NM 13: Uśmiech nic nie kosztuje. Rozmowa z Robertem Chilmończykiem

  • 00:37:30
  • 24 marca, 2020
  • 34,3 MB

Uśmiech nic nie kosztuje, a to podobno najlepszy znany wyznacznik radości i szczęścia.

Pojawia się chyba w każdym istotnym momencie naszego życia i – co najważniejsze – przy każdym spełnionym marzeniu. Ale czy tylko ludzie realizujący swoje cele i marzenia mają prawo go doświadczać? A może uśmiechem można też kogoś zarazić?

O tym rozmawiam z moim dzisiejszym gościem – Robertem Chilmończykiem.

Robert jest znany w całej Polsce jako Wesoły Kierowca, bo wszystkich w swoim autobusie zaraża pozytywną energią. Jak to robi i czego możemy się od niego nauczyć?

O tym posłuchasz w najnowszym nagraniu. Zapraszam!

W odcinku NM 13: Uśmiech nic nie kosztuje z Robertem Chilmończykiem rozmawiamy o tym:

  • Jak został kierowcą najweselszego autobusu w Warszawie;
  • dlaczego codziennie rozśmiesza ludzi;
  • jak pasażerowie reagują na jego żarty;
  • jak sobie radzi z trudnymi pasażerami;
  • skąd bierze inspirację do żartów;
  • jaka jest jego druga pasja;
  • co zrobić, by ludzie wokół nas częściej się uśmiechali?

 

Uśmiech nic nie kosztuje, a jest naszą naturalną ozdobą. Uśmiechajmy się do siebie i nieśmy radość i dobrą energię!  Robert jest jedną z tych osób, które codziennie przekazują ją dla kilkuset osób. Jednak nawet bez wychodzenia z domu, możemy się uśmiechać i przekazywać pozytywną energię!

Wystarczy, że dziś uśmiechniesz się do jednej osoby. Tylko jednej. Bo dzięki tej jednej, małej cegiełce, możemy zbudować razem naprawdę piękny świat i jeszcze piękniejsze relacje. Oczywiście nie musisz wychodzić z domu – może wyślesz uśmiechnięte selfie do przyjaciółki, a tym poprawisz jej humor?

Kiedy to zrobisz, to koniecznie daj znać w komentarzu jaka była reakcja 🙂

Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Uśmiech nic nie kosztuje Robert Chilmończyk

Więcej o Robercie Chilmończyku znajdziesz tutaj:

 

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

Przeczytaj transkrypcję rozmowy!

Cześć!

Czołem!

Dzisiaj rozmawiam z Robertem Chilmończykiem. Robert jest zdecydowanie najbardziej rozpoznawalnym z ponad 3 tysięcy kierowców autobusów w Warszawie. Jest rozpoznawalny, bo jest wesoły. Jest tak zwanym „wesołym kierowcą”. Mam nadzieję, że lubisz to określenie i że ono Ci nie przeszkadza.

Przyzwyczaiłem się do niego.

Czyli na początku był do niego dysonans? Dla mnie jest ono bardzo pozytywne. Dla mnie to, że jesteś wesoły, oznacza, że jesteś uśmiechnięty. A widzę, że jesteś.

Mam taki wyraz twarzy po prostu. Chyba za dużo będziemy wycinać.

Nic nie będziemy wycinać – wszystko poleci, bo ma sens to, co opowiadasz. Jesteś też mistrzem humoru, ciętej riposty. Nie mam takich naturalnych zdolności, aby w każdym momencie coś fajnego umieć powiedzieć. Ty to masz! Jak się ogląda filmiki z Tobą i widzi się jak Ty witasz pasażerów, jak ich zagadujesz, jak komentujesz drogę i różne zdarzenia – chociażby ostry zakręt.

Trzymamy się, bo wchodzimy ostro w zakręt jak Kubica.

To nie pozostaje człowiekowi nic innego jak się uśmiechnąć! I to jak rozumiem chodzi.

Wszystkim nam brakuje uśmiechu!

I wszyscy się uśmiechają ludzie. A brakuje nam wszystkim uśmiechu.

Czy to jest sposób na rozróżnienie, czy dana osoba jest dzisiaj w dobrej kondycji psychofizycznej.

Wstała lewą czy prawą nogą.

Nawet Ci, co wstali lewą, to chodzi o to, aby..

Chodzi o to, aby ludzie jak więcej się uśmiechali – włącznie ze mną. Promowanie uśmiechu – zawsze mówię ludziom, że promujemy uśmiech – zawsze i wszędzie. U siebie w pracy, w domu, na ulicy.

