NM 46: Julia Ciesielska – jak dostać się do najlepszej szkoły baletowej na świecie?

  • 00:24:21
  • 10 sierpnia, 2021
  • 33,4 MB

Czy rozpoczęcie szkoły baletowej z 5-cio letnim opóźnieniem wciąż może zakończyć się sukcesem? 

Otóż tak! Przy dużej ilości pracy, determinacji, a także wsparciu innych osób podczas tej drogi – jest to jak najbardziej możliwe. 

Zaprosiłam do rozmowy Julię Ciesielską, tancerkę baletową, która staje właśnie u progu wielkiej kariery.

Czy balet może być pomysłem na życie? Czy wszystkie mity, jakie powstały na przestrzeni lat są prawdziwe? Między innymi tego oraz innych rzeczy dowiesz się z dzisiejszego odcinka! 

Zapraszam do słuchania!

W odcinku “Jak dostać się do najlepszej szkoły baletowej na świecie? Rozmowa z Julią Ciesielską” usłyszycie o tym:

  • jak wyglądały jej początki;
  • skąd wzięło się jej zamiłowanie do tańca;
  • jak wygląda nauka w szkole baletowej i z czym wiąże się nadrabianie 4-letnich zaległości w tańcu; 
  • czy mity o rygorystycznych dietach i niezdrowej rywalizacji są prawdziwe;
  • jak zorganizowane są zajęcia i jak wygląda czas wolny;
  • jak funkcjonują kursy oraz warsztaty; 
  • jak wygląda aplikacja do The Juilliard School;
  • co według niej przyczyniło się do sukcesu;
  • jak można pomóc dzięki zrzutce „Marzenie o najlepszej szkole tańca w Nowym Jorku”;
  • co dalej po Juilliard;
  • czy ma jakieś zmartwienia i tremę przed konkursami;
  • czym według niej jest sukces tancerza i jak wygląda praca w kierunku jego osiągnięcia;
  • co dodało jej skrzydeł w dzieciństwie;
  • jakie rady ma dla młodszych osób. 

Nigdy nie wiemy tak naprawdę, w jakim momencie życia odkryjemy, co tak naprawdę jest dla nas przeznaczone. 

Dzięki Julii i jej postawie można spostrzec prawdziwą siłę jej pasji – przebija się ona całym jestestwem. 

Byłoby to wspaniałym obrotem spraw gdybym dokładnie tą samą rozmowę z Julią mogła odbyć za 10 lat – w jakim miejscu będzie ona wtedy? Czy w ogóle znajdzie na czas na to, aby się spotkać? 

Gorąco kibicuje Julii i wierzę w jej sukces! 

Jeżeli, tak jak ja, chcesz wesprzeć Julię w jej drodze ku spełnieniu marzeń, razem pomóżmy w ich spełnieniu! 

Link do zbiórki „Marzenie o najlepszej szkole tańca w Nowym Jorku”

 

Do usłyszenia w kolejnym odcinku!

Julia Ciesielska - balet

Linki dodatkowe: 

Więcej o Julii znajdziesz tutaj:

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

A jeśli spodobał Ci się ten odcinek, będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

Cześć, Julia!

Cześć!

Bardzo mi miło gościć Cię w podcaście Napędzani Marzeniami.

Mnie też bardzo miło!

Julia. Na start chciałabym cofnąć się do przeszłości i zapytać Cię, czy pamiętasz swój pierwszy taniec? Pierwszą muzykę, do której tańczyłaś?

Myślę, że takie moje pierwsze tańce to były zwykłe tańce w salonie rodzinnym, kiedy jeszcze nie chodziłam na zajęcia. Pamiętam, że tata włączał muzykę klasyczną, bo wiedział, że przez to dziecko lepiej się rozwija i ja naprawdę tę muzykę polubiłam. Tańczyłam w salonie, wymyślałam własne tańce, nie wiem jak to wyglądało, ale to już była moja pasja od dziecka.

I od dziecka, bo bardzo szybko tę pasję przerodziłaś z takiego tańca domowego, salonowego w taniec bardziej – nie wiem, czy mogę powiedzieć profesjonalny, ale na pewno amatorski i regularny, bo zapisałaś się do szkoły tańca.

