NM 36: O morsowaniu i zimowych wspinaczkach w szortach. Rozmowa z Adamem Bocheńskim

  • 00:47:06
  • 02 marca, 2021
  • 74,6 MB

Jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie z morsowaniem i zimnem? Przeszywa Cię dreszcz przerażenia, czy raczej dreszcz ekscytacji?

A może morsowałeś już w tym roku? Co sądzisz o tak popularnym ostatnio morsowaniu? Nieszkodliwy trend, który za chwilę przeminie, czy trwały sposób na poprawę zdrowia i jakości życia?

Z powodu tych dylematów zaprosiłam do podcastu Adama Bocheńskiego, który świadomie obcuje z zimnem od 4 lat. Wszedł zimą na Śnieżkę mając na sobie tylko szorty, a w domu ma przemysłową zamrażarkę, w której morsuje przez cały rok.

Ciekawi Cię jak to osiągnął i co zmieniło w jego życiu wystawianie się na zimno?

Zapraszam do słuchania!

W odcinku “O morsowaniu i zimowych wspinaczkach w szortach” z Adamem Bocheńskim usłyszycie o tym:

  • jak niewinny zakład rozpoczął jego przygodę z morsowaniem;
  • skąd bierze się fenomen morsowania;
  • czym różni się zimny prysznic od zimnej kąpieli;
  • dlaczego osłanianie dłoni i stóp podczs morsowania jest niebezpieczne;
  • w przypadku jakich chorób ekspozycja na zimno jest niebezpieczna;
  • jakie są korzyści z morsowania;
  • czym jest Metoda Wim’a Hof’a i jak pomaga w ekspozycji na zimno;
  • czy morsowanie to aktywność tylko dla mężczyzn;
  • jak przygotować się do wejścia na Śnieżkę zimą;
  • jakie ma podejście do stawiania sobie wyzwań.

Teraz nie zostało mi już nic. Żadna wymówka nie odwiedzie mnie od morsowania.

Motywują mnie do tego nie tylko słowa Adama, ale także chęć zobaczenia jak moje ciało zareaguje na zimno, czy dam radę i jak się będę czuła.

Wiem, że obcowanie z zimnem ma pozytywny wpływ na zdrowie. Nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. Dlatego chcę doświadczyć tego – dosłownie – na własnej skórze i przekonać się, czy jest warte wysiłku.

Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Osoby i miejsca wspomniane w rozmowie:

Więcej o Adamie znajdziesz tu:

 

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

 

Adam, dzięki wielkie za przyjęcie zaproszenia do podcastu Napędzani Marzeniami. Będziemy rozmawiać o modnym temacie, czyli zimnie. Modnym w szczególności w jednej odsłonie zimna, czyli morsowaniu.

Na start chciałabym cię zapytać, dlaczego to właśnie z tobą rozmawiam o temacie zimy?

Cześć! Dlaczego ze mną? Być może, dlatego że mam doświadczenie w tym temacie, już od paru lat tym zimnem się zajmuję. W zasadzie to od czterech.

Jednym z przykładów mojej aktywności jest chodzenie na Śnieżkę w samych szortach, co ostatnio stało się dosyć popularne i co też jest dosyć medialne, szczególnie jeżeli komuś się nie uda takiej podróży ukończyć. Poza tym, tak jak powiedziałaś, morsowanie jest dosyć modne, więc może dlatego.

Dokładnie, ale podrążmy. Powiedziałeś, że od 4 lat – czyli to nie była jednorazowa przygoda, to nie było tak, że ty raz pomyślałeś sobie „Ach, fajnie zrobić coś takiego ekstremalnego, wejdę na Śnieżkę w samych szortach” tylko zaczęło się od…?

Zaczęło się od tego, że skończyłem 30 lat, przyszli do mnie znajomi to uczcić. W trakcie tego świętowania zaproponowali mi, żebyśmy weszli na tę Śnieżkę w samych szortach, co wtedy mnie zszokowało. Znaczy – wyśmiałem ten pomysł. Tym bardziej że byłem osobą, która nie lubi zimna, dosyć mocno. Kupowali mi kalesony na każdą okazję. Opowiadali, ja się niechcący zgodziłem, a to byli tacy znajomi, przy których jak się słowo rzeknie, to nie można odpuścić to później trzeba było się przygotować. To było w marcu, chcieliśmy wejść w grudniu, czyli mieliśmy większą część roku na to, żeby się do tego solidnie przygotować. Oni wspomnieli o Wimie Hofie, to była taka rzecz, która była bardzo istotna, bo później zacząłem sam sobie sprawdzać, kto to jest. Faktycznie jest to postać niezwykle inspirująca.

Z osoby, która wcale nie lubi zimna stałem się taką osobą, która zaczęła tego zimna próbować i próbować sobie do niego stworzyć nowe podejście.

