NM 83: Alex Jaskółowska – marzenia, podróże i zarabianie

  • 00:44:43
  • 25 kwietnia, 2023
  • 102 MB

Zapraszam Cię na podróżnicze spotkanie z Alex Jaskółowską znaną w sieci jako Travel and keep fit. Alex jest psycholożką, prowadzi bloga i od 15 lat jest w nieustającej podróży dookoła świata. Odwiedziła 6 kontynentów i blisko 100 krajów.

Rozmawiamy o tym nietypowym stylu życia, który prowadzi Alex. W którym kraju było jej najlepiej, a gdzie nie czuła się tak dobrze? To tylko kilka z pytań, które za chwilę zadam Alex. Zapraszam!

W odcinku „NM 83: Alex Jaskółowska – marzenia, podróże i zarabianie” usłyszycie o tym:

  • Kiedy, dlaczego i z kim zaczęła podróżować;
  • kiedy w jej życiu pojawił się sport;
  • decyzje podejmuje sercem czy rozumem;
  • czy żałuje jakiejś decyzji;
  • jak to się stało, że jest twórcą internetowym;
  • jak wygląda typowy miesiąc Alex;
  • gdzie mieszka zimą;
  • ile czasu w roku spędza poza domem;
  • jak szuka klientów;
  • czy ma bucket list i co się na niej znajduje;
  • czy podróżuje czasem tylko dla relaksu;
  • jakie jest kolejne miejsce na mapie podróży Alex?

Dodatkowe linki:

Więcej o Alex znajdziesz tutaj:

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

Is it impossible, or you don`t know how – to właśnie te słowa zabieram sobie przede wszystkim z naszej rozmowy. Będą dla mnie drogowskazem w momentach, kiedy będę sobie myśleć “tego się nie da zrobić”. Zastanowię się czy to faktycznie jest niemożliwe, czy po prostu jeszcze nie wiem jak to zrobić. Jestem bardzo ciekawa co Ty słuchaczu, zabierasz sobie z tej rozmowy? Daj znać!

Cześć, Alex.

Cześć Joanna.

Dzięki wielkie za przyjęcie zaproszenia do podcastu Napędzani marzeniami.

Dziękuję za zaproszenie.

Mam bardzo długą listę pytań, bo Twoje życie jest bardzo ciekawe i intrygujące. Chciałam Cię na początek zapytać, jak spotykasz nowego człowieka, który się Ciebie pyta: „a co Ty robisz w życiu?”, to jak się przedstawiasz?

Doskonałe pytanie. To zawsze jest trochę problematyczne, bo zależy od kontekstu, w którym jestem. Jeśli to jest kontekst typowo podróżniczy, to skupiam się na swojej działalności podróżniczej, ale też zdarzają się rzeczy bardziej coachingowe czy biznesowe. Więc w zależności od kontekstu, jak się przedstawiam.
Ale jeśli mnie pytasz teraz, to powiedziałabym, że jestem z wykształcenia psychologiem społecznym. Skończyłam psychologię, skończyłam studia doktoranckie, pracowałam w nauce przez 10 lat na różnych uczelniach na świecie. I po 10 latach kariery naukowej postanowiłam zmienić swoje życie o 180 stopni, założyć bloga podróżniczego. A obecnie żyję dosłownie z podróżowania po świecie, z pisania o kierunkach, praktycznych porad, poradników i inspiracji, które się przydają ludziom, którzy podróżują po świecie, szukają odpowiedzi na pytanie, gdzie pojechać, jak pojechać, żeby było ciekawie, żeby było intrygujące.

A gdzie jest twój dom?

Jest to wciąż Polska. Pomimo podróży czuję, że dom jest w Polsce, bo tu mam rodzinę, tu mam przyjaciół, tutaj się wychowałam. Mimo że bardzo dużo podróżuję, bo od 15 lat jestem w ciągłym ruchu praktycznie, to lubię tutaj wracać, tutaj czuję, że to jest moje miejsce. Co nie oznacza, że nie mam też innych domów, bo uważam, że można mieć kilka naraz.

No właśnie, to o tym będziemy rozmawiać. Twoja droga… Ty poruszyłaś kilka takich aspektów ze swojej drogi dotychczasowej. Ona jest bardzo taka gęsta, bym powiedziała. Nie chcę powiedzieć długa czasowo, również już dosyć długa, ale bardzo dużo rzeczy się na niej dzieje. Pięknie to opisałaś, bardzo ciekawie na swoim blogu. Podlinkujemy ten tekst, żebyście mogli się z nim zapoznać. A ja chciałam Cię teraz poprosić o takie streszczenie, takie główne kamienie milowe, żebyś opowiedziała naszym słuchaczom i widzom.

Czy pytasz teraz o moją karierę blogową?

Wiesz co, pytam ogólno życiowo. Od czego się to zaczęło, że dzisiaj podróżujesz? Bo wyczytałam na twoim blogu, że to się zaczęło, ta miłość do podróży w dzieciństwie.

Rzeczywiście, ja mam taki rys podróżniczy wyniesiony z domu. Moi rodzice bardzo lubili podróżować i spędzaliśmy wakacje na podróżach po Europie w tamtych czasach, czyli 25 lat temu. Każde wakacje rodzice starali się zorganizować. Przygotowaliśmy się cały rok do wyprawy, jeździliśmy samochodem po Europie. Więc wtedy mi pokazali, co to znaczy być w trasie, jak to jest odkrywać nowe miejsce. Zaszczepili mi ten taki aspekt poznawania świata i ciekawości do świata. I to było takie wyznaczenie i wyniesione pewne zachowania z domu i takie podejście do chęci odkrywania.

Natomiast ja to przeniosłam na jakiś kolejny poziom wraz ze swoim życiem i dorosłością, bo z rodzicami podróżowałam głównie po Europie, ale chciałam poznawać dalej świat. Tylko że wtedy, kiedy startowałam na swoje studia, na psychologię, to nie do końca wiedziałam, jak mogę podróżować więcej.

Okazało się, że w jakiś sposób podróże łączą się z nauką, ponieważ nauka była moją ogromną pasją przez wiele, wiele lat i miałam stypendia badawcze i granty naukowe, i prowadziłam swoje badania do doktoratu. I to były badania międzykulturowe, więc każda okazja, żeby gdzieś pojechać, żeby poznać nowy kraj, żeby zobaczyć, jak się w nim pracuje i mieszka, była moja po prostu. Zawiesiłam sobie na listę marzeń i robiłam wszystko, żeby mi się to udawało.