Tak od zawsze było? Niemal od narodzin?

Z rok temu spotkałem znajomą z dzieciństwa – podwoziła mnie samochodem do sklepu – powiedziała, że nic się nie zmieniłem przez 30 lat. Jak byłem wariatem, tak jestem.

Pozytywnym wariatem.

Pozytywnym. W sumie może w moim wieku powinno się inaczej zachowywać – być normalnym, poważnym,. Mam taki charakter. Lubię wariować, uśmiechać się, doprowadzać ludzi do uśmiechu. Taka jest moja misja.

Czy już w szkole podstawowej byłeś takim szkolnym wesołkiem, który prowokował różne sytuacje, aby nauczyciele i dzieci się śmiali?

Tak. [śmiech]. Pod koniec szkoły podstawowej lub w liceum, przywozili rodzice zajączka nakręcanego, który klaszcze w talerze. Na lekcji Pani była zajęta przy tablicy. Ja go nakręciłem i puściłem między ławkami. Dla jaj, dla zabawy, żeby było wesoło.

I było!

Sztuczne, psie gówno było to też wziąłem do klasy. Pamiętam takie rzeczy. Jak byłem kelnerem to też na wesoło podchodziłem do ludzi.

Twój pierwszy zawód to kelner. Później, w którymś momencie życia świadomie zdecydowałeś, że chcesz się przebranżowić i zostać kierowcą autobusu. Zastanawiałam się, czy to nie było Twoje marzenie z dzieciństwa.

Nie.

Czy to nie było tak, że Ty marzyłeś w dzieciństwie o dwóch rzeczach i nie mogłeś się zdecydować. Jedna to, aby być kierowcą autobusu, a druga, aby być artystą kabaretowym. Właśnie połączyłeś jedno z drugim i wyszedł nam Wesoły Kierowca.

To chyba bardziej przypadek niż marzenie. Z racji wieku zostałem kierowcą, bo ciężko było o pracę. Było ogłoszenie i spróbowałem. Zupełnie to była inna bajka. Coś nowego, innego. Wcześniej nie interesowałem się komunikacją miejską. Tak jak teraz przychodzą do mnie miłośnicy komunikacji, młodzież, dzieciaki.

Oni po paru latach zostają kierowcami, bo dla nich to faktycznie jest pasja. U mnie to był przypadek. Odnalazłem się w tym. Mam misję, że swoją osobowość, uśmiech i intelekt (o ile w ogóle go mam) przekazuję ludziom. Przekazuję dobro i wiarę w normalność. Ludzie uśmiechają się i patrzą, że można być normalnym i uśmiechać się, żyć. Dobro zawsze powraca.

Dokładnie.

A jak już magnesy są, to z podwójną mocą to powraca.

Do tego wrócimy, bo wiem, że to Twoja ważna pasja. Chciałam się Ciebie zapytać, czy to było tak, że pierwszego dnia, jak usiadłeś za kierownicą, to od razu, intuicyjnie – weszli pierwsi pasażerowie i od razu przywitać ich na wesoło.

Pierwsze dni jak zrobiłem prawo jazdy to byłem w szoku. Musiałem jeździć po mieście, poznać nowe linie autobusowe, jazdę. Przyszło to po paru miesiącach – dwa lub trzy miesiące. Zobaczyłem, że jest mikrofon, że działa. To zacząłem mówić: „Dzień dobry Panu! Dzień dobry Pani! Zapraszam do biznes klasy”. Miałem ubaw ja i ludzie. Byli w szoku. Może teraz większość mnie zna. A Ci, którzy nie znają, to dalej są w szoku jak wchodzą pierwszymi drzwiami, a ja pokazuję lizak: „Mm, może Cię podwieźć?”. Ludzie niektórzy wchodzą i stają w drzwiach, z przerażeniem, o co chodzi. Cofają się. I wracają do drugich drzwi.

Są czasem takie reakcje?

Mało, ale są. Śmiech przy tym jest. To, co robię też inspiruje ludzi. Boją się, że coś się dzieje – szukają ukrytej kamery albo chętniej bilety kasują. Myślą, że coś jest nie tak w autobusie.

To jest ciekawe!

Taki uboczny aspekty. Zwłaszcza przyjezdni tak mają.

Ciekawe czy MZA kiedyś sprawdzało, czy jest mniej gapowiczów w Twoich autobusach.

Teraz jest kontrola jest specyficznie ubrana, więc od razu widać, że to kontrola. Kiedyś było trudniej na mieście. Tak samo, jak na gapę jeździłem, to musiałem bacznie obserwować.