Nazwisko Wima Hofa pewnie nie raz padnie w naszej rozmowie, ale wracając do tego pierwszego spotkania, ustalenia, do twoich 30. urodzin. Rozumiem, że znajomi, którzy wystąpili z propozycją to też były osoby, dla których to było coś nowego. To nie byli ludzie, którzy wcześniej mieli do czynienia z zimnem, tylko rzucili taką luźną propozycję, ale wcześniej nie mieli tego kontaktu?

Tak, to nie były też osoby, które w jakiś sposób nawet morsowały. Kilka z czystej ciekawości i tego, że jedna z tych osób, Maciej Szyszka, który dzisiaj udziela się dosyć mocno jako popularyzator pracowania z zimnem i ma najlepsze wykształcenie.

On był u Wima Hofa na takim krótkim szkoleniu, to go zainteresowało. Powód jest też taki, że żyjemy w Polsce i tutaj przez większą część roku jest dosyć chłodno. Jak człowiek sobie zdaje sprawę z tego, że cały czas unika tego zimna, stara się zamykać pomieszczenia w zimie, to chce to zmienić, żeby sobie polepszyć jakość życia i troszkę też z tego to wynikało – żeby zmienić podejście, żeby się lepiej czuć zimą, po prostu.

Taka motywacja!

Właśnie, o to chciałam się ciebie zapytać, o tę motywację. Dzisiaj jak popatrzymy na ten fenomen, głównie morsowania, to ja sobie zadaję pytanie, czy to jest fenomen, który wynika z tego, że chcę pokazać fajne zdjęcie w mediach społecznościowych – zdobyć masę lajków, komentarzy, czy ta motywacja bierze się stąd, że ludzie widzą w morsowaniu sposób na poprawę zdrowia, czy może jeszcze na czymś innym?

W twoim przypadku to też zrobić coś ekstremalnego, nowego. Kolokwialnie powiem – zaliczyć jakąś nową aktywność na liście różnych przeżyć.

Ty powiedziałeś o tym aspekcie zdrowotnym. Czy to było tak, że, jak padła propozycja wejścia na Śnieżkę w szortach od razu wiedziałeś, że to zimno ma tak pozytywny wpływ na zdrowie? Czy dopiero zagłębiając temat dowiedziałeś się tego?

Miałem taką podstawową wiedzę, czyli że zimna woda zdrowia doda. Faktycznie to działo się w trakcie, ta wiedza się dosyć mocno pogłębiała i to było też dla mnie mocno motywujące, jak się dowiadywałem, ile tych korzyści jest po drodze, to była motywacja, żeby wchodzić pod zimny prysznic.

To jest absurdalne uczucie, jak się pierwszy raz idzie pod zimny prysznic, bo ja się naoglądałem filmów o Wimie Hofie i mówię „no dobra, trzeba zacząć” i… Masakra! Pierwszy raz to jest koniec świata, ale tak – na początku bardzo podstawowa wiedza, a potem ta wiedza się dosyć mocno dobudowała.

Jeśli pytasz o to, dlaczego ludzie to robią i dlaczego akurat teraz jest taki wysyp morsów, to wydaje mi się, że to bierze się też z tego, że mamy bardzo mało źródeł dopaminy teraz – czyli hormonu szczęścia, który bierze się między innymi z aktywności fizycznej, bierze się ze słońca. Ani nie możemy specjalnie z tego słońca korzystać, bo jest go bardzo mało, nie możemy też chodzić na siłownię, więc ludzie gdzieś troszeczkę podświadomie szukają – a zimno jest świetnym źródłem dopaminy – to jest taka ciekawostka.

Powodów jest mnóstwo. Oczywiście, że fajnie jest zrobić sobie zdjęcie, popisać się, bo ludzie słyszą, że to jest modne, zdrowe. Sportowcy to robią po wysiłku. Tych medialnych powodów jest dużo, ale wydaje mi się, że troszeczkę taki wynikający z podświadomości to, może szukamy tych hormonów, których nam brakuje.

Myślę, że to bardzo mocno z podświadomości, bo na poziomie świadomości to jednak ten zimny prysznic, o którym mówisz albo wejście do zimnej wody w momencie, kiedy temperatura na zewnątrz wynosi -2, -5, może -10 – tak intuicyjnie nie kojarzy mi się jednak z czymś pozytywnym, za dobrym samopoczuciem.

Ale przyznam, że zrobiłam malutki test przed naszą rozmową. Wyszłam na ogród, który jest teraz mocno zaśnieżony, boso. Żeby zobaczyć, jak taki krótki, minimalny kontakt na mnie wpłynie. Czy to jest ból, jakieś igły odczuwane w stopach czy to jest coś przyjemnego – i faktycznie, to trwało nie więcej niż minutę, ale faktycznie to uczucie było przyjemne!

