NM 1: Każdy może zdobyć koronę ziemi. Rozmowa z Miłką Raulin

  • 00:36:05
  • 21 września, 2019
  • 27,2 M

Miłka Raulin jako najmłodsza Polka zdobyła w 2018 roku Koronę Ziemi, czyli weszła na 9 najwyższych szczytów poszczególnych kontynentów. Zrobiła to pracując jednocześnie na etacie, wychowując kilkuletniego syna i nie mając żadnego zaplecza finansowego.

Na podstawie swoich doświadczeń napisała książkę “Siła Marzeń” i jest idealnym przykładem osoby napędzanej marzeniami. Zapraszam do przesłuchania naszej rozmowy!

Przeczytaj transkrypcję odcinka Każdy może zdobyć koronę ziemi. Rozmowa z Miłką Raulin tutaj >>

W odcinku „NM 1: Każdy może zdobyć koronę ziemi. ” z Miłką Raulin rozmawiamy o tym:

  • skąd wzięła się jej pasja do gór;
  • kiedy narodził się projekt zdobycia Korony Ziemi;
  • jak podchodzić do realizacji wielkich marzeń;
  • co daje Miłce siłę napędową do realizacji marzeń;
  • jaką rolę odgrywają w życiu porażki;
  • jak zmieniło się życie Miłki dzięki projektowi Korona Ziemi;
  • kiedy mówić głośno o swoich marzeniach, a kiedy nie;
  • czy lepiej spełniać marzenia samodzielnie, czy z kimś;
  • skąd czerpać inspirację do spełniania marzeń?

 

Obejrzyj wersję wideo:


Miłka Raulin jest pierwszym gościem podcastu Napędzani Marzeniami i jest mi ogromnie miło, że mogłam ją poznać. Jest bardzo radosną osobą i dużo się wokół niej dzieje, co zdecydowanie słychać w naszej rozmowie. Mam nadzieję, że udzieliła Ci się – tak jak i mi – siła jej marzeń i zainspirowała Cię do sięgania po własne marzenia.

Jeśli zainteresowała Cię postać Miłki i chcesz dowiedzieć się więcej o jej życiu, to mam dla Ciebie coś jeszcze…

Konkurs – wygraj książkę “Siła Marzeń” z autografem Miłki

Aby wygrać książkę Miłki Raulin z jej autografem odpowiedz na pytanie „Czym jest dla Ciebie siła marzeń?„. Odpowiedź podaj w komentarzu pod tym wpisem lub prześlij mailem na adres [email protected].

Na odpowiedzi czekam do 27.10.2019 r. do północy.

Zasady i regulamin konkursu.

miłka raulin

Linki do osób i miejsc wspomnianych w odcinku:

Korona Ziemi
Robert Kubica i jego powrót do wyścigów F1
Góra Matterhorn

Miłka Raulin w sieci:

Oficjalna strona Miłki
Facebook Miłki
Instagram Miłki
Kanał YouTube Miłki

Podcast Napędzani Marzeniami dostępny jest też:

  • Spotify 
  • na Youtube
  • na iTunes
  • w serwisie Spreaker – pobierz aplikację Spreaker dla Androida i iPhone
  • serwisie Stitcher – pobierz aplikację Stitcher dla Androida i iPhone
  • pobierając aplikację do słuchania podcastów na Androida, np. Podcast Addict, Podcasts Go, Google Podcasts, The Podcast App
  • pobierając aplikację do słuchania podcastów na iPhone, np. Overcast, Pocket Casts, Castro, The Podcast App
  • Pobierz plik mp3
  • Poprzez specjalny RSS

A jeśli spodobał Ci się ten odcinek będę wdzięczna za komentarz i podzielenie się tym odcinkiem z innymi osobami, którym jego treść może być przydatna. Będzie mi też miło jeśli poświęcisz chwile i zostawisz krótką ocenę podcastu w iTunes – dzięki temu inne osoby łatwiej dotrą do tego podcastu.

Do usłyszenia, Asia!

Transkrypcja odcinka Każdy może zdobyć koronę ziemi. Rozmowa z Miłką Raulin

Miłka – dziewczyna z Kaszub. Mama. Kolejarka i zdobywczyni Korony Ziemi. Jak to się stało? Od czego to się zaczęło?