I teraz z perspektywy czasu myślę, że to bardzo wynikało z pasji do podróżowania, tylko nauka była takim lewarem wtedy, żeby móc odkrywać świat bardziej. A potem się okazało, że można to robić jeszcze na sto innych sposobów i teraz ta sama pasja jest przekroczona po prostu w blok podróżniczy i w tworzenie materiałów stricte podróżniczych.

Ale rzeczywiście jest tak, że zaczęło się od nauki i od studiów za granicą. Pierwsze moje studia to była Kora Południowa. Tam dostałam stypendium naukowe. Spędziłam pół roku w Seulu. To był mój pierwszy wyjazd w ogóle do Azji. Pierwszy wyjazd tak daleko na inny kontynent. Pierwszy taki samodzielny wyjazd, że po prostu jechałam sama, nie wiedziałam, o co chodzi, gdzie, co i jak. Nikogo nie znałam. Niesamowita lekcja życia, ale to był też taki początek do dalszego eksplorowania świata w ten sposób.

Wyczytałam też, że ważną rolę w Twoim życiu odgrywał, nie wiem na ile wciąż odgrywa, sport i różnego rodzaju aktywności. Twój blog zresztą nazywa się też Travel and Keep Fit. Skąd ten sport? Co on wniósł do Twojego życia?

To jest kolejna historia rzeczywiście, która sięga jeszcze wcześniej, a mianowicie od piątego roku życia tańczyłam przez 16 lat taniec ludowy w tak zwanym mini Mazowszu, prowadzonym przez byłe mazowszanki. Więc taniec był całym moim światem. To były treningi kilka razy w tygodniu, było bardzo dużo występów na scenach, w teatrach, dużo wyjazdów zagranicznych jako dziecko z zespołem. I potem ten taniec ludowy w pewnym wieku, chyba w wieku 15, zamieniłam na tańce latynoamerykańskie. Zaczęłam trenować salsa, samą brazylijską, też pokazowo, z dużą ilością występów i to też stało się moją pracą. Stało się tańcem zawodowym po prostu.

Więc ta pasja do tańca, do ruchu zawsze była. Długo, przez 18 lat aż stanęłam przed wyborem, okej, albo idziesz w karierę typowo taneczną, zawodową, ale to wymaga bycia w jednym miejscu, albo wybierasz karierę naukową i studia. I ja wybrałam studia, nie żałuję absolutnie. Więc po 18 latach zakończyłam swoją przygodę z tańcem i po prostu wyjechałam na studia za granicę, poświęciłam się zupełnie innym obszarowi, ale sportowym w moim życiu i cały czas jestem aktywna i moje podróże też są aktywne, outdoorowe.

To jest bardzo ciekawe, co powiedziałaś, bo nie ustalałyśmy tych pytań, a ja mam kolejne pytanie na mojej liście, przeczytam je. Czy były takie momenty, że dochodziłaś do swoistego rozstaju dróg, że wiedziałaś, że naprzód prowadzą dwie ścieżki, jedna w lewo, druga w prawo? Właśnie przed chwilą opowiedziałaś o takim jednym momencie i chciałam się zapytać, jak ty tego wyboru dokonywałaś? Sercem czy głową? Czy może jakoś w połączeniu?
Ja jestem takim charakterem, który ciągle poszukuje i potrzebuje nowych bodźców. Wydaje mi się, że to jest jakby wytrych do tego wszystkiego, że kiedy dochodzę do jakiegoś poziomu specjalizacji w czymś, to potrzebuję czegoś nowego, żeby się od nowa uczyć, próbować, sprawdzać się, stawiać sobie nowe wyzwania przed sobą. I wydaje mi się, że to był taki moment, że miałam już karierę taneczną zbudowaną, wiedziałam, z czym to się je, jak to jest tańczyć na scenie, jak to jest na tym zarabiać i chciałam spróbować czegoś innego.

Marzyłam zawsze, żeby studiować psychologię od dziecka. Akurat ta historia jest absurdalna, bo ludzie często nie wiedzą aż do studiów, co chcieliby studiować. Ja od dziesiątego roku życia, jak ktoś się pytał, wiedziałam, że będę psychologiem. Nic nie rozumiałam, co to znaczy tak naprawdę, ale gdzieś mi się wydawało, że kontakt z ludźmi to jest moja bajka. Tak, to przyszło naturalnie po prostu. Skończył się ten temat, poczułam, że się już w nim nie rozwijam bardziej i potrzebuję czegoś nowego.
Podobnie było gdzieś z nauką i potem przejściem w zawodowe podróżowanie. Posiadanie bloga podróżniczego.

Ja jestem takim charakterem, który ciągle poszukuje i potrzebuje nowych bodźców. Wydaje mi się, że to jest jakby wytrych do tego wszystkiego, że kiedy dochodzę do jakiegoś poziomu specjalizacji w czymś, to potrzebuję czegoś nowego, żeby się od nowa uczyć, próbować, sprawdzać się, stawiać sobie nowe wyzwania przed sobą.

Podobno co siedem lat człowiek się zmienia i takim odchodzi nowy etap w życiu. Nie wiem, czy liczyłaś, czy właśnie to są takie siedmioletnie momenty.

Jestem zdania, że w XXI wieku nie musimy wybierać i rezygnować. Zrezygnowałam z tańca zawodowego, ale wciąż był sport obecny w innej formie w moim życiu. Podróżowałam, podróżowałam aktywnie, więc cały czas czułam, że to jest styl życia podtrzymany.

Zanim blog mi się rozwinął na wysokim poziomie, to wciąż jeszcze jedną nogą stałam w nauce. Cały czas ta psychologia w moim życiu jest. Cały czas zajmuję się psychologią biznesu, pracuję z klientami, coachingiem, więc to też nie jest tak, że ja rzucam jedną rzecz, przekreślam grubą linią i idę dalej, jak taran do przodu. Nie, wydaje mi się, że sukcesem we współczesnym świecie jest to, że możemy inkorporować różne tematy ze sobą, miksować i czerpać ze wszystkiego po trochu. To stanowi o naszym jestestwie i sprawia, że jesteśmy tacy, a nie inni. Przecież ja się nie wyprę teraz 10 lat nauki, psychologii, nie wyprę się pasji do tańca, do ruchu. To wszystko o mnie stanowi teraz.

Tak, i wzbogaca. Przeogromnie. Tak, bo to kolejne nowe wymiary człowieczeństwa.
Zerkam też na moją ściągawkę, bo chciałam zacytować coś, co znalazłam na Twoim blogu. Piszesz, że całe życie słyszałaś, że czegoś się nie da, że się nie powinno, że nikt inny tak nie robi, więc to jest niemożliwe. A ty się nie poddałaś. To wiem już z tego, co opowiadasz i z całej twojej historii. Skąd ty miałaś w sobie tę siłę, czerpałaś tę siłę właśnie, żeby iść tą swoją drogą, pomimo tych niesprzyjających głosów?

