Ja podobnie jak Magda uświadamiam sobie, że na spełnione życie składa się wiele elementów. Staram się dbać o różne sfery, robić na nie miejsce, także w kalendarzu. Jak Ty do tego podchodzisz? Czy coś co padło w naszej rozmowie Cię zainspirowało? Jakie masz przemyślenia? Bardzo ciekawi mnie Twoje zdanie.
Do usłyszenia w kolejnym odcinku!
Dodatkowe linki:
Więcej o Magdzie znajdziesz tutaj:
Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:
A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.
Cześć, Magda!
Cześć, Joasiu.
Dzięki wielkie za przyjęcie zaproszenia do podcastu Napędzani Marzeniami.
To ja dziękuję bardzo za zaproszenie. Jest mi bardzo miło, że tutaj jestem.
Tak się zastanawiam, jak Cię przedstawić, bo jesteś osobą wielowymiarową – tak bym to ujęła – i myślę, że zapytam Cię: jak spotykasz kogoś pierwszy raz w życiu i ta osoba się Ciebie pyta, czym się zajmujesz, to co odpowiadasz?
Wtedy zaczynam opowiadać długą historię na temat swojego życia, bo jestem taką osobą, która chyba od zawsze łączyła wiele ról, i mam wiele aktywności w swoim życiu. Zawodowo pracuję w korporacji. Jeżeli chodzi o moje pasje: jestem aktorką, jestem oczywiście mamą, jestem początkującą tenisistką, jeździłam też kiedyś na rolkach, ale generalnie zajmuję się najbardziej tym, żeby jakoś tak fajnie przeżyć swoje życie – chyba to jest takie moje zajęcie główne.
Bardzo mi się to podoba. Ja, zastanawiając się nad tym nowym rokiem 2023, nie mam jakiegoś konkretnego planu ani listy postanowień, ale mam takie jedno słowo, które chciałabym, żeby mi przyświecało każdego dnia, i to słowo to: „radość”. Bardzo mi to rezonuje z tym fajnym przeżyciem życia, o którym opowiadasz.
À propos tych różnych ról i wymiarów – ja Cię znam przede wszystkim sprzed już nastu lat jako człowieka świata biznesu, osobę z korporacji. Mówiąc zupełnie wprost, kiedy się dowiedziałam, że zostałaś aktorką, było to dla mnie zaskoczeniem. I chciałam się Ciebie zapytać, w taki trochę rolniczy sposób, co było tym ziarenkiem, które sprawiło, że ta pasja wykiełkowała; na jaką glebę ono padło?
Myślę, że to zaczęło się dawno temu, gdy byłam jeszcze w szkole podstawowej, później w szkole średniej, gdzie wtedy jeszcze były apele w szkołach i różne przedstawienia i wystąpienia, i ja wtedy już zawsze miałam tam jakąś rolę, zawsze zgłaszałam się do wystąpień, przedstawień. Moderowałam też różne imprezy dla rodziców. Tak że miałam tę taką ciągotę do tego, żeby występować, i nie było to dla mnie nigdy w żaden sposób stresujące. Było to dla mnie przyjemne, że mogłam się pokazać, mogłam coś przedstawić sobą, czy to występując w przedstawieniu, czy moderując imprezy – bo tam właściwie nie do końca było wszystko wyreżyserowane i to było bardzo ciekawe.
I jak to się często w życiu zdarza, później oczywiście życie, szkoła, studia itd., ale gdzieś tam to było we mnie. I wiadomo, często inspirujemy się innymi osobami. Umożliwiają nam to bardzo też social media. Moja koleżanka Magda prowadzi już od kilku ładnych lat Warszawskie Studium Aktorskie i ja ją obserwowałam właśnie na social media, patrzyłam, co oni tam robią, jakie mają spotkania, jak wyglądają te zajęcia. I zawsze sobie myślałam, że fajne to jest, że może bym kiedyś spróbowała. Ale brak czasu, dzieci, praca, różne takie historie.
I był taki jeden moment, kiedy służbo wyjeżdżałam do Indii, w 2019 roku. Pamiętam, byłam o 5 rano na lotnisku i siedząc tam, przeglądałam jakieś wiadomości i tam właśnie pojawił się jakiś kolejny post, i pomyślałam sobie: Nie no, jak nie teraz, to kiedy? I wtedy jeszcze na lotnisku napisałam do niej, co mam zrobić, żeby się dostać do tej szkoły. I będąc w Indiach, wypisywałam formularze i różne takie rzeczy, a później faktycznie, od września zaczęłam uczęszczać do szkoły aktorskiej.