Wszystko chyba zaczyna się od tego, że ma się kilkanaście lat, leży się na łóżku, człowiek zamyka oczy i myśli: „O, ale fajnie byłoby zrobić to albo tamto”. Wszystko się zaczyna od marzeń.

Dokładnie. Musi być impuls, inspiracja do tego, aby to konkretne marzenie powstało w Twojej głowie. Jak to było? Czy Ty wymarzyłaś sobie od razu, że chcesz zdobyć Koronę Ziemi? Czy to było marzenie, które rozwijało się w czasie i dojrzewało w Tobie?

Dokładnie tak było. Pamiętam, że jako dziecko zapamiętałam kilka zdarzeń w moim życiu, które miały wpływ na to, że zakochałam się w przyrodzie-przygodzie. Tata nasz zabierał nas w różne dziwne miejsca i robił z nami dziwne rzeczy. Na przykład jeździliśmy do pewnej miejscowości na Kaszubach, gdzie miały miejsce szaleństwa zimowe, letnie szaleństwa, jezioro, jeżdżenie na łyżwach, spanie na sianie, ognicha, taplanie się w błocie.

Cudowne dzieciństwo?

Tak, brzmi jak cudowne dzieciństwo i rzeczywiście tata zaszczepił we mnie chęć do przygody i przyrody. Ta Korona Ziemi urodziła się jak byłam już strasznie starą babą.

To niemożliwe, bo jeszcze dzisiaj nie jesteś takową.

Muszę po kolei mówić, bo pierwszą styczność z górami miałam mając 11 lat. Pojechałam na kolonie i mieliśmy iść wtedy z Karpacza na Śnieżkę. Pytałam wtedy kogoś, aby powiedział mi gdzie idziemy i ktoś pokazał mówiąc: „Tam”. Popatrzyłam – pierwsza góra na horyzoncie, myślę: „Dobra, dojdę!”. Okazało się, że idziemy do jakiejś małej góreczki, a zajęło to nam cały dzień. Byłam wtedy wykończona, wściekła, miałam odciski na nogach, byłam zła. Weszłam na tę Śnieżkę, chciałam już złościć się w środku jeszcze bardziej, ale odwróciłam się i zobaczyłam to wszystko, co zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie.

Jedenastolatka, która zobaczyła wielką przestrzeń, zielone zbocza, wiatr we włosach i ten bakcyl górski wtedy we mnie się zagnieździł, ale tak naprawdę w górach wysokich zakochałam się jak już byłam znacznie większa.

Zakochałaś się w górach, ale jeszcze do pomysłu zdobycia Korony Ziemi było jeszcze pewnie kilka kroków?

Szlajałam się po tym świecie. Zaczęłam mieć przyjemność z pakowania plecaka, ruszania w drogę, gdzieś zawsze był element górski. Okazało się z czasem, że można jechać w Himalaje, w dalsze zakątki świata. To nie jest tylko Polska, Europa. Są kontynenty i jest fajnie. Tak zaczęłam odkrywać ten świat. Element gór zawsze był, bo góry są dla mnie miejscem, w którym mogę się sprawdzić, gdzie mogę przeżyć przygodę, którą chcę przeżyć.

Korona Ziemi urodziła się, gdy wracałam samolotem z Kilimandżaro. To była kolejna góra, którą zdobyłam i pomyślałam sobie wtedy, że w sumie lubię te góry, ale pracuję na pełnym etacie i za bardzo nie mam czasu na to, aby związać się z nimi bardziej. Myślałam co by tu zrobić, żeby sobie z nimi tak „poromansować”, a jednocześnie zrobić coś pożytecznego. Siedząc w tym samolocie pomyślałam, że Korona Ziemi to będzie coś dla mnie. Nie miałam zupełnie świadomości jakby to wyglądało. Ile pracy, czasu, poświęceń, wysiłku będzie mnie to kosztowało, ale cieszę się, że mi się to udało dociągnąć do końca.