Zrobiłam to niedawno, z godzinę temu, więc jeszcze teraz czuję takie przyjemne mrowienie w stopach. Nie odmrożeniowe, tylko przyjemne właśnie!

To jest ważna rzecz, o której powiedziałaś – żeby z zimnem obcować na tyle, żeby ono faktycznie pozostało dla nas przyjemnością. Jak się opowiada ludziom o pracy z zimnem, to zazwyczaj reakcja to jest strach, taka bardzo oparta na emocjach, bo dosyć mało o tym zimnie wiemy.

To jest ważna rzecz, o której powiedziałaś – żeby z zimnem obcować na tyle, żeby ono faktycznie pozostało dla nas przyjemnością. Jak się opowiada ludziom o pracy z zimnem, to zazwyczaj reakcja to jest strach, taka bardzo oparta na emocjach, bo dosyć mało o tym zimnie wiemy.

Najczęściej mi się kojarzy to z taką sytuacją, że jest popołudnie, mamy poobiednią drzemkę, zapomnieliśmy zamknąć okna i budzimy się zziębnięci. To jest takie nieprzyjemne zimno. Albo rano, jak musimy wyjść spod ciepłej kołdry do pokoju, w którym jest chłodno. Bardzo nieprzyjemnie! A mało mamy aktywności związanych z zimnem, które nam się pozytywnie kojarzą, w związku z czym większości ludzi to zimno w głowie funkcjonuje jako coś zawsze nieprzyjemnego, więc taka pierwsza myśl, gdy rozmawiam z ludźmi, którzy zaraz będą wchodzić do zimna po raz pierwszy, to jest to taka prośba o to, żeby zamiast tej konotacji, którą mają w głowie, że to jest coś złego, żeby była, chociaż, że są ciekawi. Nie znamy tego, nikt się nie zastanawia, jakie jest odczuwanie zimna, tylko robimy to automatycznie z negacją.

Bardzo często to pomaga. Albo są w stanie wytworzyć sobie pozytywne podejście do tego zimna, chociaż to na początku troszkę trudne, to chociaż takie ciekawe – wtedy można z tym zimnem obcować. W zasadzie jak się wchodzi do przerębla, to zimno wiąże się z jakimś takim delikatnym bólem w pewnych momentach, ale nie jest to ból bardzo nieprzyjemny.

Sama z takim pozytywnym nastawieniem wyszłam na dwór, ale mam świadomość, że to było coś bardzo delikatnego. Mam w planie morsowanie – nie wiem, czy powinnam o tym głośno mówić. Mam w planie pod takim kątem, żeby zobaczyć, czy ja dam radę. Moja motywacja jest taka, żeby sprawdzić siebie koniec końców.

Mówię o tym coraz częściej, coraz głośniej, żeby też siebie zmotywować. Dam znać, jak będę po, a na razie proszę o trzymanie kciuków!

Wracając do aspektów zdrowotnych, bo myślę, że nie wszyscy wiedzą – różnie ludzie patrzą na morsowanie czy wyprawy w szortach w góry. Przygotowując się do naszej rozmowy zapoznałam się z różnymi badaniami, więc myślę, że mogę powiedzieć, że wiem, że takie efekty są, ale chciałabym poprosić cię o opisanie pozytywnych aspektów zdrowotnych obcowania z zimnem.

Wiesz co, ja trochę przewrotnie zacznę od tego, czego nie robić. Żeby obcowanie z zimnem było faktycznie prozdrowotne, to trzeba zachować pewne zasady, a to jest chyba najmniej rozpowszechniona wiedza. To jest moja misja, żeby o tym mówić. Czyli po pierwsze, to nie siedzieć w tej wodzie na wyścigi – kto dłużej. To jest zupełnie niepotrzebne. Po drugie, nie korzystać z izolacji wewnętrznej, nie korzystać z neoprenowych butów, rękawiczek. Po trzecie, moczyć się w całości. Dlaczego nie korzystać z neoprenu? Podstawa jest taka, że na stopach, rękach i głowie mamy najwięcej receptorów temperaturowych. To one dają nam znać o tym, czy my jesteśmy w stanie w tej wodzie wysiedzieć czy nie, że mamy taką sytuację, że wchodzimy i po minucie czy półtorej marzną nam ręce i nogi, stopy. Że tam się naczynia krwionośne obkurczają i dochodzi do tego, że pojawia się dość mocny ból. Wtedy należy po prostu wyjść i tyle. Nie należy siedzieć na siłę ani zakładać neoprenów, które nas będą izolować, dlatego, że jeżeli je sobie założymy i będziemy w takich warunkach siedzieć ok. 10 minut, to bardzo sobie wychłodzimy nerki. Jeżeli nasze ciało nie jest w stanie dogrzać kończyn, znaczy, że jest jakiś problem i musisz sobie poćwiczyć, więc trzeba ten czas stopniowo zwiększać, jeżeli chce się siedzieć troszeczkę dłużej. Natomiast nie siedzieć w neoprenach, bo on nas izoluje i wtedy nie mamy tego sygnału, że trzeba wyjść. Wychłodzimy sobie nerki, a jak je sobie załatwimy, to już naprawdę jest problem na resztę życia.