Powiedziałaś o tym komukolwiek?
Nie.
A dlaczego?
Bo chyba nie miałam komu za bardzo tego powiedzieć. O 5 rano ciężko było do kogoś dzwonić. Oczywiście jak już się dostałam do szkoły i zaczęłam tam chodzić, to oczywiście moje dzieci wiedziały, moja rodzina, ale nie rozpowiadałam tego jakoś bardzo publicznie.
W pracy na przykład? Bo myślę, że – pewnie to zależy też od osoby – ale wiele osób opowiada o tym, że: O, słuchaj, zapisałam się na takie studia podyplomowe albo jakiś kurs fajny. Czy Ty też opowiadałaś?
Powiem tak: ja nigdy nie robiłam z tego żadnej tajemnicy, że chodzę to tej szkoły. Zresztą to są zajęcia weekendowe, bo pracuję w tygodniu, więc nie mam czasu, i nigdy nie robiłam z tego tajemnicy, natomiast to nie był jakiś główny temat u mnie w pracy, że akurat takie studia sobie rozpoczęłam.
Później, jak już przerodziło się to w pracę nad sztuką, kiedy faktycznie zaczęłam występować, to już zaczęło być oczywiste, bo jednak gdzieś tam dzielę się tą informacją. I muszę przyznać, że dopiero ostatnio osoby z pracy przyszły zobaczyć mnie na scenie po raz pierwszy. Tak że było to dla mnie zaskoczenie, ale takie bardzo miłe. Myślę, że teraz, na kolejną sztukę, która będzie, przyjdzie jeszcze więcej osób, bo powiedzieli, że im się podobało.
To gratuluję. Ja jeszcze nie miałam okazji, ale wybieram się na tę sztukę, którą zapowiedziałaś. Do niej jeszcze za chwilkę wrócimy, ale chciałabym jeszcze zapytać o te studia – czy one miały taki charakter, że były bardziej skierowane do osób, które chcą traktować aktorstwo jako swoją dodatkową pasję, czy też były skierowane do osób, które chcą poświęcić się zawodowo aktorstwu?
Były dwie grupy. Jedna dla osób, które faktycznie przygotowywały się do egzaminów do szkół teatralnych, i druga grupa, tzw. otwarta, dla osób, które interesują się aktorstwem, chciały tego spróbować. I tam nie było tego takiego nastawienia na przygotowanie do egzaminów do szkoły teatralnej, ale realizowaliśmy normalnie program bardzo zbliżony do tego, który realizowała ta druga grupa.
I faktycznie u mnie w grupie był bardzo ciekawy zestaw osób z różnymi doświadczeniami; osoby, które pracują w korporacjach, prowadzą swoje firmy, i zebrały się właśnie po to, żeby zmierzyć się z aktorstwem. I właśnie tam, w tej grupie, w 2019 roku poznałam moje koleżanki: Monikę Pawlik i Anię Ładę, z którymi właśnie teraz postanowiłyśmy tę nową sztukę zrealizować, wyprodukować i w niej zagrać. Tak że taka znajomość, która przerodziła się w przyjaźń i taką bardzo długotrwałą współpracę na scenie.
Były dwie grupy. Jedna dla osób, które faktycznie przygotowywały się do egzaminów do szkół teatralnych, i druga grupa, tzw. otwarta, dla osób, które interesują się aktorstwem, chciały tego spróbować. I tam nie było tego takiego nastawienia na przygotowanie do egzaminów do szkoły teatralnej, ale realizowaliśmy normalnie program bardzo zbliżony do tego, który realizowała ta druga grupa.
Ciekawe jest to, co mówisz, o tej grupie osób, które miały różne doświadczenia i nie traktowały aktorstwa jako swojej przyszłej drogi zawodowej. Dlaczego to jest dla mnie ciekawe? Bo intryguje mnie takie spektrum motywacji tych osób do podjęcia tego typu studiów.
Bo ja tak sobie wyobrażam, że to może być chęć zrealizowania jakiegoś takiego młodzieńczego marzenia, że jako dziecko/ nastolatka marzyłam o tym, żeby zostać aktorką, czy po prostu kwestia, że ktoś lubi występować, więc po godzinach, w weekendy chce to robić. A tak sobie wyobrażam, że to też może być chęć przełamania strachu przed wystąpieniami, chęć rozwoju pewności siebie – czy to tak właśnie jest?