Super, że o tym mówisz. Wyjaśnię dlaczego tak drążę temat. Drążę, bo chciałabym w tym podcaście Napędzani marzeniami wyjaśniać, jak te marzenia dojrzewają. Właśnie po to, aby ludzie bardziej świadomie sięgali po te marzenia i realizowali swoje pasje. Z tego co opowiadasz to nie było olśnienie – pewnym momencie wpadł Ci do głowy ten pomysł i pomyślałaś sobie: “Może sobie wejdę na te dziewięć najwyższych gór.” Dojrzewało to w Tobie, podążałaś za głosem serca. Poczułaś to właśnie w momencie, kiedy zdobywałaś tę Śnieżkę, że góry dają Ci jakąś niesamowitą satysfakcję. Potem powoli ten pomysł w Tobie dojrzewał i urodził się w tym samolocie, o którym mówisz.

Wiele osób, tak z doświadczenia moich rozmówców, kiedy rodzi im się ten pomysł, to znajdują masę odpowiedzi dlaczego miałoby im się to nie udać. “Korona Ziemi? Nie, mnie się to nie uda, to niemożliwe! Nigdy nie wspinałam się na tak wysokie góry” albo “Nie mam pieniędzy na to”, albo “Nie mam pojęcia jak to zrobić, to się nie może udać, odpuszczam.” U Ciebie coś takiego się nie urodziło.

Marzenia też powinny być realizowane zgodnie z naszym planem

To dlatego, że ja nie byłam świadoma tego co mnie czeka. Myślę, że to jest trochę klucz do sukcesu. Podobno rodzimy się albo optymistami, albo pesymistami, ale ja codziennie gdy wstaję rano to od razu muszę lecieć w kosmos. Dlatego nie było w ogóle takiej opcji, żeby to się mogło nie udać.

Cały czas myślałam o tym, że wiem, że to się wszystko uda zrealizować. Chociaż brzmiało to bardzo abstrakcyjnie: kolejarz etat, dziecko, tak kosztowny projekt. To jak myślimy, jak mówimy, ale też istotny jest plan działania, tak aby każde marzenie potraktować jak projekt. Musi być początek i koniec, muszą być punkty „przesiadkowe”, musisz sprawdzać co, jak zrobiłaś i co zrobić następnie, aby to mi się udało.

Czyli tak dokładnie to wyglądało – wysiadłaś z tego samolotu, poszłaś do domu, usiadłaś przy biurku i zaczęłaś planować co teraz masz zrobić najpierw, co później, jakich umiejętności potrzebujesz, ile pieniędzy, żeby to się udało?

Na początku to było tak, że lekko do tego podchodziłam. Mocny tryb planowania zaczął się od Piramidy Carstensza, więc już trochę później. Te góry, które robiłam początkowo np. Mont Blanc, Elbrus, Kilimandżaro, Aconcagua, to robiłam wszystko bardzo niskobudżetowo, więc to nie wymagało ode mnie takiego wysiłku, co tu zrobić, skąd wziąć na to pieniądze. To płynęło. Chciałam co roku robić jakąś górę i wiedziałam, że ten projekt składa się z dziewięciu szczytów. Siłą rzeczy – miał jakiś początek i koniec. To jest właśnie ważne, że marzenia trzeba potraktować jak plan.

Miałaś wizję końca, wiedziałaś jakie są te kamienie milowe do osiągnięcia tego, ale nie przerażało Cię to, nie planowałaś wszystkiego od razu tylko skupiałaś się na tym pierwszym etapie. Od czego zaczynałaś?

Od Kilimandżaro.

Myślałaś: “Aby pojechać na Kilimandżaro, to muszę mieć takie pieniądze i tyle mi to zajmie czasu” i tak stopniowo.

Wszystko się zaczynało tak naprawdę od tego, że ja tworzyłam folder w swoim komputerze. Tam były informacje co mam załatwić, jaki sprzęt powinnam mieć, z kim się spotkać. Bardzo lubiłam ludzi, którzy byli, ale nie z jedną osobą czy dwoma, ale na przykład z dziesięcioma, abym miała możliwość zrobienia takiej średniej, bo każdy do gór inaczej podchodzi, inaczej je odbiera, a kiedy porozmawiasz z kilkoma osobami, wyciągniesz sobie tą średnią, to będziesz wiedzieć jaka skala tam jest.