Po pierwsze, to nie siedzieć w tej wodzie na wyścigi – kto dłużej. To jest zupełnie niepotrzebne. Po drugie, nie korzystać z izolacji wewnętrznej, nie korzystać z neoprenowych butów, rękawiczek.

Znam pływaka przeprawowego, Rafała Domaradzkiego – to jest facet, który przepłynął kanał La Manche w 13 stopniach. To się kilkanaście godzin płynie w wodzie. On zawsze bardzo mocno prosił ludzi, żeby nie siedzieli w tej wodzie za długo, bo sam może powiedzieć, jakie są problemy potem.

A ile to za długo?

To u każdego jest sprawa indywidualna, bo są na przykład pływacy lodowi, którzy pływają po kilkanaście, kilkadziesiąt minut w wodzie, która ma 0 stopni. Tylko to są sportowcy wyczynowi – a dla takiego zwykłego człowieka, który chce to robić dla zdrowia, to powinno być tak, że wchodzimy do jeziorka, powolutku, tak żeby sobie uspokoić oddech, wchodzimy gdzieś do pasa, może troszeczkę dalej i jeżeli mam ten oddech uspokojony, to robimy trzy przysiady – tak żeby zamoczyć się całkowicie. I wychodzimy z tej wody. To powinno trwać ok. 2 minut. Wtedy mamy pewność, że ciało dostanie bodziec, po paru godzinach zacznie się grzać, nastąpi regeneracja i nie mamy takiego ryzyka, że coś sobie wychłodzimy za mocno.

Natomiast jeżeli ktoś się w tej wodzie czuje dobrze, nie odmarzają mu ręce i stopy, bo wiadomo, że kończyny to pierwsze miejsca, które nam bardzo marzną, bo całe ciepło ucieka nam do środka, do jamy brzusznej, żeby nam organy wewnętrzne ogrzać. Jeżeli ktoś wytrzymuje kilkanaście minut i sobie może w tej wodzie popływać, to śmiało może to robić. Tylko trzeba pamiętać, żeby nie przesadzać. Żeby słuchać tego organizmu.

To są bardzo ważne kwestie, miałam też kilka pytań do ciebie o przeciwwskazania i przygotowanie. Bardzo dobrze, że o tym mówisz, o takich podstawach. Jeszcze dopytam, czy są choroby, które są absolutnym przeciwwskazaniem, że nawet nie ma co próbować, testować, czy jesteśmy w stanie wejść do wody?

Kardiowaskularne, poważne problemy z sercem, wtedy absolutnie trzeba najpierw udać się do lekarza i jak lekarz pozwoli, to ewentualnie, natomiast jeżeli ktoś ma problemy z sercem, to musi być bardzo ostrożny.

Nie jestem lekarzem, nie chcę być jakąś wyrocznią. Wiadomo, że to jest taka aktywność – wejście do wody, która jest poniżej 10 stopni wiąże się z tym, że ludzi zatyka i trzeba mieć przygotowanie oddechowe na zasadzie potrafić sobie ten oddech uspokoić, więc jeżeli ktoś łatwo wpada w panikę, to też nie powinien tego robić sam – albo w ogóle się tego nie zaleca. Spanikuje i wtedy może być nieprzyjemnie.

Myślę, że warto powiedzieć, że jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, czy na pewno stan zdrowia pozwala, to po prostu trzeba skonsultować to z lekarzem. Rozsądek, bezpieczeństwo przede wszystkim. O to trzeba zadbać, żeby móc czerpać z tych benefitów.

Wracając do benefitów!

Powiem o tym, co u mnie najbardziej wpłynęło. Zacząłem to robić może nie z aspektów też fizycznych, a bardziej psychicznych. To znaczy, na pewno jak się wchodzi do zimnej wody, to człowiek staje się spokojniejszy i bardziej wyważony z tego powodu, że to jest dosyć duże wyzwanie. Wejść do tej wody, potem utrzymać spokój, oddech. To jest konfrontacja z takim silnym stresem, na który się człowiek sam decyduje, sam z siebie. Potem, jeżeli mamy do czynienia z jakimiś błahostkami na co dzień, to dużo łatwiej jest sobie z nimi radzić.

