałeś swoje życie?

Jest to piłka nożna dla osób po amputacjach i jakiś tam niewyrostach po prostu nogi lub ręki od urodzenia – bo też są takie osoby. Myślę, że to jest potrzebne dla takich osób, po prostu: bo nie masz nogi, bo nie masz ręki. Ludzie sądzą, że to jest jakieś wielkie zło i w ogóle, że jesteś jakiś inny. A to nieprawda. Każdy jest takim samym człowiekiem. Amp Futbol to jest taka organizacja dla osób z niepełnosprawnościami kończyn dolnych i górnych, którzy po prostu mogą się w niej wykazać i mogą odkryć to, w czym mogą być lepsze od innych. Przede wszystkim amp futbol to też jest duże grono osób, które się razem integruje. Ja np. byłem przekonany, że jestem sam na świecie bez jednej nogi – tak myślałem jako mały chłopiec – a potem, jak poznałem więcej takich osób, to otworzyłem się bardziej na świat.

No właśnie, Ty nie masz części jednej nogi (lewej), odkąd miałeś trzy lata. Jak do tego doszło?

Jak miałem trzy lata, to miałem wypadek pożarowy na ulicy Strzeleckiej. No i co powiedzieć… Był po prostu pożar, bo w domu wybuchła stara instalacja. Pamiętam tylko tyle, że był pożar i przyjechała straż pożarna. Później jeszcze straciłem ojca w tym wypadku. A potem po prostu pojawiłem się w szpitalu, i posiedziałem tam sporo czasu.

Ja mam zawsze taki dylemat, jak się dowiaduję, że ktoś przeżył taką dużą tragedię życiową: nie wiem, czy to jest też dobre sformułowanie, ale mam takie poczucie, że nie wiem do końca, jak dalej rozmawiać się z taką osobą – w sensie czy dopytywać, czy nie. Bo rodzą się takie myśli, że nie chciałabym odgrzebywać bólu, który kiedyś się pojawił. I tu chciałabym się Ciebie poradzić tak naprawdę, właśnie jak podchodzić do osób, które mają ze sobą taką trudną sytuację. Czy pytać, czy nie pytać? Tak ze swojego doświadczenia jak Ty byś poradził?

Z mojego doświadczenia to jest tak, że po prostu niektóre osoby Ci tego nie powiedzą wprost, bo się bardziej zamykają w sobie. Nie powiedzą ci, że potrzebują pomocy. Niektórzy po prostu nie chcą o tym gadać. Ale są też takie osoby, które ci opowiedzą swoją historię i tak jak ja nie mają żadnych tajemnic. Myślę, że to bardziej chodzi o taką bliższą relację i głębszą rozmowę.

Ja sobie myślę, że właśnie w sytuacji, kiedy nie wiem, to takim dobrym sposobem jest zapytać, czy mogę zapytać.

Myślę, że to dobry pomysł, ale ludzie często boją się coś powiedzieć. Ja np. byłem bardzo zamknięty w sobie, a później, kiedy poznałem kolegów, którzy mnie zaakceptowali, to już inaczej to wyglądało.

A Ty pamiętasz ten czas? Bo miałeś trzy lata, spędziłeś dłuższy czas w szpitalu. Czy w ogóle umiesz sobie przypomnieć, co czułeś? Pamiętasz szpital?

To był dla mnie najcięższy okres w życiu. Byłem zrozpaczonym dzieckiem w szpitalu, nie wiedziałem, co się dzieje, nie wiedziałem, gdzie jest mój tata, więc ciężko było podejść do tego. Spędziłem w szpitalach w sumie kilka lat, przechodziłem operacje, byłem w stanie krytycznym, ludzie z mojego osiedla na Strzeleckiej przekazywali dla mnie krew, byłem bardzo osłabiony. Dawali mi 30% szans na przeżycie. Więc to duże szczęście, że się tu w ogóle znajduję i że żyję tyle lat, bo to jest przede wszystkim wielka zasługa lekarzy. Myślę, że to zbudowało mój charakter. Było dla mnie ciężkie, ale wiedziałem, że jeżeli to się uda, to wtedy życie po prostu ruszy samo.

A kiedy pojawiła się piłka?