Lepiej rozumiesz to wyzwanie, bo jeden mierzył się z takim problemem, inny z innym.

Tak.

Brzmi bardzo ciekawie. Drążę tu różne kwestie, bo chciałam znaleźć taką receptę na sukces. Co sprawia, że Tobie się udało i czy tą receptę da się powielić? Czy nasi słuchacze mogą z tego skorzystać?

Oczywiście, że się da! Zaraz wszystko zdradzę – sprawa jest super prosta. Po pierwsze – trzeba mieć to marzenie. Druga rzecz – trzeba marzenie traktować jak projekt, myśleć pozytywnie, układać działania, to musi się dobyć w jakimś czasie i wierzyć, że się uda. Być otwartym na ludzi, na to co przyniesie nam czas. Wszechświat nam przynosi takie możliwości, tyle rzeczy co się zdarzyło w tym projekcie.

Ta Korona Ziemi to w ogóle nie jest tak istotna, jak to ile wspaniałych ludzi poznałam w trakcie trwania tego projektu. Ostatnio ktoś mnie zapytał, czy nie chciałabym mieć tych wszystkich pieniędzy, aby lekką ręką przejść przez ten projekt. Nie chciałabym, bo dzięki temu poznałam takich wspaniałych ludzi, których do dzisiaj mogę nazwać swoimi przyjaciółmi i to jest wartość tego projektu. Miałam szansę się sprawdzić, wiedza, którą nabyłam po drodze i ludzie, których poznałam. Nie wiem czy są takie kursy. Kursy: Jak spełniać marzenia?

Nasza rozmowa może stanowić początek takiego kursu.

Czyli projekt, plan, myślimy pozytywnie i wierzymy, że się uda.

Co w momencie kiedy ten projekt sobie zaplanujemy na działanie pierwsze, drugie, trzecie i nagle spotykamy się z jakimiś przeszkodami?

Nie ma nic lepszego, to właśnie jest super. Z tym wiąże się moja kolejna historia.

Miałaś takie momenty i sytuacje?

Przychodzę do Polskiego Związku Alpinizmu i mówię: “Dajcie, proszę patronat medialny, to poważnie wygląda, sponsorzy się znajdą, ja naprawdę tego potrzebuję.” I słyszę odpowiedź: “Ale co ty takiego robisz? Wchodzisz inną drogą? Bez tlenu? Nie możemy ci dać patronatu.” Jednak, kiedy skończyłam tę rozmowę, pomyślałam kto może mi dać ten patronat. Skoro Polski Związek Alpinizmu nie chce mi dać tego patronatu, a ja uważam że zdobycie Mount Everestu nie jest turystyką. Może też nie jest wyczynem, ale poszłam do Ministra Sportu i Turystyki. W życiu bym nie pomyślała, ale oni z tego Polskiego Związku Alpinizmu mnie do tego zainspirowali. Spadek to jest tylko i wyłącznie sprężyna do tego, żeby wybić się wyżej.

Spadek jest tylko sprężyną do tego, aby wybić się wyżej

Zawsze powtarzam, że jak nie da się drzwiami, to trzeba oknem albo trzeba zapukać do innych drzwi. W jednym z Twoich wywiadów usłyszałam, że Ty jesteś wdzięczna losowi za te różne trudności, przeszkody czy brak ułatwień. To Ci daje tę siłę napędową.

Może powiedz od czego zaczęliśmy. Ty jesteś dziewczyna z Kaszub. To nie jest tak, że góry przemierzyłaś i one nie płyną Ci w krwi. Nie pochodzisz z rodziny, w której masz taterników czy himalaistów, nie pochodzisz z rodziny, która wyposażyła Cię w takie środki, abyś mogła bezproblemowo zakupić sprzęt, opłacić wyjazdy. To nie było tak, że to dostałaś z góry na start. Wszystko musiałaś sobie wypracować. Przecież też jesteś mamą oraz zdobywałaś tę Koronę Ziemi pracując na etacie, czyli mając 26 dni urlopu.