Jak się wchodzi do zimnej wody, to człowiek staje się spokojniejszy i bardziej wyważony z tego powodu, że to jest dosyć duże wyzwanie. Wejść do tej wody, potem utrzymać spokój, oddech. To jest konfrontacja z takim silnym stresem, na który się człowiek sam decyduje, sam z siebie. Potem, jeżeli mamy do czynienia z jakimiś błahostkami na co dzień, to dużo łatwiej jest sobie z nimi radzić.

To na pewno jest pierwsza sprawa. Spokój. Druga, że bardzo pozytywnie się czuję, jeśli chodzi o endorfiny, dopaminę, wszystkie pozytywne hormony – po 2, 3 godzinki po takim morsowaniu, jak się wchodzi na Śnieżkę, to nawet i 2-3 dni się utrzymuje. I ludzie mówią, że to jest hype – i chyba można to tak określić, bo człowiek jest po prostu bardzo, bardzo zadowolony, uśmiechnięty, śmieszą go zupełne drobnostki, więc to jest świetna sprawa. Natomiast jeżeli chodzi o zdrowie, to wszyscy mówią o tym, że to jest poprawienie odporności – to jest dość ciekawa sprawa, bo z tego, co widziałem, to badania tego w stu procentach nie potwierdzają. Co mogę powiedzieć na pewno, to że metoda Wima Hofa stosowana razem z zimnem robi coś takiego, że zmienia, a w zasadzie zmniejsza reaktywność naszego układu odpornościowego. I to jest dosyć ciekawe, bo ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że nasze układy odpornościowe są nadreaktywne. To się objawia tym, że mamy delikatną chorobę, a od razu mamy nieprzyjemny efekt – boli nas głowa, mamy katar, kaszel.

Dodam, że zazwyczaj wszystkie związane z chorobą nieprzyjemności nie są związane z chorobą, tylko z reakcją układu immunologicznego. Czyli to, że na przykład chce nam się wydalać z siebie truciznę – czy to jest właśnie śluz, pot, stany zapalne. My przez te ćwiczenia Wima Hofa i wchodzenie do zimnej wody powodujemy, że nasz układ nie jest nadaktywny. Po prostu nie panikuje w przypadku mniejszych infekcji, nie mamy tych wszystkich nieprzyjemności.

Jeżeli o to chodzi, to faktycznie od dłuższego czasu nie choruję. A jeśli, to jest to bardzo krótki okres na zasadzie 2-3 godzin się troszeczkę słabiej czuję, infekcja musi być zwalczona, natomiast mój układ immunologiczny nie wywołuje u mnie niepotrzebnych, niepożądanych efektów.

To jest ciekawe – ta metoda Wima Hofa obniża wydzielanie cytokin, które też są powodem COVID-u. To jest też ciekawa zależność, że możemy tę reakcję cytokinową obniżyć. Nie chciałbym w to wchodzić głębiej, bo zahaczymy o pola naukowe, a to jest dosyć drażliwy temat, na który nie chciałbym za dużo na ten temat mówić. Fakt jest taki, że ta metoda reakcję cytokinową osłabia.

Wim Hof, już pewnie kilkadziesiąt razy w naszej rozmowie to nazwisko padło, posługujemy się też sformułowaniem Metoda Wima.

Jakbyś mógł go w skrócie przedstawić i opowiedzieć, na czym ta metoda polega?

To jest pionier, przynajmniej w zachodnim świecie, korzystania zimna, wykorzystania dla własnych celów i też ma chyba 22 rekordy wytrzymywania w jakichś ekstremalnie zimnych temperaturach. Natomiast co jest istotne, on te rekordy zrobił i obił po to, żeby zwrócić uwagę na to, jakie człowiek ma możliwości. Od ładnych paru lat daje się badać przez uniwersytety na całym świecie pod kątem sprawdzenia tego, jak zimno wpływa na nasz organizm i co z tym organizmem jesteśmy w stanie zrobić.

W trakcie swoich wieloletnich przygód, obcowania z zimnem i praktykami, innymi praktykami oddechowymi – bo z tego, co mówi, to różnego rodzaju medytacji się nauczył, stworzył swoją metodę, która się opiera na praktykach oddechowych opartych o medytację Tummo, buddyjską, do wytwarzania wewnętrznego ciepła. I to jest taka uproszczona wersja tych medytacji – tak to można w skrócie powiedzieć.

Do tych medytacji oddechowych jest korzystanie z zimna, które staje się nauczycielem, czyli wchodzimy do zimna, żeby właśnie móc zajrzeć troszeczkę bardziej w głąb siebie i tam pewne rzeczy, które nie funkcjonują, podmienić. Dlaczego on jest ciekawy? Bo ma niezwykłą charyzmę i w zasadzie jest popularny na całym świecie, ma w Polsce dom i jak wykupuje się u niego kurs, to finałowym etapem jest wejście z nim na Śnieżkę w szortach, zresztą też nasze wchodzenie to inspiracja od niego. To niesamowite obserwować, jak wchodzą z nim ludzie z Singapuru, ze stref klimatycznych, gdzie nigdy nie było śniegu. Oni przyjeżdżają – to zabawnie wygląda, jak gra na gitarze, pije sobie piwko, przemawia do tych ludzi i oni są w niego niesamowicie zapatrzeni. Potem przychodzą z nim na wyprawę i nawet nie wiedzą, że jest im zimno. Niesamowita postać. I przekazuje tę wiedzę – ta metoda jest darmowa do ściągnięcia w internecie, każdy może z niej korzystać. A jeżeli chce się mocniej wejść w te tematy, to można wykupić kurs i się do niego przejechać.