Te wszystkie elementy, o których teraz mówisz, to oczywiście powtarzały się od szkoły. Zawsze w szkole było coś, że się nie da tak, nie tak trzeba myśleć. Teraz mi przyszła taka historia do głowy, nawet nie myślałam o tym, żeby o tym powiedzieć, ale trochę to pokazuje. Ja zawodowo piszę teraz od wielu lat, w nauce też. To jest część bardzo ważna mojej ścieżki naukowej i mojej ścieżki kariery – pisanie. Natomiast ja nie zdałam na przykład próbnej matury z języka polskiego.
Byłam w klasie z rozszerzonym językiem polskim, a nie zdałam tylko dlatego, że moja interpretacja nie pasowała pod klucz wtedy. Myślę, że z perspektywy czasu to był dramat. Pół roku przed maturą, którą oczywiście zdałam finalnie bardzo dobrze i poszłam na studia, więc to nie miało znaczenia, ale ktoś mi powiedział, że „no, źle myślisz, nie tak się myśli, nie jesteś pod klucz, więc ogólnie odpadasz”. Pierwszy szok, który przeżyłam tak naprawdę, to nie wynikało od nieprzygotowania, tylko wynikało z czegoś, że się nie dopasowałam pod moją formułę.

Tego samego doświadczałam niestety w swojej karierze naukowej na uczelni, starając się o różne stypendia badawcze na świecie. Miałam taki okres, że zdobywałam rzeczywiście granty badawcze na swoje badania do pracy magisterskiej, a potem do pracy doktorskiej, których wcześniej nikt nie zdobywał w Polsce. Czy to było dofinansowanie od rządu Australii na przykład, które zapewniło mi półroczne stypendium w Sydney. Byłam pierwszą osobą, która to w Polsce dostała, ale jak poszłam zapytać się, jakie są warunki otrzymania tego grantu, usłyszałam, że „to nie ma w ogóle po co składać, bo w Polsce tego nikt nie dostaje, to na pewno nie”. Jak płachta na byka to na mnie zadziałało.

Za każdym razem było to samo. Jak chciałam na studia za granicę, to było: „do Korei Południowej? A kto ci jeździ do Korei Południowej?”. Psycholog. Potem dostałam grant badawczy, diamentowy grant na swoje badania od Ministerstwa Edukacji w Polsce. Byłam pierwszym psychologiem, pierwszym z prywatnej uczelni, i humanistą przede wszystkim, który dostał taki rodzaj dofinansowania. Wszyscy inni to były uczelnie technologiczne, medyczne. I też słyszałam: „Co? Psycholog, humanista, taka kasa na badania? Zapomnij”. Po prostu nie słuchałam.

Już tak się wyszkoliłam w taki sposób myślenia, że słowo nie oznacza tyle, co nic w moim przypadku. Dokładnie to samo podejście przyniosłam potem w swój blog podróżniczy, bo to jest taka sama branża jak każda inna, czyli ciągle słyszysz „tego się nie da zrobić, nikt tego nie dostaje, Polacy nie współpracują globalnie, nie możesz zarabiać na podróżach, nie mając milionowego Instagrama” i mnóstwo innych przekonań. Myślę, że to jest takie uniwersalne podejście do życia i bycia.

Za każdym razem było to samo. Jak chciałam na studia za granicę, to było: „do Korei Południowej? A kto ci jeździ do Korei Południowej?”. Psycholog. Potem dostałam grant badawczy, diamentowy grant na swoje badania od Ministerstwa Edukacji w Polsce. Byłam pierwszym psychologiem, pierwszym z prywatnej uczelni, i humanistą przede wszystkim, który dostał taki rodzaj dofinansowania. Wszyscy inni to były uczelnie technologiczne, medyczne. I też słyszałam: „Co? Psycholog, humanista, taka kasa na badania? Zapomnij”. Po prostu nie słuchałam.

No właśnie, teraz chciałam cię złapać za to słowo „nie możesz zarabiać na podróżach”, bo to, że dzisiaj prowadzisz bloga, to jest Twoim sposobem na utrzymanie się. Więc podróżujesz i zakładam, że to są różnego rodzaju współprace. Ale chciałam właśnie cię zapytać, co było tym momentem zwrotnym, wracając trochę do tych momentów rozstajów dróg, że zdecydowałaś się, że teraz chcesz się poświęcić właśnie podróżowaniu i pisaniu dla nas.

Wydaje mi się, że to nie był jakiś jeden moment, tylko długo dojrzewająca decyzja i tak jak Ci wcześniej wspominałam, ja gładko wyszłam ze świata nauki, powoli się wycofując po prostu i przechodząc w coś innego. Na pewno wynikało to z tego, że ta pasja do podróżowania była tak wielka i tak bardzo od początku we mnie, tylko tak jak powiedziałam wcześniej, nie wiedziałam, jak inaczej to łyknąć. Więc wiedziałam, jak to zrobić poprzez naukę, a potem zaczęły pojawiać się szanse.
To jest mniej więcej 10 lat na polskim rynku. Wcześniej nie mieliśmy rozwiniętej blogosfery, nie było takich możliwości. Jest to notabene dość nowy zawód, bloger podróżniczy, w ogóle bloger, twórca internetowy. Więc te możliwości też przyszły z czasem. Ale wydaje mi się, że historia mojego bloga akurat nie jest jakaś oryginalna pod tym względem, bo ja bardzo lubiłam pisać. Ponieważ bardzo dużo podróżowałam ze względu na swoje stypendia naukowe, to starałam się ten czas wolny, który mi został, wykorzystywać na zwiedzanie danych miejsc czy krajów. Więc znajomi się pytali, jak tam jest, jak tam pojechać, opowiedz o Australii, opowiedz o Bali. Mówimy o czasie 10 –12 lat wcześniej, kiedy to nie było aż tak popularne na masową skalę, nie było tego informacji w internecie.

Więc ja dla przyjemności założyłam sobie bloga podstawowego, samodzielnie. Wyglądał tragicznie, wszystko nie tak było. I zaczęłam pisać proste, krótkie wpisy o swoich podróżach. Głównie dla znajomych, dla rodziny, żeby też pokazać, gdzie jestem, co robię. I zaskoczyło to. Po kilku miesiącach okazało się, że ludzie sobie to przesyłają dalej, do swoich znajomych, zaczynają z tego korzystać. Ale wymagało to już więcej pracy, bo ja zaczynałam w języku angielskim prowadzić ten kanał. Postanowiłam, że przejdę w język polski, potem połączę i polski angielski, czyli dwa razy więcej czasu na przygotowanie każdego materiału, na bloga, czy na różne kanały social media.