Tak, to było wyzwanie. Uważam, że Koronę Ziemi może zdobyć każdy, trudnością w tym projekcie było to, że pracowałam na pełnym etacie, gdzie w korporacji nigdy nie pracuje się osiem godzin. Opiekowałam się równolegle dzieckiem i w pewnym momencie ten projekt tak bardzo mnie angażował, że musiałam zapłacić za to cenę, dlatego bardzo mało spałam. Spałam po 4-5 godzin, cały czas pracowałam.

Mój dzień wyglądał tak, że wstawałam rano, zawoziłam dziecko do szkoły, ja do pracy, potem dziecko odebrać, zakupy, logistyka życia. O 22:00 jak już wszystko skończyłam, czyli przygotowałam moją rodzinę na następny dzień, siadałam przy komputerze i wysłałam oferty sponsorskie, obrabiałam zdjęcia, montowałam filmy, ogarniałam social media, Facebook, Instagram – musiałam się dopiero tego uczyć. Nie wiedziałam jak do tego się zabrać. Gdy już byłam taka padnięta, to szłam biegać. Była pierwsza w nocy, przebiegłam, padłam i rano to samo. To nie jest tak, że ta siła marzeń nie wystawiła mi rachunku, bo miałam permanentną anemię z przemęczenia.

Było warto? Brzmi jakby było trudno i to był ogromny wysiłek. Co Ci to dało, że tę drogę przeszłaś i zrealizowałaś swój projekt?

To chodzi o wyrzeczenia. To była trudna droga, ale dzięki temu jestem w tym miejscu, gdzie jestem. Dzisiaj zajmuję się kolejnictwem, ale już w mniejszym stopniu. Dało mi to gigantyczne poczucie satysfakcji. Nawiązując do tego co mówiłaś, że pochodzę z rodziny muzyków, że wyszłam z plecakiem z domu. Bardzo się cieszę, że tak było, bo to mnie ulepiło, ukształtowało. Cieszę się za każdą lekcję, którą daje mi życie, za dobre i złe rzeczy. Złe rzeczy są złe w momencie, kiedy się dzieją. Z perspektywy czasu wszystko jest dobre, ze wszystkiego możemy coś wynieść, ze wszystkiego możemy się czegoś nauczyć.

Mam takie doświadczenie, że osiągnięcie każdego celu, nawet małego mi daje tę siłę, żeby realizować kolejne marzenie. Daje takie przekonanie, że jeśli weszłam na Śnieżkę, to może potrafię wejść na Mont Blanc. Jeśli weszłam na Mont Blanc, to na Elbrus, jeśli na Elbrus to może i na Denali.

Czasem trudno sobie wyobrazić, że potrafię osiągnąć ten efekt końcowy. Weźmy może prosty przykład – przebiec maraton. Jeśli w ogóle nie biegam to trudne, ale jeśli zacznę biegać, przebiegnę 5km, to już mi się wydaje, że przebiec 10km jest już w zasięgu ręki, przebiegnę 10km, przebiegnę i 15km.

Tak, wracamy do tego, że to jest ten plan.

Pokonywanie kolejnych etapów daje siłę napędową, żeby realizować kolejne etapy. Tak troszkę zmieniając temat – Ty jesteś mamą. Ja też jestem mamą trójki dzieci.

Ty dla mnie zdobywasz Himalaje codziennie. Wychowanie trójki dzieci to musi być jakiś kosmos, ja wychowuję jedno i jest trudno. Jak Ty to robisz?

Mam też ogromne wsparcie w rodzinie, więc o tym opowiem poza anteną. Teraz natomiast zadam jeszcze pytanie – jak ja mam wychowywać dzieci, żeby miały tę siłę do spełniania swoich marzeń? Aby marzyły i potrafiły spełniać te marzenia? Pytam Ciebie jako mamy, ale też jako córki, bo w Twojej książce wysłuchałam, że rodzice dali Ci takie podwaliny. Jakbyś mogła się podzielić swoimi doświadczeniami.