Piłka pojawiła się właściwie już w podstawówce. Grałem po prostu o kulach z dwunożnymi ludźmi, a potem jakoś tak na wuefie przeskakiwałem przez kozła, grałem w siatkę o jednej nodze, w koszykówkę, właściwie we wszystko. A piłka nożna tak na poważnie pojawiła się w 2014 roku, kiedy dostałem się do Amp Futbolu. I to były moje pierwsze kroki z takimi ludźmi i naprawdę się tam odnalazłem, bo zawsze brałem udział w sprintach, wyścigach, turniejach piłkarskich. To zbudowało moją późniejszą szybkość na boisku i dzięki temu od początku byłem dobrym zawodnikiem.

Tak opowiadasz, jakby to było coś supernaturalnego. Ja pewnie w pierwszym odruchu bym sobie pomyślała, że dziecko poruszające się na kulach z uwagi na amputowane części nogi jest zwolnione z wuefu, nie może w ogóle brać udziału w takich zajęciach, a Ty tak naturalnie opowiadasz… skoki przez kozła, gra w piłkę nożną… To płynęło tak z wewnątrz Ciebie, że czułeś, że no dobra, nie masz tej nogi, ale dlaczego nie spróbować tak samo, jak inne dzieciaki? Czy ktoś Cię do tego zachęcał?

Nikt mnie do tego nie zachęcał, sam byłem zawsze aktywnym dzieciakiem. Nie dałem sobie po prostu wmówić, że powinienem być zwolniony, bo nie mam jednej nogi. To nie jest dla mnie jakaś taryfa ulgowa. Nie mam jednej nogi, okej, ale co to oznacza? To jest tylko kawałek nogi. Mam kule od tego. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że mogę robić wszystko, co tylko chcę. Tylko po prostu muszę chcieć.

To nie jest dla mnie jakaś taryfa ulgowa. Nie mam jednej nogi, okej, ale co to oznacza? To jest tylko kawałek nogi. Mam kule od tego. Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że mogę robić wszystko, co tylko chcę. Tylko po prostu muszę chcieć.

To jest super, że sam z siebie do tego doszedłeś, bo myślę, że ludzie różnie sobie radzą z takimi sytuacjami. Niektórzy zamykają się w czterech ścianach i pewnie potrzebują jakiegoś wsparcia, żeby ich wyciągnąć. Z tego co słyszę, to u Ciebie było odwrotnie, i fajnie, że dajesz taki przykład.

Wracając do Amp Futbolu, jak to było tak konkretnie? Dowiedziałeś się, że jest taka organizacja, nie wiem, poszedłeś na trening?

To w sumie dzięki mojej cioci, Kindze. Znalazła w internecie, będąc akurat na Facebooku, spojrzała, że tworzą taką organizację dla ludzi bez kończyn górnych i dolnych. Wtedy mnie zgłosiła, i takie były moje początki. Pierwsza moja drużyna to była Lampart Warszawa, jak pamiętam. Miałem wtedy 14 lat i podchodziłem do tego tak dziwnie, że będzie to takie chwilowe, że pójdę tam, ale później mi się znudzi. Ale minęło już 8 lat odkąd jestem w Amp Futbolu, więc to jest duży sukces i przede wszystkim fajnie się złożyło, że z takimi osobami trenuję do teraz. Nie żałuję tego wyboru.

A wiesz, ilu w Polsce jest łącznie zawodników w różnych klubach w całym stowarzyszeniu ampfutbolowym?

W całym stowarzyszeniu ampfutbolowym to nie do końca wiem, bo nie liczę wszystkich, ale myślę, że w grupie juniorów jest tak mniej więcej 50 dzieciaków, a u nas w kadrze 30 głównych piłkarzy, więc w sumie to jest nawet spore grono, ale myślę, że z roku na rok będzie coraz więcej.

Ja też obstawiam, że będzie coraz więcej, bo przygotowując się do naszej rozmowy, sprawdziłam statystyki: ile rocznie w Polsce jest amputacji kończyn górnych i dolnych, i byłam mega zaskoczona, że to jest plus minus 12 tys. rocznie. Czyli w ciągu czterech lat to jest już sporej wielkości miasteczko, 50 tys., więc ogromna liczba. I myślę, że to jest bardzo ważne, żeby stwarzać takie możliwości do angażowania się w różne aktywności spotowe i dla dzieci i dla ludzi w każdym wieku.

Myślę, że to gigantyczne grono osób, ale przede wszystkim jestem zdania, że niektórzy owszem, uprawiają sporty, ale inne, np. pływanie, jazda konna. Tylko po prostu ludzie nie dostrzegają, że są takie osoby. A te osoby, które mają traumę, moim zdaniem powinny wstać i nie dawać się życiu. Iść przed siebie przede wszystkim.