Zaczęło to zajmować mnóstwo czasu, a że mam taki rys perfekcjonisty niestety w sobie, który jest często bardzo zły. Chciałam, żeby to było piękne, żeby to było jakościowe. Chciałam się rozwijać, uczyć, być lepsza w tym. I wymagało to po prostu więcej czasu. Więc powoli, powoli zaczynałam swój czas bardziej inwestować w to.
Aż w końcu stanęłam przed wyborem, że muszę wybrać, bo nie dam rady ciągnąć nad maksa kariery naukowej i kariery w blogowaniu, w podróżowaniu. Muszę wybierać. I to był taki moment, że spróbuję. Dam temu szansę, dam sobie pół roku i zobaczymy, co się stanie.

No i udało się. Udało się i poszło jak burza. I oto jestem 7 lat później. Nie żałuję absolutnie tej decyzji.

I jak dzisiaj wygląda… Nie zapytam Ci o dzień, bo dzień to na pewno…

Dzień do dnia niepodobny.

Właśnie. Tydzień pewnie też nie. Może miesiąc, a może bardziej rok. Czy te wyjazdy, na które wyjeżdżasz, to one mają jakąś wspólną charakterystykę, że to jest, nie wiem, zazwyczaj tydzień, a może weekend, a może miesiąc?

To bardzo zależy od projektu, bo moimi głównymi klientami obecnie są destynacje, są tourism boards, są agencje turystyczne, agencje marketingowe danych krajów, hotele, biura podróży. I zależy od tego, jakie oni mają projekty.
Na przykład, wymyślmy sobie, Niemcy chcą zareklamować dany region na okres lata dla turystów z Europy. Chcą przedstawić, jakie tam są atrakcje, włożyli budżet w dany region i chcą, żeby to był ich flagowy temat na bliższe wakacje. I na przykład zapraszają osoby takie jak ja, żeby pojechały na tydzień, dwa, zależy od projektu, jeśli to jest na przykład Europa, przygotowały materiały o tym miejscu, czyli jak wygląda podróżowanie w danym regionie, co fajnego można zrobić, jakie są atrakcje, jak spędzić czas. I na tej podstawie przygotować materiały i zachęcić po prostu turystów do tego, żeby wakacje odwiedzić w kraju taki jak Niemcy na przykład.

Ale są też projekty dalsze. Ja często wyjeżdżam na kilkumiesięczne tripy. Teraz wróciłam z Kenii, byłam prawie półtora miesiąca w Afryce. Miałam taką objazdówkę po całym kraju. Więc są też dłuższe projekty. Też od kilku lat mieszkam zimą za granicą. Do tej pory było to Miami. Stamtąd pracuję. Ale rzeczywiście jest bardzo dużo podróżowania i bycia w ruchu. To rzeczywiście jest dziewięć do dziesięciu miesięcy w roku bycia na walizkach. Oprócz tego to jest duża ilość pracy przy komputerze, tylko w różnych miejsc na ziemi. Bo to jest głównie trzymanie wszystkiego za kable, żeby to działało.

Tak. Aparat, komputer…

Wszystko musi być.

Dokładnie. Teraz wszystko w ruchu, a nie statycznie. Stąd też taka forma nagrywania naszego podcastu. Jak wybierasz te kolejne miejsca? Czy to jest bardziej tak, że zgłaszają się do ciebie właśnie różne firmy, instytucje? Czy to jest tak, że masz marzenie, że chcesz pojechać do Kenii, Azji, Ameryki Południowej i tam szukasz klientów?

Dwojako. Na takim poziomie, na którym jestem, czyli rozwiniętej już marki osobistej, rozwiniętego bloga, mam oczywiście propozycje współprac, które do mnie przychodzą. W praktyce odsiewam 95% z nich. Z różnych względów. Nie pasują mi terminowo, nakładają mi się na inne projekty, nie odpowiadają mi do końca koncepcje. Ja mam specyficzny sposób podróżowania. Lubię przyrodę, lubię outdoor, lubię aktywne podróżowanie, lubię znajdować unikatowe miejsca na świecie, przyrodnicze i pod względem doświadczeń.

Więc na przykład jeśli przyjdzie do mnie propozycja współpracowania z centrum handlowym w Stanach i pokazania jak fajnie spędzę się weekend na zakupach, to z racji tego, że to nie jest mój obszar zainteresowany, nie wezmę takiego zlecenia.

A przychodzą? Ja nie pytam dokładnie.

Bardzo różne. Myślę, że tego wielu twórców nie rozumie obecnie i wielu podróżników. Sukcesem jest to, że możesz odmawiać, a nie, że musisz brać wszystko, jak leci. Większość moich projektów są projekty, które sama sobie wymyśliłam i ja wciągam partnerów do nich, którzy mi towarzyszą potem. Różne marki, regiony czy kraje. Wolę w ten sposób, mam kontrolę nad tym, co pokazuję, jak pokazuję i te podróże są po prostu bardzo moje dzięki temu.
Więc wydaje mi się, że to do czego zawsze namawiam osoby, które do mnie przychodzą na mentoringi i się pytają jak to rozwijać, jak rozwijać się w branży podróżniczej, jak rozwijać swoje kanały, jak współpracować, zawsze mówię, że kluczem jest to, żeby dążyć do tej wolności wyboru i wolności kreacji, czyli wybierania sobie partnerów. I nie ma nic złego absolutnie w zaczynaniu rozmowy jako pierwszy.

Nie trzeba czekać i czekać, aż się pojawi szansa i ktoś nas zauważy. Ja w ogóle jestem przeciwniczką takiego podejścia życiowo. W nauce też nigdy nie czekałam, tylko zawsze parłam do przodu i sama się zgłaszałam i dzięki temu miałam te projekty. Samo to się nic nie robi niestety w życiu.

Dokładnie. Trzeba stwarzać swoją rzeczywistość.

To się nigdy nie kończy. Niezależnie od tego, jak bardzo masz rozwinięty kanał, pracę, biznes, cały czas trzeba walczyć o swoje szanse.

Użyłaś wcześniej takich słów doświadczenia, aktywności, przeżycia. Teraz mówimy o stwarzaniu. Czy ty masz stworzoną bucket listę i właśnie taką listę doświadczeń, które chciałabyś zrealizować?