Myślę, że to jest mieszanka tego wszystkiego. Bo jak porozmawialiśmy też o tym, jakie są motywacje ludzi, to każdy z nas miał z tyłu głowy jednak coś takiego, że chce występować. Mieliśmy zajęcia z pracy z kamerą, zajęcia odnośnie do impostacji głosu, pracy nad oddechem, zajęcia ruchowe – to wszystko gdzieś tam się łączy i pomaga. My wszyscy w jakiś sposób występujemy cały czas, nawet w pracy, przygotowując jakąś prezentację, sprzedając czy prezentując swój pomysł – w jakiś sposób musimy to powiedzieć, przekazać, sprawić, żeby ktoś nas słuchał. I wszystkie te zajęcia przyczyniają się do tego, że nasze kompetencje się rozwijają.
Natomiast myślę, że większość z nas miała z tyłu głowy to, że chce występować, czy to w teatrze, filmach, czy serialach lub reklamach, bo większość z nas też później zapisała się do jakichś agencji, chodziła na castingi. Ostatnio właśnie widziałam, że koleżanka z tej grupy zaczęła grać w serialu. Tak że różnie te drogi się potoczyły i fajnie ta grupa się rozwinęła, i do tej pory utrzymujemy fajny kontakt ze sobą.
Jak potoczyła się Twoja droga?
Moja droga potoczyła się tak, że na koniec tegorocznego kursu był egzamin, który zdałam.
Gratulacje.
Były to sceny, które przygotowywaliśmy, i były one oceniane. Więc z sukcesem zakończyłam edukację w studium aktorskim i później miałam chwilę przerwy, i po jakimś pół roku Monika z Anią, z którymi przyjaźnimy się dosyć blisko, powiedziały, że poszły na zajęcia warsztatowe, gdzie pracują nad sztuką i faktycznie ją wystawiają. I pomyślałam sobie, że to fajne. Zaproponowały, czy może też chciałabym dołączyć, bo w kolejnym semestrze będą pracowały nad kolejnym projektem.
Odpowiedziałam, że super, że bardzo mi się podoba ten pomysł, więc tutaj zaczął się kolejny etap tej drogi aktorskiej, gdzie zaczęliśmy pracę w ramach Laboratorium Meisnera, to były takie warsztatowe zajęcia, gdzie już pracowaliśmy nad sztuką Metoda selekcji, którą reżyserował Bartek Gola, i przez sześć miesięcy pracowaliśmy nad sztuką, która potem miała premierę w czerwcu 2020 roku. I to już był zupełnie inny poziom, bo w tym studium aktorskim to była praca warsztatowa, robiliśmy tam sceny, a tu już była sztuka, która miała swoją premierę, gdzie wychodziliśmy na scenę i przez godzinę jako czteroosobowy skład występowaliśmy na scenie.
W godzinę cztery osoby, to tam na pewno pada sporo słów. Jak się nauczyć takiego długiego tekstu, żeby potem nie było wtopy?
Delikatne pomyłki zdarzają się bardzo często, czy to pomylenie tekstu, czy pominięcie go – to się zdarza. Cała sztuka polega na tym, żeby widz tego nie zauważył, i najczęściej tego nie zauważa. Ale faktycznie opanowanie tekstu na pewno zawsze jest wyzwaniem. Natomiast nie dzieje się to jednego dnia, bo pracę nad sztuką zaczynamy od prób czytanych. My w ogóle zaczęliśmy od tego, pracując z Bartkiem, że czytaliśmy kilka sztuk i jako grupa wybieraliśmy, co nas najbardziej interesuje i czym chcemy się zająć jako grupa. W momencie, gdy wybraliśmy tekst, Bartek zdecydował kto, kogo ma grać.
Delikatne pomyłki zdarzają się bardzo często, czy to pomylenie tekstu, czy pominięcie go – to się zdarza. Cała sztuka polega na tym, żeby widz tego nie zauważył, i najczęściej tego nie zauważa.
Czyli to była metoda selekcji poprzez nadanie roli.
Tak. I w Metodzie selekcji w oryginale jest to sztuka na trzech aktorów i jedną aktorkę. Nasza Metoda selekcji to sztuka na trzy aktorki i jednego aktora. Więc jeszcze ta praca nad tekstem powodowała, że trzeba było zmienić troszeczkę wszystkie końcówki w języku polskim, ale też niektóre teksty skracaliśmy, żeby to nie była sztuka na dwie godziny, ale na godzinę.