To, co mówisz, jest mi bardzo bliskie w kontekście takich powodów, dla których uznałam, że ta nasza rozmowa jest ważna, bo faktycznie mało widać w mediach, w mediach społecznościowych osoby z różnymi trudnościami czy niepełnosprawnościami – właściwie mam problem, jak to nazwać. Ja Ciebie nie traktuję jako osobę niepełnosprawną, więc nie do końca wiem, jak opisać takiego człowieka, jak Ty, z amputowaną nogą, tak konkretnie? Jak myślisz, jakie sformułowanie jest właściwe?

Ludzie mówią „niepełnosprawni”, ale my mówimy, że jesteśmy pełnosprawni. W sumie to ciężko powiedzieć, bo starsze pokolenie mówi „niepełnosprawni”, co jest zrozumiałe, ale teraz już większość ludzi mówi, że jesteśmy pełnosprawni, bo dajemy z siebie bardzo dużo i przede wszystkim się nie poddajemy.

Ludzie mówią „niepełnosprawni”, ale my mówimy, że jesteśmy pełnosprawni.

Dokładnie, ale wracając do mojej myśli, uważam, że ta rozmowa jest ważna właśnie dlatego, żeby pokazać szerokiemu gronu osób, które – już użyję tego określenia – mają pewne niepełnosprawności, że warto mieć marzenia i warto te marzenia realizować. I trochę do tego teraz bym chciała przejść, do Twoich marzeń.

Ale jeszcze zanim do tego przejdziemy, chciałabym opowiedzieć historię naszego spotkania, bo ja myślę, że nie ma przypadków, i myślę, że to, że my tutaj dzisiaj razem siedzimy, nie jest przypadkiem.

Historia naszego spotkania jest taka, że wracałam z Trójmiasta z koleżanką, wysiadłam na stacji Warszawa Wschodnia, koleżanka jechała dalej. I na moje miejsce do pociągu wsiadłeś Ty. Usiadłeś na tym samym miejscu, o czym ja dowiedziałam się dopiero później, bo kilkanaście minut później ta koleżanka do mnie napisała: „Słuchaj, taka sytuacja, wysiadłaś, na twoim miejscu usiadł sympatyczny młody człowiek, zagadaliśmy, przedstawił się, weszłam na jego Instagrama, patrzę, a on w podpisie ma »I love my dreams« i jest osobą, która gra aktywnie w amp futbol i jest członkiem reprezentacji Polski, to chyba fajny człowiek do rozmowy w podcaście Napędzani Marzeniami”. Nie mogłam zrobić nic innego, niż tylko się zgodzić, więc myślę, że mniej więcej godzinę po tym, jak usiadłeś na tym moim miejscu, to chyba już byliśmy umówieni na tę naszą dzisiejszą rozmowę, bo ja do Ciebie szybko napisałam, a Ty szybko odpisałeś. No właśnie, więc przypadków nie ma. Piszesz na Instagramie, że kochasz swoje marzenia. Jakie to są marzenia?

Przede wszystkim moim największym marzeniem jest to, żeby zostać kapitanem reprezentacji Polski, ale wydaje mi się, że jeszcze długa droga do tego, bo na razie jestem jeszcze młody, niedoświadczony, jeszcze się uczę na swoich błędach. Kapitan to takie zobowiązanie wobec całego zespołu, że wspiera, że pomaga, że wszystko zrozumie, podnosi wszystkich na duchu, daje większe morale drużynie i każdy może z nim pogadać.

Moim drugim marzeniem jest to, żeby wygrać najbliższe mistrzostwa świata, które będą w Turcji. A czy do tego dojdzie, to nie wiem, zobaczymy. Wszystko zależy od naszej pracy, od przygotowania. Czeka nas długa droga, mamy czas do października. I w sumie to są właśnie takie moje dwa marzenia, nie mam więcej.

Na dziś. Bo na pewno się pojawią kolejne.

Tak, na dziś.

To ciekawe, co powiedziałeś – o kapitanie – i o tym, z czym się wiąże ta rola. Czy Ty jakoś aktywnie się przygotowujesz do takiej roli? Mam na myśli to, że powiedziałeś o takim wsparciu psychologicznym dla innych zawodników. Nie mam pojęcia, ale czy są jakieś kursy, książki, coaching? Jakieś inne sposoby, poprzez które można się przygotować do takiej roli?