Rozumiem, że to było bardzo dawno temu i się przedawniło.

Jeszcze z rok temu. [śmiech]. Dawno, dawno. Pokochałem tę pracę i moim marzeniem byłoby robić to, co robię, ale nie mieć takiej świadomości, że ktoś może mnie zwolnić albo się mnie czepiać. Wciąż mam to zakodowane, że boję się iść na całego siebie. Muszę stopniować i uważać. Są różnie ludzie.

Uwielbiam moją pracę, ale muszę się hamować z moim rozbawianiem ludzi.

Widzę, że nawiązujesz do tych mniej przyjemnych sytuacji, które Cię spotkały po drodze.

Nie chcę znowu 3 raz pracy tracić przez to, co robię.

Powiedzmy słuchaczom o co chodzi. Dwukrotnie z powodu pewnych skarg – niektórym osobom się to nie podobało – straciłeś pracę. Na szczęście przewoźników autobusowych w Warszawie jest kilku. Mogłeś tę pracę na nowo znaleźć w tym samym zawodzie, w tym samym mieście. Zapisałam sobie wśród moich pytań – co do zasady – dobro powraca, ale czasem są te mniej przyjemne sytuacje. Też z ogromnym sentymentem wspominam pana ochroniarza z poprzedniego miejsca, gdzie mieliśmy siedzibę. Panie Bogusławie!

Pozdrawiamy!

Bardzo pozdrawiamy!

Nie wiem o co chodzi, ale pozdrawiamy.

Pan Bogusław jest osobą, która powoduje to, że na twarzach ludzi pojawia się uśmiech. Jest sam niesamowicie uśmiechnięty i jak się wchodzi do budynku, a po drugiej stronie widzi się człowieka, który jest tak uśmiechnięty, to człowiek się uśmiecha.

Sam taki lizak uśmiech pokazuje. Człowiek spojrzy i od razu się uśmiecha, chociaż na chwilę.

Jak się przeprowadziliśmy i samodzielnie część rzeczy znosiliśmy, Pan Bogusław zawsze mi otwierał, przytrzymywał drzwi i mówił, że z wielką chęcią pomógłby mi zanieść te rzeczy do samochodu, ale nie może, bo w przeszłości zdarzały się takie sytuacje, że jak pomagał innym ludziom, to były na niego donosy. Zastanawiam się skąd to się bierze.

Taka jest część społeczeństwa – sfrustrowana, dziwna. Trzeba takich ludzi unikać, którzy emanują negatywną energią. Nie brak takich ludzi, ale na szczęście jest to mniejszy procent. Większość ludzi reaguje normalnie – kiedy się do nich uśmiechniesz lub pokażesz lizaka, to mimowolnie człowiek się uśmiecha. Nieraz się zdarzyło, że pokazuję „Uśmiechnij się”, a siedzi i patrzy jak mumia – nie wie o co chodzi, zamroczony. Ale większość na „Uśmiechnij się” reaguje uśmiechem.

Zdaję sobie sprawę, że mogą to być różne sytuacje. Czasem ktoś ma zły dzień, coś mogło się tragicznego wydarzyć. W tym kontekście zadałam sobie pytanie, które chciałabym Ci zadać, czy w ogóle w MZA, ZTM-ie są szkolenia z komunikacji, obsługi pasażerów i klientów?

Nie ma takiego podejścia psychologicznego czy społecznego. Przede wszystkim kierowca musi być maszyną roboczą – zawieźć ludzi z punktu A do punktu B, bezpiecznie. Często przewóz jest taki, że pasażer nie wie, kto go wiezie, co się dzieje. Po prostu trzeba przejechać? Dodatkowo daje całego siebie – to co mam. Pozytywną energię. Chociaż różne sytuacje się zdarzają, są różni ludzie. Jakiś kierowca mówił, że były jakieś szkolenia, pokazywali jak się zachować w nietypowej, stresującej sytuacji. Puścili filmik ze mną w tle. Poznał, że to ja, bo był zasłonięty wizerunek. Poznał mnie po głosie i reszcie. To byłem ja – jak reaguję na sytuację, jaką pokazali.

Można w ten sposób rozładować.

Mikrofon jest między innymi do tego. Bezpiecznie sprawdzać co się dzieje: „Proszę na końcu nie pić alkoholu. A jak już to proszę mnie poczęstować!” albo „Zabierzcie po sobie butelki”.

Pokazywali Cię jako dobry przykład?