Czy ty uczestniczyłeś w takim szkoleniu?

Nie. Maciej był na szkoleniu i zgarnął od niego podstawy. My się już potem sami przygotowywaliśmy, ale ciągle tą metodą. To jest fajne przed wyjściem do zimnej wody, bo nie chcę mocno wchodzić w naukę, żeby ludzi nie zanudzić, to wszystko jest do sprawdzenia do Wima na stronie jest mnóstwo publikacji, ale jednym z takich efektów tego oddychania jest to, że się mniej odczuwa bodźce ze skóry, bo tam mamy ognisko receptorów temperaturowych i zrobienie tej sesji oddechowej powoduje, że te receptory są odrobinę stępione, więc dzięki temu jest łatwiej.

Poza tym, że Wim wprowadza ludzi grupowo na Śnieżkę to rozumiem, że nie jest jedyny, bo także z tobą można na tę Śnieżkę wejść?

Chodzę sobie z bliskimi znajomymi i raz do roku wchodzimy charytatywnie. W grudniu to właśnie Maciek Szyszka organizuje, wybieramy jakiegoś malucha, który ma problemy z chodzeniem i zbieramy pieniądze na operację, żeby kiedyś też mógł sobie wejść na Śnieżkę. Tak sobie wymyśliliśmy. I faktycznie za pierwszym razem tak się złożyło, że tata naszego wojownika też wszedł z nami, bo stwierdził, że skoro obcy ludzie takie rzeczy chcą zrobić, to pójdzie z nami i z tego powstał taki dokumencik “Lubię zimno” właśnie o tym naszym wejściu. Tam też jest parę zdań Wima Hofa, bo udało nam się go złapać i pogadałem z nim do kamery, także taka historyjka!

Mnie się zdarza wchodzić z ludźmi, którzy nie są moimi znajomymi, ale zazwyczaj jest albo wejście charytatywne, albo jak jesteśmy na warsztatach i elementem warsztatu jest też wejście, to wtedy mi się zdarza.

Ten film też podlinkujemy! Jest bardzo ciekawy – obejrzałam cały i mam jedno pytanie. Moje wrażenie było takie, że to jest sport, aktywność dla mężczyzn. Nie ma w nim ani jednej kobiety.

Są dwie czy trzy dziewczyny! Wchodziły z nami. Może się nie wypowiadają, masz rację, bo w trakcie przygotowań tak wyszło – miałem pod ręką samych facetów, żeby ich nagrać, mówiąc brzydko.

Natomiast muszę Cię zaskoczyć. Z moich doświadczeń – mam zabawną historię, że mam w domu zamrażarkę skrzyniową i ona jest zalana wodą, dzięki temu mogę sobie codziennie wchodzić do zimnej wody w lecie, w zimie. Zdarza się tak, że zapraszam ludzi i wchodzę sobie z nimi do zimnej wody. Mamy w poznaniu taką grupę zimnolubnych i tam daję ogłoszenie, że jeśli ktoś chciałby zacząć uczyć się korzystać z zimna. To jest taka moja praca, zamiast tylko wchodzić na Śnieżkę.

Czyli nie ma powodów związanych z samą budową ciała, różnicami między kobietami a mężczyznami, które by powodowały, że jednej płci łatwiej, drugiej trudniej. Mamy ten sam start.

Do tego zmierzałem, że kobietom jest łatwiej korzystać z zimna. Z moich doświadczeń, jak przychodzili do mnie ludzie, to zazwyczaj kobiety za pierwszym razem wytrzymują dłużej, szybciej robią progres, łatwiej jest im zapanować nad oddechem, nad sobą.

Zasada jest taka, że z zimnem nie można walczyć. Nie wolno mieć takiego podejścia, że „ja teraz wejdę do zimna i dygam z zimna”. To się nikomu nie udało, nie uda. Do zimna jak się wchodzi, to trzeba je zaakceptować – wpuścić do środka. Mam wrażenie, że kobietom jest łatwiej, bo czasem mężczyźni wchodzą, bardzo się spinają, próbują jakoś to pokonać, a im bardziej się człowiek zepnie w zimnie, tym szybciej z tego zimna wyskoczy.