Ja akurat mam takiego kapitana w zespole, ma na imię Przemek, i przede wszystkim patrzę, jak on to robi, uczę się od niego. On pracuje też z dzieciakami, z juniorami, podpatruję jego pracę, to daje mi też większą motywację. Przemek umie rozmawiać z każdym, bardzo lubi rozmawiać, ja też bardzo często gadam z nim na różne tematy, jest bardzo miły, dużo rzeczy rozumie. Wzoruję się na nim, jest dla mnie przykładem. Przede wszystkim się nie poddaje, podnosi morale drużyny, jak już wspominałem, to nas napędza. Jest równocześnie kapitanem w reprezentacji i Wiśle Kraków i teraz właśnie ja też dołączyłem nich, bo zmieniałem drużynę, z Warszawy na Wisłę, i teraz jeszcze bardziej biorę z niego przykład. Ostatnio wracaliśmy razem z turnieju, więc też bardzo długą rozmowę odbyliśmy.

Powiedziałeś o dzieciach, że macie też kontakt z dziećmi. Od jakiego wieku dzieci mogą trenować amp futbol?

W sumie od każdego, ale myślę, że taki normalny wiek, to od czterech lat wzwyż. Różne dzieciaki są, również 16-17 lat, więc spora rozpiętość, ale myślę, że jak większość tych dzieciaków dorośnie, to za 20 lat, kierdy ja będę już miał 40, spotkamy się na jednym boisku.

Z Twoich obserwacji samego siebie i dzieci, co daje trenowanie takiej dyscypliny?

Przede wszystkim otwarcie się na ludzi i zmiana swojego podejścia do życia. Inaczej Ci się w głowie układa, problemy same odchodzą na bok. Nie myślisz o niczym innym, tylko o piłce. Nie martwisz się niczym, wszystko zostaje z tyłu głowy i skupiasz się na tym, co jest tu i teraz oraz na piłce.

Inaczej Ci się w głowie układa, problemy same odchodzą na bok. Nie myślisz o niczym innym, tylko o piłce.

Masz taką możliwość lub miałeś takie doświadczenie, że obserwowałeś jakąś konkretną osobę, dziecko, chłopca, który przez dłuższy czas, żeby zauważyć taką różnicę, że na start dziecko, które dopiero zaczęło grać w amp futbol, jak się zmienia po roku, dwóch, trzech?

Na początku one raczej raczkują, można powiedzieć, bo dzieciaki nigdy nie chodziły o kulach, mają protezy, chodzą o dwóch nogach przeważnie. Dzieciaki jak do nas przychodzą, często po raz pierwszy wzięły w ogóle kule w ręce. Też takie miałem, kolorowe, takie niebieskie, jak byłem mały, też wiem, jak to jest stawiać pierwsze kroki.

Kiedyś powiedziałem, że nie wyjdę o kulach, bo nie umiem, bo mnie bolą ręce. A potem mama powiedziała, że jeśli nie wyjdę o kulach, to nigdy nie wyjdę z domu, więc powiedziałem: „Dobra, jeśli mam nigdy nie wychodzić z domu, to już chyba wolę wziąć te kule i iść przed siebie i się nauczyć”. A u dzieciaków to wyglądało tak, że raczkowali, pomagali sobie trochę kulami, kikutem – to jest normalne w sumie. Potem, po roku, po dwóch, już bardziej podnosili kikut do góry i mniej sobie pomagali kulami, bardziej nogą. Teraz zaczynają już więcej biegać. Dzieciaki są coraz bardziej rozchmurzone. Niektóre dzieci nie mają kończyn od urodzenia, inne po wypadkach, po raku – też były takie przypadki – ale dzieciaki są jak najbardziej uśmiechnięte w naszej organizacji, więc jak najbardziej na plus.

Myślę, że to jest wielka siła sportu. Od strony fizycznej, że powoduje wyrzut endorfin, hormonów szczęścia, a w konsekwencji to wpływa na nasz stosunek do życia i na ogólne zadowolenie z tego życia. Ale chciałam jeszcze Cię zapytać o te kule, bo to jest tak, że grając w Amp Futbol jest obowiązek korzystania z nich? Nie można grać z protezą? Czy po prostu z protezą nie da się grać, bo np. nie można w niej biegać?