Kiedy ktoś mi mówił, że był na szkoleniu i prowadził go Marcin Prokop i pokazywali mój wizerunek. Nie widziałem tego, ale to forma reklamy. Mógłbym być z tego dumny. Cieszę się, że mogę być takim przykładem dla ludzi, aby chociaż częściowo naśladowali mnie. Byli w miarę możliwości uśmiechnięci, uprzejmi. Może nie każdy ma taką odwagę i potencjał jak ja. Często ludzie mówili, że mam w sobie odwagę. Nie wiem, czy to odwaga, czy głupota, ale mam to w sobie. Trudno wymagać tego od innych. Uśmiech nic nie kosztuje i każdego na to stać.

Zapytałam, ponieważ też oglądałam kilka filmików na YT z Twoim udziałem.

Chyba nudziłaś się bardzo, co?

Absolutnie nie! Robiłam to z wielkim zainteresowaniem.

Inteligentni ludzie się nie nudzą.

Myślę, że znajdują i wynoszą coś dla siebie z każdej sytuacji. Był jeden filmik chyba z 2015 roku, kiedy rzecznik ZTM-u wypowiadał się o Tobie. Słuchając jego słów, przyszło mi do głowy, żeby zamiast krytykować pewne sformułowania i sytuacje z Twoim udziałem. Zdecydowanie lepiej byłoby wynająć dla Ciebie personalnego trenera czy coacha, szkoleniowca, aby z Tobą popracował.

Popracowali nad zmianą wizerunku.

Może nie nad zmianą wizerunku. Rozumiem, że niektóre komentarze ludzie mogą określić jako: „ciut za daleko idące”. Ale to są absolutne wyjątki. Jeśli masz naturalny talent, to warto byłoby go oszlifować, aby stał się pięknie lśniącym diamentem. Nie wiem, czy szlifuje się diamenty, czy brylanty. Zawsze mylę tę kolejność.

Jestem zwykłym kamieniem.

Właśnie, a taki szkoleniowiec mógłby Ciebie oszlifować. Wtedy wilk by był syty, owca cała – nikt nie mógłby mieć do Ciebie zastrzeżeń.

Zdaję sobie sprawę, że w innym kraju, innymi ludźmi, inną mentalnością, to firma by wykorzystała mój potencjał do swojego wizerunku, do zmiany, do kreowania innych ludzi. Jednak to nie u nas. U nas najłatwiej jest krytykować wszystko i wszystkich dookoła. To pomału się może zmieni, ale to wymaga paru pokoleń – podejścia do życia.

Może my zaapelujemy do naszych słuchaczy, do osób, które nas oglądają – aby zadziałać w drugą stronę. Ty jesteś wesołym kierowcą, który się uśmiecha do ludzi, ale myślę, że równie sympatycznie jest jak to ludzie się uśmiechają do Ciebie.

To mnie napędza, podnieca. Jak siedzi kobieta w samochodzie obok i na światłach pokazuję im przez okno lizak: „Uśmiechnij się”. Siedząca tam osoba automatycznie się uśmiecha i z człowieka wychodzi całe piękno. Cała natura.

Zachęcamy do uśmiechania się do siebie nawzajem!

Dzień bez uśmiechu jest dniem straconym. Każdy ma jakieś problemy, stresy – ja też, jak każdy. Jednak ten uśmiech pozwala nam, choć na chwilę zapomnieć i wrócić do normalności, do bycia sobą, bycia człowiekiem uśmiechniętym, normalnym.

Policzyłam sobie pewne rzeczy. Ogólnie bardzo lubię liczby. Matematyka to był mój ulubiony przedmiot.

Powinnaś być księgową.

Z wykształcenia jestem finansistką.

Finansistką to każda kobieta jest.

To prawda.

To ma w naturze.

Czy wiesz jak wielu pasażerów, przynajmniej statystycznie, przewozisz w ciągu roku?

Nie zastanawiałem się.

A ja to policzyłam. Strzelasz?

Zależy od linii. Ale – tak jak wczoraj – mogłem przywieźć z 300 osób. Około 300 osób dziennie.

Policzyłam to na takiej zasadzie, że podzieliłam liczbę pasażerów, którzy w ciągu roku jeżdżą komunikacją miejską, autobusami w Warszawie, przez liczbę kierowców. Wyszło mi troszkę poniżej 200 tysięcy osób w ciągu roku. Oczywiście statystycznie. Wszystko zależy od linii, bo niektóre są bardziej obłożone, inne mniej.

100 tysięcy może być realnie.

Pewnie jest to pomiędzy 100 a 200 tysięcy – w zależności od kierowcy. Dlaczego o tym mówię? Mówię o tym, bo – posługując się sformułowaniem marketingowym – masz duże zasięgi. Masz realny wpływ na to jak minął dzień wielkiej liczbie osób.