Jasne, że tak. I cały czas ona się wydłuża, ale też weryfikuję ją z biegiem lat. Bo się okazuje, że coś, co podobnego spróbowałam, już nie było aż tak dla mnie interesujące i na przykład zamieniam na coś innego. Teraz moim topem absolutnie są najpiękniejsze, najtrudniejsze do dotarcia miejsca przyrodnicze na świecie. Marzy mi się Antarktyda. Nie byłam w Kanadzie, chciałabym objechać Kanadę od takiej strony dzikiej. Kiepsko znam Afrykę jeszcze, więc dopiero zaczynam ją eksplorować. Kenia była takim, oprócz RPA wcześniej, byłam kilka lat temu, i północnej Afryki to Kenia była moim takim pierwszym afrykańskim krajem, który udało mi się objechać na własnych zasadach samochodem. Więc jeszcze dużo przede mną.

Mimo że mam na koncie prawie 100 krajów odwiedzonych, 6 kontynentów, i wielu z nich mieszkałam, to to się nigdy nie kończy. To jest według mnie wspaniałe.

To prawda, że to jest wspaniałe, jednocześnie jest takie trochę ukłucie, że ciężko jest zdążyć zrobić wszystko, zobaczyć wszystko, stąd te bucket listy są takim fajnym narzędziem, które nas ukierunkowuje. I z tej twojej dotychczasowej bucket listy, to co wspominasz, co jest takie najbliższe twojemu sercu?

Jeśli chodzi o podróże, tak?

Podróże, ale też różnego rodzaju aktywności, takie nawet momenty, bym powiedziała.

Zawsze zadaję to pytanie pomocnicze do siebie, bo inaczej myślę o miejscach do życia na przykład, w których czułam się dobrze i w których mogłabym mieszkać dłużej, a inaczej myślę o takich stricte podróżniczych, eksploracyjnych wyprawach.

O te miejsca do życia to chciałabym za chwilkę.

Tak, w takim razie podróżniczo. Na tę chwilę nic nie przebiło w moim odczuciu personalnym Ameryki Południowej. Jest fenomenalna, jeśli chodzi o przyrodę. Tak powalającej, ogromnej, przytłaczającej swoim ogromem przyrody, nie widziałam nigdy w życiu.

Oni mają wszystko największe. Mają niesamowity lodowiec, Perito Moreno w Argentynie, na którym można się wspiąć, trzeci największy na świecie. Mają niesamowite góry, jeśli ktoś lubi trekkingi. I ośnieżone szczyty w Patagonii – to po prostu jest bajka. Są genialni do road tripów, tam się jeździ drogami w nicości dosłownie i człowiek jest sam na sam ze swoimi myślami. Ja uwielbiam takie klimaty.

Chociaż teraz dołożę do tego Kenię jeszcze, w ogóle inny klimat, ze względu na zwierzęta. Rzeczywiście, to ile ja wzruszenia nie doznałam w Kenii, oglądając dzikie zwierzęta, jest niewiarygodne. Codziennie się wzruszałam podczas tego wyjazdu, jak telenowela. Mimo że widziałam dzikie zwierzęta już, ale nie w takiej ilości, nie tak blisko, nie tak na wyciągnięcie ręki i nie z takim poczuciem, że jestem uprzywilejowana, bo mnie wpuściły do swojego świata.

No właśnie, one są u siebie, a nie tak jak w zoo.

I one ci na to pozwalają, żebyś był tym gościem. I możesz współistnieć z nimi w tej rzeczywistości. Cały czas myśl, którą miałam każdego dnia w Kenii, to była, jakie nasze problemy są nieistotne w kontekście tego piękna świata i przyrody, którą mamy wokół. I często o tym zapominamy. To jest fantastyczne po tym względem.

A podróżujesz sama czy w grupie albo w małej grupie?

To też bardzo zależy od projektu. Wszystkie typy podróżowania już przerobiłam. I backpackerskie, i luksusowe, i w grupach ze znajomymi, i innymi twórcami, i ze znajomymi, którzy nie są twórcami, i z partnerem, i z przyjaciółmi, i samodzielnie. Wszystkie typy. Zależy bardzo od projektu.

A który typ najbardziej lubisz?

Z bliską osobą. Ja się bardzo lubię dzielić doświadczeniami. Jestem osobą, która bardzo przeżywa wszystko. Jestem uwrażliwiona na piękno świata, na piękno chwili i bardzo chcę podzielić się, skomentować, powiedzieć: „zobacz, jak tu pięknie jest, zobacz, co my robimy, zobacz, jak tu jest”. Podzielić się z drugą osobą. To jest mój ulubiony sposób. Oczywiście mogę podróżować sama, mogę podróżować w większych grupach, ale lubię tę intymną atmosferę dzielenia podróży z kimś.

Wracając do tego właśnie, o co zahaczyłaś, czyli miejsca bardziej pod kątem tego, gdzie się dobrze czułaś tak życiowo, że możesz sobie wyobrazić, że mieszkałabyś tam na stałe albo po prostu dłużej, to gdzie ci było najlepiej?

Przychodzą mi teraz na szybko trzy miejsca. Pierwsze, o którym pomyślałam i myślałam o nim bardzo długo, żeby się przeprowadzić na stałe, to była Australia, po moim stypendium naukowym w Sydney. Ale Australia jest daleko, co nie sprzyja mojej pracy. Australia jest daleko i trudno się podróżuje z Australii na cały świat. A ja muszę być cały czas w ruchu i muszę mieć dobre bazy, żeby się szybko przemieszczać. Więc to nie jest miejsce na ten moment życia.

Ale co cię tam tak urzekło? Dlaczego było ci dobrze?

To było chyba takie pierwsze miejsce, gdzie pomieszkałam dłużej w pięknej pogodzie, w otoczeniu wspaniałej przyrody, która też mam wrażenie, że się tam nigdy nie kończy. To jest tak ogromny kraj, tak nasycony tą przyrodą, że zawsze jest coś do zrobienia. Jak ktoś lubi outdoor, jak ktoś lubi kempingi i bycie blisko dziczy, to to jest miejsce idealne. I ja bardzo sobie ceniłam ludzi na miejscu, bo byli uśmiechnięci, byli otwarci, byli wyluzowani.