Są protezy i do biegania, i do grania, i do różnych rzeczy, ale przede wszystkim chodzi tu o to, żeby sobie nie zrobić krzywdy. Myślę, że gdybyśmy grali w protezach, to ogólnie ten sport byłby, jakby to powiedzieć, niepopularny, taki bardziej nudny. A o kulach możemy robić wszystko, bardziej się rozpędzić, to daje dynamikę, po prostu trzeba mieć silne ręce. To jest też taki nasz napęd. Poza tym protezy nie są tanie, trzeba to przyznać i służą przede wszystkim do codziennego użytku.

Tak się sama teraz zreflektowałam, że jak Cię wcześniej pytałam o dzieci, to zapytałam o chłopców, bo jednak piłka nożna bardziej mi się kojarzy z chłopcami. Czy w Amp Futbol faktycznie grają tylko chłopcy, czy dziewczynki, kobiety również?

Teraz to wygląda tak, że były cztery dziewczyny na zgrupowaniu, i udowodniliśmy, że dziewczyny też mogą grać. Są to też początki, więc nie można dużo wymagać. Za tydzień jest nabór dziewczyn na pierwsze zgrupowanie kobiecej piłki i uzbierało się aż 13 dziewczyn, więc to jest sporo jak na początek, ale myślę, że z czasem będziemy sięgać po naprawdę dużą liczbę osób, a przede wszystkim też dziewczyn, bo myślę, że one mogą dać popis swoich umiejętności, tylko muszą się zawziąć do treningów. Systematyczność treningów to poprawa swojego rozwoju. My też trenujemy 2, 3, a nawet 4 razy w tygodniu. Ćwiczymy, jeśli nie na siłowni, to na boisku i wznosimy swój rozwój, a u dziewczyn może to być trochę cięższe, myślę, ale uważam, że jak najbardziej dadzą radę.

To jest osobna drużyna czy są drużyny koedukacyjne?

Generalnie gramy wszyscy razem. U nas w lidze w Poznaniu jedna dziewczyna była w Warcie Poznań, gdzie też weszła na boisko z nami, chłopakami. To był chyba debiut tej dziewczyny. Myślę, że z czasem powstaną oddzielne sekcje, bo jest senior, junior, teraz pewnie dojdzie sekcja women. Na innych kontynentach, np. w Afryce jest bardzo dużo kobiet, które grają w piłkę, o czym w ogóle nie wiedziałem. Zobaczymy, jak to będzie, bo podobno mają być jakieś turnieje kobiece, zobaczymy, jakie tam drużyny się zgłoszą.

Kuba, zbliżając się do końcówki rozmowy, chciałam Cię zapytać, co daje Ci siłę do tego, żeby realizować swoje marzenia?

Żeby realizować swoje marzenia, to przede wszystkim trzeba zacząć od podstaw. Trzeba się nauczyć chodzić o kulach, trzeba poznawać nowe środowisko. Jak byłem pierwszy raz w kadrze z moim kolegą, byliśmy w podobnym wieku, razem jechaliśmy na zgrupowanie, to dużo razy tam dostaliśmy ochrzan, bo nie wzięliśmy sprzętu. Byliśmy młodzi, za bardzo nie ogarnialiśmy, a potem, jak już się bardziej przyzwyczailiśmy i ze wszystkimi złapaliśmy lepszy kontakt, więc myślę, że trzeba po prostu pracować nad sobą z roku na rok, bo to widać na moim przykładzie, że się rozwijałem, rozwijałem, rozwijałem, aż doszedłem do swojego celu.

Teraz zostało mi tylko spełnienie moich dwóch marzeń, do których będę jeszcze konsekwentniej dążył, i pewnie będzie to ciężkie, ale wiadomo, że droga nie zawsze jest łatwa, może ktoś rzuci Ci nawet kłody pod nogi, ale nie można się poddawać. Trzeba pracować nad swoim rozwojem po prostu.

A jaką przypominasz sobie największą kłodę, jaką napotkałeś rzuconą na swojej drodze? I jak sobie z nią poradziłeś?

Największą przeszkodą było chyba to, że nie umiałem się oswoić z tym, że jest tylu ludzi bez nóg i bez rąk. Byłem na początku zamknięty w sobie i nie chciałem z nimi gadać. Ale potem, jak już się bardziej przyzwyczaiłem, a rozmowa się bardziej kleiła, to jak najbardziej to przezwyciężyłem i teraz mamy super atmosferę w drużynie.