Oczywiście czytamy to, każdy dostaje swoją rolę i potem zaczyna się praca nad scenami, czyli idziemy scena po scenie, pracujemy nad tekstem, uczymy się go i gdzieś tam to wszystko rodzi się w jakąś całość.
Muszę przyznać, że dla mnie było to naprawdę wyzwanie, żeby ten tekst opanować na początku, ale każdy ma swój sposób na opanowanie tekstu. Ja się mogę podzielić tutaj swoją słodką tajemnicą: ja sobie nagrywam sceny na dyktafonie w telefonie bez mojej roli.
Ciekawe…
I jak powtarzam ten tekst, to mam puste miejsca nagrane na swój tekst, który mówię, i wchodzą mi wtedy teksty innych osób, które grają w tej sztuce, i w taki sposób sobie ten tekst powtarzam i utrwalam.
Bardzo ciekawe, bo ja kilka razy w życiu miałam takie wystąpienia, gdzie miałam wygłosić relatywnie krótki tekst, ale zależało mi na tym, żeby w tym krótkim tekście przekazać konkretne myśli, i robiłam odwrotnie, tzn. tam tylko ja występowałam, więc nagrywałam sobie na dyktafon, dokładnie tak jak mówisz, ten swój tekst i potem go w kółko odtwarzałam. Tak to sobie utrwalałam w głowie.
Jeżeli to jest jednoosobowa rola, to pewnie to ma sens. Ja miałam taką metodę, że na swoje miejsce zostawiałam ciszę, a cała reszta gdzieś tam się toczy.
A pamiętasz to uczucie, kiedy przed premierą, już za chwilę, ta kurtyna miała pójść w górę? Co się działo u Ciebie w środku?
Trema, oczywiście. Nie ma wystąpienia bez tremy i aktorzy to często powtarzają, że jak nie masz tremy, to znaczy, że coś chyba jest nie w porządku. Ja myślę, że trema jest potrzebna do tego, żeby wejść na jakiś taki poziom zaangażowania, motywacji. Natomiast doskonale pamiętam ten moment, bo akurat w Metodzie selekcji to ja jako pierwsza wchodzę na scenę i to było dla mnie bardzo stresujące. Dokładnie pamiętam, jak staliśmy już, grała muzyka, która miała się w pewnym momencie zatrzymać, ja miałam wejść na scenę, i ja stoję i mówię: Ja nic nie pamiętam. Ja po prostu nie wiem, wyjdę i nie wiem, co mam mówić.
Ale wychodzisz, mówisz pierwsze zdanie i to idzie, bo jednak te miesiące przygotować procentują i to po prostu gdzieś tam idzie.
Trema, oczywiście. Nie ma wystąpienia bez tremy i aktorzy to często powtarzają, że jak nie masz tremy, to znaczy, że coś chyba jest nie w porządku. Ja myślę, że trema jest potrzebna do tego, żeby wejść na jakiś taki poziom zaangażowania, motywacji.
A uczucie już po tym pierwszym spektaklu?
Cudowne… Przede wszystkim dlatego, że to się udało, że ta praca gdzieś tam nie poszła na marne, że fajnie to wyszło, oklaski, uśmiechnięta, zadowolona publiczność i na pewno uczucie spełnienia, poczucie dostarczenia gotowego produktu – myślę, że to jest takie fajne, bo tak jak w pracy realizujemy jakiś projekt i to jest fajne, że to się zamknęło, tak i tutaj to jest super, że wyszło. Moje dzieci też były na publiczności, w pierwszym rzędzie, powiedziały: No, mama, dałaś radę. Tak że to było bardzo fajne.
Powiedziałaś, że się stresowałaś i myślałaś: Co ja zrobię? Nic nie pamiętam. A potem z sukcesem zrealizowany spektakl – czy daje Ci to też uczucie takiej siły, że teraz to ja już mogę niemalże wszystko?
To znaczy, ja w ogóle uważam, że mogę niemalże wszystko w życiu, ale na pewno jest to ogromne poczucie spełnienia, zadowolenia z siebie. I to jest bardzo fajne uczucie. I premiera jest takim wyjątkowym momentem, natomiast my Metodę selekcji graliśmy jako grupa jeszcze wiele razy. Ona jest grana na dwa składy, czyli każda rola jest obstawiona przez dwóch aktorów. To też było fajne, że każdy kolejny występ to był miks różnych aktorów. Czyli ja w tym samym składzie, w którym grałam na premierze, chyba nigdy później już nie grałam tej roli.