Zazwyczaj jest tak, że, jak przychodzą do mnie parki, to wysportowany mężczyzna wchodzi, po 30 sekundach wyskakuje, a dziewczyna wejdzie, 3 minutki posiedzi, wychodzi zadowolona, uśmiechnięta. Z moich doświadczeń właśnie wynika, że to kobietom jest łatwiej.

Okej! Podniosłeś mnie na duchu w związku z moimi planami. Myślę, że będzie mi trochę łatwiej.

Hitem jest historia moja mama. Nie prowadzi super zdrowego trybu życia. Kiedyś postanowiłem, że ją namówię na zimno i pojechaliśmy do Macieja, bo on też ma taką zamrażarkę i co niedziela spotykała taka grupa wsparcia. Z kilkanaście osób tam przychodziło, między innymi różni zawodnicy, aktywnie uprawiający sport. Rzeźba, figura, wszystko się zgadzało. Wchodzimy sobie do tej lodówki i moja mama jak weszła za pierwszym razem, to siedziała 4 minuty i gdybym jej nie wygonił po tym czasie, bo stwierdziłem, że nie wiadomo jak będzie się czuła po nie ma co przesadzać – a ci wysportowani chłopcy wyskakiwali po 30 sekundach. Także śmiechu co niemiara z tego powodu!

Też czasem się mówi, że ludziom, którzy są bardziej otłuszczeni jest łatwiej, bo mają większą izolację, ale to też nie jest prawda, bo na przykład mają gorszy system muskularny, czyli gorzej się ogrzewają. Wszystko jest w głowie.

Jak zacząć? Raz 30 sekund, minutę czy dwie to pewnie nie trzeba większych przygotowań. Jeśli chciałoby się zrobić z tego stałą aktywność czy wejść na Śnieżkę, to nie jest już coś, co można z marszu.

Jak się do tego przygotowywać?

Zadbałbym o motywację. Dlatego można sobie Wima obejrzeć, bo fajnie motywuje. W moim przypadku też tak było, że to wejście na Śnieżkę to było coś, co mnie motywowało cały rok. Nie wiedziałem, z czym będę się mierzyć, więc jak codziennie wchodziłem pod zimny prysznic, to nawet jak mi się nie chciało odkręcać zimnej wody to myślałem, że zamarznę na tej górze, więc muszę to zrobić.

Motywacja przede wszystkim. Zależy też co chcemy robić. Bo jeżeli chcemy raz w tygodniu pojechać nad jezioro, wejść na 2-3 minutki, to nie musimy się mocno przygotowywać. Można z marszu pojechać ze znajomymi, wejść, zobaczyć czy się podoba czy nie, natomiast jeżeli ktoś chciałby wejść na Śnieżkę czy z zimnem się bardziej zaprzyjaźnić, to dobrze jest zacząć od codziennych, zimnych pryszniców. Nie długo – 2, 3 minutki, zacząć sobie nawet od 20 do 30 sekund, ale najlepiej jest dotrzeć do tej minuty, dwóch, bo zazwyczaj ok. 1-1,5, 2 minut jest ten moment, w którym przestaje być zimno i zaczyna t być przyjemne, bo też musimy mieć świadomość tego, że termoregulacja naszego ciała działa trochę z opóźnieniem i dlatego często jest tak, że, jak wychodzimy na dwór, to w pierwszej chwili jest nam przenikliwie zimno, a po 2, 3, 5 minutach nie zauważmy, że jesteśmy na dworze.

W jeziorze czy pod prysznicem będzie bardzo podobnie. Pod prysznicem jest o tyle trudniej, że woda cały czas leci, bo też pływ wody ma znaczenie. Jak się siedzi w wodzie, która stoi to ciało się przyzwyczaja i jest łatwiej wysiedzieć. I wtedy może ktoś przyjść, wymieszać tę wodę, to się na nowo robi troszeczkę zimno. A pod prysznicem trzeba się do tego pływu przyzwyczaić. Dlatego są ludzie, którzy wolą wejść do zimnej wody, do jeziora, gdzie jest woda 2 stopnie niż stać pod prysznicem, gdzie jest 10 stopni.

Czyli jak dla kogoś prysznic jest trudnym wyzwaniem na start to też wanna pełna zimnej wody jest okej?

Tak. Jest łatwiej wejść do wanny i chwilę w niej posiedzieć. Ekolodzy mnie zabiją, bo nalewamy całą wannę wody, żeby być tam 2-3 minuty! Zasadniczo bardzo ważny jest oddech. Dlatego polecałbym Wima obejrzeć i nauczyć się prawidłowo oddychać, bo to jest osobny temat, na który można by podcast nagrać, jak oddychać. My w większości nie potrafimy za dobrze oddychać. Ta kontrola oddechu – to jest coś, co pozwala nam utrzymać spokój, co jest bardzo ważne, pozostać rozluźnionym, a po drugie pozwala nam dostarczyć dosyć dużo ciepła. Z oddechu, ze spalania tlenu się to ciepło tworzy, więc jak my sobie głęboko, fajnie oddychamy pod zimną wodą, to momentalnie produkujemy trochę więcej ciepła. Oddech jest więc też istotnym czynnikiem, żeby zacząć to prawidłowo robić.