Nawet jak mi mikrofon często nie działa w autobusie, bo jest uszkodzony, to zostają mi moje lizaki. Drobnym sukcesem dla mnie jest jak na światłach pokazuję ludziom w samochodach swoje lizaki. Dziennie mam 20-30 samochodów, którym dałem uśmiech. To mały sukces. Nie mam mikrofonu, to zagaduję do pasażerów, których mam najbliżej siebie. Jest to ok 10-20 osób dziennie. Daję im swoją energię i uśmiech.

Skąd bierzesz pomysły na swoje komentarze? Przygotowujesz się?

Nie. To przychodzi spontanicznie. Mam też swoje stałe komentarze – swoje ulubione, których używam, ale reszta to spontan. Dziś mam Falenica-Szczęśliwice. Oczywiście mam tekst: „Zabieram wszystkie panny i dziewice, jadę na Szczęśliwice”. Mam takie rymowanki. „Kolejna łania do zabrania”. Mam swoje ulubione teksty.

Inspirujesz się czymś? Oglądasz kabarety? Stand-upy są teraz modne.

Nie. Lubię oglądać kabarety. Ci to dopiero mają jaja. Zwłaszcza NEOnówka. To są wariaci. Ale oni z tego żyją, tylko to robią. Łatwo im. Ja muszę przede wszystkim prowadzić autobus bezpiecznie, zawieźć ludzi. A to jest boczna działalność.

Może jakieś inspiracje od nich są.

Od nich nic nie brałem, ale oglądam nieraz. Zapisałem sobie. Teraz Neonówkę oglądałem – niesamowite. Sam się uśmiałem. I o to chodzi. Żyjemy w takim stresie i biegu, że zapominamy o normalności, o drugim człowieku, o uśmiechu, o swoich marzeniach.

A my bardzo mocno zachęcamy, aby spełniać marzenia. Aby nie zapominać o marzeniach.

Moim marzeniem jest na przykład: mieć największą kolekcję magnesów w kraju. Mam już ponad 6 tysięcy. Każdy jest na wagę złota i często pytam się pasażerów, i nieraz mi przynoszą. Chociaż połowa obiecuje, a nie przynoszą. Taka jest też słowność w naszym społeczeństwie.

Nawet drogą pocztową przysyłają mi. Jedna z pasażerek – na YouTube był film – Reżyser Życia ze mną nakręcił i podobno jest tam 6 milionów wyświetleń – kobiet, która to oglądała, zaprosiła mnie do siebie do domu do Norwegii. Pojechałem z moją Agnieszką do Norwegii na zaproszenie tej osoby, na 5 dni. Fajnie było. Chciała mnie osobiście poznać. Fajna sprawa.

Jesteś osobą, która buduje duże zaufanie – w oparciu o to, że Cię zobaczyła. Pewnie pooglądała kilka różnych filmików.

Podobno mi dobrze z oczu patrzy.

Potwierdzam. Widać, że to nie tylko moje wrażenie.

Nie zdążyłem sobie rzęs zrobić na dzisiaj.

Niesamowity przykład, że ludzie tak otwarcie tak podchodzą.

Uczę przez swoje zachowanie otwartości, aby wyszli ze swoich skorup, aby zostawili na chwilę telefon i potrafili rozmawiać. Jak rozmawiam z jedną osobą, to druga obok siedzi i nawiązuje się jakiś dialog. Rozmawiają normalnie ze sobą, czyli normalnych sytuacjach w autobusie nie ma.

Przez swoje zachowanie uczę otwartości – tak aby ludzie wyszli ze swoich skorup, zostawili na chwilę telefon i potrafili rozmawiać

Jaki masz najbardziej spektakularny przykład lub coś, co utkwiło Ci w głowie pod wpływem Twojej….

Alkoholu?

Nie, pod wpływem Twojej zachęty, że coś śmiesznego, fajnego, pozytywnego się zadziało w autobusie lub poza nim.

Teraz jak wychodzimy, dobieramy się teraz w parki, panowie biorą panie pod rękę i schodzimy na przykład razem do metra. Podobno to kiedyś zainspirowało kogoś, że jakiś chłopak zagadał dziewczynę wychodząc, poznali się i podobno hajtnęli, ale nie wiem ile w tym prawdy. Moja znajoma mówiła, że tak się poznali.

Brzmi spektakularnie.

I są razem. Powinienem być ojcem chrzestnym, jeśli to jest prawda.