To jest fajne, dlatego że mimo tego, że za każdym razem gramy tę samą sztukę, to jest ten sam tekst, to są inni aktorzy, inne miejsca, w których gramy, i za każdym razem to jest inaczej. To jest fajne, że premiera jest takim oczywiście wyjątkowym momentem, ale te spektakle później też są niesamowite i tak naprawdę dopiero po kilku dochodzi się do takiego momentu, że właściwie można by było wstać rano i też wyjść i zagrać.
Tak trochę zdradzając, o czym jest ta sztuka, to jest ona (tak w wielkim skrócie) o takim korporacyjnym świecie i doborze odpowiedniej osoby na pewne stanowisko.
Tak.
Po tej sztuce była druga: Zamężek, gdzie też można w pewnym sensie powiedzieć o selekcji, bo były cztery kobiety i jeden facet.
Tak, po Metodzie selekcji, którą graliśmy wiele razy, powstał Teatr Południe. Bo tę Metodę selekcji robiliśmy w ramach zajęć warsztatowych i później Bartek Gola, który był naszym reżyserem, postanowił stworzyć Teatr Południe (to jest taki właśnie teatr amatorski, zapraszam na stronę teatrpoludnie.pl), do którego zostaliśmy zaproszeni i w ramach tego teatru zaczęliśmy pracować nad spektaklem Zamężek. I jest on inspirowany Ożenkiem Gogola.
I znowu: u Gogola to panowie starają się o względy pani, a w Zamężku po raz kolejny odwróciliśmy role i to panie starają się o względy pana. I owszem, jest to w pewnym sensie selekcja, bo tutaj cztery kobiety starają się o względy Adasia.
Czy ta tematyka ma jakieś istotne znaczenie dla Ciebie? Bo w pierwszym spektaklu to była tematyka zawodowa, można powiedzieć, a tutaj taka bardzo mocno związana z relacjami damsko-męskimi. Czy to jest w ogóle istotne dla Ciebie jako aktorki? Czy jedno jest np. łatwiejsze, drugie trudniejsze?
To jest bardzo ważne, bo my chcemy grać różne role. I w Metodzie selekcji jest to bardzo takie korporacyjne. W Zamężku gram zupełnie inną postać, gram tam postać Jajecznicy (Dolores Jajecznica), która jest jedną z pretendentek do zamążpójścia, i to jest zupełnie inna rola, ja tam zupełnie inaczej wyglądam, zupełnie inaczej się zachowuje, ta postać jest zupełnie inna. To jest na pewno bardzo ciekawe.
I to, co jest fajne w pracy w ramach tego Teatru Południe, to że my też wybieraliśmy tę sztukę, to nie jest tak, że przychodzimy i Bartek mówi: To gramy, tylko że też mieliśmy kilka takich spotkań, gdzie czytaliśmy wiele sztuk i jako grupa podejmowaliśmy decyzję, w co chcemy wejść. I Metoda selekcji to był spektakl na czterech aktorów, a w Zamężku gra jedenaście osób. Tak że to jest dużo większe przedsięwzięcie też takie techniczne, koordynacyjne. I w Zamężku mam np. dużo mniejszą rolę, i to też jest fajne. Że gra się różne postacie w różnych wymiarach.
I teraz to najnowsze przedsięwzięcie: Dobranoc, Panowie! Skąd pomysł, dlaczego ta sztuka?
To jest historia niesamowita. Wspominałam już wcześniej o Monice i Ani, z którymi poznałam się w studium aktorskim, później razem pracowałyśmy nad Metodą selekcji, później razem dołączyłyśmy do Teatru Południe, i tak któregoś razu, siedząc sobie w zeszłym roku na Placu Zbawiciela, który jest mi bardzo bliski, tak sobie rozmawiałyśmy, że może fajnie byłoby zrobić coś razem, spróbować czegoś zupełnie innego.