Tak. Rodzice zapisali mnie do zespołu SPIN MOSiR w Rumi i to było dla mnie piękne dzieciństwo, ponieważ robiłam to, co kochałam, chodziłam na zajęcia, to był głównie taniec współczesny i modern. Jeździłam na zawody z moimi koleżankami i naprawdę rozwijałam swoją pasję. Później, kiedy miałam 14 lat to poczułam, że to jest coś więcej, niż pasja. Że chcę robić to całe życie, że chcę uprawiać to jako profesję i wtedy poszłam się sprawdzić na egzamin do szkoły baletowej w Gdańsku i trafiłam w odpowiednie ręce. Dostałam się do piątek klasy. Poszłam tam jako czternastolatka, a zazwyczaj do szkoły baletowej przychodzą dzieci w wieku 9 lat.

To było dla mnie duże wyzwanie, miałam zaległości do nadrobienia, ale trafiłam i to było dla mnie wielkie szczęście, pod opiekę świetnych pedagogów. Trafiłam do bardzo dobrej i ambitnej klasy. To też mnie bardzo zmotywowało i pracowałam ciężko, żeby nadrobić te zaległości.

Jak się nadrabia takie zaległości? Potrafię sobie wyobrazić matematykę, historię, geografię czy jakiś bardziej specjalistyczny przedmiot, który polega na nauce, na zapoznawaniu się z konkretnymi treściami.

A jak się nadrabia zaległości w tańcu? 

Podczas lekcji tańca nauczyciele i pedagodzy dadzą mi wiele uwag. Po lekcjach zostawałam dłużej na sali, czasami do późnego wieczora i pracowałam nad tymi uwagami, ćwiczyłam również ćwiczenia wzmacniające na mięśnie, pilates czy wzmacnianie na odnowie biologicznej. Pracowałam nad tym, z czym miałam jeszcze po prostu problemy.

A jak to było z rówieśnikami? Oni już te 5, 4 lata wcześniej zaczęli czy patrzyli na ciebie jakoś inaczej, czy to raczej było wspierające otoczenie?

To było bardzo wspierające otoczenie. Jak przyszłam, poczułam ciepło i wsparcie z ich strony. Na pewno bardzo mnie inspirowali, ponieważ byli naprawdę świetni, moja klasa była naprawdę dobra i o wiele lepsza. Ja byłam na szarym końcu, nie umiałam tego, ale miałam przynajmniej kogo obserwować, kim się inspirować. Często czułam, że mi pomagają, więc to było piękne i bardzo dobre otoczenie.

Pytam o to, ponieważ wokół baletu jest wiele mitów, pewnie pochodzących trochę po prostu z filmów. To są mity m.in. dotyczące rywalizacji – to był taki kontekst mojego pytania, ale to są też mity o wyrzeczeniach, ciężkiej pracy, o tym, że nie ma czasu na znajomych, inne hobby, że „trzeba się katować dietą”.

Jak to jest od środka?

Wiele mitów nie jest prawdziwych, ale myślę, że każde ma jakieś ziarnko prawdy. Jeśli chodzi o dietę, to zależy od osoby, ale uważam, że każdy tancerz powinien zdrowo się odżywiać, bo to po prostu pomaga. Zdrowe odżywianie daje nam siłę, energię i przynosi lepsze efekty. To jest oczywiste, że trzeba trzymać sylwetkę!

Jeśli chodzi o rywalizację, to zawsze jakaś mała jest. Myślę, że można znaleźć przyjaciół, którzy są szczerzy, sama takich znalazłam. To było bardzo potrzebne, żeby mieć takie wsparcie.

Myślę, że rywalizacja jest też czymś pozytywnym, bo wzajemnie się motywujemy, inspirujemy. Chodzi o to, żeby ona się nie przeradza w zawiść, zazdrość wobec innych.

Tak, myślę, że zdrowa rywalizacja jest bardzo dobra. Czym jest się lepszym, tym jest jej więcej i zdarzają się osoby, które… Widać, że w ich przypadku tak nie jest.

Jak jest z czasem wolnym i tą ciężką pracą? Ile godzin dziennie, ile dni w tygodniu spędzałaś, spędzasz cały czas na sali ćwiczeń?