Rodzice mnie przede wszystkim nie ograniczali. Jeśli miałam szalony pomysł, pukali się w głowę, ale wierzyli, że nic sobie nie zrobię i na dużo mi pozwalali. Wydaje mi się, że trzeba dać dziecku dużo swobody, pokazywać różne rzeczy i ono samo odkryje do czego pała miłością, na pewno w nim się to urodzi. Poza tym dzieci bardzo dużo biorą z obserwacji, więc jeśli widzą, że mama się realizuje, też będą się realizowały.

Brzmi prosto. Będę dalej podejmować moje wysiłki, żeby dzieci marzyły.

Jeśli zostaje się rodzicem, to nie znaczy, że przestało się marzyć

Zawsze mówię, że jeśli zostaje się rodzicem to nie znaczy, że przestało się marzyć. Jesteś cały czas kobietą. Mamy jakieś pragnienia, nie możemy się zakopywać tylko w pieluchy.

Też mam takie doświadczenia. Na początku, gdy na świecie pojawiła się moja pierwsza córka Marta, wciąż próbowałam znaleźć czas na kurs windsurfingu, rowery, jazdę konną, fotografię. Później przy kolejnych dzieciach robi się trudniej, bo czasu robi się mniej, ale wciąż mi się udaje. Jaką masz radę dla osób, które aktywnie chcą spełniać swoje marzenia, jakieś przesłanie?

Trzeba zrobić pierwszy krok. W moim przypadku ja sobie uwiązałam pętlę na szyję i to był bardzo dobry motywator. Mówimy tu o podróżach. Osobiście, gdy chciałam gdzieś pojechać, kupowałam bilet i wtedy, gdy termin się zbliżał musiałam wszystko zacisnąć i pojechać. To była taka metoda. Folder z motywacjami i bilet. W kontekście innych marzeń – trzeba zrobić pierwszy krok.

Nie opowiadać innym ludziom o tym?

To zależy w czym. Gdy chcesz przebiec maraton, to trzeba powiedzieć: „Zobaczycie, przebiegnę maraton”, a wtedy gdy nie przebiegniesz to będzie ci wstyd, więc to motywuje.

Kiedy nie mówić?

To chyba trzeba wszystko wyczuć. Musi to wypłynąć ze środka. Jeśli uważamy, że to dla nas ważne, aby nie mówić, to nie powinniśmy się tym dzielić.

Co Cię inspiruje? Kto Cię inspiruje? Czy są tacy ludzie, którzy są dla Ciebie autorytetami, którzy powodują, że bardziej Ci się chce, że łatwiej jest Ci marzenia spełniać?

Dla mnie inspiracją jest każdy, kto jest konsekwentny. Nie jest to tak, że to musi być sportowiec, chociaż uważam, że sportowcy są bardzo konsekwentni. Dla mnie autorytetem jest każdy, kto powie sobie, że coś zrobi. Gdy ja mam świadomość tego, że to wymaga od niego bardzo dużego wysiłku, ale ta osoba pokona to wszystko i zrobi to. Nie jest to tak, że to określona grupa społeczna czy wyznaczony człowiek.

Gdybym chciała z imienia nazwiska wymienić to dla mnie autorytetem jest np. Robert Kubica. To co on robi, że pokazuje wszystkim, że pomimo tak trudnego wypadku jest w stanie wrócić do gry, jest konsekwentny i wytrwały, ile czasu poświęca, żeby powrócić.

Jak masz tę swoją wizję to nie odpuszczasz, realizujesz to. A zdradzisz nam jakie marzenie teraz realizujesz? Czy może jest to takie marzenie, którym nie chcesz się podzielić?

Teraz przede wszystkim zrealizowałam swoje marzenie i jestem taternikiem. Cieszę się z tych Tatr. Odkrywam je w zupełnie innej formule niż Korona Ziemi. Trzy dni temu udało mi się zdobyć Matterhorn, górę, która chodziła za mną już dawno i bardzo się tego bałam, ale zdobyłam i to był też świetny czas 3h 20 minut na szczyt. A co w planie? Jest projekt rowerowy.