To apelujemy! Jeśli faktycznie ta para się ze sobą związała i nas słucha, to apelujemy.

Apelujemy o walkę z niżem demograficznym.

Słusznie.

Komunikacja sprzyja. Nieraz mówią, że dla jaj, że uśmiechamy się, integrujemy – panowie puszczamy paniom oczka, a panie się zalotnie uśmiechając do panów. Można spotkać nowych ciekawych ludzi. Dla odwagi Wam powiem, że moją pierwszą i trzecią żonę poznałem w autobusie. Kto odważy, to się pyta o drugą. A gdzie drugą? Drugą w klubie, ale to był niewypał. Ale to dla jaj, dla uśmiechu. Pierwszą żonę faktycznie poznałem w autobusie. Pierwszą i jedyną. Jechała z moją koleżanką, którą znałem. Ojciec matkę w tramwaju poznał. Komunikacja zbliża, a nie tylko dzieli.

Słyszałam, opowiadałeś kiedyś, że wydarzyło się, że śpiewy miały miejsce.

Zawsze na audycjach czy w wywiadach opowiadam o tym, bo faktycznie była niesamowita sytuacja. Prowadziłem swoją audycję, do ludzi.

Audycję na linii?

Na linii 114. To zainspirowało jakiegoś człowieka-pasażera, że podeszła jego żona do mojego akwarium, mojej kabiny i pyta, czy jej mąż może zaśpiewać. Byłem zdziwiony, ale mówię, że OK. Niech sobie śpiewa. Okazało się, że mąż jest tenorem operowym z Chile i zaczął śpiewać arię operową. Wszyscy w szoku.

Ale śpiewał arię pięknym, operowym głosem. Jak skończył, to każdy zaczął brawa bić, ja też. To mu się spodobało i zapytał, czy może zaśpiewać jeszcze jeden utwór. Zaśpiewał znowu, drugą arię. Niesamowity przewóz. Na pewno każdy z tych osób go zapamięta. Mimo że było tam ze 20 osób. Do tej pory mam z nimi kontakt na Facebooku. Kiedyś mnie zaprosili do ambasady Chile, jak miał tam występy.

Byłeś?

Byłem, byłem. Ja lubię takie imprezki. Nowe przygody, nowe doświadczenia. Coś się dzieje. Nie tylko praca-dom-praca-dom, ale trzeba coś robić, mieć hobby, pasje, marzenie. I je spełniać przy okazji.

Miałam zaapelować. Opowiadałeś o swojej pasji magnesowej. My troszkę się przyczyniliśmy do zwiększenia kolekcji.

Dziękuję za 3 magnesiki. Zwłaszcza jeden ciekawy.

Może zrobimy z nim zdjęcie i pokażemy jak wygląda. Mówię o tym, dlatego że może ktoś z Was – drodzy słuchacze, widzowie ma na zbyciu.

Na fanpage – Wesoły Kierowca lub można napisać, to chętnie przyjmę każdą ilość.

Zapraszamy, bo sprawicie tym dużą przyjemność.

Pamiętajcie, dzień bez uśmiechu jest dniem straconym. Zamiast samemu jeździć za granicę, to wydaje pieniądze na magnesy.

To jest trochę namiastka – jak masz magnesy z różnych stron świata.

Jak nie piję, nie palę, po agencjach nie chodzę, to są pieniądze na magnesy.

Zmieniając trochę temat – jeździsz zawodowo autobusem, więc masz dobry ogląd jak wygląda sytuacja u nas na drogach. Jak Ty postrzegasz polskich kierowców, warszawskich kierowców? Jakbyś ich scharakteryzował kilkoma słowami?

Nerwowi. Ciągle się spieszą.

Myślę, że w Warszawie szczególnie.

Korki są. Ciężko włączyć się do ruchu. Mnie osobiście lizaki trochę pomagają. Wystawiam przez okno: „Uśmiechnij się” lub „Miłego dnia”, to mimo woli zatrzymuje się i wpuszcza. Kobiety mniej wpuszczają jak są za kółkiem, niż mężczyźni.

Mam takie doświadczenie, ale może w przypadku panów jest odwrotnie.

To jest prawda, że kobiety trochę mniej to robią. Stoją 3 samochody, które mają Cię wpuścić, kobieta pojedzie, to dopiero facet Cię wpuści.

Widzisz jakąś zmianę? Jak ja patrzę, to wydaje mi się, że jest zmiana.