I jak pomyślałyśmy, tak zrobiłyśmy. Zaczęłyśmy się też spotykać, szukać jakichś sztuk, co by było fajnego na trzy dziewczyny, żebyśmy mogły to sobie razem zagrać. Znalazłyśmy sztukę, która nazywa się w oryginale Honeymoon. I co dalej? Szukamy reżysera. I tutaj powstał pomysł, że wracamy do osób, które poznałyśmy w ramach tego studium aktorskiego, i zaprosiłyśmy do współpracy Fabiana Kocięckiego, który wtedy był naszym wykładowcą. Fabian jest aktorem i reżyserem, bo wcześniej już reżyserował też sztuki. Zgodził się z nami współpracować i w sierpniu zaczęliśmy wspólnie pracę nad tą sztuką, która dostała tytuł Dobranoc, Panowie!
O czym ona jest?
Ta sztuka jest tak naprawdę o przyjaźni trzech kobiet. Każda z nich ma oczywiście inną historię, inną przeszłość, inną relację z mężczyzną (jednym bądź wieloma) i one się spotykają w pewien grudniowy wieczór, jest tam też taki wątek świąteczny. Każda jest w innym momencie życiowym i one opowiadają, gdzie są, wymieniają się doświadczeniami, doradzają sobie, ironizują na swój temat, ale gdzieś tam każda z nich dochodzi do jakiegoś swojego wniosku i tak naprawdę o tym jest ta sztuka. To jest komedia. Myślimy, że będzie to okołogodzinny spektakl. Serdecznie zapraszam.
Gdzie można znaleźć informacje?
Spektakl Dobranoc, Panowie!, premiera 31 stycznia o godzinie 19 w Terminalu Kultury na Gocławiu. Można znaleźć to wydarzenie na Facebooku, na Instagramie. Bilety są już dostępne na Biletynie, tak że zapraszamy bardzo serdecznie.
Podlinkujemy, tak że w notatce do tego podcastu będzie też link do tego wydarzenia. Rozumiem, że plan jest taki, żeby ten spektakl zagościł na dłużej na scenach?
Tak, plan jest taki, żeby grać to również w innych miejscach. Tutaj Ania Łada jest absolutnie mistrzynią wyszukiwania i organizowania miejsc, gdzie możemy grać. Są to najczęściej domu kultury, graliśmy i w Ursynowie i w Wesołej i w Sierocku i w Łodzi, więc mieliśmy też wyjazdowe spektakle. Tak że szukamy miejsc, żeby się pokazywać, bo to jest właśnie fajne. Premiera jest wyjątkowym wydarzeniem, ale bardzo jest to fajne, żeby grać jeszcze wiele, wiele razy.
Tutaj jest inna sytuacja niż w poprzednich spektaklach, w sensie takim, że Wy same wybrałyście konkretną sztukę. Zmierzam do tego, jak podzieliłyście się rolami. Czy to było takie oczywiste, czy to była metoda losowania?
To jest decyzja reżysera.
Aha, okej.
Fabian dostał tekst sztuki, którą byłyśmy zainteresowane, on też musiał to przeczytać, żeby się zastanowić, czy chce to robić, czy nie. I on zaproponował obsadę do tej sztuki, z którą my oczywiście się zgodziłyśmy.
A jest taka możliwość w tym świece aktorskim, że aktor może powiedzieć: Słuchaj, ja jednak się nie widzę w tej roli, wolałbym/ wolałabym inną?
Nie wiem, pewnie jest…
Czy jest takie poczucie, że reżyserowi trzeba zaufać, że to jest ten specjalista, który widzi innymi oczyma nas, aktorów, i jest takie podejście oparte na zaufaniu?
Aktor jest narzędziem w pewnym sensie. Odgrywa postać, wciela się w nią na scenie i jego rolą jest wykonanie tego zadania, i to reżyser tak naprawdę odpowiada za to, jak ta sztuka na koniec wygląda, co my na tej scenie robimy, w jaki sposób się zachowujemy, co mówimy, w jaki sposób odgrywamy pewne sytuacje, bo jak dostajemy suchy tekst , to wiele sytuacji można zinterpretować na różny sposób i to reżyser ma jakąś tam swoją wizję tego spektaklu. Oczywiście pracując nad scenami, my też mówimy, że może to jednak tak, a to inaczej, to spróbujmy, zobaczymy, jak to będzie grało w całości, ale reżyser jest tą osobą, która odpowiada za całość.
W głowie buduje mi się analogia do biznesu, bo to jest taka sfera, którą ja znam najlepiej, że reżyser jest takim menedżerem zespołu i nakreśla pewnego rodzaju wizje, wyznacza role. I właśnie, tutaj jest jakaś taka możliwość, że dana osoba mówi, że nie widzi się w danej roli i widziałaby siebie gdzieś indziej, ale ta finalna decyzyjność jest po stronie menedżera, a tu – reżysera.