Chcę z okazji Rocznicy Niepodległości przejechać całą Polskę. Chcę zrobić taką rowerową lekcję historii, jak to miało miejsce rok temu. To cieszyło się bardzo dużym zainteresowaniem, dlatego chcę to powtórzyć, więc zapraszam Was na trasę. Będę codziennie robić 101km.

Rozumiem, że wszystko będzie można obserwować na Twoich mediach społecznościowych?

Tak, ale to następnym razem wszystko opowiemy. Na ten rok mam jeszcze dużo planów.

Super, to trzymam za słowo, za możliwość spotkania się ponownie. Poruszamy różne aspekty spełniania marzeń. Twoje marzenia to takie osobiste – spełniane w pojedynkę. Jak Ty się zapatrujesz na ten aspekt? Czy według Ciebie łatwiej jest w pojedynkę, czy może jednak z drugą osobą?

Nie do końca się zgodzę z tym, że ja mam taki aspekt. Korona Ziemi to rzeczywiście były moje marzenia, ale w trakcie tego projektu udało mi się też spełniać marzenia innych. Gdy jechałam na Everest to rzuciłam hasło do moich znajomych, kto chce jechać do Base Camp’u. Znalazło się dwadzieścia osób, dla których to było duże wyzwanie. Spełnili swoje marzenia i ja swoje też spełniłam, bo gdy schodziłam z Everestu, to oni tam byli. Jak się mam do spełniania marzeń w pojedynkę?

Poznałam takie małżeństwo – oni stwierdzili, że zrobią listę marzeń związaną z aktywnościami i podróżami. Zafascynowało mnie to, że oni razem w duecie, po kolei odhaczają te marzenia. Stąd to moje pytanie. Sama zadaję sobie takie pytanie – jak jest łatwiej?

To kwestia bardzo indywidualna i generalnie rzecz biorąc w kontekście Korony Ziemi, żeby ją robić wspólnie, to trzeba mieć na to dwukrotny budżet. Myślę, że to nie jest żadna tajemnica, Korona Ziemi kosztowała pół miliona złotych. Zaczęłam podróżować sama. Pierwszy raz pojechałam w 2009 roku do Nepalu zupełnie przypadkowo. Rzuciłam hasło wśród znajomych, okazało się, że jest 15 chętnych, ale jak przyszło do zakupu biletów, to nie było już nikogo, więc pojechałam sama.

Strasznie się z tego cieszyłam, że pojechałam sama, bo podróżowanie w pojedynkę dużo więcej nas uczy. Musimy dla siebie być organizatorem, przyjacielem, trzeba szybkie reakcje w sobie wykrzesać. Trzeba się sprawdzać, a odbiór tamtego świata, który tam jest nie jest zakłócony rozmowami. Nie jesteśmy skupieni na sobie nawzajem. Ktoś podchodzi, poznajesz drugiego człowieka. To by się nie stało gdybyś był z kimś. Podróżowanie ze znajomymi też oczywiście jest super, na nowo to odkrywam, uczę się tego, że trzeba na kogoś czekać, bo normalnie podejmujesz sama decyzję i wszystko gra.

Nie ma co dyskutować co jest lepsze. Jedno i drugie podejście jest inne i myślę, że piękne w tym swoim zróżnicowaniu.

Tak, trzeba spróbować jednego i drugiego. Polecam.

Jak dużo w realizacji marzeń zależy od nas, a jak dużo od losu?

Będę teraz taka pragmatyczna, bo są trzy czynniki, które wpływają na to, co stanie się na szczycie. Po pierwsze pogoda, po drugie klimatyzacja, jak nasz organizm przystosuje się do wysokości oraz po trzecie – nasz stan psychofizyczny. W jakim stopniu to zależy od szczęścia. Gdy myślimy, że mamy szczęście to ono do nas przyjdzie. Czaruję trochę w górach i proszę o dobrą pogodę, i zawsze mi się to udaje. Wiem, że myśli są szalenie istotne. Współgram jakoś z tą górą i wierzę w to, że jak ją poproszę to ona mi to da, traktuję ją bardzo personalnie i próbuję wbić się w tą częstotliwość, w której ona jest.

Może czasem tak jest, że jak góra nie pozwoli Ci się zdobyć, a masz też takie doświadczenia, to może to jest po coś?