Dla mnie takie kontrintuicyjne, bo ja sobie wyobrażam, że nie masz nogi, spotykasz drugą osobę taką jak Ty, bez nogi, potem kolejną, która nie ma ręki, i jest wtedy łatwiej, bo czujesz, że masz coś wspólnego z tą osobą. A Ty mówisz, że było wręcz odwrotnie.

U mnie to było akurat odwrotnie, ale każdy ma co innego w głowie, tak jak mówiłem na początku. Ja miałem tak, że wydawało mi się to niemożliwe, że ktoś nie ma jednej nogi tak jak ja, nie wiedziałem, o co chodzi, zaczęliśmy gadać i tak pomału jakoś to się rozwijało. Ktoś inny może powiedzieć od razu „jesteśmy tacy sami!”. Ja akurat miałem ciężkie podejście na początku, ten wypadek, to wszystko potem się odbijało, przypominało mi się, a kontakt z tymi osobami złapałem później i wtedy dopiero zaczęliśmy się dogadywać.

Ktoś inny może powiedzieć od razu „jesteśmy tacy sami!”. Ja akurat miałem ciężkie podejście na początku, ten wypadek, to wszystko potem się odbijało, przypominało mi się, a kontakt z tymi osobami złapałem później i wtedy dopiero zaczęliśmy się dogadywać.

Stale działać, krok za krokiem, rozwijać się. Masz jakąś podpowiedź, w jaki sposób się rozwijać, jak Ty to robisz? Możesz dać taką podpowiedź słuchaczom, widzom?

Trenować więcej i systematycznie, zacisnąć zęby i robić swoje, bo jest to naprawdę ciężka i czasochłonna praca. Mnie to zajęło ok. 6-7 lat, żeby być w 100% przygotowanym. Teraz mnie czekają mistrzostwa świata w Turcji i jest to ciężki okres przygotowań, do października mamy jeszcze kilka miesięcy. W międzyczasie odbywają się też nasze turnieje, najbliższy w Łodzi, gdzie akurat my pauzujemy. Trzeba po prostu zacisnąć zęby.

Czytałam, że jesteś uważany za najszybszego zawodnika naszej kadry, więc to też jest pewnie pewnego rodzaju presja, bo skoro jesteś taki szybki, to i oczekiwania są większe. Czy tak właśnie jest? Czujesz te oczekiwania wobec siebie? Presję?

Na początku, jak byłem młodszym zawodnikiem i najszybszym zawodnikiem ligi, jak i Amp Futbolu w Polsce, to nie było łatwe, bo czułem się, jakby ktoś mnie wcisnął na najwyższą górę, więc jest wtedy duża presja. Jak już bardziej pograłem w Amp Futbolu, jestem tu już 7-8 lat, to już to zeszło, wiem, że jestem dużo wart.

Trzymam bardzo mocno kciuki za realizację obu Twoich marzeń i za wszelkie kolejne, które pojawią się w Twoim życiu. I już zupełnie na koniec naszej rozmowy chciałabym Cię zapytać o taką jedną myśl, radę czy jedno przesłanie. Gdybyś miał możliwość zapewnienia, żeby słuchacze, widzowie zapamiętali jedno przesłanie z tej rozmowy, to co byś chciał, żeby to było?

Nie poddawanie się i realizowanie swoich celów. Nie siedźcie w domu, bo to bardzo źle robi na psychikę i samopoczucie. Musicie dać z siebie wszystko i zgłosić się po prostu do nas, do Amp Futbolu.

Nie poddawanie się i realizowanie swoich celów. Nie siedźcie w domu, bo to bardzo źle robi na psychikę i samopoczucie. Musicie dać z siebie wszystko i zgłosić się po prostu do nas, do Amp Futbolu.

Dzięki wielkie. Trzymam kciuki i w kontakcie!

Też dziękuję.

Bardzo podziwiam ludzi, którzy mają pod górkę i nie poddają się. Którzy mają marzenia, otwarcie o nich mówią i działają w kierunku ich realizacji. Tacy ludzie są dla mnie ogromną inspiracją i mam nadzieję, że dla Ciebie także. Czy tak jest? Czy takie historie dodają CI odwagi? Wiary we własne siły? Chciałabym bardzo usłyszeć od Ciebie odpowiedzi na te pytania.

Zapraszam się serdecznie do kontaktu ze mną, bezpośrednio – namiar znajdziesz na www.napedzanimarzeniami.pl – a także do komentowania moich postów w mediach społecznościowych.

Do zobaczenia i usłyszenia już wkrótce w kolejnym odcinku!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top