Malutka. Coraz więcej Polacy jeżdżą za granicę lub tam pracują – a tam zupełnie inna kultura jazdy jest. Mimo woli to przyjmują. Patrzą jak tam się jeździ. Poza krajami Arabskimi, gdzie nie ma żadnych zasad jazdy albo południe Europy jest specyficzne. Południowcy inaczej jeżdżą. Potrafi się zatrzymać, gadać, gestykulować, krzyczeć, drzeć się. U nas też trochę bywa agresja, ale to jest odbicie frustracji i pośpiechu w dużych miastach.

Może w małych miasteczkach na prowincji inaczej to wygląda – jest spokojniej. Każdy się spieszy, jeszcze korki ludzi irytują – sam się zastanawiam się ile jestem w pracy, a ile stoję w korku. Jak patrzę na tych biednych ludzi w autobusie lub samochodach ile dziennie spędzają czasu na ulicy, zamiast siedzieć z rodziną lub pracować więcej, to stoją w korkach. Pomijając te spaliny i aspekt ekologicznych.

Jak się widzi rano setki tysiące samochodów, w każdym po jednej osobie, bo każdy jest wygodny, każdy ma coś załatwić. Jakby się przesiedli do komunikacji, która jest dla nich, to by zmniejszyło korki. Byłyby oszczędności – finansowe, ekologiczne, czasowe. Ludzie muszą do tego dojrzeć, zrozumieć to. Długa droga przed nami. Bardzo długa.

Nasi kierowcy są bardziej agresywni. Szkoda mi ludzi, którzy stoją w korkach, zamiast spędzać ten czas z rodziną

Mówisz słuszne rzeczy. Sama mam wyrzuty sumienia, że jeżdżę autem. Chociaż jestem w procesie przesiadania się na komunikację miejską. Mieszkam pod Warszawą.

Ja też – w Zielonce.

Ten sam kierunek, ta sama linia kolejowa.

Wołomin, Kobyłka?

W tamtą stronę – dobrze strzelasz.

Nie zdradzimy tajemnicy.

Trochę zachowamy prywatności. Już w tym roku parę razy udało mi się pojechać komunikacją miejską. Mam plan zwiększać dostawanie się do Warszawy, do pracy tą drogą. Ten kierunek, o którym mówisz – aby więcej osób jeździło komunikacją miejską – zróbmy trochę reklamy.

To jest komunikacja miejska. Mam stary samochód, ale mieszkam w Zielonce i rowerem dojeżdżam 4 kilometry w nocy między dzikami.

Wiem o czym mówisz.

Boję się dzików, bo nie wiadomo jak zareagują. Dojeżdżam do nocnego autobusu, potem już nocnym jadę pod bazę. Tak samo wracam. Nie tylko ze względów ekonomicznych, aby zaoszczędzić pieniądze na magnesy, ale aby nie zapuścić się.

Również mam podejście, że jak będzie ciepło, to będę jeździć hulajnogą do pociągu, potem pociągiem, a potem hulajnogą z pociągu.

To jest wygodne – szybciej się jedzie samochodem niż rowerem. Autem w 10 minut, rowerem w pół godziny do nocnego, potem 10 minut nocnym. Chodzi o to, aby złapać kondycji i nie złapać brzucha za dużego.

To dobry plan. Gdzie Cię teraz można spotkać? Na której linii jeździsz?

Różne linie. Głównie po Pradze, Grochowie. Dzisiaj mam 521 na Szczęśliwice. Będę zabierał wszystkie panny i dziewice i jechał na Szczęśliwice. Wczoraj miałem 138 na Utratę z Bokserskiej. Różne linie mam. W sumie 30 linii to jest pomieszczane. 2 tygodnie pracuję na rano – 4/5 i dwa tygodnie na popołudnie – teraz mam na popołudnie. Po audycji lecę na 521.

To też trzeba mieć dobrą pamięć. Jeśli to jest 30 linii, aby zapamiętać.

Włącza się autopilota i się jedzie. Osobiście mam uszkodzony błędnik. Dlatego zostałem kierowcą. Tak powtarzam nieraz ludziom.

Trzeba podchodzić czasem z dystansem. Myślę, że to jest to, czego ludziom brakuje.

Anglicy potrafią się śmiać z siebie, ze swoich przywar i wad – biorą to na wesoło. Ja tak samo żartuję z siebie.

Z siebie, z naszej rzeczywistości.

Robię wszystko, aby ludzie byli uśmiechnięci, aby odciągnąć ich od tych telefonów, od swoich kłopotów czy spraw, aby uśmiechnęli się.

Myślę, że zbliżając się do końca.

Jak do końca? Ja się dopiero rozkręcam.