To były takie moje pierwsze zetknięcia się z tego typu kulturą, bo wcześniej nie mieszkałam w Stanach. Zaraz do tego dojdę, potem miałam kontakt ze Stanami, więc te odczucia były podobne pod wieloma względami. I rzeczywiście potem, pracując już naukowo w Stanach kilka razy, spędziłam w Stanach ze 3 lata z przerwami. I od momentu, kiedy poznałam trochę lepiej Stany, też mieszkając tam, bo jestem zdania, że kraj rzeczywiście można poznać nie na krótki wyjazd tygodniowy czy dwutygodniowy, wtedy poznajesz otoczenie turystyczne, a miałam przyjemność bycia w Stanach dłużej. Bardzo mi się spodobało. Moim miejscem obecnym na życie jest Floryda.Nie mówię, że to się nie zmieni nigdy, ale na ten moment życia bardzo mi pasuje jako baza do pracy. Mam tam przyjaciół, mam tam znajomych. Pasuje mi klimat, pasuje mi styl życia.

Chociaż dołożę do tego jeszcze Kostarykę i to będzie ostatni mój typ. W Kostaryce też spędziłam kilka miesięcy. To było chyba w drugim roku pandemii, jak kraj był pozamykany i akurat padło na Kostarykę, bo ona miała najłatwiejsze wejście wtedy. Miała dużych restrykcji na wejście. I rzeczywiście to był fenomenalny kraj do życia. Był piękny, jest piękny, jest zielony. Ja bardzo lubię latynoską kulturę. Bardzo dobrze mi jest w tej kulturze. Dlatego mi tak ciągnie do tego regionu.
Dlatego pewnie też Floryda. Floryda jest jednak trochę amerykańskiego stylu życia, ale ja też bardzo latynoskiego. Ja kocham muzykę, taniec latynoski, kocham język hiszpański. Jest bliski mojemu sercu, bo tańczyłam przez dekadę. Więc czuję ich po prostu całym sercem.
Tak że myślę, że trochę to Floryda łączy w sobie amerykański i otwarty styl życia z Australii. Trochę łączy mi tę latynoską kulturę. Słońce świeci cały rok. Idealnie.

Czyli ciepło, przyroda, otwarci ludzie.

Tak.

A miałaś takie momenty olśnięć, że w tym kraju, w tym miejscu, to ludzie robią coś inaczej. Mają jakieś inne nastawienie, inny sposób myślenia, który moglibyśmy tutaj w Polsce zaadaptować, że gdybyśmy przenieśli jakąś taką jedną cechę, to żyłoby się nam inaczej?

Cały czas tak mam. Po każdej podróży jak wracam, to tak mam. Ale też pójdę w kontrast z tym, co pewnie myślisz, że powiem, że w Polsce jest narzekactwo, że jest trudno, że najgorszy kraj na świecie i tak dalej. Wbrew pozorom im więcej podróżuję, tym bardziej doceniam nasz kraj. Myślę, że naprawdę jesteśmy uprzywilejowani w kontekście świata. Sposób, w jaki możemy żyć, dostęp do edukacji, do służby zdrowia. To, jak mamy czysty kraj. To jest niewyobrażalne, naprawdę. To, jak mamy zadbany kraj. Ludzie, którzy nie wyjeżdżają i próbowali ułożyć sobie życie w innych krajach, nie mają tym pojęcia. I to są najczęściej ci, którzy narzekają i mówią, że Polska jest przez to dziadowa, najgorsza na świecie i byle by wyjechać.

Oczywiście ja też się nie zgadzam z mnóstwem rzeczy, które się tutaj dzieje. Nie będziemy nawet w to wchodzić, ale nie ma kraju idealnego. Trzeba naprawdę pojechać i spróbować sobie ułożyć życie gdzie indziej, żeby zrozumieć, że tam też są problemy, które się niczym nie różnią, czasami większe. A jednak żyjemy w kraju wolnym, w kraju bezpiecznym, w kraju czystym. W kraju, który daje możliwości, jeśli tylko chce się z nich skorzystać. W kontekście świata wiem to, bo spotykam ludzi na swojej drodze, ludzie na całym świecie daliby dużo, żeby móc mieszkać w takim miejscu. O tym się zapomina często.

Święta prawda. Ja nawet nie miałam w głowie jakiejś takiej sugestii, ale też nie mieszkałam nigdy za granicą, ale dużo rodziny i znajomych mam, i faktycznie, jeśli chodzi o Australię i Stany, o których wspomniałaś, to urlopy macierzyńskie, w ogóle urlopy, ta służba zdrowia, to jest tak nieporównywalne.

Zwłaszcza w Stanach, umówmy się, to nie jest superbezpieczny kraj do życia. Więc to się też wpisuje w ten paradygmat kraju mlekiem i miodem płynącym. To już dawno nie te czasy. To jest też kwestia tego, jaki masz podejście. Bo jeśli szukasz pod każdym względem kraju idealnego, to go nie znajdziesz. Nie ma takiej opcji. Ale ja na przykład się skupiam na tych rzeczach dobrych dla mnie. Jest ich kilka, tych aspektów i sobie z nich czerpię. To samo robię w Polsce. W Polsce też czerpię z tych dobrych aspektów. Staram się nie skupiać na tych złych.

Natomiast twoje pierwsze pytanie było, co moglibyśmy zaadaptować. Mnie się wydaje, że jesteśmy bardzo surowi dla siebie jako Polacy. Zwłaszcza teraz, kiedy ja mam trochę kontakt z takim mentoringiem i coachingiem ludzi, którzy próbują stawiać własne biznesy, czy podróżować po świecie i się odważyć. Pierwszą rzeczą, z którą ja się spotykam, to jest brak wiary w siebie, brak odwagi i poczucie, że jesteśmy gorsi. My nie jesteśmy w niczym gorsi. I tego podejścia nie spotykam wśród Francuzów, Niemców czy Amerykanów. Oni nie mają w ogóle paradygmatu bycia gorszym od kogoś. Urodzą się, wychowują w takim przeświadczeniu, że mogą wszystko.

Gdyby chociaż promień tego został zaadaptowany do naszej polskiej kultury, żebyśmy mogli być dla siebie bardziej łaskawi, bardziej wyrozumiali i mieć takie poczucie, że nie ustępujemy niczym, a możemy bardzo dużo, to myślę, że by nam się łatwiej żyło. I to jest bardzo przykre w kontakcie z Polakami, to doświadczenie takiego stopowania się i sabotażu, tak bym to nazwała. Brakuje nam trochę takiego kopa motywacyjnego i kopa wiary w siebie.