Zawsze jest też tak, jak aplikujesz do pracy, robisz to, bo podoba Ci się to stanowisko, później idziesz na rozmowę rekrutacyjną i poznajesz tę firmę, i zawsze możesz powiedzieć, że jednak nie chcesz tej roli. Myślę, że tutaj to jest analogiczne, że w takim profesjonalnym świecie aktorskim to dokładnie tak wygląda, dostajesz rolę, zanim się zdecydujesz, czy wchodzisz w ten projekt, czy nie.
Tutaj nie było jakichś takich myśli, że nie chcę grać Barbary, bo akurat mam rolę Barbary w tym spektaklu, dziewczyny też podeszły do tego w ten sposób, że te role są dobrze przydzielone, więc od razu taka myśl, że Fabian był na pewno dobrym wyborem jako reżyser tej sztuki.
Posługując się analogiami z biznesem, chciałabym się też Cię zapytać, co z perspektywy te codziennej pracy zawodowej w dużej korporacji, z wieloma ludźmi dają Ci te doświadczenia wyniesione z aktorstwa.
Przede wszystkim dają mi możliwość resetu i to chyba jest dla mnie największy benefit: że mam swoje życie zawodowe, które jest zupełnie inne od mojego życia weekendowego i poza pracą, i daje mi to taką bardzo dużą odskocznię, wejście w zupełnie inny świat, niebiznesowy, gdzie w zupełnie inny sposób się pracuje, w zupełnie inny sposób się dochodzi do pewnych rozwiązań, więc to jest fajne.
Jest to zupełnie inne spojrzenie na proces dochodzenia do pewnego rezultatu. Tu jest dużo więcej dyskusji, sprawdzania, wymiany myśli, mniej na czas, na godzinę, że dzisiaj jest deadline, to jedziemy. Oczywiście mamy deadline: 31 stycznia, ale jest to zupełnie inny sposób pracy. Szczerze mówiąc, nie jestem chyba w stanie zdefiniować tak konkretnie, co mi to daje, ale na pewno to, że jednak występuję na scenie, daje mi dużo większą swobodę prowadzenia dużych spotkać czy konferencji w pracy.
Natomiast osobiście największym benefitem dla mnie jest to, że mam tę odskocznię, że przez to mam taki balans, moje życie zawodowe, aktorskie i rodzinne dają mi taki miks, o którym powiedziałam na samym początku, że dzięki niemu mam takie poczucie spełnienia i tego, że w sumie to mam fajne życie.
Przede wszystkim dają mi możliwość resetu i to chyba jest dla mnie największy benefit: że mam swoje życie zawodowe, które jest zupełnie inne od mojego życia weekendowego i poza pracą, i daje mi to taką bardzo dużą odskocznię, wejście w zupełnie inny świat, niebiznesowy, gdzie w zupełnie inny sposób się pracuje, w zupełnie inny sposób się dochodzi do pewnych rozwiązań, więc to jest fajne.
Zaraz chciałabym przejść do tych różnych ról i ich godzenia ze sobą, ale jeszcze takie pytanie, bo wyobrażam sobie, że to doświadczenie aktorskie może też uwrażliwia człowieka na to, jakie emocje budzą się w widzu pod wpływem tego, co zrobisz na scenie. Czy to można jakoś tak zaaplikować do życia zawodowego, że jest taka większa wrażliwość, że takie zachowanie może wywołać taką reakcję, a inne zachowanie wywoła inną reakcję, i dzięki temu może pojawia się taka większa świadomość, jak się zachowywać? Nie mówię tego absolutnie w jakimś duchu manipulacyjnym, tylko właśnie tej świadomości reakcji z drugiej strony.
Nie wiem, ale na pewno jest tak, jak pracujemy nad różnymi scenami, że możesz jakąś scenę poprowadzić jako scenę komediową i ten sam tekst możesz poprowadzić w sposób dramatyczny. Gdzieś na pewno jest w tym trochę racji, że to Ci daje taką świadomość, że w zależności od tego, co i jak zagrasz na scenie, ma zupełnie inny wydźwięk, reakcję i odbiór po drugiej stronie.