W szkole miałam zajęcia od poniedziałku do piątku, czasami też w weekendy. Mieszkam w internacie, co pozwalało mi zostawać na sali baletowej do późna. Mieliśmy rano zazwyczaj zajęcia ogólnokształcące, później taneczne. To było mniej więcej 5 godzin plus to były też repertuary indywidualne, zostawaliśmy też sami na sali, ambitniejsze osoby – i ćwiczyli samemu.

Wieczorami chodziliśmy na odnowę, żeby się regenerować. Chodziliśmy na masaże, rolowaliśmy mięśnie, wzmacnialiśmy się, wieczorami również się rozciągaliśmy i odrabialiśmy lekcje do późna. Tego czasu rzeczywiście jest bardzo mało, jeśli się ciężko pracuje.

A weekendy?

W weekendy często soboty mieliśmy również zajęte. To jest prawda, że trzeba było się jeszcze trochę uczyć, przygotować na kolejny tydzień, ale zawsze znajdowałam czas dla rodziny, na odpoczynek, więc dało się!

Czujesz, że coś Ci umknęło? Żałujesz, że nie miałaś czasu wolnego? Czy nie, czy wręcz odwrotnie?

Nie! Nie żałuję. Uważam, że to był dobrze poświęcony czas. Mam bardziej uczucie, że jest mi mało. Że wiem, że mogłam ciężej pracować, jeszcze więcej czasu poświęcić na treningi.

Przygotowując się do naszej rozmowy zapoznałam się z twoją historią i widziałem, że poza nauką w szkole brałaś udział w szeregu różnych dodatkowych warsztatów, kursów. Czy to było tak, że ty aktywnie, samodzielnie wyszukiwać tych możliwości? To były warsztaty i w Polsce, i za granicą. Czy to jest tak, że szkoła tudzież inne szkoły wyszukują młodych talentów i proponują uczestnictwo w takich warsztatach?

W moim przypadku ja sama wyszukiwałam warsztatów, żeby wakacje też spędzić aktywnie i zainspirować się również osobami z zagranicy, z innych szkół. Uważam, że takie warsztaty są naprawdę ważne w rozwoju, ale czasem zdarzało się, że można było dostać warsztaty z konkursu. Sama dostałam zaproszenie do Japonii na projekt Młody Duch Tańca, więc też z różnych źródeł się o tych warsztatach dowiadywało.

W którym momencie pojawiła się w tobie taka myśl o tym, że można sięgnąć po coś więcej, po coś spektakularnego? Po coś takiego jak szkoła jak stypendium czy w ogóle edukacja w bardzo prestiżowej szkole Juilliard School w Nowym Jorku?

Zawsze w głębi serca o tym marzyłam. To było z tyłu głowy, ale to była taka mrzonka. Nie wiedziałam, czy to może być realne. Na początku zeszłego roku szkolnego, we wrześniu, zaczęłam się zastanawiać, czy warto spróbować, czy mogłoby mi się udać i w pewnym momencie pomyślałam, że dlaczego nie ja? Może to akurat to? Spróbowałam. Postanowiłam, że co będzie to będzie i dawałam z siebie wszystko, żeby mi się udało. I tak też się stało!

Jak wygląda taka aplikacja, proces rekrutacyjny do takiej szkoły? Jedziesz do Nowego Jorku, wysyłasz filmik, piszesz esej ze zgłoszeniem?

To był długotrwały proces. Zaczęłam go w październiku. Wysyłałam aplikację do Juilliard School z filmikami tanecznymi, oni wcześniej nagrali lekcję, której musiałam się nauczyć i wysłać. Wysyłałam również moje występy solowe.

Zdawałam egzaminy międzynarodowe z języka angielskiego. Następnie również pisałam esej o sobie. Dostałam zaproszenie do Juilliard  na audycję. Przez COVID odbywały się one online, więc mogłam to zrobić u siebie, na sali baletowej w Gdańsku.

Audycje odbywały się w lutym. Była to lekcja tańca klasycznego z nauczycielami z Juilliard, później lekcje tańca współczesnego, choreografia, improwizacja i miesiąc później otrzymałam telefon z Nowego Jorku, ze się udało, że dostałam przyjęta.