Mnie się wydaje, że jesteśmy bardzo surowi dla siebie jako Polacy. Zwłaszcza teraz, kiedy ja mam trochę kontakt z takim mentoringiem i coachingiem ludzi, którzy próbują stawiać własne biznesy, czy podróżować po świecie i odważyć się. Pierwszą rzeczą, z którą ja się spotykam, to jest brak wiary w siebie, brak odwagi i poczucie, że jesteśmy gorsi. My nie jesteśmy w niczym gorsi. I tego podejścia nie spotykam wśród Francuzów, Niemców czy Amerykanów. Oni nie mają w ogóle paradygmatu bycia gorszym od kogoś. Urodzą się, wychowują w takim przeświadczeniu, że mogą wszystko.

Wiesz co, to jest ogromnie ciekawe, że o tym mówisz, bo ja widzę to na co dzień w bardzo wielu formach i odsłonach, ale nie przyszłoby mi do głowy to, że tym się tak różnimy. I to mnie zaintrygowało w tym, co powiedziałaś, że widać tę różnicę między Polakami a innymi ludźmi, bo raczej miałam takie domniemanie, że po prostu czasy i pandemia ogólnie nie sprzyjają i to dotyczy wszystkich ludzi na świecie. A ciekawe jest bardzo, że podkreślasz, że Polaków.


Czy masz jakieś hipotezy, domysły, patrząc na Twój background psychologiczny, z czego to może wynikać, że tacy jesteśmy?

Wydaje mi się, że to jest sprawa bardzo złożona. Sięgnijmy sobie do czasów naszej szkoły, jesteśmy w podobnym wieku, cofnijmy się o 25 lat. Każdy miał w szkole nauczyciela, który mówił mu gdzieś tam taki koncept, lub słyszał, jak mówił do kolegów, że jesteś nikim, nic z ciebie nie będzie. Angielski, musisz mówić z brytyjskim akcentem, bo inaczej się w ogóle nie odzywaj, bo to jest żałosne, nie mówić z brytyjskim akcentem. Jeśli słuchasz całe życie czegoś takiego, jeśli wychowujesz się w kraju, o którym się mówi, że jest Europą Wschodnią, biedniejszą, gorszą, to zaczynasz tak myśleć, bo dorastasz w takim przeświadczeniu. I potem bardzo trudno się wybić z takiego poczucia.
Ja tego też doświadczyłam, jadąc na studia za granicą. Osobiście nigdy nie czułam się gorsza, ale widziałam, co się dzieje wśród swoich znajomych, którzy też próbowali i bali się zaryzykować, bo bali się, że będą postrzegani jako ten gorszy sort. Gorszy sort Europy.

To się już zmienia. Ja widzę, że teraz to młodsze pokolenie, które teraz jest w szkołach, już tak o sobie nie myśli. Więc na szczęście idziemy w tę lepszą stronę.

Wiesz, właśnie dwa dni temu został udostępniony taki raport fundacji Martyny Wojciechowskiej, który pokazuje, że właśnie myślą tak dzieci i że przeogromny procent, nie pamiętam, ale chyba ponad 50% właśnie myśli o sobie, że są nic niewarci. I źle na różne sposoby o sobie te młode dzieciaki myślą.

To jest kwestia po części wychowania i systemu np. edukacji w Polsce, czy to wynika ogólnie z tego, co się dzieje na świecie, czyli mamy social media, które podbijają ten hejt do granic. Stało się coś, co było zawsze na świecie, czyli nic nie zmieni tego, że nie jesteśmy równi w kontekście dochodów na przykład. Zawsze ktoś miał więcej, ktoś był bogatszy.
To było od początku dziejów, od zarania dziejów. Tylko teraz to widać, bo są social media i nagle osoby, które mają więcej, są bardziej uprzywilejowane, mogą to pokazywać i tym epatować. Te, które mają mniej, nagle zobaczyły na własne oczy, że mają mniej. i cały czas im się o tym przypomina. Więc zastanawiam się, czy to jest kwestia tylko tego naszego kraju, czy tego, co się ogólnie dzieje na świecie w kontekście gonienia za króliczkiem, ale też takiego dokręcenia tych social media, niestety.

Wracając do Ciebie, bo to są niezwykle ważne tematy i zasługują na rozmowę, ale ważne też, żeby pokazywać właśnie te przykłady pozytywne. Mówię przykłady pozytywne, a jednocześnie chciałam się Cię zapytać o taką drugą stronę medalu, bo pytałam się, gdzie się czujesz najlepiej, a chciałam się też zapytać, czy były takie miejsca na świecie, gdzie czułaś, że chciałabyś wrócić do Polski? O, może pozytywne w tym kontekście, w sensie, że tam ci było niedobrze, że w Polsce jest dużo lepiej.

We wszystkich krajach, w których dane mi było mieszkać przez dłuższy okres czasu, nie miałam takiego poczucia, zawsze znajdowałam coś dla siebie, co mi się podobało. W kontekście podróżniczym byłoby nieuczciwie to oceniać, bo pojechanie nawet na 3–4 tygodnie, na 2 miesiące gdzieś, to jest za krótko, żeby oceniać dane kraj, tak mi się wydaje.
Mogę oceniać jego aspekty podróżnicze czy turystyczne, ale nie pokusiłabym się o taką holistyczną ocenę. Natomiast ja mam takie podejście, że zawsze staram się w miejscach znajdować rzeczy, które są mnie bliskie, które mi się podobają, i na tym się skupiam, bo każdy kraj i każde miejsce możemy przedstawić w dobrym lub w złym świetle. Możemy skupić się na śmieciach na ulicy, a możemy skupić się na otwartych ludziach i wspaniałej kulturze.
Więc raczej ja staram się doszukiwać tych dobrych rzeczy w miejscach i tych, które mnie fascynują i w jakiś sposób stymulują. Tak myślę też o kontekście podróżowania i w ogóle o świecie.

Dziękuję bardzo, że mnie tak skorygowałaś trochę, bo ta odpowiedź mnie tak bardzo pozytywnie zaskoczyła, bo faktycznie tak myślałam, że a może powiesz coś złego o jakimś kraju, ale nie złego, żeby powiedzieć…

Nie jedźcie tam.

Właśnie, nie jedźcie tam. Ale taki fajny twist i to, że pokazałaś, że można na każdą jedną sytuację patrzeć przez te różowe okulary, szukając tych pozytywów, to bardzo cenne.

Każde miejsce czegoś uczy, każde miejsce w jakiś sposób rozwija, jeśli tylko chcemy się uczyć i dostawać pewne rzeczy. Nie ma miejsc na świecie, wydaje mi się, które nie wnoszą nic, jeśli człowiek naprawdę z nich chce skorzystać.

Czy podróżujesz czasem tak stricte dla relaksu? Nie po to, żeby zrealizować jakiś projekt, nie po to, żeby wrzucić jakieś zdjęcia na social media, czy napisać post na bloga. W ogóle takie miejsca, o których nie mówisz, że wyjeżdżasz, bo jedziesz tam tylko dla siebie?