Skonsultuję z tobą i podlinkujemy pod tą rozmową tutoriale, filmiki, które podpowiadają, w jaki sposób ćwiczyć oddech. Z tego, co opowiadasz, to jawi mi się jako spore zadanie. To nie jest coś takiego super prostego. Pewnych umiejętności trzeba nabyć, czasu poświęcić i może w tym trochę pomożemy dając linki do wartościowej wiedzy.

Na pewno warto to sobie przedsięwziąć dlatego że te wszystkie rzeczy, o których mówisz, których chcielibyśmy czy musielibyśmy się nauczyć, poprawią jakość życia na co dzień. To może być tak, że zaczniemy uczyć się oddychać po to, aby wytrzymać w zimnej wodzie, a na końcu się okaże, że już regularnie medytujemy, co nam zmienia całe podejście do ludzi, świata na plus. Także: zacząć od zimnego prysznica to naprawdę świetna sprawa. To jest lepsze niż kawa, to jest małe zwycięstwo, jest ładunek dopaminy, jest nam od razu ciepło, bo krążenie się poprawia po wyjściu z prysznic, a także wszystkim ludziom, którzy mają problemy ze wstawaniem, z porankami – myślę, że większość z nas musi się ratować kawą czy guaraną, to zimna woda pomoże.

Na pewno warto to sobie przedsięwziąć dlatego że te wszystkie rzeczy, o których mówisz, których chcielibyśmy czy musielibyśmy się nauczyć, poprawią jakość życia na co dzień. To może być tak, że zaczniemy uczyć się oddychać po to, aby wytrzymać w zimnej wodzie, a na końcu się okaże, że już regularnie medytujemy, co nam zmienia całe podejście do ludzi, świata.

Adam, a czy ty sobie definiujesz jakieś kolejne wyzwania? Kolejne mam na myśli po tej Ścieżce. Czy obcowanie z zimnem jest sposobem na to, żeby właśnie na co dzień dobrze się ze sobą czuć?

Moje wyzwanie to, aby na tyle ile mogę, mówić o tym ludziom. Nie mam wyzwań takich jak wejście na Kasprowy Wierch czy Rysy. Był tak na początku, jak pierwszy raz weszliśmy na Śnieżkę, ale to z czasem mija, bo takie wejścia robi się dla przyjemności i po to, żeby się zmotywować, a to nie jest cel sam w sobie. Polecałbym, żeby tak w ludziach było, żeby nie traktować jako popisywanie się, iść dalej, siedzieć w wodzie po 20, 30, 40 minut. Jeżeli ktoś bardzo chce zostać pływakiem lodowym to jasne, ale u 90% krótki kontakt dla zdrowia – psychicznego i fizycznego. Zresztą, takie sytuacje się powtarzają na grupach o metodzie Wima Hofa, są często takie dyskusje, że „ja już siedzę tyle, ja tyle”, ludzie się prześcigają i ktoś mądry tam napisał, że on już siedział kilkanaście minut czy godzinę w tej wodzie, poszedł do Wima i spytał, co dalej, żeby siedzieć dłużej – Wim go spytał „Ale po co? Jesteś zdrowy i szczęśliwy?”, „Tak, jestem zdrowy i szczęśliwy”, „To już nie siedź tam dłużej, bo nic dalej nie znajdziesz”.

Także raczej mam taki cel – mieliśmy taką historię przy tym “Lubię zimno” jeden z naszych kumpli wyszedł w ciągu pół roku czy trochę więcej z depresji, stanu, że ani się nie cieszył, ani nie smucił. Jest w absolutnym marazmie emocjonalnym. I widząc taką osobę, która przez pół roku korzystając z tej metody i zimna znowu zaczyna się śmiać i cieszyć życiem, to jest to takie „wow! Można ludziom pomóc w naturalny sposób!”. I to jest super. To jest taki cel.

Tym optymistycznym akcentem dziękuję ci serdecznie za rozmowę. Życzę dalszej satysfakcji z obcowania z zimnem i tego, żebyś zarażał miłością do zimna jak największą liczbę osób i żeby to również pozytywnie na nich procentowało. Mam nadzieję, że troszeczkę tą naszą rozmową ci w tym pomogę.

Dziękuję ślicznie! Mam nadzieję, że wiele osób zmieni zdanie i uwierzy, że zimno można polubić albo nawet pokochać.

Dzięki ci śliczne za rozmowę.

Dzięki!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top