Co chcesz jeszcze opowiadać? Chciałam Cię jeszcze zapytać – co poradzisz ludziom, aby chęci, możliwości uśmiechu było jak najwięcej? Gdzie mają szukać okazji, inspiracji?

Rozmawiajmy z ludźmi. Inspirujmy się. Musimy widzieć drugą osobę, móc uśmiechnąć się, zagadać

W drugim człowieku. Uśmiechnąć się. Widziałem – w kuchni przychodzili ludzie robić sobie kawę, dwie czy trzy osoby, z każdą staram się zagadać – pobudzić do uśmiechu. Jak samemu przychodzi bezpłciowo robić kawy – a w każdej czynności, którą wykonujemy będąc z innymi osobami – powinniśmy brać pod uwagę, że jest obok druga osoba i uśmiechnąć się czy zagadać. Cokolwiek. A nie iść, zrobić kawę, jestem zamknięty w swoich myślach, o swoich sprawach, planach, ile będę siedział w pracy, co mam zrobić. Widząc drugą osobę obok, zagadać, uśmiechnąć się.

Czasem opowiadam, że polecam zrobienie takiego eksperymentu – wyjść z domu z nastawieniem, że się człowiek uśmiechnie do 3-5 nieznajomych osób, które napotka na swojej drodze – czy to jest kasjer, kasjerka w sklepie czy kierowca autobusu i zobaczyć co się stanie. Efektem – zdradzając tajemnicę – najczęściej jest uśmiech do nas i pozytywna energia.

Nie bójmy się tego. Tak jesteśmy zamknięci w swoich skorupach, że boimy się otworzyć na inne osoby. Nieraz nie miałem lizaków, wychylałem się na światłach, ale starałem się uśmiechnąć. Często ludzie bez lizaków mimowolnie się uśmiechnęli. Może dlatego, że mam głupkowaty wyraz twarzy czy głupi uśmiech, ale mimo wszystko jest to uśmiech i każdy jest na wagę złota.

Myślę, że kierowcom szczególnie się to przydaje.

Jest to stresująca, odpowiedzialna praca. Za mało płatna w sumie. Jak każdy z nas – przychodzimy ze swoimi problemami. Nie można brać pracy do domu i domu do pracy. To jest zabójcze dla psychiki człowieka. Uśmiech jest terapią. Tak jak zwierzę w domu – dla osób z depresją czy zestresowanych – aby pogłaskać psa, pogadać do niego, jeśli się jest samym.

Poza tym uśmiech działa też tak – że nawet jeśli wewnętrznie nie czujemy gotowości do uśmiechu, a zrobimy ten grymas uśmiechu – to działa tak, że ten sztucznie wykreowany uśmiech działa na naszą psychikę i de facto powoduje, że nam się poprawia nastrój. Mówię to na podstawie wypowiedzi wielu psychologów. Z tego względu też warto zachęcać.

Uśmiech ma wpływ na nasz organizm i na naszą psychikę

Pocałunek przedłuża życie o minutę. Tak samo uśmiech ma wpływ na nasz organizm, naszą psychikę. Większość z nas ma lub może mieć depresję. I to jest najlepsze lekarstwo – uśmiech. Śmiech to zdrowie.

Lepiej zapobiegać niż leczyć.

Jak ktoś je, to powiedzieć mu smacznego przychodząc. Większość może się zdziwić i patrzeć na Ciebie jak na wariata, ale większość uśmiechnie się i odpowie: „Dziękuję” Czy nawet jak zakupy robimy – przy kasie siedzi kasjerka, to zawsze zagadam tę osobę. Walnę jakiś tekst, aby się odprężyła. Ma ciężką, monotonną pracę przy kasie – żeby wiedziała, że są normalni klienci, mili, uśmiechnięci. A nie ona jest robotem i Ty klient też jesteś robotem – płacisz, przesuwasz, płacisz, przesuwasz. Trzeba wprowadzić akcent ludzki w swoją pracę. Zależy od branży, pracy, osobowości. Uśmiech nic nie kosztuje. Warto wprowadzać go wszędzie. Na poczcie z uśmiechem przybić pieczątkę. Czy podpisać coś z uśmiechem. Nawet zrugać kogoś to z uśmiechem.

Nawet jak zrugać to z uśmiechem! Robert, bardzo Ci serdecznie dziękuję. Podnoszę tabliczkę „Uśmiechnij się”. Myślę, że to jest główne przesłanie naszej rozmowy.

Miłego dnia. Ci, którzy coś jedzą – Smacznego. Na to też jestem przygotowany.

Dobrego dnia! Dzięki serdeczne!

Carpe diem!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top