Wszystko jest lekcją. Wszystko jest nauką.

Dokładnie – wracamy do wytrwałości. Dostajemy lekcję, że jeśli pojawia się przeszkoda, która na chwilę obecną nie pozwoli nam zrealizować marzenia, to wracamy do tej wytrwałości.

Jeśli dostajemy pstryczka w nos to znaczy, że jesteśmy gotowi na coś innego, że jest to tylko po to, abyśmy zrobili krok do tyłu i się mogli bardziej rozpędzić. To znaczy, że umiemy skakać dalej.

Pięknie. Napisałaś książkę: „Siła marzeń”. O czym jest ta książka?

O sile marzeń. [śmiech]. Naprawdę!

Książka opowiada o Twoim życiu, faktycznie.

Tak. Książka opowiada o tym jak wyglądało moje życie przez ostatnie siedem lat. Jak udało mi się zrealizować marzenia będąc zwykłą Kowalską. Nie mam bogatego zaplecza w postaci bogatego taty, albo zamożnego męża, czy rodziny himalaistów, w której się urodziłam. Tak naprawdę, jeśli skupimy się i poświęcimy czemuś czas, to tak naprawdę wszystko jest możliwe. To jest książka właśnie o tym projekcie, który realizowałam, ale wierzę, że to książka, która zainspiruje słuchaczy, którzy sięgną po swoje marzenia. Często jest tak, że nie musimy mieć pieniędzy, czy tego zaplecza, ale to wszystko przyjdzie jeśli włożymy w to pracę.

Potwierdzam! Przeczytałam książkę i dokładnie o tym jest. Chciałam Cię zapytać po co napisałaś tę książkę, ale właściwie odpowiedziałaś na to pytanie. Inspirowanie do tego, żeby spełniać marzenia, to jest też to co nas właściwie połączyło.

Tak, świat jest bardzo hojny i jak się w ten sposób myśli, to on wszystko nam przyniesie, wszystko czego potrzebujemy.

Pięknie! Myślę, że to jest super myśl, żeby zakończyć naszą rozmowę, ale trzymamy kciuki, abyśmy spotkały się ponownie i porozmawiały o tym jak Miłka realizuje swoje marzenia.

Ja dziękuję bardzo za rozmowę, a Wy pamiętajcie że siła marzeń ma gigantyczną moc i abyście nieustannie odkrywali w sobie swoją siłę marzeń.

Siła marzeń ma gigantyczną moc! Nieustannie odkrywajcie ją w sobie

Dzięki wielkie!

3 comments

  1. Zuzanna pisze:

    Kiedy jest się szczęśliwym, można przenosić góry. Takie jest przysłowie, które nie wzięło się znikąd. Spełnianie marzeń daje nam szczęście, a co za tym idzie – siłę, napędza do działania. Najważniejsza jest droga do spełnienia marzenia. Na samym szczycie jest szczęście, ale to stamtąd widać kolejne szczyty do zdobycia. Kiedyś zamarzyłam sobie, że będę się wspinać w górach. Zafascynowana opowieściami z Broad Peak pojechałam w Tatry. Znałam ich całą topografię, a nie byłam tam nigdy. Teraz to moje miejsce na Ziemi. Spełniłam wtedy jedno marzenie i teraz widzę i dążę do spełniania kolejnych. Swoją siłą marzeń też kiedyś zdobędę Koronę Ziemie. Przecież każdy ma swój Everest.

    1. Joanna pisze:

      Piękne marzenie! Trzymam kciuki, aby droga do spełniania kolejnych byłą równie fascynująca 🙂

      1. nika86p pisze:

        Siła marzeń to dla mnie taka torpeda która nie zwalnia tylko cały czas pcha mnie do przodu. To taka siła napędowa, pozytywna energia, moc dzięki której wierzę że mogę wszystko. Pozwala mi ona krok po kroku zdobywać swoje marzenia. Bo one są po to aby je realizować bez względu na problemy bo one są po to aby je przezwyciężać. Bez względu na wiek bo każdy może spełniać swoje marzenia. Wystarczy uwierzyć że niemożliwe nie istnieje i działać!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top