Audycje odbywały się w lutym. Była to lekcja tańca klasycznego z nauczycielami z Juilliard, później lekcje tańca współczesnego, choreografia, improwizacja i miesiąc później otrzymałam telefon z Nowego Jorku, ze się udało, że dostałam przyjęta.

Jeśli używasz takiego sformułowania „udało się”, myślę, że to nie jest tak, że to się udaje! To są lata ciężkiej pracy i aktywności, inicjatywy związanej z uczestnictwem w dodatkowych warsztatach i pokazywanie tej motywacji.

Jak myślisz, co twoim zdaniem przyczyniło się do tego, że to ty zostałaś wybrana i trzymałaś stypendium na edukację w tej szkole?

Myślę, że jest wiele czynników, które składają się na ten sukces. Przede wszystkim myślę, że oprócz tej techniki, która jest niezbędna w tym zawodzie trzeba pokazać, że ma się coś więcej, że ma się w sobie tę pasję, zaangażowanie i artyzm, żeby pokazać potencjał na dalszy rozwój.

Myślę, że ta motywacja jest bardzo ważna, bo pewnie jest dużo talentów, ale sam talent nie wystarczy. Ta wytrwałość, motywacja i ta pasja, o której mówisz.

Otrzymałaś stypendium. Stypendium pokrywa koszty nauki. Ale Juilliard School jest w Nowym Jorku! Tam trzeba dolecieć, trzeba gdzieś mieszkać, coś jeść. Są dodatkowe koszty, które trzeba pokryć.

Jaki masz pomysł, jaki masz plan?

Wiele osób zachęciło mnie, abym założyła portal na Zrzutce. Na początku byłam do tego sceptycznie nastawiona, bo prosić ludzi o pomoc… Spróbowałam, założyłam profil o nazwie Marzenie o Najlepszej Szkole Tańca w Nowym Jorku i przychodziły pierwsze wpłaty.

To było dla mnie tak niesamowite uczucie, bo poczułam, że wiele osób chce mi pomóc, mnie wspiera i wierzy, że mi się uda. Że mogę być jakąś nadzieją dla nich. To dodało mi tyle odwagi, siły i motywacji, żeby dalej się rozwijać.

Wiele osób zachęciło mnie, abym założyła portal na Zrzutce. Na początku byłam do tego sceptycznie nastawiona, bo prosić ludzi o pomoc… Spróbowałam, założyłam profil o nazwie Marzenie o Najlepszej Szkole Tańca w Nowym Jorku i przychodziły pierwsze wpłaty.

To było dla mnie tak niesamowite uczucie, bo poczułam, że wiele osób chce mi pomóc, mnie wspiera i wierzy, że mi się uda. Że mogę być jakąś nadzieją dla nich. To dodało mi tyle odwagi, siły i motywacji, żeby dalej się rozwijać.

Teraz mam takie poczucie, że nawet ta najmniejsza wpłata dawała mi taką ogromną radość, że nie mogę tych ludzi zawieść, że muszę im pokazać, że było warto.

Czy są jeszcze inne możliwości, chociażby w formie stypendium z Ministerstwa Edukacji czy innych instytutów i organizacji, o które też masz możliwość aplikowania?

Aplikowałam w wiele miejsc i niestety często się nie udawało, bo nie ma takich procedur, żeby mnie w ten sposób wspomóc. Ale otrzymałam kilka takich małych stypendiów czy to z mojego miasta Reda czy od Marszałka województwa pomorskiego a np. lot do Nowego Jorku.

Było takich parę instytucji, które w jakiś sposób mi pomogły.

Wyjazd już niedługo. Od dziś licząc…

Niecały miesiąc.

Właśnie. Czyli trzeba działać. Drodzy słuchacze i widzowie! Podlinkujemy twoją zrzutkę do tej rozmowy. Dla mnie to jest niezwykłe. Jest to bardzo pozytywne, że można wesprzeć kogoś w realizacji marzeń, dlatego że to uskrzydla także mnie.