Od kilku lat raz w roku praktykuję wyjechanie sobie gdzieś w Europę. To zawsze jest Europa, bo lubię południowy klimat Europy latem. I zawsze robię sobie takie kilka dni resetu rzeczywiście, że nie nagrywam tego, nie pokazuję, to jest takie słodkie lenistwo. Natomiast z drugiej strony podróżując, nie czuję, że to jest gehenna, gdzie muszę cały czas coś realizować. Rzeczywiście to jest praca, która wymaga skupienia na wielu polach, bardzo małej ilości snu, wczesnego wstawania i bycia cały czas w ruchu, ale ja to uwielbiam.
Więc jadę zawsze z poczuciem, że robię coś fajnego, mam nadzieję inspirującego, to mnie nakręca do działania i czerpie z tego swoją energię, to mi ładuje baterię, a nie ją rozładowuje. Inaczej bym nie dała rady w tym biznesie tyle lat wytrzymać, gdyby mnie to męczyło.
Więc myślę o swoich podróżach jako o wielkim przywileju i przyjemności. Nawet jeśli mam zrealizować materiały, ja uwielbiam realizować materiały. Uwielbiam robić zdjęcia, pokazywać, dzielić się inspiracją, uwielbiam potem się wymieniać doświadczeniami z ludźmi i słyszeć na przykład, że „ale super, ta Kostaryka, którą pokazałaś, też sobie zarezerwowałam, jadę”, a potem dostaję zdjęcie, że ktoś tam był w tych samych miejscach i porównujemy, jak było. To jest super, to jest jakby kwintesencja tej pracy.

Sięgnę teraz po książkę, bo à propos dzielenia się wiedzą, to jesteś też autorką książki Biblia blogera. Skąd pomysł na taki, jeszcze inny rodzaj przedsięwzięcia?

To jest moje nowe dziecko, rzeczywiście, bo premiera była kilka miesięcy temu dosłownie. I też moje trochę inne odnoga, bo tutaj skupiam się w Biblii blogera i twórcy online, które jest kompendium wiedzy, największym w polskim rynku, dotyczący tego, jak monetyzować, ponad 600 stron, to czuć i widać. Dobra podpórka.

Tak, niech tu nam towarzyszy.

W każdym razie jest to kompendium wiedzy, największe na polskim rynku, które prawi o tym, jak od A do Z zbudować swoje kanały w sieci, jak zmonetyzować swoją pracę i pasję do podróżowania, jak zacząć zarabiać na swojej pasji, zaczynając od zera.

Nie trzeba naprawdę mieć ogromnej wiedzy i mnóstwa talentów, tak jak się często wmawia ludziom, że trzeba być wyjątkowym. Nie trzeba być wyjątkowym, to jest zestaw pewnych strategii, narzędzi, umiejętności, które są wyuczalne dla każdego. Jeśli ktoś chce się nauczyć, to jak najbardziej z Biblią blogera jest w stanie. Stworzyć od zera kanały, które będą nie tylko funkcjonowały globalnie, czyli czy to jest blog, czy to jest YouTube, czy to są kanały na social media, ale przede wszystkim przełożą się na ten lifestyle i na pracę, dla wielu pracę marzeń, czyli podróżowanie po świecie i zarabianie na tym.

No właśnie tak to brzmi Twoja praca, jak praca marzeń. Mnie się wydawało, że stworzyłam taką firmę, mówię teraz o Katalogu Marzeń, w której właśnie praca jest pracą marzeń, ale to, co Ty robisz…

No jak, przecież Ty masz wspaniałą pracę, Ty też spełniasz marzenia.

Jest absolutnie wspaniała, absolutnie wspaniała, żeby to wybrzmiało, ale myślę, że…

Pomagamy ludziom w marzeniach, to jest wspaniała misja.

Dokładnie tak.

Możemy być chyba dumne, że to tak się obróciło życiowo. Dużo dawania innym dużo dobrego.

Tak. No i właśnie, à propos marzeń, to jakie masz kolejne miejsce, do którego planujesz się wybrać?

Bardzo bym chciała tę Antarktydę, o której wspominałam. Bardzo bym chciała Kanadę, którą już od długiego czasu odkładam na bok. I teraz, jak już zasmakowałam w Afryce, to chciałabym bardziej poeksplorować Afrykę. Jeszcze jest tam tyle do zobaczenia, to jest przecież ogromny kontynent. To jest moja topowa lista w tym momencie. Więc w tę stronę staram się nakierunkować swoje działania. Chciałabym bardzo wrócić do Afryki.

To trzymam za to kciuki. I tak zbliżając się do końca naszej rozmowy, chciałam się Cię zapytać, czy masz jakiś taki cytat, przysłowie, słowa, które ci towarzyszą, które może są twoją misją, a może są takimi słowami, do których wracasz w trudniejszych dniach?

Mam jeden taki cytat, który stosuję na sobie cały czas i też polecam wszystkim osobom, z którymi pracuje. Is it impossible or you don’t know how? Wierzę bardzo, że w życiu to nie jest kwestia niemożliwości, tylko często braku wiedzy czy umiejętności, a one są wyuczalne i wszystko da się opracować.

Nie wierzę w mrzonki, nie wierzę w to, że wszystko się dzieje samo, ani to, że dzieje się szybko. Wiem i mam świadomość tego, że często wymaga to więcej pracy i czasu, ale wydaje mi się, że to są komponenty, które są wystarczające, żeby osiągnąć absolutnie wszystko w życiu, o czym się marzy. Tylko trzeba mieć odrobinę determinacji i dużą dozę odwagi.
Zawsze jak mi się coś nie udaje, czy nie wiem, jak przeskoczyć jakiś poziom, to sobie mówię: czy to naprawdę jest niemożliwe, czy ty tego jeszcze nie umiesz? Bo jeśli nie umiesz, to pół biedy. To znaczy, że jest sposób, żeby się tego nauczyć, żeby to wypracować. I tego się trzymam. To mi pomaga od wielu lat w różnych aspektach życia.

I to jest piękne przesłanie na zakończenie naszej rozmowy. Tak że trzymam kciuki za to, żeby w przyszłości nie było odpowiedzi it is impossible, nie było nigdy takich rzeczy, gdzie czegoś się nie da, tylko żebyś zawsze znajdowała ten sposób, żebyś zawsze znajdowała to „how”.

Wspaniałe życzenia i będę się trzymać w takim razie.

Dzięki wielkie.

Dzięki bardzo za rozmowę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top