Z takiego życia na scenie, my często też spędzamy czas wolny z aktorami z Teatru Południe czy z dziewczynami teraz i to jest bardzo fajne, że my mówimy do siebie tekstami ze sztuki. Wtedy jak ktoś przychodzi nowy, nie z tego towarzystwa, to zachodzi w głowę, o czym my mówimy, a my mówimy właśnie tekstami ze sztuki. To też jest takie fajne i zabawne. Myślę, że wielu aktorów to ma.
Wracając teraz do tych ról i ich godzenia, bo jesteś menedżerką wysokiego szczebla w ogromnej korporacji, jesteś aktorką, jesteś mamą – jak to godzisz? Tak od strony logistycznej.
Po prostu mniej śpię. Żartuję, bo wiadomo, że każdy musi spać, jeść i robić różne rzeczy. Myślę, że jest to po prostu kwestia organizacji czasu i ustalenia sobie priorytetów oraz świadomości, że jeżeli się chce to robić, to nic nie jest za darmo i trzeba w to zainwestować i czas i pieniądze. Czas jest tutaj największym dobrem deficytowym, które mamy na co dzień. I ja poświęcam swoje weekendy na to, żeby iść na próbę. Jeżeli jestem w pracy, to poświęcam się pracy.
Myślę, że mam taką zasadę, że staram się być na 100% tam, gdzie akurat jestem. Czyli jeżeli jestem w pracy, to jestem w pracy, jeżeli jestem w domu z dziećmi, to jestem z dziećmi i wtedy staram się nie myśleć ani o pracy, ani o aktorstwie, jeżeli jestem na próbie, to jestem na próbie, a nie myślę o tym, czy moje dziecko zjadło obiad, chociaż czasami muszę o tym myśleć, ale staram się być tu i teraz i angażować się w to jak najbardziej i nie mieszać jednocześnie tych światów.
Trzeba umieć też znaleźć chwilę dla siebie, na nicnierobienie. Bo to jest też bardzo ważne. I oczywiście na spotkania z ważnymi osobami, na utrzymywanie relacji, na rodzinę. Trzeba wiedzieć, co aktualnie dzisiaj jest dla Ciebie najważniejsze.
Na stronie studium aktorskiego, w którym się uczyłaś, znalazłam takie zdanie: WSA (Warszawskie Studium Aktorskie) powstało z myślą o tych, którzy walcząc o swoje plany i marzenia, chcą zdobywać wiedzę i doświadczenie sceniczne pod okiem precyzyjnie dobranej, doświadczonej kadry aktorskiej i osób od lat związanych ze światem filmu i teatru.
Czy Ty masz takie konkretne, zdefiniowane marzenie związane z tym światem aktorskim, czy może właśnie ten spektakl, który wybrałyście i który wspólnie realizujecie, to jest to marzenie, czy jest coś dalej na tej drodze?
Jestem realistką i myślę, że nie ma przede mną zawodowej kariery aktorskiej, bo jednak moje życie zawodowe jest gdzieś indziej. Myślę, że ten spektakl jest na pewno w jakiś sposób spełnieniem marzeń, tak jak i każdy poprzedni też nim był. Bo one były inne, były realizowane w innym momencie życia i każdy jest jakimś spełnieniem marzenia. Ten na pewno też, bo tutaj jest dużo większe nasze zaangażowanie, jako producent tego spektaklu. I zobaczymy, co będzie dalej, bo ja trzy lata temu nie planowałam, że 31 stycznia będzie premiera. I tak jak mówię, jestem tu i teraz, więc moje skupienie i cel jest na tej premierze w styczniu, a później zobaczymy. Na pewno będziemy chciały to zagrać jeszcze kilka razy. Jestem otwarta na propozycje.
To życzę Ci na tę dalszą drogę takich propozycji, które będą wpisywały się w tę Twoją drogę i w to podejście oparte o realizację takiego spełnionego życia składającego się z różnych fajnych sfer.
I tak zupełnie na koniec chciałam się Ciebie zapytać, jakie masz przesłanie do widzów i do słuchaczy podcastu Napędzani marzeniami.
Mam od wielu lat takie motto życiowe, którego się trzymam, a mianowicie, że wizja bez planu jest halucynacją. Więc jeżeli macie jakiś plan, jakieś marzenie, cel, to po prostu zróbcie plan do tego i to realizujcie, a nie czekajcie, aż to Wam się samo zrealizuje.
Podpisuję się pod tym. Dziękuję. Do zobaczenia 31 stycznia.
Dziękuję. Zapraszam serdecznie.