Wpłaciłam na twoją zbiórkę i mam takie poczucie, że jak ty tam pojedziesz ja będę mieć swoją malutką cegiełkę w tym wyjeździe i to jest duża satysfakcja. Zachęcam bardzo serdecznie!

A czy wiesz co dalej? Co po Juilliard School? Czy masz takie marzenie, które jest gdzieś jeszcze dalej? Możesz, chcesz o nim mówić?

W Juilliard mam nadzieję rozwinąć skrzydła. Myślę, że tam na pewno się uda, ponieważ jest to wspaniałe miejsce na rozwój wśród tylu artystów. Później chciałabym tańczyć dalej. Dostać pracę w dobrym teatrze, w którym będę mogła dalej rozwijać się jako tancerka, artystka i tańczyć na światowych scenach, jeździć na tournée, zwiedzać świat i ciągle rozwijać tę pasję.

Jest ktoś, kto jest dla ciebie wzorem do naśladowania, kto cię inspiruje?

Wśród tancerzy i sportowców mam wiele inspiracji, ale zawsze staram się podążać własną drogą i tylko w mały sposób się nimi inspirować i bardziej motywować ich pracą i zaangażowaniem, ale jednak iść własną drogą.

Zaakcentowałaś słowo „sportowców”. Co sport ma wspólnego z tańcem baletowym?

Balet to sztuka, bardzo piękna, ale to jest również ciężki sport, ponieważ tancerze, mimo że wyglądają lekko na scenie i że to ich nic nie kosztuje, to jest ciężka praca, więc musimy się wzmacniać i ciężko pracować, ćwiczyć treningi siłowe, rozciągać się i to jest tak samo, jak sportowcy. Poświęcamy na to całe dnie, żeby nasze ciała były zdolne jak najdłużej tańczyć, więc myślę, że taniec to jest sport.

Czy masz momenty zwątpienia? Chwile, kiedy czujesz, że chciałabyś, ale to jest za trudne, za ciężkie, ale chyba nie dasz rady i trzeba odpuścić?

Często. Myślę, że każdy ma chwile zwątpienia, to zdarza się zawsze. Potem się uspokajam, jeszcze raz to mogę przemyśleć. Jednak nigdy nie odpuszczam i walczę dalej.

Mieliście w szkole zajęcia z psychologiem?

Nie tak regularnie, ale mieliśmy zawsze warsztaty z psychologiem sportu. Myślę, że to bardzo ważne, bo uważam, że wszystko jest w głowie i że jeśli wierzymy w siebie i mamy dobrą motywację i pewność siebie, to o wiele łatwiej jest realizować swoje cele.

Właśnie, a propos tego, że wszystko jest w głowie – przed każdą rozmową mam wciąż tremę, pomimo tego, że przeprowadziłam ich kilkadziesiąt.

Czy to jest tak, że przed każdym występem też masz tremę? Czy może nie?

Zawsze, w szczególności przed konkursami, ponieważ wiem, że jestem oceniana, i co najgorsze, porównywana do innych. Uważam, że każdy jest inny i to jest piękne i czasem nie można porównać tancerzy. Każdy ma w sobie coś indywidualnego.

Staram się zwalczyć tę tremę, wsłuchać w muzykę, w emocje i po wyjściu na scenę po prostu o niej zapominam i staram się tylko myśleć o tej tremie pozytywnie, że to jest taki kop energii na scenę.

To jest niezwykłe – stają mi przed oczyma twoje filmiki. Niezwykłe jest to, że człowiek, oglądając taniec, słuchając muzyki, która mu towarzyszy w środku czuje różne rzeczy. To jest coś, co cały czas mnie zadziwia i zastanawiam się nad mechanizmem, który to powoduje. Rozumiem, że w tym jest też sens tańca i tej sztuki, żeby przekazać te emocje.

Tak. Też tak uważam. Myślę, że umiejętności techniczne są potrzebne, by ten taniec był jak najpiękniejszy, ale sensem tego tańca jest przekazanie widzowie wszystkich emocji, które tancerz ma w środku. Jeśli widz nie widzi umiejętności technicznych, popisów tanecznych, a odczuwa te emocje co tancerz, to jest to sukces tancerza.

Czy tego da się nauczyć czy to płynie z wewnątrz? Czy to jest tak jak aktorzy – mają różne ćwiczenia, żeby umieć oddać smutek, radość, ból, rozpacz? Czy tancerz też ma ćwiczenia, by oddawać różnego rodzaju emocje?

Myślę, że tak. Trzeba po prostu coraz bardziej i więcej się otwierać, skupiać nie tylko na muzyce, nie tylko na technice, ale n emocjach, żeby je jak najbardziej pokazywać.

Czyli taka praca nad sobą?

Myślę, że to jest takie przełamanie barier, żeby nie wstydzić się, wyzwolić się i pokazać, co się ma w środku.

Przełamanie barier i wychodzenie ze strefy własnego komfortu to są słowa, które padają w wielu rozmowach. I padają też słowa o odwadze. Myślę, że odwaga jest ważnym elementem do tego, żeby realizować swoje marzenia.

Też tak myślę. Bez odwagi nigdy się nie dowiemy co by było, gdybyśmy spróbowali. A jeśli odnajdziemy w sobie tę odwagę, tę siłę, to zawsze się przekonamy i myślę, że zawsze pozytywnie.

Podobno ludzie żałują bardziej tego, czego nie zrobili, niż jak coś zrobią i im się to nie uda, więc warto tą odwagą się wykazywać. Zadaję sobie pytanie, czy jesteś w stanie wskazać coś z dzieciństwa, z pierwszych lat, co dodało ci skrzydeł, sprawiło, że tę odwagę do tego, żeby marzyć i te marzenia realizować, masz w sobie?

Myślę, że wiele takich momentów było. Ostatnio moja pierwsza trenerka ze Spinek na spotkaniu przypomniała mi, że kiedy przyszłam jako sześciolatka na zajęcia, to byłam bardzo wstydliwa i nie chciałam wyjść na mój pierwszy występ. To był występ przed rodzicami na sali. Chowałam się za słupem i nie chciałam wyjść.

W końcu się przełamałam, wyszłam i zatańczyłam. Myślę, że to są takie momenty, kiedy pokazujemy sobie samemu, że można to przełamać i rozwijać.

A myśląc o innych, jeszcze młodszych od ciebie ludziach i myśląc o tym, co mogłabyś im poradzić do tego, żeby odważnie sięgali po swoje marzenia to, co ci przychodzi do głowy?

Przede wszystkim, aby każda osoba dążyła do własnych marzeń, podążała własną ścieżką, bo każdy jest w innym momencie rozwoju, innym momencie pracy, żeby się nie porównywali do innych, tylko mieli własne cele i wierzyli we własną indywidualność.

Każdy jest wyjątkowy, każdy ma coś w sobie i jeśli odnajdzie się taką siłę, żeby wykorzystać tę swoją indywidualność, to można osiągnąć piękne rzeczy.

Julia, czy można cię śledzić w mediach społecznościowych, czy masz taką otwartą stronę? Mam na myśli nie swój prywatny profil, tylko budujący twoją pozycję zawodową?

Takiej strony jeszcze nie mam, ale różne informacje, zdjęcia publikuję na Facebooku i Instagramie.

Podlinkujemy też te strony, bo myślę, że na nich będzie się działo w najbliższych dniach, tygodniach, miesiącach i latach bardzo dużo!

To jest niezwykłe dla mnie rozmawiać z tobą dziś, bo mam takie przeświadczenie, że rozmawiam z kimś, kto jest w takim przededniu rozwinięcia ogromnych skrzydeł.

Bardzo ci kibicuję, wspieram, będę to robić również poprzez media społecznościowe. Zachęcam wszystkich do tego, aby śledzili twoją drogę, rozwój twojej kariery i dalej cię uskrzydlali, bo rozumiem, że praca artysty jest de facto pracą dla ludzi?

Tak. Ludzie dodają skrzydeł i bez tego kontaktu z ludźmi, z widzami ta praca nie miałaby sensu. Mamy przekazywać te emocje i kontaktować się z widzem. I to jest najpiękniejsze. Oni dodają energii, siły i motywacji do dalszej pracy.

Dodawajmy wszyscy energii, siły Julii. Serdecznie ci dziękuję za tę rozmowę.

Dziękuję.

I trzymam kciuki!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top